Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

„Dokąd teraz?” Krótka historia Hezbollahu oraz rzecz o tym, czy wybuchnie wojna izraelsko-libańska

przeczytanie zajmie 10 min
„Dokąd teraz?” Krótka historia Hezbollahu oraz rzecz o tym, czy wybuchnie wojna izraelsko-libańska Parada zwycięstwa Hezbollahu po wyzwoleniu południowego Libanu z Izraleskiej okupacji; źródło: wikimedia commons;

Kolejne wymiany ciosów między Izraelem a Hezbollahem w ostatnich tygodniach wciąż przyciągają naszą uwagę. Czy to preludium do pełnoskalowej wojny? Co prawda Izrael zgromadził wojsko na swojej północnej granicy i stosuje zuchwałą retorykę, ale inwazja wciąż jest niepewna. Przeciwko niej przemawia groźba utknięcia w Libanie na długie lata, potwierdzona historią dotychczasowych izraelskich interwencji, oraz znaczne wzmocnienie sił samego Hezbollahu.

Powtórka inwazji z 2006 roku?

W połowie lipca izraelskie dowództwo ogłosiło zatwierdzenie „planów operacyjnych ofensywy na Liban”. Jej celem ma być przede wszystkim wypchnięcie bojowników Hezbollahu z południa tego kraju, za rzekę Litani, znajdującą się około 25 kilometrów na północ od granicy libańsko-izraelskiej. W swojej retoryce niektórzy przedstawiciele izraelskiego rządu idą dalej.

Emerytowany generał i członek rządu Benny Gantz zadeklarował możliwość całkowitego zniszczenia Hezbollahu, niezależnie od wysokich kosztów. Żeby odpowiedzieć na pytanie, czy izraelska interwencja jest prawdopodobna i jak może przebiegać, warto najpierw opowiedzieć o starciach granicznych na przestrzeni ostatnich miesięcy.

7 października 2023 roku był dniem, w którym zginęło najwięcej obywateli Izraela od momentu powstania państwa żydowskiego. W ataku Hamasu straciło życie około 1200 osób, a ponad 250 zostało uprowadzonych do Strefy Gazy. Hezbollah, szyicka organizacja ustanowiona w 1982 roku, podczas libańskiej wojny domowej, poparła Hamas i rozpoczęła wzmożony ostrzał rakietowy okolic północnej granicy Izraela.

Siły zbrojne Hezbollahu największą na świecie armią nieprzynależącą do żadnego państwa, są też potężniejsze od oficjalnych wojsk libańskich. Według własnych deklaracji liczą do 100 tysięcy bojowników. Dysponują ciężkim sprzętem, w tym starszymi typami czołgów radzieckiej produkcji.

Hezbollah posiada także swoją reprezentację w libańskim parlamencie. Licząca 15 posłów grupa jest jedną z dwóch największych, obok szyickiej partii Amal, z którą współtworzy rządzącą krajem koalicję. Dodatkowo organizacja prowadzi szkoły i szpitale. Jej bazę poparcia stanowi szyicka populacja kraju, obecna przede wszystkim na południu, w niektórych dzielnicach Bejrutu oraz w Dolinie Bekaa.

Wymiany ognia trwały na granicy już wcześniej, a strefa przygraniczna nigdy nie była stabilnym miejscem, jednak eskalacja skłoniła Izrael do ewakuacji cywilów z tego obszaru. Jednocześnie izraelska odpowiedź, zaplanowana jako punktowe ataki na kryjówki i bojowników Hezbollahu, zmusiła do ucieczki libańskich cywilów. Według danych przytoczonych przez ministra spraw zagranicznych Libanu Abdallaha Bou Habiba strefę przygraniczną po stronie Libanu opuściło około 100 tysięcy osób.

W odpowiedzi na wzmożone ataki Hezbollahu Izrael wzmocnił obecność wojska na północnej granicy, a następnie rozpoczął gromadzenie sił, które mogą w najbliższym czasie przeprowadzić lądową inwazję na Liban. Jednak ten scenariusz budzi liczne wątpliwości, płynące przede wszystkim z doświadczeń izraelskiej interwencji w Libanie z 2006 roku.

