Polacy wobec Ukraińców zachowują się jak Franciszek Smuda wobec Grecji na Euro 2012
Polskie wyobrażania na temat Ukrainy wykrzywiają obraz naszego wschodniego sąsiada. Patrząc na Ukrainę przez pryzmat paternalizmu, quasi-imperializmu i historycznych traum, wyrządzamy krzywdę nie tylko Ukraińcom, ale przede wszystkim sobie samym.
Tekst jest częścią projektu „Rzeczpospolita nie tylko Polska” w ramach którego organizujemy debaty i piszemy teksty mające przybliżyć ideę I Rzeczpospolitej jako wspólnego dziedzictwa Białorusinów, Ukraińców i Polaków.
Długi cień Franciszka Smudy
Świat piłki nożnej jest pełen znaczących historii, które dużo mówią o podejściu danego narodu do rzeczywistości. Przypomina mi się (nie mam pewności, czy prawdziwa) anegdota opisująca postawę Franciszka Smudy przed meczem z Grecją w 2012 r. Selekcjoner, otrzymawszy raport o przyszłych rywalach, zaczął go przeglądać, przejrzał jedną, drugą stronę i stwierdził: „Ch… grają, opi…. ich”.
Meczu Polska nie wygrała, dość szczęśliwie został on zremisowany. Postawa trenera zdaje się uosabiać polskiego ignoranta przekonanego o wiedzy na każdy temat. Niestety zachowanie selekcjonera nadal powtarza wielu Polaków, również na polu relacji polsko-ukraińskich. Góruje nad nami metaforyczny duch Smudy.
Na pierwszy rzut oka Ukraińcy wydają się Polakom bliscy i znani, Jednak w wielu sprawach okazują się zupełnie odmienni. Polacy często źle rozpoznają ukraiński punkt widzenia. W 2022 r. o Ukrainie mówiliśmy niemal wszyscy. Wielu z nas imponowała walka z Rosją, cierpienie zwykłych Ukraińców wzbudzało zaś współczucie. Polacy szafowali wielkimi zdaniami i kreślili ambitne wizje. Nie pierwszy raz w historii.
Włodzimierz Bączkowski, bardzo ważny XX-wieczny pisarz polityczny, znawca zagadnień polsko-ukraińskich i prometeista, pisał: „W świadomości przeciętnego inteligenta polskiego, zwłaszcza z Rusi Czerwonej, utrwaliło się swoiste niepoddawane na ogół rewizji przekonanie, że sąsiadując od zarania swych dziejów ojczystych z narodem ukraińskim zna go dobrze i głęboko, że całkowicie w duszę mu zajrzał”.
Do cytatu myśliciela pod Ruś Czerwoną możemy podstawić dowolną krainę geograficzną Polski i nadal powyższe słowa zachowają swoją aktualność, gdyż pewna część Polaków ma poczucie naturalnej znajomości wschodnich sąsiadów – Ukraińców, Białorusinów i Rosjan. W ten sposób Polakom objawia się Ukraina wyobrażona.
Wadliwe rozpoznanie, wadliwa polityka
Polskie stereotypowe spojrzenie na Ukraińców jest podstawą politycznego paternalizmu wobec Ukrainy. Przejawem takiego myślenia po lutym 2022 r. był pomysł bycia ambasadorem lub rzecznikiem Ukrainy w świecie. I to raczej wbrew woli Kijowa.
Stereotypów na temat Ukrainy wśród Polaków jest kilka, np. ten głoszący, że skoro Ukraina przez wiele wieków była rosyjska, a potem radziecka, to Ukraińcy są „narodem młodym, nacją, która właśnie powstaje” i społeczeństwem postkomunistycznym, o którym my, Polacy, wiemy wiele. W końcu i u nas była komuna.
Nic bardziej mylnego. Ukraińcy nie są ani narodem młodym, ani niedojrzałym, który potrzebuje swoich „adwokatów”. Gdy zaczynałem się interesować Ukrainą parę lat temu, zaskoczyło mnie to, że ukraińskie elity są zakorzenione i doskonale znają zachodnioeuropejskie mody i trendy.
