Reforma edukacji PSL-u? Kolejna kosmetyka i brak konsultacji społecznych
Lekki strach idący za każdą pogłoską o zmianie w podstawie programowej czy za pomysłem rządu na reformę edukacji to codzienność osób uczących w polskich szkołach, to także moja codzienność od września 2023. Brak zadań domowych, kolejne przesunięcia na liście lektur obowiązkowych, likwidacja HiT-u… Teraz przyszła pora na projekt ustawy Polskiego Stronnictwa Ludowego. Pomysł został ogłoszony, zanim zdążył się na dobre narodzić; kolejna zmiana bez konsultacji społecznych. Dokąd spieszą się politycy? Już spieszę z wyjaśnieniami.
Propozycja PSL-u, by powołać Komisję Edukacji Narodowej i wprowadzić nowe formy edukacji obywatelskiej, wyskoczyła jak filip z konopi. Z miejsca Władysław Kosiniak-Kamysz został ogłoszony drugim Przemysławem Czarnkiem, zwłaszcza że były Minister Edukacji pochwalił pomysł ludowca. Daje to także promyk nadziei, że projekt mimo braku poparcia ze strony koalicji rządzącej ma szansę na wdrożenie dzięki głosom PiS-u (i może Konfederacji). Czy to dobrze?
Bez konsultacji i bez pomysłu
Powstanie KEN-u nie jest nowym pomysłem – wizję promuje Sieć Organizacji Społecznych dla Edukacji (SOS dla Edukacji), pisała też o tym Karolina Olejak na łamach naszego portalu już w 2018 roku. Problemem propozycji ludowców jest dysproporcja w liczbie powołań politycznych do organu.
W KEN-ie ma znaleźć się minimum 30 osób z nadania politycznego, m.in. osoby wskazane przez premiera, różnych ministrów, samorządy lokalne, wojewódzkie rady oświatowe, a jedynie 5 osób zgłoszonych oddolnie (w tym 2 jako reprezentacja szkół niepublicznych) i to po zatwierdzeniu przez Sejm i Senat. To wypaczenie idei oddania władzy w ręce ludu, bo zamiast grona eksperckiego, organizacji pozarządowych, środowiska nauczycielskiego, rodziców i samorządów uczniowskich proponuje się dominację polityczną.
Wątpliwy jest też sens istnienia samej komisji, która ma mieć ograniczone uprawnienia bez funduszy na badania czy inicjatywę ustawodawczą. Do jej głównego zadania ma należeć opracowanie strategii edukacyjnej, która wcale nie musi mieć realnego wpływu na politykę rządu.
O pomyśle negatywnie wypowiada się lewica. Oburzona jest też ministra Barbara Nowacka, która podkreśla, że projekt nie był konsultowany z MEN-em. Akurat ją nie powinien dziwić taki obrót spraw, skoro własne projekty omawia ze środowiskiem nauczycielskim jedynie pro forma lub wcale. Nowacka dodaje, że nauczyciele „mają wiedzę, autonomię, doświadczenie, znają swoją młodzież, wiedzą, co ich interesuje”. Bardzo dziękuję ministrze za zainteresowanie, czekam teraz na realne zmiany w myśleniu o całej edukacji w Polsce, które nauczyciele rzeczywiście odczują.
Początkowo pomyślałam, że plusem jest nacisk na wycieczki – siedzenie w szkolnych ławkach nie zdaje egzaminu. Musimy wyjść poza pruski schemat myślenia o nauce. Chociaż istnieją programy dofinasowania, a obecna szkoła umożliwia edukację poza swoimi murami, to marzenia i projekty rozmijają się z praktyką.
Dzieje się tak, ponieważ kwestie organizacyjne są zrzucone na i tak przeciążonych nauczycieli, którzy często pracują ponad etat, by łatać dziury kadrowe i być w stanie się utrzymać. Inną kwestią jest finansowanie wycieczek – tylko część z nich jest dofinansowana przez rząd, pozostałe muszą być fundowane przez rodziców. O ile młodzież z ośrodków wojewódzkich ma wiele możliwości, to tego samego nie można powiedzieć o reszcie (czyli większości) uczniów i uczennic.
Wielka wojna w wielkich miastach
Propozycja PSL-u uwidacznia także kolejny problem polskiej szkoły: patrzymy na wycieczki szkolne przez pryzmat muzeów (zwykle tych poświęconych II wojnie światowej). Wśród instytucji, które mają być obligatoryjnie odwiedzone w szkole średniej, zasugerowano Zamek na Wawelu, Zamek Królewski w Warszawie, Europejskie Centrum Solidarności, Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, Muzeum Wojska Polskiego, Centrum Nauki Kopernik, Muzeum Auschwitz-Birkenau, Europejskie Centrum Solidarności i Muzeum Stutthof.