Nie można określić jednej konkretnej przyczyny ówczesnej inwazji, jednak jej bezpośrednim zapalnikiem stał się atak bojowników Hezbollahu na patrol izraelskiej armii, w wyniku którego zginęło trzech żołnierzy, dwóch zostało rannych, a dwóch kolejnych uprowadzonych na libańską stronę granicy. Po ataku lotniczym i rakietowym izraelskie wojsko wkroczyło do południowego Libanu, wycofując się po 34 dniach.

Sposób prowadzenia operacji i jej zasadność budziły liczne kontrowersje w izraelskim społeczeństwie, prowadząc do protestów oraz powołania komisji śledczej pod kierownictwem emerytowanego sędziego Eliyahu Winograda. Komisja ujawniła liczne niedociągnięcia w prowadzeniu operacji i podała w wątpliwość osiągnięcie przez nią wyznaczonych celów, nazywając ją „zmarnowaną szansą”.

Poważna krytyka spadła na władze cywilne, przede wszystkim ówczesnego premiera Ehuda Olmerta, które zdaniem komisji niewystarczająco konsultowały swoje decyzje z dowództwem wojskowym. Opozycja wezwała premiera do dymisji, do której ostatecznie nie doszło.

Jednym z największych krytyków sposobu prowadzenia operacji i orędownikiem podania się premiera Olmerta do dymisji był Benjamin Netanjahu, ówczesny lider opozycji. W czasie wojny zginęło 43 izraelskich żołnierzy i policjantów. Dwóch porwanych żołnierzy nie udało się uratować, dopiero w 2008 roku Hezbollah zwrócił ich szczątki stronie izraelskiej.

Nowa sytuacja w regionie

Izrael rozważa interwencję z powodu wzrostu zagrożenia ze strony Hezbollahu oraz rosnącego znaczenia tak zwanej Osi Oporu – sieci wspieranych przez Iran, przeważnie szyickich bojówek, poza Libanem obecnych także w Jemenie, Syrii i Iraku. Jednak groźba powtórki z 2006 roku lub utknięcia w Libanie na długie lata, tak jak podczas izraelskiej interwencji z 1982 roku, to niejedyne powody, dla których inwazja pozostaje niepewna. Kolejnym ważnym elementem jest zdecydowane wzmocnienie sił Hezbollahu od czasów poprzedniej izraelskiej interwencji.

W 2008 roku przedstawiciele tej organizacji oraz ich sojusznicy oficjalnie weszli w skład libańskiego 30-osobowego rządu, zajmując w nim 11 miejsc – wystarczająco wiele, by według libańskiego prawa dysponować wetem. Dodatkowo rząd w Bejrucie jednogłośnie przyjął uchwałę gwarantującą Hezbollahowi prawo do „odzyskania zajętych terenów”, takich jak Farmy Szebaa – obszar na granicy libańsko-syryjskiej aktualnie kontrolowany przez Izrael.

Hezbollah posiada własny wywiad i siły specjalne. Poza prymitywnymi rakietami domowej produkcji, podobnymi do tych używanych przez Hamas, dysponuje również całym arsenałem pocisków rakietowych pochodzących z Iranu.

Najbardziej zaawansowane z nich mają w swoim zasięgu rażenia cały Izrael. Organizacja buduje także własne siły dronowe, co w ostatnich tygodniach umożliwiło jej opublikowanie nagrań izraelskich obiektów wojskowych i strategicznych, takich jak port w Hajfie.

Współczesny Hezbollah jest więc znacznie poważniejszym przeciwnikiem niż kiedykolwiek wcześniej. Jego bojownicy mieli okazję zdobyć doświadczenie bojowe w czasie wojny domowej w Syrii, w której organizacja wsparła rząd Baszara al-Asada. Wówczas nawiązała też znacznie bliższą współpracę z siłami Osi Oporu, między innymi jemeńskimi Huti.

Izrael mierzy się więc nie tylko z atakami Hamasu i Hezbollahu, ale także z blokadą cieśniny Bab al-Mandab przez bojowników Huti i groźbą ataku ze strony Iranu. Jest więc prawdopodobne, że Tel-Awiw będzie dalej przeprowadzał punktowe uderzenia na terenie Libanu mające na celu eliminację przywódców Hezbollahu.

Może także prowadzić „uderzenia wyprzedzające”, mające według retoryki Izraela neutralizować ryzyko ostrzału ze strony Hezbollahu. Premier Netanjahu twierdzi, że Izrael jest gotowy na przeprowadzenie „bardzo intensywnej operacji” na terenie swojego północnego sąsiada.