Fałszywe stereotypy dekonstruują ciekawe teksty autorstwa Michała Szułdrzyńskiego z „Rzeczpospolitej” oraz Bartłomieja Radziejewskiego z „Nowej Konfederacji”, którzy w maju wybrali się do Kijowa na zaproszenie Instytutu Ukraińskiego oraz Centrum Mieroszewskiego. Oczywiście możliwe, że były one PR-ową zagrywką strony ukraińskiej, która dobrze dysponuje własnymi, wypracowanymi zasobami soft power, ale już sam fakt, że Ukraina potrafi korzystać z takich strategii, dobrze obrazuje jej dojrzałość i powagę.
Radziejewski napisał na swoim profilu facebookowym: „Ten wyjazd dał mi bardzo cenny wgląd w tamtejsze realia. W dużej mierze niemożliwy do uzyskania zdalnie. I wywracający wiele wyobrażeń, którymi żyjemy w Polsce”. Później dodał: „A z kolei wobec Ukraińców czy Białorusinów byliśmy skłonni do zachowań protekcjonalnych i mentorskich. Rewersem naszego kompleksu wyższości nad Dnieprem był kompleks niższości drugiej strony wobec nas.
Otóż jedną z uderzających obserwacji z tej wizyty jest zanik tego ostatniego. Różnica w porównaniu do kilku lat wcześniej naprawdę robi wrażenie. Ukraińcy bardzo zyskali na pewności siebie i poczuciu własnej wartości. Za sprawą wysiłku wojennego, jak sądzę. Jeśli jeszcze w ogóle, to na pewno o wiele mniej patrzą na nas jak na wzory, a o wiele bardziej jak na potencjalnych partnerów”.
Tym, co zaimponowało redaktorowi „Nowej Konfederacji”, była informacyjna strategia Ukraińców. Bardzo efektywna. Dostosowana do określonych warunków każdego ze społeczeństw europejskich. Ukraińcy wiedzieli co, komu i w jaki sposób artykułować, by być skutecznym.
Zbigniew Parafianowicz w swojej książce Polska na wojnie nieraz opisywał przewagę Ukrainy nad Polską w relacjach dyplomatycznych. Wydaje mi się, że refleksje Parafianowicza uzupełniają się z obserwacją Radziejewskiego.
Ukraina dużo lepiej rozeznała rzeczywistość i poznała polskie słabości. Przykładowo, Zełeński wiedział, jak mówić do Polaków, a więc przede wszystkim po polsku i z odwołaniem do określonych postaci historycznych, np. Jana Pawła II. Kijów miał świadomość możliwości asertywnej postawy w relacjach z Polską i wymuszania określonych zachowań od Warszawy.
Wielu rozmówców Parafianowicza w jego książce wyrażało rozczarowanie zachowaniem Ukraińców, którzy nie traktowali Warszawy w wyjątkowy sposób w ramach wdzięczności za pomoc. Obawiam się, że Ukraińcy doskonale wiedzieli, że mogą w taki sposób się zachowywać, a wiele uzyskają „niemal za darmo”.
Ukraiński postkolonializm
Szułdrzyński do „Plusa Minusa” z 1 czerwca napisał artykuł pt. Sokoły z kolonialnym refrenem. Podstawowa teza tekstu mówi o tym, że Ukraińcy odnaleźli język do przedstawiania własnej opowieści w świecie. Polacy powinni uważnie go śledzić.
Tym językiem jest postkolonializm, dyskurs opracowany przez Edwarda Saida w latach 70. XX w., wykorzystywany przez Ukraińców do opisywania historycznych relacji ukraińsko-rosyjskich oraz dzisiejszej wojny. Za postkolonializmem kroczy dekolonizacja i chęć wyrugowywania dziedzictwa rosyjskiego na Ukrainie.
Obserwacja Szułdrzyńskiego nie powinna dziwić, gdyż Ukraińcy używają języka postkolonialnego od lat 90., gdy w tym duchu powstawały pierwsze teksty bardzo poważanych, wydawanych również w Polsce autorów – pisarki Oksany Zabużko oraz eseisty Mykoły Riabczuka. Od tamtej pory postkolonializm jest metodologią modną wśród ukraińskiej inteligencji.