Co prawda, wspominano istotną rolę Muzeum Historii Polski w Programie Kościuszkowskim, ale wśród propozycji do odwiedzenia się już ono nie znalazło. Dlaczego? Czy naprawdę w ponad tysiącletniej historii kraju głównym narzędziem tożsamotwórczym powinno być odwiedzanie muzeów o historii 6 lat z XX wieku? Czy naprawdę wojna miała miejsce jedynie w Polsce centralnej?
Przecież polska kultura wykracza poza te ramy – nasza tożsamość również. Gdzie teatry? Gdzie kina studyjne? Biblioteka? Chwila! Przecież wciąż kręcę się wokół stereotypowo postrzeganej kultury wysokiej. Gdzie stadion, skoro piłka nożna to nasz sport narodowy? Gdzie skocznie, skoro tysiące Polaków co roku kibicowało najpierw Małyszowi, a później Stochowi? Gdzie mowa o grach i fantastyce, gdy tryumfy święci Sapkowski i CD Projekt Red? Czy polska nauka to tylko Centrum Nauki Kopernik?
PSL pisze, że odwiedzane mają być także instytucje ważne z punktu widzenia lokalnego czy dobrze prosperujące przedsiębiorstwa. Ta opcja ginie jednak w betonowym kanonie muzeów w Polsce centralnej. W komentarzach do projektu, m.in. w wywiadzie dla RMF FM, Piotr Zgorzelski rozwija koncepcję, wspominając projekt Tomasza Rożka o polskich superbohaterach i zwracając uwagę na uspołecznienie szkoły, a także możliwość edukowania przez różne organizacje, np. harcerskie.
Rodzi się pytanie, dlaczego nie ma tego w projekcie? Wizja prezentowana w mediach przez PSL realniej odpowiada na potrzeby współczesnej szkoły niż przedstawiony projekt. On wydaje się opracowany na szybko na bazie ogranych stereotypów, a nowe pomysły są lakonicznie i pozbawione konkretów.
Zgorzelski powiedział także, że w Polsce panuje moda na patriotyzm. Pełna zgoda. Powinniśmy to wykorzystać niezależnie od poglądów politycznych – ojczyzna jest wartością i dla prawej, i dla lewej strony. Tylko jeśli chcemy budować poczucie tożsamości narodowej wśród młodzieży, musimy znaleźć wspólny język.
Nie mówię, by zapomnieć o wizytach w obozach koncentracyjnych czy tradycyjnych muzeach, ale pokazywanie wyłącznie ich sprawia, że fundujemy kolejnym pokoleniom traumę szkolno-muzealną i wychowujemy ludzi, którzy w dorosłym życiu będą unikać muzeów, nie wiedząc, że instytucje kultury potrafią być wartościowe i interesujące.
Wśród proponowanych instytucji znalazły się co prawda nowoczesne i interaktywne placówki, jak POLIN, Muzeum Powstania Warszawskiego czy Europejskie Centrum Solidarności, które odwiedzane są rocznie przez tysiące zwiedzających. Ich dostrzeżenie przez PSL to spory plus, jednak nie mogę uciec od wrażenia, że projekt ludowców zabetonuje opcję wycieczkową. Ustawa sugeruje bowiem na start 10 miejsc, które znajdują się wyłącznie w Warszawie, Gdańsku, Krakowie i pobliskim Oświęcimiu, a lokalność i współczesność pojawiają się dopiero w rozwinięciach i wywiadach.
Walka o rząd dusz
Czy ludowcy tylko wycierają gęby patriotyzmem, czy może to realna próba wytrącenia z rąk prawicy pałeczki tożsamości narodowej? Co do tego, że do edukacji warto włączać wychowanie patriotyczne, panuje zgoda od prawej do lewej strony polskiej sceny politycznej – przecież to obecny rząd, tworząc kierunki realizacji polityki oświatowej państwa, napisał, że szkoła powinna być „miejscem edukacji obywatelskiej, kształtowania postaw społecznych i patriotycznych, odpowiedzialności za region i ojczyznę”. Nie może być to jednak przeprowadzone tak jak dotychczas – ad hoc.
Po co się spieszy PSL? By przejąć rząd nad duszami polskiej młodzieży. Nikt go jednak nie przejmie, jeśli dalej zmiany będą przeprowadzone bez konsultacji społecznych, rozmów ze środowiskiem nauczycielskim, analiz czy ekspertyz. Polska szkoła wymaga gruntowej reformy, do której zasiądziemy z otwartymi głowami i będziemy ją przygotowywać nawet latami, by wypracować optymalne rozwiązania.
Pomysł PSL-u to kolejna kosmetyka, która (o ile zostanie wprowadzona) spadnie na nauczycielki i nauczycieli, a same efekty będą mierne. Polska to ogromny kraj z wielkim dorobkiem naukowym i kulturowym. Przestańmy sami podkreślać, że najważniejsze, co spotkało nasz kraj, to cierpienie spowodowane wojnami i PRL-em. Jesteśmy piątą gospodarką UE, szóstą w Europie – mamy więcej do zaoferowania polskiej młodzieży niż muzea i polityczna Komisja Edukacji Narodowej. Patriotyzm przecież też może być nowoczesny.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.