Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Teatr Tuska. Nie fentanyl, ale wóda i receptomaty są w Polsce problemem

Teatr Tuska. Nie fentanyl, ale wóda i receptomaty są w Polsce problemem autor ilustracji: Julia Tworogowska

Mamy w Polsce potwierdzone 4 zgony z powodu przedawkowania fentanylu. W lutym trzy w Żurominie na Mazowszu i jeden z Poznania pod koniec zeszłego roku. Donald Tusk już zdążył na portalu X ogłosić wojnę z dilerami handlującymi tym specyfikiem. Jest to oczywisty temat zastępczy, aby znowu nic nie robić i udawać, że walczy się z poważnym problemem społecznym.

Wywoływanie ogólnopolskiej paniki moralnej na podstawie czterech zgonów, filmiku z Poznania i kilku zdjęć, na których oglądamy znane ze Stanów obrazki ludzi-zombie, jest głęboko niepoważne. Tusk do takiej niepowagi już przyzwyczaił, szczególnie na swoim profilach w mediach społecznościowych. Gra w swoją ulubioną grę.

Skoro temat fentanylu zyskuje na popularności, to łatwo wcisnąć społeczeństwu, że jeśli premier nie poczyni radykalnych kroków, to zaraz ulice Warszawy będą roić się od ćpunów jak w Los Angeles czy Nowym Jorku. W USA jednak od fentanylu umiera przynajmniej 70 tysięcy ludzi rocznie, w Polsce tego problemu nie ma. Są za to inne.

Jeśli z doświadczeń zza Oceanu możemy wyciągnąć jakieś wnioski, to należałoby wypowiedzieć wojnę nieuczciwym lekarzom, którzy zarabiają krocie dzięki nieodpowiedzialnemu wystawianiu recept. Ten proceder ułatwiany jest przez Internet i tzw. receptomaty. W USA na początku XXI w. było identycznie.

Dostęp do opioidów na masową skalę nie dokonał się tam pierwotnie rękami wyłącznie ulicznych dilerów i karteli narkotykowych, ale był przede wszystkim skutkiem para-mafijnej komitywy koncernów farmaceutycznych, przedstawicieli handlowych i nieuczciwych lekarzy pałających żądzą zysku, którzy albo w szemranych przychodniach prywatnych, albo właśnie przez internet wypisywali miliony recept na narkotyki silniejsze od heroiny.

Niedawno na łamach tygodnika „Polityka” Paweł Zalewski opisywał, jak wygląda ten biznes w Polsce. Jego reportaż, o wielce sugestywnym tytule Polska na prochach, jest niepokojący. Zmagamy się z rosnącym problemem konsumpcji oksykodonu, benzodiazepin i metylofenidatu.

Między 2019 a 2023 o 700% wzrosła liczba recept nieobjętych refundandacją na oksykodon (z 7760 do 54 496). A to właśnie popularność tzw. oxów była głównym powodem epidemii opioidowej w USA. Dlaczego lekarze przepisują receptę bez refundacji, a więc drożej? Bo wtedy taki lek nie zostawia śladu w dokumentacji medycznej i NFZ się tym nie interesuje – prosty sposób, żeby się legalnie naćpać, a jednocześnie nie mieć tego w papierach.

Pod koniec roku Ministerstwo Zdrowia podjęło kroki, aby biznes receptomatowy ograniczyć. Może jednak warto pomyśleć, aby w ogóle z tego zrezygnować?

Skalę problemu lepiej widać, gdy przyjrzymy się statystykom dotyczącym metylofenidatu. To popularny lek na ADHD. Nie tak silny i destrukcyjny jak oxy czy fentanyl, ale również uzależniający. Problem polega na tym, że diagnozę ADHD można uzyskać dziś przez internet, wypełniając kwestionariusz (test Diva-5). Zalewski cytuje szokujące dane. W 2019 r. wypisano na leki z metylofenidatem 20,7 tys. recept, w 2023 r. – 247,2 tys., a tylko w pierwszych trzech miesiącach tego roku – już 102,8 tys.

Polska lekomania jest problemem. Większość Polaków mieszkających w wielkich miastach ma w pobliżu swojego domu co najmniej kilka aptek, do których zawsze ustawiają się długie kolejki. Łatwość, z jaką można dostać w Polsce legalne narkotyki, które odbierasz, stojąc w kolejce z matkami kupującymi syrop na kaszel dla dzieci, jest jakąś społeczną aberracją, której nikt nie zauważa. Małe, niewinne tabletki przepisywane dla pacjentów chorych na raka w celu uśmierzenia bólu czy dla osób rzeczywiście zmagających się z ADHD, są pochłanianie przez małolaty na imprezach dla rozrywki.

U mnie na osiedlu liczba aptek tylko nieznacznie przegrywa z liczbą Żabek, które stanowią część innego, społecznego problemu. Na polskich ulicach ludzie-zombie to nie osoby, które biorą fentanyl, ale alkoholicy, którzy łoją tanią wódkę od rana, sikają po klatkach schodowych i śpią na parkowych ławkach.

Jest wielki mit, że z problemem alkoholowym w Polsce mierzyliśmy się w PRL-u. Tymczasem dziś pijemy nawet dwa razy więcej, a problem stale rośnie. Jak zauważył Robert Rutkowski w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem, to alkohol jest polskim odpowiednikiem amerykańskiego problemu opioidowego. PARPA w 2021 r. alarmowała, że łączna wartość kosztów społeczno-ekonomicznych wynikających ze spożywania alkoholu w Polsce szacowana jest na 93,3 mld złotych. W 2022 na obronność wydawaliśmy 70 mld.

Jeśli więc Donald Tusk chce komukolwiek wypowiadać wojnę, to po pierwsze biznesowi receptomatowemu i nieuczciwym lekarzom, a po drugie – i co najważniejsze – lobby alkoholowemu, które kisi społeczeństwo w oceanach wódy.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.