Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Mroczne widmo historii. Czy polskość jest dziedziczoną traumą?

Mroczne widmo historii. Czy polskość jest dziedziczoną traumą? Autorka ilustracji: Julia Tworogowska

Polacy są narodem straumatyzownym, nad którym wciąż wisi widmo II wojny światowej. Książki Traumaland Michała Bilewicza i Koniec Marty Hermanowicz pozwalają spojrzeć na problem z dwóch różnych perspektyw, które uzupełniają się, tworząc złożony obraz polskiej mentalności. Stawiają też pytanie o to, czy z historycznej traumy można się wyrwać.

Trauma jest jednym z wytrychów do odczytywania współczesności. Zdarza się mówić o jej „nieprzepracowaniu”, tłumaczyć nią własne postępowanie, a jej źródeł szukać w najrozmaitszych miejscach. W stronę historii jako przyczyny traum kieruje się niezależnie od siebie dwoje autorów: pisarka Marta Hermanowicz oraz psycholog społeczny Michał Bilewicz.

Hermanowicz czyni to w świetnie napisanym debiucie powieściowym pt. Koniec, zaś Bilewicz w eseju z zakresu psychologii społecznej pt. Traumaland, w którym przygląda się dziejom Polski w XX w. Dla Hermanowicz i Bilewicza czymś „żywym” i istniejącym we współczesnych Polakach jest II wojna światowa, której długie trwanie opisują.

Traumy nasze narodowe

Powieść Koniec ma swoje źródła w osobistej historii Hermanowicz, której babka była zesłanką na Syberię. Dzieło rozpoczynają słowa głównej bohaterki, Malwiny, która mówi: „Moje ciało jest ośmioma hektarami czarnoziemu chrobrowiczowskiego, ziemią wołyńską krwią i gównem nawożoną, użyźnianą plwocinami parobka, ale tylko gdy pan nie widział, a potem wysoko trzymającego podgardle proszące się o nóż tak długo, aż wywożony do łagru pan zobaczył”.

Malwina ma 36 lat, problemy psychiczne, a za sobą próby samobójcze. Podejrzliwie patrzy na innych i chyba nie zna dobra, a przynajmniej o nim nie myśli. Nie wzbudza sympatii, co najwyżej politowanie i współczucie. Jej zachowanie jest efektem kumulacji strachu, traum odziedziczonych po matce i babce Lotce, złych przeżyć, przemocy w szkole i pracy, nieudanych związków i alkoholizmu ojca.

„Może przez omyłkę w dzieciństwie modliłam się pod wiatr i zamiast rychłej śmierci wymodliłam długie życie, Bóg, honor, trucizna” – powie w innym miejscu utworu. Malwinę prześladują sny jej babki. W nich widzi to, czego jej nie mówi starsza kobieta, a jest źródłem jej traum, a więc tragiczną przeszłość Lotki. Jak to powiedziała autorka w rozmowie z Justyną Sobolewską: „Duchy trzymają główną bohaterkę za nogi, nie dają o sobie zapomnieć, ciągną w dół, do ich świata”.

Malwina żyje życiem umarłych, obcując z nim przez sny jej babci, które dziewczyn nachodzą. W młodości jedyną nadzieją dla Malwiny była religia. Kobieta wierzyła wbrew swojej areligijnej rodzinie. Prosiła Boga o uwolnienie od snów babci i traum historycznych, które ją prześladowały, deformując jej egzystencję. Później traci swą wiarę.

Język Malwiny, a więc narratorki utworu, jest chaotyczny, emocjonalny i przesadzony. Przeplatają się w nim wulgaryzmy, rusycyzmy, słowa modlitw oraz hymnu narodowego używane do komentowania rzeczywistości. Myśli ostro, dosadnie, przekazując negatywne emocje. Te słowa bolą, gdy się je czyta.

Jedną z przyczyn nastawienia bohaterki jest charakterystyczne dla jej rodziny doświadczenie wykorzenienia. Dziewczyna nie wie, skąd pochodzi i gdzie jest jej miejsce na świecie. Wychowała się przy ulicy Koniec w Nowej Soli na Ziemiach Uzyskanych, jednak jej rodzina pochodzi z Wołynia, ze wsi Chrobrowicze, swoistego raju utraconego, do której wzdycha jej babka.

