Studia w Polsce tylko dla „bananów”? Studenci okupujący akademiki mają rację
Strajki okupacyjne domów studenckich „Jowita” oraz „Kamionka” w Poznaniu i Krakowie zwróciły uwagę opinii publicznej na studencki kryzys mieszkaniowy, leżący u podstaw trudnej sytuacji ekonomicznej studentów. Dawniej ratunkiem dla zdolnej, a mniej majętnej młodzieży były akademiki, jednak obecna polityka polskich uczelni skutkuje zawężaniem się tej, i tak już wyboistej, ścieżki skorzystania z przywileju bezpłatnej edukacji wyższej.
Studenci na barykadach akademików
Gdy w 2023 r. okazało się, że jeden z największych akademików w Poznaniu – Dom Studencki „Jowita” – ma zostać sprzedany przez Uniwersytet im. Adama Mickiewicza prywatnemu inwestorowi, studenci rozpoczęli jego okupację. W protesty zaangażował się szereg organizacji, m.in. Ogólnopolski Związek Zawodowy „Inicjatywa Pracownicza” (OZZ IP), a zwłaszcza Poznańskie Koło Młodych tego związku. Oprócz nich w protestach udział wzięli również: Studencka Inicjatywa Mieszkaniowa (SIM), Kolektyw Rozbrat oraz ruch Food Not Bombs.
Strajk okupacyjny trwał 10 dni, między 8 a 17 grudnia 2023 r., i zakończył się sukcesem. Władze uczelni wycofały ofertę sprzedaży i obiecały, że z „Jowity” dalej będą mogli korzystać studenci.
17 maja 2024 r., Kraków. Studenci rozpoczęli strajk okupacyjny Domu Studenckiego „Kamionka”, który od 2018 r. nie był zamieszkiwany, a władze UJ usiłowały sprzedać budynek, zapewniający niegdyś dach nad głową dla ponad 120 studentów. Pieniądze ze sprzedaży wymagającego generalnego remontu i wpisanego do rejestru zabytków DS „Kamionka” miały posłużyć do budowy nowego akademika przy Kampusie 600-lecia Odnowienia Uniwersytetu Jagiellońskiego na Ruczaju.
Jak się jednak okazało, pomimo 13 ofert sprzedaży na zabytkowy budynek nie znaleźli się chętni. Tymczasem sytuacja na rynku mieszkaniowym stawała się coraz bardziej dramatyczna, przez co o pusty akademik upomnieli się studenccy aktywiści.
Strajk szybko przyciągnął uwagę władz uczelni w osobach zastępcy kanclerza do spraw nieruchomości Marka Ulińskiego i rzecznika UJ Adama Koprowskiego, którzy udali się na teren budynku, żeby porozumieć się ze studentami. Przez kolejne dni trwała wymiana wzajemnych oskarżeń za pośrednictwem mediów oraz oficjalnych komunikatów, które wystosowywały zarówno władze UJ, jak i protestujący studenci. Choć momentami dochodziło do napięć, jak wtedy, kiedy do protestujących została wezwana policja, a w budynku odcięto media, to dość szybko, bo już 27 maja, zawarto porozumienie kończące protest.
Władze UJ zapewniły, że nie zamierzają sprzedać „Kamionki” i bursy studenckiej przy ul. Śliskiej, jak również zadeklarowały gotowość remontu akademika po wycenie kosztów tej inwestycji. W oświadczeniu zapewniono także, że trwają prace nad budową akademika przy kampusie UJ na Ruczaju.
Samorządy studenckie to relikt przeszłości
W gorącej atmosferze protestów opinii publicznej mogły umknąć komunikaty wysyłane przez obie uczelnie, zwłaszcza przez Uniwersytet Jagielloński, których treść wskazuje na kolejny głęboki problem polskich uczelni. Wynika z nich bowiem, że między władzami uczelni a studentami nie ma wiarygodnych dróg komunikacji, a studenci nie mogą liczyć na rzetelną reprezentację.
Mam tu na myśli oczywiście instytucję samorządów studenckich, którym często blisko jest do żółtych związków zawodowych, a więc fikcyjnych organizacji związkowych tworzonych przez pracodawcę chcącego rozbić jedność strajkujących i pokazać się z dobrej wizerunkowo strony, nawiązując ugodę tylko z podstawionymi związkowcami, bez ryzyka zmiany status quo.
Dla postawienia takiej tezy kluczowy jest fakt, że samorząd studencki jest rozpoznawany przez władze uczelni jako jedyny przedstawiciel studentów w różnych uniwersyteckich organach i instytucjach. Jeśli więc samorząd nie skrytykuje jakiejś decyzji władz uczelni, to z perspektywy uniwersyteckich władz sprawa jest zamknięta po jej myśli, a studenci próbujący oddolnie przedstawić zdanie odmienne w odpowiedzi słyszą, że przecież samorząd był za, więc problemu nie ma.
