Campus Polska – niełatwy mecz „Uśmiechniętej Polski” na własnym boisku [RELACJA UCZESTNIKA]
Tak jak kibice Lecha Poznań po nieudanym występie swojego zespołu nie zaczną kibicować Legii Warszawa, tak uczestnicy Campusu nie zaczną na złość Tuskowi głosować na PiS. Niemniej spektrum poglądów uczestników jest zdecydowanie szersze, niż oferta w ramach spotkań i paneli, które odbywają się na miejscu. Brakowało w programie trudnych tematów i nieoczywistych konfrontacji. Kto by pomyślał, że najciekawszym spotkaniem tej edycji Campusu będzie dyskusja z najchłodniej przyjętym liderem PSL? Jeśli organizatorzy nie wyciągną wniosków z tegorocznej edycji, to Campus będzie zmierzać w stronę takiego, jakim opisują go dzisiaj prawicowe media.
„CAMPUS FC.” ARENA
Po udostępnieniu nagrania z imprezy, na którym uczestnicy Campusu razem z DJ Szłapką i DJ Nitrasem „bujają się” do wulgarnej piosenki Cypisa, wielu postronnym obserwatorom może wydawać się, że osoby, biorące udział w Campusie, to bezkrytyczna i jednolita masa stanowiąca swoisty fanclub Donalda Tuska.
Pozory mylą. Uczestnicy tego wydarzenia w większości mieszczą się w obrębie bańki lewicowo-liberalnej, ale są bardzo zróżnicowani. To jedna z najbardziej wymagających grup spośród całego elektoratu Koalicji 15 października. Wystąpienia na Campusie to często najtrudniejsze wiece jej polityków w całym roku. Nie należy jednak zakładać, że w drugiej turze przyszłorocznych wyborów prezydenckich chociaż na moment zawahają się w wyborze pomiędzy kandydatem partii rządzących, a alternatywą z prawicy.
Do czego można porównać klimat Campusu? Do festiwalu muzycznego? Konwencji partyjnej? Występu w teatrze? Nie. Otoczka wokół kulminacyjnego momentu każdego spotkania przypomina atmosferę meczu piłkarskiego.
Wejścia polityków na scenę w rytm „Midnight City” ze świetnym akompaniamentem saksofonowym potrafią przyprawić o ciarki. Przypominają przywitanie na stadionach ulubionych sportowców, z którymi uczestnicy niczym kibice przybijają sobie piątki i robią zdjęcia.
Organizatorzy zadbali nawet o koszulki, które prezentują się na politykach niczym piłkarskie „trykoty”. Nie ma wątpliwości, że campusowa drużyna z kapitanem Rafałem Trzaskowskim na czele gra u siebie. Jednak jej kibice, niczym na stadionie, wywodzą się z różnych środowisk. Każde z nich ma trochę inne oczekiwania wobec meczu, postawy zespołu czy inny pomysł na grę.
„Uśmiechnięci” ideowcy
Już drugie pytanie na samej inauguracji imprezy postawiło organizatorów wydarzenia z prezydentem Warszawy na czele w kłopotliwej sytuacji. Paulina ze Śląska zadała pytanie, dlaczego w tym roku nie ma w programie żadnych paneli dotyczących pushbacków i aborcji, przy okazji kpiąc ze „100 konkretów na pierwsze 100 dni”. Wywołała tym entuzjastyczny aplauz wśród większości uczestników znajdujących się w Campus Arenie.
„Jestem na Campusie już trzeci raz. Czekałam na tą edycję, bo w końcu «wygraliśmy» i miała być zmiana. Głos naszej krytyki miał być słyszalny. Jestem zaskoczona, że tematy, które mogłyby być dla obecnej władzy trochę bardziej kontrowersyjne są obecne na Campusie w bardzo małym stopniu. Albo praktycznie w ogóle” – mówiła.
Z pytaniami o te same kwestie niedługo potem musiał mierzyć się Donald Tusk, który pierwszy raz pojawił się na Campusie w roli premiera. Stosunek uczestników do szefa rządu, jak i same pytania były zróżnicowane. Nie brakowało bardzo infantylnych w stylu „Jak sobie Pan radzi z tym, że wyzywają Pana od Niemców?”, jak i tych bardziej wymagających.
W kwestii tzw. pushbacków uczestnicy byli wyraźnie podzieleni. Oklaski dostała zarówno osoba, która zadawała pytanie, czy wobec imigrantów nie można postępować „bardziej humanitarnie”, jak i sam Tusk, który mówił, że „odpowiedzialnością premiera polskiego rządu jest zapewnić bezpieczeństwo i szczelność granic”. Można było jednak zauważyć, że większa część widowni wyraźnie nie była tą odpowiedzią usatysfakcjonowana. Bardzo podobnie wyglądało to w przypadku pytań o liberalizację prawa aborcyjnego i wojny izraelsko-palestyńskiej.