Wybuchowi otwartej wojny starają się zapobiec organizacje międzynarodowe oraz kraje zaangażowane w regionie, przede wszystkim Stany Zjednoczone. Amos Hochstein, negocjator wysłany przez USA, proponuje, by w zamian za zaniechanie interwencji ze strony Tel-Awiwu Hezbollah dobrowolnie wycofał swoje siły za rzekę Litani, respektując w ten sposób zapisy rezolucji numer 1701 przyjętej przez Radę Bezpieczeństwa ONZ.

Jednocześnie, w obawie przed długotrwałą i kosztowną wojną, Izrael może nie zdecydować się wkroczyć na teren Libanu. Według niektórych obserwatorów siły zgromadzone na granicy odpowiadają liczebnie siłom z 2006 roku, które okazały się niewystarczające do przeprowadzenia skutecznej operacji, do tego na mniejszą skalę i przeciwko słabszemu przeciwnikowi.

Hezbollahowi także nie opłaca się pełnoskalowy konflikt. Liban już teraz dotknięty jest dramatycznym kryzysem finansowym i sporami politycznymi, a wojna z Izraelem może jedynie pogorszyć sytuację. W obecnej chwili jest prawdopodobne, że obydwie strony będą kontynuowały prowadzenie lokalnych uderzeń, jednak Izrael nie zdecyduje się na interwencję.

Raz jeszcze o historii

Jak to możliwe, że w Libanie istnieje organizacja potężniejsza od oficjalnej armii kraju? Do tego mająca swoich przedstawicieli w parlamencie i rządzie, a także prowadząca szkoły i szpitale? Dlaczego Hezbollah wspiera zbrojnie Hamas, ryzykując otwartą wojną z Izraelem?

Od momentu powstania Państwa Izrael, a w szczególności od zakończenia wojny sześciodniowej (1967), do Libanu przeniosła się znaczna populacja palestyńska, posiadająca swoje ugrupowania zbrojne. Jej status w Libanie został częściowo uregulowany przez układ kairski z 1969 roku, na mocy którego obozy uchodźców palestyńskich zyskały pewną autonomię wobec władzy libańskiej, przechodząc spod zarządu wojska pod zarząd palestyńskich organizacji zbrojnych.

Wydarzenia „Czarnego Września” z 1970 roku, w wyniku których palestyńskie organizacje narodowo-wyzwoleńcze zostały wydalone z Jordanii, dodatkowo przyczyniły się do napływu Palestyńczyków na terytorium Libanu. Osiedlali się przede wszystkim na południu kraju. Rosnące napięcia pomiędzy ugrupowaniami palestyńskimi a bojówkami libańskich chrześcijan, stających się w kraju mniejszością na rzecz rosnącej muzułmańskiej populacji, doprowadziły do wybuchu wojny domowej w 1975 roku. Początek starć charakteryzował się masakrami ludności cywilnej i akcjami odwetowymi.

W czasie wojny domowej sojusze między walczącymi frakcjami zmieniały się kilkukrotnie, istniało wiele osi podziału, a w konflikcie można wyróżnić kilka faz. Obok spraw religijnych najważniejszymi różnicami pomiędzy walczącymi ugrupowaniami było nastawienie do Syrii, Iranu oraz Izraela.

Większość frakcji chrześcijańskich nie sprzeciwiało się istnieniu Państwa Izrael, a ich głównym celem było pokonanie palestyńskich organizacji zbrojnych i utrzymanie kontroli nad krajem. Część szyitów widziała nadzieję na poprawę swojej sytuacji w rewolucji islamskiej 1979 roku i dojściu do władzy w Iranie ajatollaha Chomeiniego.

Organizacja Wyzwolenia Palestyny (OWP), działająca na południu Libanu i prowadząca otwartą wojnę z bojówkami chrześcijańskimi, nie zaprzestała ataków na terytorium Izraela. OWP powstała w 1964 roku z inicjatywy Ligi Państw Arabskich. Za cel stawiała sobie integrację palestyńskich organizacji narodowowyzwoleńczych.

W 1978 roku rząd Izraela zdecydował się przeprowadzić interwencję na terenie Libanu. Jej cel był podobny do celów deklarowanych w 2024 roku: wypchnięcie wrogich sił, atakujących terytorium Izraela, za rzekę Litani. Interwencja została potępiona przez Organizację Narodów Zjednoczonych, jednocześnie ONZ zdecydowało o wysłaniu do Libanu misji stabilizacyjnej.