Państwo ukraińskie nie wymyśliło więc „koła na nowo”. Podstawa jego polityki jest spójna z tym, co Ukraińcy piórem intelektualistów mówią o sobie. Kijów wykorzystuje dostępne zasoby – stan wiedzy oraz ferment intelektualny. Szułdrzyński z podziwem dodawał, że jest to także skuteczna metoda komunikacji Ukrainy z globalnym Południem i Zachodem, gdyż dyskurs postkolonialny jest znany i uznawany w tych regionach.
Publicysta sugeruje więc, że być może Polacy powinni uczyć się komunikacji od Ukraińców. Nie mam powodu wątpić w jego obserwacje. Jeżeli prawdą jest, że Ukraina potrafi być niesamowicie skuteczna komunikacyjnie w skali globalnej, to najlepiej pokazuje, jak stereotypowy i błędny jest polski, wyobrażony obraz państwa nad Dnieprem i jego elity. Stereotyp obraca się przeciwko nam, Polakom, zaślepia i osłabia nas.
Polskie okulary historyczne
Jedno szkło wadliwego sposobu postrzegania Ukrainy przez Polaków ma kolor stereotypów, drugie – figur historycznych. Polaków rozpala temat Wołynia, do wściekłości doprowadza gloryfikacja Stepana Bandery, przeciętnych Kowalskich boli kwestia braku ekshumacji Polaków zamordowanych w rzezi wołyńskiej.
Są to realne problemy, które nie zasługują na przymykanie oka. W ich istnieniu objawia się kolejny element wadliwej percepcji, a mianowicie postrzeganie Ukrainy jedynie przez pryzmat Bandery czy szerzej – ukraińskich nacjonalistów z pierwszej połowy XX w.
Mam poczucie, że jest to najbardziej znana w Polsce ukraińska figura historyczna. Nie jest to jednak odpowiedni sposób patrzenia na ukraińską tożsamość i tamtejszą wizję historii. Pisanie o Ukrainie jedynie jako o „banderowskiej” i odmienianie nazwiska działacza przez wszystkie przypadki nie spowoduje, że uzyskamy rzetelny obraz ukraińskiej wyobraźni społecznej.
Wąskowzroczność polskiej perspektywy najlepiej obrazują badania socjologiczne społeczeństwa ukraińskiego. W październiku 2022 r. Grupa Rejtynh poprosiła Ukraińców o wymienienie kilku bohaterów narodowych.
64% z nich wskazało poetę Tarasa Szewczenkę, 30% Wołodymyra Zełeńskiego, 20% poetkę Łesię Ukrainkę, 17% przywódcę powstań kozackich – Bohdana Chmielnickiego, 13% Banderę, 12% historyka i prezydenta Mychajła Hruszewskiego, 10% pisarza Iwana Frankę, 9% atamana kozackiego Iwana Mazepę, 9% działacza opozycji demokratycznej Wiaczesława Czornowiła, 8% generała Wałerija Załużnego, 7% filozofa Hryhorija Skoworodę, 3% poetę Wasyla Stusa, 3% księcia Włodzimierza Wielkiego, 3% księcia Jarosława Mądrego, 3% prezydenta Leonida Krawczuka. To część osób wymienianych najczęściej.
Grupa Rejtynh wykonuje badania dość regularnie. W poprzednim sondażu (z 2015 r.) widzimy dość podobne osoby. Szewczenko zawsze jest bohaterem numerem jeden, poza nim w pierwszej trójce znajdują się Łesia Ukrainka oraz Chmielnicki.
Pod wpływem agresji rosyjskiej popularność zyskują postacie jednoznacznie antyrosyjskie, takie jak Stus zabity w sowieckim łagrze, który wcześniej kilkanaście lat protestował przeciwko ZSRR, czy lider opozycji antyradzieckiej Czornowił. Również większą popularnością cieszy się Bandera (w 2012 r. wskazało go 4,3% Ukraińców, w 2015 r. – 8,3%).
