Protesty, akcesja do UE i rusofilskie ruchy premiera. Gruzińska sytuacja polityczna w pigułce
Antyrządowe demonstracje w Gruzji wywołane procedowaniem i przyjęciem ustawy o agentach zagranicznych uważane są za największe w historii tego kraju. Zdaniem opozycji rząd partii Gruzińskie Marzenie chce na wzór Rosji ograniczyć swobody obywatelskie. Jakie konsekwencje dla przyszłości Gruzji i jej sceny politycznej mają obecne wydarzenia? Stanisław Kopyta rozmawia z Ekateriną Beruashvili-Młynarską, wiceprezes Diaspory Gruzińskiej w Polsce.
Ustawa o agentach zagranicznych, której dotyczą aktualne protesty w Gruzji, zakłada m.in. konieczność specjalnego rejestrowania się przez organizacje pozarządowe oraz te media, które są w co najmniej 20% finansowane przez podmioty zagraniczne. Krytycy ustawy dowodzą, że jest ona bezpośrednio wzorowana na podobnym prawie istniejącym w Federacji Rosyjskiej. Politycy partii rządzącej – Gruzińskiego Marzenia – twierdzą z kolei, że podobne prawo istnieje m.in. w Stanach Zjednoczonych i na Węgrzech. O czym tak naprawdę mówi ustawa i w czym przypomina swoją rosyjską poprzedniczkę?
Ustawa może nie jest dosłownie przepisana z rosyjskiej, ale ma podobne brzmienie i cel, co stanowi jej największy problem. Jest nim ograniczenie wpływów zagranicznych. Jeśli jakaś organizacja pozarządowa otrzymuje choćby 20% finansowania z jakiegokolwiek kraju Unii Europejskiej, np. z Polski, musi się ona zarejestrować w specjalnym rejestrze.
Ustawa ta daje narzędzie umożliwiające państwu w każdej chwili przeprowadzenie w takiej organizacji audytu. Ministerstwo Sprawiedliwości będzie mogło pod dowolnym pretekstem przeprowadzać kontrole takich organizacji. Według oponentów władz ustawa może, podobnie jak w Rosji, zostać wykorzystana do niszczenia opozycji i niezależnych mediów.
Celem rosyjskiej ustawy jest ograniczenie wpływów amerykańskich i unijnych na organizacje pozarządowe, ale przede wszystkim zakłócenie demokracji i wolności słowa. Jeśli ustawa zostanie wykorzystana przeciwko prywatnym telewizjom, które działają na komercyjnych zasadach i mają zagraniczne współfinansowanie, może także ograniczyć ich swobodę wypowiedzi.
Ustawa bezpośrednio ogranicza działania organizacji pozarządowych, a pośrednio także możliwości poszczególnych obywateli. O każdej organizacji wpisanej do rejestru będzie można później powiedzieć, że realizuje wpływy konkretnego obcego podmiotu.
Warto podkreślić, że organizacje pozarządowe realnie zmieniają życie mieszkańców prowincji. Organizacja, która przyjeżdża, by np. zorganizować dodatkowe zajęcia dla dzieci, jest oknem na inny świat, światełkiem w tunelu i przypomnieniem, że o nich także ktoś pamięta, a wszystkie programy nie są skierowane tylko do miast. Atutem takich organizacji jest działanie w terenie, w małych regionach.
Dzięki ich aktywności regiony mają szansę się rozwijać. Istnieją polskie organizacje, które świetnie sobie radzą i przez lata zbudowały sobie markę i zaufanie wśród Gruzinów. Przykładami takich organizacji są m.in. Solidarity Fund PL in Georgia, Polish AID, Caritas Polska czy też BRIDGE. Co istotne, Gruzini bardzo ufają organizacjom pozarządowym.
W październiku odbędą się wybory parlamentarne. Jak aktualnie kształtuje się poparcie dla Gruzińskiego Marzenia, a jak dla partii opozycyjnych? Czy wynik wyborów będzie miał decydujący wpływ na możliwość wstąpienia Gruzji do Unii Europejskiej w przyszłości?
Ustawa bardzo mocno zmieniła nastroje społeczne. Gruzińskie Marzenie przez lata miało wysokie poparcie, które w ostatnim czasie spadło. Ustawę próbowano wprowadzić w ubiegłym roku, co także wzbudziło silny opór. Wtedy udało się zahamować jej procedowanie, a rząd chwilowo się wycofał i wprowadził poprawki.
Są one nieznaczące, opierają się w dużej mierze na zamianie słów. Cel ustawy pozostał niezmienny. Na początku kwietnia 2024 r. ustawa wróciła do parlamentu. W Gruzji ścieżka legislacyjna zakłada 3 czytania, w czasie pierwszego zagłosowano za dalszym procedowaniem ustawy, co wywołało protesty, wszyscy wyszli wówczas na ulice. Była to większa fala niż w ubiegłym roku. Przypominam, że protesty trwają już od miesiąca.
Ciekawe jest to, że rząd zdecydował się na procedowanie ustawy w roku wyborczym. Wiedział, że spotka się to ze sprzeciwem. Obecnie naród gruziński jest przeciwny tej konkretnej ustawie, a dla partii rządzącej oznacza to strzał w kolano. Mimo tego w Gruzji nie ma obecnie silnej opozycji. Aktualnie brak jest konkretnych liderów związanych z protestami, nie powstała żadna nowa partia opozycyjna. Myślę, że możemy się tego spodziewać bliżej wyborów.