Kobieta czuje się wszędzie nieswojo, każde miejsce jest dla niej obce, myśli: „Gdy pytają, skąd jestem, udaję, że nie słyszę, każda odpowiedź jest fałszywa. Jestem znikąd. Jestem z Polski, z Wołynia, z pięćdziesiątego drugiego zakątka, zaczynam się od Końca”. Tego też jest uczona, babcia mówi do niej, że jest „dzieckiem radzieckim, poniemieckim, podmienionym, trefnym, zaciętym”.

Malwina istnieje w przestrzeni, którą Bilewicz określa mianem kultury traumatycznej. Nosi w sobie traumę historyczną, spowodowaną tragicznymi losami jej rodziny. Psycholog pisze: „Badacze zjawiska traumy historycznej mówią zwykle o przejmującym doświadczeniu straty”. Dla psychologa znaczna część cech Polaków – co zdaniem naukowca jest uchwytne badawczo – cechuje się nadwrażliwością i specyficznymi reakcjami na zagrożenie. Wynika to z długiego trwania II wojny światowej, wciąż żywej w nieświadomości wielu Polaków.

Bohaterka Końca wydaje się skrajną emanacją traumy historycznej. Jak wynika z lektury Traumalandu, traumę historyczną wzmagać może życie w obrębie kultury traumatycznej, w której doświadczenie traumy jest czymś powszechnym. W tej przestrzeni zjawisko retraumatyzacji mogą wywoływać przedmioty, opowieści i kultura, które przypominają o historycznych zbrodniach.

Dla Bilewicza trauma jest charakterystyczną cechą Polaków, często przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Czerpiemy ją z rozmów i obcowania z pozostałościami II wojny światowej, ale także z kultury. W narracji Bilewicza po 1945 r. Polacy mieli stracić zdolność do odczuwania radości i sens życia. Ponadto stali się lękliwi, podejrzliwi, drażliwi, nieufni i nerwowi.

To wszystko psycholog Stefan Baley nazwał „kompleksem wojennym”. Powodował on, że młodzi po 1945 nie byli w stanie uwolnić się myślami od minionej wojny. W snach odtwarzali wydarzenia, w których uczestniczyli: egzekucje, strzały, akty zemsty, śmierć. W powieści Hermanowicz w sieć traum historia wplotła Lotkę, a kobieta swoją rodzinę.

Ofiary historii

Hermanowicz prowadzi w swoim dziele narrację dwutorowo. Koniec ma dwie główne bohaterki: Malwinę oraz Lotkę. Malwina przedstawia historie strumieniem świadomości, opowiada swoje dzieje oraz sny własnej babki. Lotkę poznajemy jako starą, schorowaną kobietę pozbawioną energii. Cierpi na bezsenność, nie chce śnić swoich snów i przeżywać przeszłości, która do niej powraca. Lecz jej młodość radykalnie kontrastuje z życiem jej wnuczki.

Starsza z kobiet wychowała się w rodzinie Henryka Pająka, osadnika wojskowego w wołyńskiej wsi Chrobowicze, gdzie Pająkowie posiadali osiem hektarów czarnoziemu. Egzystencja przed 1939 r. jest szczęśliwa, pełna i harmonijna. W tle czuć jednak nadchodzącą katastrofę. Z radia dobiega Ostatnia niedziela Mieczysława Fogga, Henryk czyta – myślę, że nie przypadkiem – katastroficzną powieść Pożegnanie z jesienią Witkacego, zaś w jego gospodarstwie pracuje chłop uosabiający Ukraińców pogardliwie traktowanych przez Polaków w II RP. Lotka była szczęśliwa. Jej radość zniszczyła II wojna światowa i wywózka do łagru na Syberię.