Badacz myśli politycznej, Marek Wojnar, we wstępie do swojej książki Imperium ukraińskie. Źródła idei i jej miejsce w myśli politycznej ukraińskiego nacjonalizmu integralnego pierwszej połowy XX wieku przywołuje inne ciekawe badania socjologiczne. Według nich w 2012 r. Banderę pozytywnie oceniało 22% Ukraińców, w październiku 2018 r. – 38%, a w kwietniu 2022 r. już 81%.
Badacz podsumowuje: „Władymir Putin wskutek swoich tak nieprzemyślanych, jak i zbrodniczych działań doprowadził do bardzo głębokiej redefinicji stosunku Ukraińców wobec Stepana Bandery, Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii”.
Mimo wzrostu pozytywnego stosunku do lidera nacjonalistów ukraińskich to znienawidzony przez Polaków Bandera jest nadal bohaterem dla mniejszości, zaś stosowanie sofizmatu rozszerzenia, odczytywanie współczesnej Ukrainy jedynie przez pryzmat słów i działalności nacjonalisty oraz przypisywanie jego poglądów wszystkim Ukraińcom jest całkowicie nieuprawomocnione. Kult lidera OUN Polaków słusznie oburza, ale nie jest on reprezentatywny dla wszystkich Ukraińców.
Im szersza percepcja, tym lepsza. Kluczowa jest także wiedza o ukraińskich autorach romantycznych, takich jak ojciec narodu – Szewczenko (którego pomniki Rosjanie symbolicznie rozstrzeliwali), działaczach oraz autorach z przełomu XIX i XX w., takich jak Franko, Łesia Ukrainka, Hruszewski, Kozakach i średniowiecznych książętach Rusi Kijowskiej.
Istotne wydaje się również poznanie dziedzictwa ojców współczesnej Ukrainy, pokolenia tzw. sześćdziesiątników, demokratycznych opozycjonistów z czasów ZSRR, dla których Czornowił czy Stus są postaciami pomnikowymi. Skupianie się jedynie na Banderze lub innym nacjonaliście – Romanie Szuchewyczu – zawęża radykalnie wizję Ukrainy, co skutkuje pogłębianiem wyobrażonego jej obrazu i dalszym oddalaniem się od faktów.
Pseudorealizm i quasi-imperializm
Poeta Józef Łobodowski pisał w opublikowanym na łamach paryskiej „Kultury” eseju Przeciwko upiorom przeszłości: „Powtórzmy: niepodległa Ukraina będzie neutralizować niebezpieczeństwo rosyjskie. I osłabiać tym samym skuteczność ewentualnego porozumienia Moskwy z Berlinem.
Takie są rozumowe podstawy mego «ukrainofilstwa». A to, że podobają mi się pieśni ukraińskie, że staję się lirycznie roztkliwiony, gdy słyszę granie bandury, że mam we krwi pewne tradycje stepowe, to już jest moja sprawa prywatna, w niczym nieosłabiająca przedstawionego wyżej argumentu”.
Autor Złotej Hramoty był ukrainofilem skrajnym, ale podstawa jego poglądów utylitarna. Chciał niepodległej Ukrainy jako gwaranta niepodległości Polski. Powyższy cytat, jeśli nie znamy bliżej poglądów poety, może wydawać się przejawem instrumentalizacji Ukrainy do realizacji polskich interesów w Europie Środkowo-Wschodniej.
W ten sposób stawia się ją w roli przedmiotu. Utylitarne traktowanie Ukrainy najbardziej widać w środkowo-europejskich zamysłach geopolitycznych. Obrazuje je propozycja federacji polsko-ukraińskiej, którą stawiał, choć później się z niej wycofywał, Marek Budzisz.
Część autorów inspirujących się Adolfem Marią Bocheńskim widziała w Kijowie element sojusz czy wspólnej przestrzeni polityczno-gospodarczej, która równoważyłby zagrożenie rosyjskie albo dominację niemiecką w rejonie. Ukraina miała stać się narzędziem do realizacji quasi-imperialnego projektu Polski, wybijania się na silną podmiotowość albo swoistego rewanżyzmu historycznego, chęci symbolicznej zemsty na odwiecznych polskich rywalach – Niemcach i Rosjanach.
