Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Nowa TVP nie ma twarzy Kurskiego. To kiepska podróbka TVN-u

Nowa TVP nie ma twarzy Kurskiego. To kiepska podróbka TVN-u Autorka ilustracji: Julia Tworogowska

Wniosek z doświadczeń pierwszych miesięcy nowej Telewizji Polskiej jest prosty: nie opłaca się finansować z państwowych pieniędzy drugiego TVN-u, bo i tak nikt nie chce tego oglądać. Jeśli zaś ktoś na poważnie chciałby zacząć spełniać obietnicę odbudowy państwowej telewizji, musiałby radykalnie zmienić jej filozofię i uczynić z niej miejsce spotkań ludzi naprawdę się od siebie różniących, a nie potakiwaczy.

Było coś krytycznego o Tusku? No to już nie ma

Donald Tusk stwierdził niedawno, że minister Anna Fotyga, niegdysiejsza szefowa dyplomacji w rządzie PiS-u, podpisała dokument w sprawie zrzeczenia się przez Polskę reparacji. Portal TVP Info podchwycił tę informację i napisał tekst prostujący, że nic takiego nie miało miejsca, a słowa premiera to manipulacja.

Bardzo chciałbym Państwu zalinkować ten artykuł, ale niestety najpierw przeredagowano jego treść na łagodniejszą wobec szefa rządu, a potem całkowicie zdjęto ze strony internetowej. Ostał się jedynie tweet autora tekstu Krzysztofa Jabłonowskiego. W części niepisowskiej opinii publicznej – tej intelektualnie zdolnej do przyznania, że coś jest nie tak – ten fakt wywołał niemały szok.

„W tej nowej TVP, też zasilanej naszymi podatkami, dzieją się takie rzeczy, że ukazuje się artykuł i on wylatuje dlatego, że jest krytyczny wobec szefa rządu. Nie chciałbym, żebyśmy przechodzili nad tym do porządku dziennego (…). Przyznam szczerze, byłem skołowany, kiedy to zobaczyłem i do tej pory nie mieści mi się w głowie.

Uważam, że powinno zostać wyjaśnione, kto podjął taką decyzję. I oczywiście odpowiedzialność. W kraju demokratycznym, w wolnym medium, wylatuje artykuł za to, że jest krytyczny wobec jakiegoś polityka, no to się w głowie nie mieści” – stwierdził u Marcina Mellera w Kanale Zero Janusz Schwertner.

Kluczowe sformułowanie z tej wypowiedzi brzmi: „w wolnym medium”. Jak to się stało, zdaje się pytać Schwertner, że ci sami ludzie, którym hasło „wolne media” nie schodziło z ust, którzy od rana do wieczora alarmowali (często słusznie), że PiS-owi nie podobają się krytyczne wobec niego tytuły, mogli dopuścić się tak jawnego złamania standardów?

Odpowiedź jest – w moim przekonaniu – dość prosta: dziennikarskie kadry nowej władzy nie są co do fundamentów lepsze od tych, które w swojej propagandzie wykorzystywał PiS. Oczywiście nie są identyczne. Nie tylko ze względu na ten niepodrabialny, przaśny i toporny styl Jacka Kurskiego, ale przede wszystkim dlatego, że to ludzie znacznie sprytniejsi.

Celowo nie używam słowa „obiektywizm”, bo mimo że magluje się go na dziesiątki sposobów, to nie bardzo wierzę, że takie zjawisko istnieje. Każdy przecież ma jakieś poglądy i nic w tym złego. Rolą dziennikarza jest jednak to, by pomimo skrzywienia jak najrzetelniej, z uwzględnieniem różnych punktów widzenia, oddać istotę danej sprawy. Ani dziennikarze „PiS-owscy”, ani – jak widzimy – „PO-wscy” nie hańbią się takim wysiłkiem.