Hermanowicz kreśli ludzką egzystencję jako historyczną ciągłość, na którą składają się kolejne wydarzenia wywierające piętno na człowieku. W Końcu obrazuje to rosyjski akcent rodziny Pająków, którego „nauczyli się” w łagrze, a następnie przekazywali dalej, aż do Malwiny. Historia rękami sowietów wyrwała Pająków z Wołynia i rzuciła na Syberię, skąd wyszli dzięki armii Andersa i przez Afrykę ostatecznie trafili do Nowej Soli na Ziemiach Uzyskanych. Tam napotkali pozostałości po Niemcach, wszystko okazywało się „poniemieckie”, cudze. Towarzyszył im strach.

Lotka jest postacią zdeformowaną przez historię. Nie jest heroiczna, Hermanowicz przez pryzmat zwykłej kobiety pokazuje, jak ta „wielka Historia” może zniszczyć człowieka. Poprzez zbrodnie w łagrze, codzienną śmierć, głód, wyrwanie z lokalnego kontekstu, konieczność ciągłej ucieczki przed śmiercią niszczona jest ludzka psychika.

Zgorzkniali, nieufni, zamknięci

Lotka była zdolna do radości po wyjściu z łagru, ale kolejne traumatyczne wydarzenia zmieniają ją. Z radosnej dziewczyny przekształca się w zgorzkniałą, nieufną kobietę. Tak łatwiej egzystować, o czym mówi Lotce jej matka: „Jesteś zbyt wrażliwa, musisz się jakoś znieczulić, inaczej świat cię pożre, mruczała pod nosem”, a Lotka bierze sobie jej słowa do serca.

Nie wyraża emocji i bywa okrutna, bo to pozwoliło jej przetrwać wywózkę, życie w łagrze, śmierć ojca i brata, życie poza Polską, głód i przyjazd do Nowej Soli, gdzie nie czuje się sobą. Tak broni się przed okrucieństwem życia. Tak przymyka oczy na traumę. I to zgorzknienie przekazuje dalej, najpierw swojej córce, a następnie wnuczce. Malwina obwinia ją o wszystko. Lotka jest źródłem traum, bo jest ofiarą historii, ślepej i okrutnej. Nie „wyprostowuje” własnej egzystencji oraz swoich potomków, a wręcz je deformuje, dalej przekazując traumy.

Obserwacje Hermanowicz współgrają z tym, co opisuje Bilewicz w Traumalandzie. Bilewicz utrzymuje, powołując się na badania psychologiczne, że Polacy są nieufni i zamknięci z powodu traum historycznych, które ich warunkują i które są efektem trudnej historii Polski. Bohaterowie Hermanowicz są więc literackimi obrazami zjawiska traumy historycznej spowodowanej wydarzeniami II wojny światowej.

Bilewicz twierdzi: „Dzieci pokolenia traumy noszą lęki swoich rodziców. Czy jednak możemy mówić, że również są straumatyzowane? Przecież to nie one przeżyły wojnę, wywózki, obozy, przesiedlenia, głód, łapanki i więzienne tortury. Jednak dowodów na to, że doświadczenia rodziców czy dziadków wpływają na funkcjonowanie dzieci i wnuków, jest dziś coraz więcej”. Trauma może być w pewnych warunkach zjawiskiem dziedzicznym.

Psycholog dodaje: „Ocaleni z Holokaustu często przekazywali kolejnemu pokoleniu nieufność wobec otoczenia. Dzieci ocalonych były wycofane, nie potrafiły wyrażać emocji, a rodzice nieraz przenosili na nie poczucie winy”. Trauma jest niczym kajdanki. Pęta człowieka, warunkując jego zachowanie i myśli. Zniewala. Może być przekazywana innym, nie tylko z pokolenia na pokolenie, ale jak utrzymuje naukowiec, również z osoby na osobę.

Mnożąc kozły ofiarne

Malwina zwykła mawiać, że wszystkiemu winna jest jej babcia Lotka. „Bo przez babcię Lotkę było wszystko, mokre łóżko, brzydka pogoda, upadek podczas zabawy, obszczekiwanie przez psa”. Lotka przez swoje sny i traumy pozbawiła wnuczkę wielu pozytywnych aspektów życia. Na swój sposób ją zniewoliła i nastawiła określone tory. Jednak starsza kobieta wydaje się idealnym kozłem ofiarnym, którego można obwinić o wszystko. Kozioł ofiarny nie broni się.