O tym jak, trudna może być przeprawa na Campus Arenie, przekonał się też Włodzimierz Czarzasty. Podczas spotkania z wicemarszałkiem Sejmu padło chociażby nieoczywiste pytanie o brak poparcia przez Lewicę protestu rolników oraz pojawiła się ostra krytyka sposobu zarządzania partią. „Czy to nie czas postawić na parytety, młodych i zmienić przywódców partii?” – pytała Natalia z Warszawy.
„Po wyborach do europarlamentu wydźwięk medialny jest taki, że Robert Biedroń zabrał ze sobą do Brukseli swojego narzeczonego i koleżankę. Uważam, że Pan się nie sprawdza” – wtórował jej kolejny uczestnik zadający pytanie.
Głosy krytyki względem rządu pojawiały się nie tylko od osób o poglądach lewicowych. Wyraz rozczarowania postawą rządu w niektórych kwestiach dawali także liberałowie. Na panelu z ministrem finansów Andrzejem Domańskim w pytaniach uczestników nie brakowało cytatów z Leszka Balcerowicza, pytań o koniec z „rozdawnictwem”, a nawet oskarżeń o „pisizm”.
Od lewa do centrum
O socjologiczny rys uczestników Campusu zapytałem jednego z gości imprezy, badacza i specjalistę od sondaży Marcina Dumę. „Pojawiają się opinie, że na Campusie przeważają uczestnicy o poglądach liberalnych. Gdybyśmy jednak posłuchali pytań i odpowiedzi, które padają podczas spotkań otwartych na Campus Arenie, to można odnieść wrażenie, że spektrum opinii jest trochę szersze. Mamy tutaj osoby trochę bardziej lewicowe, szczególnie w kwestii gospodarki, ale mamy też ludzi, którzy ocierają się o neoliberalizm. Było słychać różnorodność” – zauważył szef IBRiS. Podkreślał jednak, że to tylko subiektywne wrażenia oparte na niewielkiej liczbie obserwacji.
„To jest impreza, która ma integrować osoby o poglądach postępowych i liberalnych, a nie zasypywać podziały. Można mieć wrażenie, że jest to w pewien sposób wykluczające, ale z drugiej strony, należy pamiętać, że system wartości uczestników jest w głównej mierze tożsamy z poglądami zdecydowanej większości osób z tej kategorii wiekowej” – dodawał Duma.
Organizatorzy Campusu także mają tego świadomość. Mimo, że wiece w Olsztynie to często ich najtrudniejsze wystąpienia w roku, to politycy Koalicji 15 października zdają sobie sprawę, że osoby, które tutaj przyjeżdżają nie mają wyborczej alternatywy. To sprawia, że mogą sobie pozwolić na przyjęcie na klatę od campusowiczów licznych głosów niezadowolenia, że w pewnych kwestiach sprawy nie posuwają się w kierunku i tempie, które obiecywano.
Zachowując piłkarskie analogie – tak jak kibice Lecha Poznań po nieudanym występie swojego zespołu nie zaczną kibicować ze złości Legii Warszawa i odwrotnie, tak uczestnicy Campusu nie zaczną na złość Tuskowi głosować na PiS. W najgorszym dla koalicji, choć raczej mało prawdopodobnym, scenariuszu pozostaną w domach i wybory zbojkotują.
Rafał Trzaskowski i Donald Tusk wiedzą to doskonale. Gdyby było inaczej, ten pierwszy nie organizowałby tego wydarzenia, a ten drugi nie ryzykowałby tutaj swojego wystąpienia. Niezależnie od tego jakie słowa krytyki względem często opieszałych działań rządu padną, to kiedy robi się ciemno na dyskotece nikt nie będzie wyzywał polityków koalicji rządzącej. Integrującym spoiwem będzie niechęć do wrogiej drużyny, która jest dla nich odwiecznym rywalem – czyli do PiS-u.
„Na wyjeździe” wygrał Kosiniak-Kamysz
Gdy w dniu rozpoczęcia Campusu uczestnicy dowiedzieli się, że we wtorek do Olsztyna ma przyjechać Władysław Kosiniak-Kamysz, wywołało to wśród nich ogromne poruszenie. To właśnie wicepremier został wskazany przez premiera Donalda Tuska jako największy „hamulcowy” koalicji, jeśli chodzi o kwestię liberalizacji aborcji. PSL jest uważane za największą przeszkodę we wprowadzeniu związków partnerskich. „Kosiniak zostanie zjedzony. Po co on tu przyjeżdża?” – komentowali campusowicze.
Minister Obrony Narodowej był właściwie jedyną osobą, która swój mecz rozgrywała na wyjeździe. Na samym początku zamiast owacji na stojąco podczas wejścia na scenę usłyszał gwizdy. Campus Arena skandowała „Gdzie aborcja?”. Wolontariusze wydawali się być zaniepokojeni tym jak potoczy się dalsza część spotkania. Problemy z uciszeniem tłumu miał nawet sam Rafał Trzaskowski. Stało się jasne, że zadanie przed jakim stanął Władysław Kosiniak-Kamysz będzie niezwykle trudne.