Zresztą to, że nowa Telewizja Polska będzie taka, jaka jest, można było przewidzieć na podstawie reakcji przyszłych pracowników TVP na przejęcie mediów publicznych. Opisywał je podówczas na naszych łamach Marcin Makowski:„Nie znam innej grupy zawodowej, która z tak rewolucyjną żądzą sekundowałaby personalnym czystkom, gdy zmiany – nawet jeśli więcej niż potrzebne – odbywały się w atmosferze siłowego przejęcia anten i naruszenia prawa.

Wielu komentatorów, zanim zrobili to politycy, rozpoczęło publikowanie «list hańby mediów partyjnych PiS-u», albo «szczujni TVP», przy newsach o kolejnych zwolnieniach, z satysfakcją pisząc: «tak kończą funkcjonariusze propagandy», dla których «piętno pracy w TVP będzie najbardziej dotkliwą karą». Nie przesadzę, twierdząc, że posłowie PiS-u i PO darzą się mniejszą niechęcią niż pracownicy mediów”.

Publicystyka level Tomasz Piątek

Efektem tego jest publicystyka TVP Info, którą można odpisać wieloma określeniami, ale na pewno nie zaliczają się do nich „pluralistyczna” czy „wyważona”. Mamy na przykład program „Rozmowy niesymetryczne” (bo symetrystów, jak wiadomo, należy zwalczać), który prowadzi Dorota Wysocka-Schnepf.

Wywiady, w których z reguły nie uświadczymy realnie trudnych dla gości pytań, dziennikarka przeprowadza albo wprost z politykami PO (Adam Bodnar, Bogusław Wołoszański), albo z bliskimi tej formacji osobowościami (Adam Michnik, Adam Strzembosz).

W repertuarze rozmówców znalazła się też osoba wyjątkowo szkodliwa dla polskiej debaty, Tomasz Piątek, autor teorii spiskowych o agenturalności polityków PiS-u. Przesłuchałem tę rozmowę od początku do końca: przez bite 45 minut programu, powiedzmy to eufemistycznie, nie usłyszał choćby pół zaczepnego pytania, a opowiadał tak niestworzone historie, że cytowanie ich i prostowanie wymagałoby osobnego tekstu.

Ta sama dziennikarka zresztą do innego formatu, „Pytanie dnia”, zaprosiła generała Piotra Pytla, który również na lewo i prawo rzuca tezy o kremlowskich konotacjach liderów PiS-u. Żeby było jasne – nie mam problemu z samym faktem rozmowy z takimi ludźmi, ale mają one sens wtedy, gdy zada im się niewygodne pytania, by musieli się intelektualnie wysilić, broniąc własnych tez.

Jeśli już mówimy o tym, co niewygodne, to jest też cykl Mariusza Szczygła „Rozmowy (nie)wygodne”, emitowany na zakładkę z programami Wysockiej-Schnepf. Nie dotyczy on w swojej esencji polityki, bowiem są to wywiady z ludźmi kultury – dla odmiany – o kulturze i tematach wokół niej.

Bawi jednak sam tytuł tych programów, bo w pewnym sensie oddaje stan świadomości autorów. Zdają się oni bowiem sugerować, że zapraszanie znanych aktorów czy pisarzy to jakiś rodzaj nonkonformizmu, podczas gdy jest dokładnie na odwrót. Rozmowa liberalnego wielkomiejskiego reportera z liberalnymi wielkomiejskimi aktorami czy ludźmi słowa w liberalnej wielkomiejskiej telewizji to mainstream w sensie ścisłym.

Z punktu widzenia i miejsca siedzenia kogoś takiego jak Mariusz Szczygieł niewygodna, pożyteczna i odważna – także przez wzgląd na profil publiki – byłaby rozmowa np. z Wawrzyńcem Rymkiewiczem z „Kronosa” czy Bronisławem Wildsteinem. O potrzebie takich intelektualnych spięć w nowych mediach publicznych pisał w listopadzie na klubowych łamach były prezes KJ, Piotr Trudnowski:

„Minimalistyczne marzenie, na jakie mogę sobie jeszcze pozwolić, to stworzenie w mediach publicznych małego okienka przyzwoitości, w którym chociaż raz w tygodniu spróbujemy się lepiej zrozumieć. Wszystko na wzór filozoficznego eksperymentu z odmienianej w tym kontekście przez wszystkie przypadki brytyjskiej BBC”.