W to zjawisko wpisać można także głoszone przez część intelektualistów poglądy o walce Ukraińców, która ma mieć na celu rozbicie Federacji Rosyjskiej czy wykrwawienie sił rosyjskich. Dla Ukraińców trwająca wojna jest dramatyczną walką na śmierć i życie, a nie strategicznym rozbijaniem siły Rosji. Nieintencjonalnie to się dzieje, lecz na pewno nie jest głównym celem Ukrainy.
Największą wadą powyższych pomysłów było nieuwzględnianie woli politycznej Ukraińców. Ukraina nie artykułuje pomysłów federacyjnych. Za aktualne uznaję wciąż słowa Juliusza Mieroszewskiego z tekstu Rosyjski „kompleks Polski” i obszar ULB: „W Europie Wschodniej – jeżeli na tych ziemiach ma kiedyś ustalić się nie tylko pokój, lecz wolność – nie ma miejsca na żaden imperializm – ani rosyjski, ani polski”.
Polska nie chce i nie jest w stanie prowadzić polityki imperialnej. Nie zmienia to faktu, że równolegle pojawiają się wśród polskich myślicieli, szczególnie geopolityków, idee gospodarczego albo geopolitycznego quasi-imperium, a więc i przedmiotowe traktowanie nacji zamieszkujących ziemie Europy Wschodniej.
Ukraina nie jest przedmiotem. Wybiła się na podmiotowość. Ukraińcy chcą być traktowani poważnie. Paternalizm części Polaków w tym przeszkadza. Traktowanie Ukrainy na poważnie oznacza również akceptację polsko-ukraińskich konfliktów interesów, których może być sporo, co ujawnił kryzys zbożowy. Powaga wymusza akceptację odmienności politycznej i społecznej, a na poziomie poznawczym zauważenie złożoności relacji i problemów.
Prozaik ukraiński, Andrij Bondar, pisał w tekście Gija z tomiku Nogami do przodu: „Kiedyś znajomy zapędził mnie w kozi róg prostym pytaniem: «Dlaczego Ukraińcy są przyjaźnie nastawieni do Gruzinów?». Szukałem wyjaśnień w historii. To znaczy, jesteśmy prawosławni i pośpiewać sobie lubimy, a Kremla nie lubimy. Jednak wszystko sprowadzało się do podstawowego pytania: czy istniałaby ta przyjaźń, gdybyśmy mieli wspólną granicę?”.
Słowa pisarza uchwytują istotę problemu relacji międzynarodowych – bliskość geograficzna jest powodem konfliktów, szczególnie gdy mowa o państwach o podobnym modelu gospodarczym. Zarówno Ukraina, jak i Polska posiadają silny komponent rolniczy.
Brak świadomości, przekonanie o sile wdzięczności ukraińskiej za pomoc i inne wyobrażenia stały się szkodliwe dla Polski. Wielu z nas nie doceniało Ukraińców i nie brało pod uwagę ich asertywności. Był to poważny błąd.
***
Tym tekstem pragnę dokonać diagnozy istniejącego problemu, który w moim odczuciu skutkuje fałszywym poznaniem rzeczywistości, a także przedmiotowym podejściem do Ukraińców. To źródło porażek Polski w relacjach polsko-ukraińskich, a także potencjalnie kolejne problemy. Polscy obywatele, politycy i intelektualiści powinni spróbować poznać Ukrainę realną, jej kształt, myśli, praktykę, sympatie i antypatie.
Stereotypy i protekcjonalizm obracają się przeciwko tym, którzy je głoszą. Ukrainę należy postrzegać, traktować i rozmawiać z nią na poważnie. Uważam, że gdyby Ukraina została wreszcie usłyszana i wysłuchana, skorzystałoby na tym polskie życie intelektualne i polityka.
Projekt finansowany przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego (zwany dalej NIW-CRSO) ze środków Korpusu Solidarności – Program Wspierania i Rozwoju Wolontariatu Długoterminowego na lata 2018-2023.