Postacie Hermanowicz są skazane na istnienie cykliczne przez to, że są ofiarami historii oraz zmarłych, którzy panują nad nimi poprzez traumy i długie trwanie tragicznych wydarzeń. Zaklęty krąg powtarzalności w Końcu nie kończy się, on ciągle trwa. Wydaje mi się, że z jednej strony w ten sposób autorka chce scharakteryzować społeczeństwo traumy historycznej, które jest skazane na cykliczność, póki się z niej nie wyzwoli, a z drugiej, co podkreślała w rozmowie z Sobolewską, pokazać, że również duchy zmarłych domagają się opowiedzenia ich dziejów.

Co ciekawe, to nie Malwina jako pierwsza oskarża swoich bliskich, stawiając ich w roli kozła ofiarnego. Czyni to Halina, siostra Lotki, gdy po zakończeniu II wojny światowej jej matka chce wrócić do Polski, a nie wyjechać na Zachód. Na tę decyzję reaguje słowami: „Po co do tej pierdolonej Polski chcesz jechać, krzyczy na mamę Halina. Blać, mać, chuj, pizda. Nie nam decydować. Matkę trzeba szanować. Szanować matkę i Polskę. Pierdolona Polska. Pierdolona matka. Wszystko przez Polskę. Wszystko przez matkę”. Później Lotka zaczyna mówić, że wszystkiemu winna jest jej matka. Malwina dziedziczy ten styl myślenia, który wplata ją w błędne koło ciągłych oskarżeń.

Zachowanie postaci literackiej można spróbować odczytywać przez słowa Bilewicza, który pisze: „To poczucie bezradności, powszechne w społeczeństwach straumatyzowanych. Ludzie pragną być kowalami własnego losu, chcą mieć kontrolę nad biegiem wydarzeń, panować nad swoim życiem. Doświadczenie wojen i okupacji tworzy silnie zakorzenione przekonanie, że nad moim życiem panują jakieś obce siły, a ja sam jestem bezradny. To, czy przeżyję, czy będę miał co jeść i czy zdołam wyżywić swoich najbliższych, zależy od widzimisię narzuconej obcej władzy albo od łutu szczęścia. Nie zależy jednak ode mnie”.

Tworzenie kozłów ofiarnych wydaje się więc czymś naturalnym. Jest ich w życiu Malwiny więcej. Poza babcią oskarża ona o własne niepowodzenia i brak szczęścia również Polskę. Malwina wychowuje się na prowincji lat 90. Polska jest jak deszcz, który zaburza słoneczną pogodę, odbiera energię i radość. Prowincjonalna Polska to dla Malwiny kraj biedy, patologii, których doświadcza na co dzień.

„O czym tu gadać. Co słychać w garnkach. Co tam nowego w łagrach. Kogo wciągnęło grzęzawisko. Kto się powiesił. Kto umarł. Brzydka pogoda. Miało być lato, a tu ziąb. Znowu pada. Znowu pierdolona Polska” – myśli bohaterka. Dla niej Polska to zawsze „Polska pierdolona”. W wizji Malwiny Polska jest deszczowa, brudna, błotnista, traumatyzująca. W porównaniu do innych krajów zawsze wypada blado. Nie jest tak zamożna jak Niemcy, które kuszą lepszym zarobkiem. Pogoda w Polsce jest nawet gorsza niż w Anglii. Szarobura, jak psie odchody na trawnikach i chodnikach.

Nie mam jednak poczucia, że Hermanowicz brzydzi się Polską. Raczej trafnie uchwytuje psychikę i perspektywę osoby straumatyzowej, dla której ojczyzna może być kozłem ofiarnym, fenomenem, który można obarczać i oskarżać o własne nieszczęście. Polska jawi się jako kraj niezdolny do pomocy potrzebującemu i w efekcie pogłębiający jego traumy.