Kto by pomyślał, że spotkanie z wicepremierem okaże się najciekawszym wydarzeniem tej edycji Campusu i przyznawać to będą bez problemu również osoby z lewicowej bańki? Wystąpienie szefa MON na Campusie to istna „wymiana ciosów” z campusowiczami. Jedno z lepszych przemówień w jego politycznej karierze.
Lider PSL nie próbował unikać odpowiedzi na trudne dla niego pytania – m.in. o to „czy nie wstyd mu jako lekarzowi popierać obniżenie składki zdrowotnej?”, o aborcję czy podejście do postulatów osób LGBT. Wicepremier twardo bronił swoich poglądów „NIE, NIE ZGADZAM SIĘ!” – odpowiadał uczestnikom często wchodząc z nimi w dyskusję.
Wzruszającym momentem były owacje na stojąco od całej Campus Areny dla dwóch żołnierzy Wojska Polskiego, którymi okazali się być zadający pytania campusowicze.
„Mimo że politycznie mam bardzo różne od Pana Ministra poglądy – bezpieczeństwo narodowe jest tym wspólnym mianownikiem, który powinien nas wszystkich łączyć” – podsumował Szymon z Zielonej Góry, pytając o brak wystarczającej liczby miejsc na 11-miesięczne wojskowe szkolenia specjalistyczne.
Wielka szkoda, że w ten sposób nie wyglądał tutaj żaden inny panel.
Pluralistyczna publika, jednorodny program
Czy Campus to miejsce dla konserwatystów? Raczej nie, bo większość z nich z pewnością nie byłaby zainteresowana panelami w stylu „Praworządność w praktyce” z udziałem ministra sprawiedliwości Adama Bodnara i wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej Very Jourovej, dyskusją z udziałem pełnomocnika rządu ds. CPK Macieja Laska na temat infrastruktury transportowej bez udziału nikogo ze środowiska #TAKdlaCPK, ani wykładem Dariusza Jońskiego i Marcina Szczerby pt. „Jak zbudować uczciwe państwo?”. Trzeba jednak przyznać, że nawet osoby spoza bańki lewicowo-liberalnej znalazłyby tutaj swój punkt zaczepienia.
Do grona gości, którzy spośród wszystkich prelegentów wyróżniali się najbardziej, jeśli chodzi o prezentowane poglądy, można zaliczyć m.in. Marcina Giełzaka, Jakuba Wiecha, wspomnianego wcześniej Marcina Dumę czy prof. Marcina Piątkowskiego. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że wspomniane osoby na tego typu wydarzeniu powinny dostać zdecydowanie większe „pole do popisu” (panel z udziałem Marcina Giełzaka i Jakuba Wiecha odbywał się w języku angielskim). Niemniej odczucia wspomnianych osób, co do imprezy są pozytywne.
„Mam poglądy na lewo od tego, co tu uchodzi za normę, a jednak bardzo wiele osób mnie zaczepiło, że słuchają podcastu «Dwie Lewe Ręce» i w wielu kwestiach się z nami zgadzają, co było dla mnie bardzo przyjemnym zaskoczeniem” – komentował lewicowy publicysta.
„Dostrzegam pluralizm punktów widzenia u ludzi, z którymi się mijam, ale chętnie zobaczyłbym go więcej w toku paneli. Dyskomfort wywołała u mnie spora ilość korporacyjnych znaków towarowych. Uważam, że « święta bruzda» oddzielająca świat polityki od wielkiego biznesu powinna być głębsza i szersza. Tym bardziej, że jest to przedsięwzięcie organizowane przez koalicję rządzącą” – zwracał uwagę Giełzak.
Campus coraz bliżej karykaturalnych wyobrażeń prawicy
Pierwsze doświadczenia osób, które nie miały wcześniej doświadczeń z Campusem, w większości były pozytywne. Co ciekawe, głosy krytyki można było częściej usłyszeć od osób, które przyjeżdżają do Olsztyna co roku, zwłaszcza tych o poglądach lewicowych.
„To mój trzeci Campus i raczej nie przyjadę za rok. To najsłabsza ze wszystkich dotychczasowych edycji. Choć kilka paneli było naprawdę interesujących, na większości z nich widać duży spadek na jakości. Są dopieszczone zdecydowanie słabiej niż zawsze. Często tematy poruszane są dość powierzchownie, a odpowiedzi na trudne pytania wymijające” – komentowała tegoroczną edycję Natalia, stała bywalczyni wydarzenia.
Jak widać spektrum poglądów społeczności Campusu jest zdecydowanie szersze, niż oferta w ramach spotkań i paneli, które odbywają się na miejscu. Czy organizatorzy wezmą to pod uwagę przy organizacji następnych edycji? Jeśli tak, to impreza może tylko zyskać na wartości. Jeśli nie – wydarzenie będzie niestety konsekwentnie zmierzać w stronę takiego, jakim opisują je dzisiaj prawicowe media.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.