Przykładem takiego mechanizmu może być oświadczenie Samorządu Studentów UJ, opublikowane w trakcie okupacji „Kamionki”. Widać w nim frustrację, że studenci z Koła Młodych IP nie próbowali załatwić tej sprawy przez samorząd, a zdecydowali się działać na własną rękę, w dodatku ze wsparciem pozauczelnianych organizacji. Jeśli jednak władze UJ i samorządu mówią jednym głosem, to nic dziwnego, że strajkujący woleli rozmawiać bezpośrednio z podmiotem decyzyjnym, a nie udawać, że będą należycie reprezentowani przez samorząd.
Bezpłatna edukacja tylko dla bogatych?
Nauka na wszystkich szczeblach edukacji w Polsce była i wciąż jest bezpłatna z wyjątkiem szkół i uczelni prywatnych. Dlaczego więc polskiej młodzieży coraz częściej nie stać na podjęcie studiów? Odpowiedź jest prosta i złożona zarazem: przyczyną jest postępujący w naszym kraju kryzys mieszkaniowy, na który składa się brak racjonalnej polityki mieszkaniowej państwa i samorządów, jak również polityka polskich uczelni, które zarzuciły dbanie o potrzeby mieszkaniowe swoich studentów.
Warszawski Instytut Bankowości we współpracy ze Związkiem Banków Polskich od ośmiu lat przygotowuje Portfel Studenta, czyli raport o studenckich finansach. Wnioski z zebranych danych są przygnębiające: od pierwszej edycji raportu w 2016 r. średnie miesięczne wydatki studentów w Polsce wciąż rosną. W 2016 r. wyniosły 1574 zł, zaś w 2023 roku aż 3867 zł.
Choć na wzrost wydatków ma wpływ wiele czynników, od lat największym pozostają rosnące koszty wynajmu mieszkania. Raport rozprawia się również ze stereotypem studiów jako czasu przedłużania sobie dzieciństwa: tylko 14% badanych studentów w ogóle nie oszczędza, zaś niemal ¼ oszczędza ponad 500 zł miesięcznie, a więc regularnie dorabia równolegle do nauki.
Znalezienie dachu nad głową zawsze było wyzwaniem dla studentów, nawet gdy ceny najmu nie były jeszcze tak wysokie jak teraz. Dlatego też uczelnie inwestowały w akademiki, dając młodzieży możliwość zamieszkania na czas studiów w skromnych warunkach za niewielkie pieniądze – takie, które w przypadku otrzymania stypendium socjalnego czyniły studia inwestycją na każdą kieszeń. Tak przynajmniej było kiedyś.
W jakiej sytuacji jesteśmy dzisiaj? Raport firmy Cushman&Wakefield zawiera gorzką diagnozę rzeczywistości: jedynie 9% studentów w Polsce może liczyć na zakwaterowanie w publicznych akademikach należących do uczelni. Nowoczesne i prywatne akademiki (o których później) mogą zaś pomieścić zaledwie 1% studentów, i to tych najbardziej zamożnych. Pozostali są skazani na wynajem na wolnym rynku, targanym przez wspomniany już kryzys.
Ten sam raport zwraca również uwagę na wzrost cen publicznych akademików między 2020 a 2023 r., kiedy to miesięczny czynsz za pokój jednoosobowy wzrósł średnio aż o ok. 40%. Problem w tym, że wzrost cen nie niesie za sobą wzrostu jakości – większość publicznych akademików jest przestarzała i wymaga kompleksowych remontów i modernizacji.
Mieszkania się studentom po prostu należą
W roku akademickim 2023/2024 w Polsce studiowało 1,25 mln osób na 354 uczelniach. Z kolei ostatni raport GUS z 2022 r. dot. finansów w szkolnictwie wyższym precyzuje, że w naszym kraju istnieją 444 domy studenckie, w tym 417 publicznych i 27 niepublicznych, mogących pomieścić łącznie 115 285 osób.
Oznacza to, że na jedno miejsce przypada ok. 10,8 studentów, a sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że nie wszystkie miejsca w akademikach są dostępne. Dariusz Wieczorek, obecny minister nauki, stwierdził w wywiadzie, że ok. 30% miejsc w akademikach jest niewykorzystywanych, w dużej mierze przez zły stan techniczny.
W czasie dominacji liberalnych narracji warto przypominać, jak bardzo prospołeczna w niektórych kwestiach jest nasza ustawa zasadnicza z 1997 r. Jak głoszą art. 75, ust.1: „Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli”; art. 70, ust. 1: „Każdy ma prawo do nauki” oraz ust. 4: „Władze publiczne zapewniają obywatelom powszechny i równy dostęp do wykształcenia. W tym celu tworzą i wspierają systemy indywidualnej pomocy finansowej i organizacyjnej dla uczniów i studentów”.