Widać to w kontrastujących opowieściach Malwiny i młodej Lotki, dla której Polska jest kolorowa i pachnąca roślinami. Jest krainą radosną, idylliczną, zarosłym malwami rajem utraconym.

Ślepy Bóg

Recenzenci czytają powieść Koniec przez pojęcie traumy. Przedstawiają jako dzieło psychologiczne. Jednak to tylko powierzchnia. Książka ma bowiem również mocne oblicze religijne i metafizyczne. Młoda Malwina nieraz modli się żarliwie i widzi w religii nadzieję. Jedną z pozytywnych osób w jej życiu jest duchowny, który jednak zniechęca ją do wiary, dezawuując jej doświadczenia religijne. Malwina oczekuje boskiej pomocy i wypatruje Boga. On jednak nigdy nie nadchodzi.

W świecie Hermanowicz Boga cechuje obojętność. Pradziadek Malwiny, Henryk, mówi swojej żonie: „Bóg ma ważniejsze sprawy od nas”. Lotka w łagrze myśli: „Grobu nikt kopać nie będzie, nie ma co marnować sił na niewidzialnych, widzialnego jest nadto, za dużo nawet dla Boga, nie może znieść widoku naszego posiołka. Tylko te krzyże, na chwałę Chrystusa, przypominają o istnieniu Ojca. Poświęcił syna i podobnie rozkazał Abrahamowi. Herod chciał wymordować wszystkie niemowlęta; niby gorszy od psa, ale czym różni się od Boga?”.

W metafizycznej wizji Hermanowicz człowiek istnieje w triadzie z Bogiem i historią. W jej obrębie jest jednak bezbronny i niepodmiotowy. Jest przedmiotem okrutnej historii i Boga ślepego na „zwykłego człowieka”, który widzi jedynie „wielkich”, interesując się donośnymi wydarzeniami. Tak myśli Malwina, mówiąc do siebie: „Tyle już czekam, aż ten budynek rozpadnie się do końca, ale Bóg nas nie widzi, nie rzuci gromem, ma ważniejsze sprawy. Jak zwykle musimy wszystko załatwić same”. W innym miejscu bohaterka pyta, czemu Bóg się na niej mści, czemu zsyła na nią tyle cierpień.

Powieść Marty Hermanowicz okazuje się nie tylko dziełem o traumach historycznych, ale także o metafizyce ludzkiej egzystencji i braku podmiotowości w świecie ślepej i okrutnej historii. Prawdziwym podmiotem jest bowiem historia, która przerzuca bezwładnego człowieka z jednego miejsca na inne, wykrzywiając go i deformując.

„Dzień się wlecze, my się wleczemy. Osierocone kobiety, osierocone dzieci. Trzeba iść. Trzeba iść prosto. Idziemy, wszyscy zgarbieni. Na wieki wieków. Jesteśmy piaskiem, piasek mamy we włosach i oczach, pod paznokciami, pod skórą i w ustach; lecimy, gdzie wiatr zawieje. Dobrze, że wieje prosto” – deklamuje Lotka, gdy podąża za armią Andersa.

Malwina ostatecznie przestaje oskarżać własną babcię. Nie składa jej już na ołtarzu ciągłych niepowodzeń i trudności życiowych. Miejsce babci zajmuje Bóg Ojciec, absolut religijny, do którego od kilkudziesięciu lat rodzina Pająków kierowała swoje modlitwy, prosząc o pomoc w cierpieniu. Historia pochłaniała kolejnych przedstawicieli rodziny, a on pozostawał ślepy i głuchy. Dlatego Pająkowie po kolei tracili wiarę. Malwina uświadamia sobie, że Lotka, która miała być źródłem jej cierpień, była jedynie kolejnym z przedmiotów historii.

Ale czy Bóg nie jest kolejnym kozłem ofiarnym? Czy jego ślepota nie jest kolejnym fenomenem, na który można zrzucić własne nieszczęścia i niepowodzenia? Literatura nie unika dwuznaczności i pozostawia możliwość różnych odpowiedzi i interpretacji. Myślę, że i w ten sposób można odczytać dzieło Hermanowicz.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.