Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna. Możesz nas wesprzeć przekazując 1,5% podatku na numer KRS: 0000128315.

Informujemy, że korzystamy z cookies. Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony.

Polska nie jest krajem rasistów. Dlaczego spot PiS-u szkodzi rozsądnej polityce migracyjnej?

przeczytanie zajmie 5 min
Polska nie jest krajem rasistów. Dlaczego spot PiS-u szkodzi rozsądnej polityce migracyjnej? źródło: https://x.com/pisorgpl/status/1802959912227451319?t=9oegHr1SQAyIZjeF_AO9mA&s=19

Wyzwań związanych z migracjami nie da się zakrzyczeć topornym szczuciem na osoby o innym niż biały kolor skóry. Takie próby – choćby w postaci nieszczęsnego spotu PiS-u – nie tylko niepotrzebnie podgrzewają atmosferę, ale odejmują również wiarygodność rzeczowej krytyce np. paktu migracyjnego, bo pozwalają zamknąć dyskusję słowem „rasizm”.

Mimo że kampania wyborcza w teorii się skończyła, permanentna mobilizacja partyjnych zwolenników nie ustaje. W najnowszym spocie Prawo i Sprawiedliwość przedstawia Donalda Tuska jako tego, który sprowadza do Polski nielegalnych imigrantów, ilustrując film – poza przypadkami rzeczywistych przestępstw – zdjęciami Bogu ducha winnych ludzi o odmiennym kolorze skóry, których akurat udało się sfotografować.

Autorzy spotu nie mają bladego pojęcia, kim oni są, a przecież nie możemy w żaden sposób wykluczyć, że ich pobyt w Polsce jest w zupełności legalny. W końcu ci, którzy przekroczyli naszą granicę niezgodnie z prawem, stanowią – mimo wszystko – margines.

Trudno taką narrację nazwać innym określeniem niż budzeniem demonów rasizmu. Tak, to niesamowicie wyświechtany termin.

Inflacja pojęć i używanie ich w skrajnie nieadekwatnych kontekstach sprawiło, że ideologicznie zacietrzewiona część polskiej lewicy za rasistę – ba, za faszystę! – uznałaby nawet kogoś, kto po prostu postuluje ochronę wschodniej (i nie tylko) granicy i nie odnosi się z aprobatą do pomysłów wpuszczania wszystkich, którzy się w jej okolicach gromadzą.

Tutaj jednak mamy sytuację znacznie prostszą. Dobór osób, którymi straszyły kadry spotu, był bowiem bardzo jednoznaczny – trzeba było pokazać czarnoskórych, bo wyłącznie przez ten jeden fakt wzbudzają strach w polskim społeczeństwie. Jeśli słowo rasizm jeszcze coś opisuje, to właśnie takie myślenie.

Czy jednak rzeczywiście Polacy kupują tę narrację? Przecież – ktoś powie – politycy tak sprofesjonalizowanej partii jak PiS nie wypuszczaliby takiego przekazu, nie mając uprzednio zrobionych badań, które potwierdzałyby, że będzie on skuteczny.

Polacy to nie rasiści

Marcin Duma, osoba godna zaufania w temacie nastrojów społecznych, pisze w serwisie X: „Z najnowszych badań IBRiS wyłania się jasny obraz: pracujący imigrant, który przyjechał tu legalnie (np. uzyskana wcześniej wiza) – super! Wsparcie dla rynku pracy. Migrant próbujący przedostać się przez zaporę BY-PL >agresor<, >bandyta<, >dywersant<.”

Innymi słowy, twierdzi Duma, jako Polacy nie wrzucamy wszystkich do jednego worka, a rozumiejąc potrzeby demograficzno-gospodarcze jesteśmy przyjaźnie nastawieni do tych cudzoziemców, którzy bez naruszenia przepisów mieszkają w Polsce, legalnie pracują i w efekcie płacą tu podatki.

Tych zaś, których Łukaszenka z Putinem wykorzystują w wojnie hybrydowej, traktujemy z daleko idącą nieufnością, nie podzielając wizji Agnieszki Holland o biednych rodzinach z dziećmi, które jedynie przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności znalazły się na Białorusi.

Myślę, że to relatywnie optymistyczna konstatacja, bo zadaje kłam twierdzeniom, jakoby polskie społeczeństwo z szowinistycznego klucza żywiło jakąś szczególną niechęć wobec obcokrajowców lub osób o innym kolorze skóry jako takich.

Tyle tylko, że ten stan rzeczy może się zmienić. Nietrudno mi sobie wyobrazić eskalację antyimigranckich nastrojów, która może sprawić, że rykoszetem oberwie się także legalnie przebywającym na terenie naszego kraju migrantom. To ich przecież – podkreślmy to wyraźnie – jest zdecydowana większość.

Retoryka PiS szkodzi mądrej polityce migracyjnej

Dolewanie oliwy do ognia jest niebezpieczne przede wszystkim dlatego, że już same okoliczności zewnętrzne – delikatnie rzecz ujmując – nie sprzyjają spokojowi społecznemu. Nawet bowiem legalna migracja, która nie zniknie od choćby najbardziej nienawistnego spotu, może podsycać lęki.

Dziennikarz Tomasz Borejza przypomniał ostatnio na X ciekawą historię z powojennej Anglii, gdzie dwóch byłych polskich żołnierzy zatrudniło się w fabryce, w której przewyższali normę produktywności o ponad 100 proc.

„Gdyby wydarzyło się to dziś (choć właściwie to w okolicach 2004 roku wydarzyło się wiele razy) właściciel zwolniłby wszystkich Anglików i oferując połowę ich stawki, ściągnął do zakładu Polaków. Jednak w 1947 roku było inaczej i polscy żołnierze raz dwa pożegnali się z pracą. Dlaczego? Przez presję ich angielskich kolegów, którzy nie chcieli tak harować” – pisze Borejza.

I konkluduje: „I wcale nie trzeba – jak się nas dziś próbuje przekonywać – być rasistą, by sprzeciwiać się otwarciu granic na oścież. Wystarczy być taksówkarzem, który martwi się o byt swojej rodziny lub sprzedawczynią, która nie chce usłyszeć, że będzie musiała przerzucać dwa razy więcej towaru.

Lub na przykład kimś, kto chce kupić pierwsze mieszkanie, bo duża imigracja zawsze oznacza dwie rzeczy: gorsze warunki pracy dla najmniej zarabiających i droższe mieszkania dla wszystkich.”

To wyzwania, których nie da się zakrzyczeć topornym szczuciem, a takie próby – choćby w postaci tego nieszczęsnego spotu – nie tylko niepotrzebnie podgrzewają atmosferę, ale odejmują również wiarygodności rzeczowej krytyce np. paktu migracyjnego, bo pozwalają zamknąć dyskusję słowem „rasizm”.

Europa musi się z tymi problemami mierzyć, dlatego polską racją stanu – poza spokojem społecznym i niefantazjowaniem o strzelaniu do ludzi na granicy – są poważni i kompetentni politycy w strukturach Unii Europejskiej.

Tacy, którzy zamiast obrażać się na rzeczywistość i emocje społeczne albo bezczynnie czekać na sowite przelewy, będą twardo negocjować w imieniu kraju przyfrontowego, przez który w dwa lata przewinęły się miliony uchodźców wojennych z Ukrainy.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.