Pomoc finansowa, jak zapomogi, stypendia socjalne itp., to ważny i potrzebny element systemu edukacji. Narzędzia te są jednak dość niskie i obłożone kryteriami dochodowymi. Dla przykładu, na Uniwersytecie Jagiellońskim w roku akademickim 2023/2024 stypendium socjalne wyniosło między 1550 a 1600 zł.
Tymczasem w Krakowie wynajem jednoosobowego pokoju w mieszkaniu to koszt ok. 1500 zł (najem, czynsz i media). Na stronach agregujących różne oferty najmu można znaleźć coś odrobinę tańszego, jednak zazwyczaj okupionego tragicznym standardem lub lokalizacją. Uboższy student jest więc zmuszony do podjęcia pracy w czasie studiów, w czym oczywiście nie ma niczego złego, jednak za taką decyzją powinien stać przede wszystkim wybór studenta, a nie wyłącznie przymus ekonomiczny.
Tanie akademiki na wolnym rynku nie rosną
Tam, gdzie państwo niedomaga, swych sił próbuje wolny rynek. Coraz większy (choć wciąż niewielki) udział na rodzimym rynku nieruchomości mają duże fundusze, które inwestują w budowę nowoczesnych akademików. Firmy takie jak Student Depot czy Basecamp Student zajmują się budową i wynajmem tzw. colivingów – niewielkich mieszkań jedno- lub dwuosobowych, z rozbudowaną przestrzenią wspólną, taką jak siłownie, pokoje gier czy strefy relaksu i pracy. Jest to relatywnie nowe podejście do mieszkania jako usługi, gdzie dostęp do współdzielonych z innymi ekskluzywnych przestrzeni wspólnych umożliwiających pracę, naukę i relaks jest równie ważny, co samo mieszkanie, lub nawet ważniejszy od niego.
Problem polega na tym, że takie rozwiązania są dokładnym przeciwieństwem tradycyjnych akademików, które powstawały z myślą o gorzej sytuowanych studentach. Klientami akademików prywatnych są zazwyczaj bogaci studenci z zagranicy, stąd opisy w języku angielskim i ceny w euro na stronach tego typu firm. W przypadku takiego zakwaterowania ceny wahają się od 1800 zł za pokój współdzielony ze współlokatorem po 3400 za jednoosobowy pokój „premium”.
Akademiki pokroju Student Depot, choć są ciekawostką na rynku mieszkaniowym, w żaden sposób nie przyczyniają się do rozwiązania problemu mieszkaniowego studentów. Poszerzają jedynie wachlarz możliwości osób wysoko sytuowanych, pozostając poza zasięgiem uboższych studentów, których realnie dotyka kwestia braku tanich mieszkań na wynajem.
Akademik to nie lewicowa fanaberia
Niektórzy konserwatywni obserwatorzy mogli łatwo zniechęcić się do postulatów ostatnich protestów studenckich, zwłaszcza jeśli spojrzeli na nie przez pryzmat ich liderów. Organizatorami protestów są bowiem organizacje i kolektywy, przy których partia Razem mogłaby się wydawać ledwie centrolewicowa, jeśli nie konserwatywna.
Widać to choćby po panelach dyskusyjnych organizowanych w czasie okupacji „Kamionki”, przykładowo: „Rewolucyjna teologia wyzwolenia”, „Wstęp do marksizmu”, „Królestwo anarchii: o zbiegostwie, bagnach i chłopach w osiemnastowiecznej Rzeczpospolitej” czy „Od ucieczek do okupacji. Walka o ziemię i ligi chłopskie w Brazylii”.
Sądząc po komentarzach pod relacjami różnorakich mediów z tego protestu, można uznać, że sporo osób zatrzymało się właśnie na tym poziomie, po prostu wyśmiewając organizujących strajk i sprowadzając go do hucpy zwołanej przez głupią, zmanipulowaną młodzież.
Takie podejście to błąd. Niezależnie bowiem od różnic w poglądach faktem jest, że w przypadku sytuacji mieszkaniowej studentów oraz kwestii zamykanych akademików młodzi związkowcy mają po prostu rację.
Czytając i słuchając relacji uczestników obu strajków okupacyjnych, nie sposób nie odnieść wrażenia, że są to dla nich wydarzenia formacyjne. Przy wsparciu większych organizacji, takich jak OZZ IP, podobne protesty mogą wybuchnąć w każdym mieście z rozwiniętym środowiskiem akademickim, w którym będzie dochodzić do zaniedbań w zarządzaniu uczelnianą infrastrukturą mieszkaniową. I choć nie ma niczego złego w protestach w imię słusznych postulatów i idei, to dla wszystkich będzie lepiej, jeśli uczelnie zatroszczą się o los studentów, aby ci mogli w spokoju studiować.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.