Udawany pluralizm

Flagowym programem publicystyki telewizji publicznej jest „Redakcja”, czyli niedzielna dyskusja publicystów. Koncepcja tej z kolei audycji jest niemal wprost przeniesiona z TVN-owskiej „Loży prasowej”, w której jest trójka gości zgadzających się ze sobą prawie we wszystkim, sekundujący im prowadzący lub prowadząca oraz – przy dobrych wiatrach – jeden koncesjonowany prawicowiec, którego obecność ma pokazywać, że z pluralizmem wszystko jest jak należy, bo przecież jest jedna osoba, która reprezentuje inny punkt widzenia.

I tu dochodzimy do sprytu, który zaznaczyłem na początku tekstu. W TVP Info za czasów PiS-u wśród politycznych komentatorów nie było nawet cienia niuansu. Dość powiedzieć, że w pewnym momencie zdjęto z grafiku program „W tyle wizji” Rafała Ziemkiewicza czy Wiktora Świetlika, którzy bynajmniej miłością do PO nie pałają.

O polityce opowiadali często ludzie od jednej sztancy, brani dosłownie znikąd, co opisał kiedyś na łamach „Krytyki Politycznej” Piotr Wójcik. Innymi słowy, nikt nie miał wątpliwości, że przy placu Powstańców realizowano polityczne zamówienie, a esencją tamtejszej publicystyki była medialna ochrona rządzących i utwardzanie przekonanych.

Dziś mamy cwańszy zabieg. Pokazuje nam się, że twórcy audycji dostrzegają inny punkt widzenia, mimo że nachalnie promują jeden. Choć, wspaniałomyślnie, z małymi odchyłami. To przecież jednak również niesłuszne i niewpisujące się w założenia realnego pluralizmu, a dające jedynie jego namiastkę.

Po co nam podróbka, jeśli mamy oryginał?

Nie bez kozery nawiązałem do TVN-u. Jak pokazują bowiem wyniki oglądalności za pierwsze półrocze 2024, grupa docelowa, do której w założeniu kierowana jest nowa TVP, woli oryginalny TVN od jego podróbki. Z kolei ci, którzy przed przejęciem mediów publicznych byli ich widzami, przerzucili się na TV Republika.

„Kanał TVP Info po tych zmianach zanotował największy spadek w zestawieniu – jego udział spadł o 253 proc. i zajął miejsce 15., podczas gdy rok wcześniej był szósty” – donosi serwis wirtualnemedia.pl.

Wniosek z tego jest prosty: nie opłaca finansować z państwowych pieniędzy drugiego TVN-u, bo i tak nikt nie będzie tego oglądał. Jeśli zaś ktoś na poważnie chciałby zacząć spełniać obietnicę odbudowy państwowej telewizji, musiałby radykalnie zmienić jej filozofię i uczynić z niej miejsce spotkań ludzi naprawdę się od siebie różniących, a nie potakiwaczy.

Niestety realizm każe poniechać nawet próby apelowania o to. Z perspektywy czasu doceniam propozycję Jacka Żakowskiego, który na jednej z debat o przyszłości mediów publicznych zaproponował, żeby w jakiś sposób „podzielić się antenami z PiS-em”.

Gdy publicysta „Polityki” wysunął ten pomysł, byłem mocno sceptyczny, bo przecież pluralizm nie polega na tym, że każdy zamknie się w swojej stacji i będzie rozmawiał tylko ze swoimi. Patrząc jednak na to, co mamy teraz, stwierdzam, że być może jest to jedyny model zróżnicowania w państwowych mediach, na jaki zasługujemy.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.