Powodem drugiej interwencji Tel-Awiwu z 1982 roku była próba zamachu na izraelskiego ambasadora w Londynie, przeprowadzona przez działacza jednej z palestyńskich organizacji zbrojnych. Odbyła się na szerszą skalę niż poprzednia, a wojska izraelskie dotarły do Bejrutu.

Inwazja wiąże się z jedną z najmroczniejszych kart libańskiej wojny domowej – masakrami obozów uchodźców palestyńskich w Sabrze i Szatili. Za masakry odpowiedzialne były bojówki chrześcijańskie działające za przyzwoleniem Izraela, w odwecie za śmierć libańskiego prezydenta Baszira al-Dżumajjila, chrześcijanina-maronity.

Wojna domowa była również czasem rozwoju szyickich milicji i ruchów politycznych. Hezbollah powstał w 1982 roku jako organizacja mająca przeciwstawić się izraelskiej inwazji. Jego bojownicy otrzymali szkolenie i wsparcie finansowe z Iranu, a nazwę grupy, oznaczającą „Partię Boga”, wybrał podobno sam ajatollah Chomeini.

Wojnę domową w Libanie zakończył układ podpisany w Taif w Arabii Saudyjskiej w 1989 roku, stopniowo wdrażany w następnych latach. Podział władzy ustanowiony w oparciu o przynależność religijną i etniczną, gdzie – dla przykładu – urząd prezydenta zarezerwowany jest dla chrześcijanina-maronity, premiera dla muzułmanina-sunnity, a marszałka parlamentu dla muzułmanina-szyity, miał być tymczasowy. Jego celem było upewnienie każdej ze społeczności, że nie zostanie zmarginalizowana.

Jednak w rzeczywistości doprowadził do zabetonowania sceny politycznej, na której nieprzerwanie dominują organizacje i przywódcy obecni już w czasach wojny domowej. Obok sztywnych podziałów religijnych pojawiły się równie sztywne podziały oparte na przynależności partyjnej. W efekcie społeczności zamieszkujące Liban żyją w ciągłym napięciu, a okresowo wybuchają protesty oraz zbrojne starcia między bojówkami, które są stale utrzymywane przez partie polityczne.

Dokąd teraz?

Pytanie: „Dokąd teraz?”, niezmiennie istotne w libańskiej polityce, stanowi także tytuł filmu Nadine Labaki z 2011 roku. Reżyserka opowiada historię chrześcijańsko-muzułmańskiego miasteczka, w którym każdy stracił członka rodziny w czasie wojny domowej i w którym na nowo wybuchają dawne niepokoje. Jednocześnie stara się pokazać, jak wiele wspólnego mają ze sobą podzielone grupy i jak absurdalne są spory, które rozdzierają kraj od momentu jego powstania.

Niestabilna i napięta sytuacja trwająca nieprzerwanie od lat 70. sprawiła, że spora część libańskiego społeczeństwa zobojętniała na bieżące wydarzenia, nieszczególnie licząc na poprawę. Podczas gdy na libańsko-izraelskiej granicy trwa wzajemny ostrzał rakietowy, w oddalonym o 30 kilometrów na północ Tyrze plażowicze spędzają czas w prywatnych klubach, stanowiących zadbane odcinki plaż z płatnym wstępem.

Groźba izraelskiej inwazji i ostrzeżenia wydawane przez ambasady nie odstraszyły sporej części członków libańskiej diaspory, tradycyjnie wracających na wakacje do Libanu. Odpoczywają na plażach, widząc unoszący się na horyzoncie dym.

Podobnie zdystansowane podejście wydaje się mieć libańska administracja. Dziennikarze L’Orient-Le Jour, jednego z głównych libańskich dzienników, opisują przygotowania libańskich służb ratunkowych na wypadek wojny.

Mocno niedofinansowane służby, mierzące się z ciągłymi przerwami w dostawach prądu, zdają się szykować na izraelską interwencję jak na wydarzenie do pewnego stopnia zewnętrzne. Hezbollah i izraelskie wojsko, dwie potężne siły, zetrą się na terenie Libanu, a zadaniem tamtejszych instytucji będzie jedynie dostarczenie pomocy rannym i zadbanie o ewakuację cywili. To wszystko, na co libańskie służby dziś stać.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.