Warto wspomnieć, że wielu wykładowców akademickich zdecydowało się usprawiedliwić nieobecność swoich studentów biorących udział w protestach oraz samemu je poprzeć. W czasie poprzednich protestów niektóre prywatne telewizje donosiły o groźbach wyrzucenia z uczelni, kierowanych wobec studentów, którzy wezmą udział w manifestacjach. Podobne groźby miały spotykać także pracowników sektora budżetowego. W tym momencie sytuacja wygląda inaczej.
Opozycja i prezydent zdecydowanie popierają protesty. Warto podkreślić rolę pani prezydent, która jednoznacznie stoi po stronie protestujących i broniących europejskiej przyszłości Gruzji. Prezydent wykorzystała prawo weta względem ustawy, ale nie ma ona dużej mocy sprawczej w gruzińskiej polityce. Większość parlamentarna może odrzucić weto.
Gruzińskie Marzenie to partia Bidziny Iwaniszwilego, która w 2012 r. wygrała wybory parlamentarne i pokonała wówczas ugrupowanie Michaila Saakaszwilego. To najbogatszy człowiek w Gruzji. Szacuje się, że jego majątek może stanowić równowartość nawet 1/3 wartości PKB kraju. Jego przeszłość sięga czasów rosyjskiej prywatyzacji w latach 90. Kim jest Iwaniszwili i jak wszedł do gruzińskiej polityki?
Niestety trudno odpowiedzieć na to pytanie w pełni. Życie Iwaniszwilego jest w dużej części utajnione. To, co mówią niektóre źródła, a mianowicie, że Iwaniszwili nie był wcale bogaty, ale w pewnym momencie dostał bardzo wiele. Nie ma on też żadnego konkretnego wykształcenia, nie mówi dobrze w obcych językach, jako zwykły człowiek nagle stał się oligarchą. Trudno uwierzyć, że doszło do tego bez wsparcia Putina.
Na początku swojego przyjścia do polityki Iwaniszwili był przedstawiany jako ktoś, kto zbawi Gruzję, podzieli się swoim majątkiem, wręcz będzie rozdawał pieniądze. Wiele osób w to uwierzyło. Wcześniej Iwaniszwili inwestował m.in. w budowę największej cerkwi w Gruzji. Prezydentem był wówczas Sakaaszwili. W pewnym momencie założył partię i obiecywał, że Gruzja szybko stanie się krajem mlekiem i miodem płynącym.
Rzeczywistość okazała się inna. Wejście Iwanisziliego do polityki było etapowe, przychodził, a potem znikał, ale każdy wiedział, że to on stoi za wieloma politykami i kieruje wydarzeniami, mimo że często nie było go widać. Jednocześnie jego majątek stawał się coraz większy. Poruszenie wywołał moment, gdy kupił parki narodowe, które następnie udostępniał dla Gruzinów. On i jego wspólnicy dosłownie wykupili część Gruzji.
W swoim przemówieniu z pierwszej połowy maja Iwaniszwili mówił o globalnej partii wojny. Miał na myśli kraje Unii Europejskiej i Stany Zjednoczone, które jego zdaniem pragną prowadzić wojnę z Rosją, m.in. za pośrednictwem Ukrainy i Gruzji, co naraża je na bezpośrednie straty. Słowa padły w momencie rekordowego poparcia dla przystąpienia do UE wśród gruzińskiego społeczeństwa, kiedy pamięć o wojnie z Rosją z 2008 r. była jeszcze świeża. Skąd prorosyjska narracja u Iwaniszwilego i do jak dużej części społeczeństwa przemawia?
W tym momencie na szali jest strata dobrobytu Iwaniszwilego. Jeśli dorobił się on w Rosji i ma dobre kontakty z Putinem, utrzymanie majątku będzie zależało od wspierania interesów prezydenta Rosji. Ciekawe, dlaczego wszystko to dzieje się w momencie uzyskania statusu kandydata do Unii Europejskiej.
Unia otwarcie ostrzega, że jeśli Gruzja utrzyma reformy, takie jak wspomina ustawa, kraj może utracić status i ruch bezwizowy. Jest zatem bardzo dużo do stracenia, a są to kwestie, nad którymi pracowano wiele lat.
Gruzini nie popierają prorosyjskiej polityki, Iwaniszwili starał się wmawiać niektóre sprawy, przedstawiać je jako wolę narodu. Gruzja dobrze pamięta, co to znaczy być „przyjacielem Rosji”. Rosja nie zna przyjaźni, tak samo mordowała Gruzinów jak m.in. Polaków. Warto podkreślić, że obecnie spora część Gruzji znajduje się pod rosyjską okupacją.
Rząd może obawiać się, że nie ma innego wyjścia. Obserwuje, co dzieje się na Ukrainie, i może przewidywać, że Rosja za chwilę zaatakuje także Gruzję. Wydaje mi się, że sam naród się nie boi. Choć Ukraina otrzymała ogromną pomoc od Europy i Stanów Zjednoczonych w wojnie z Rosją, być może rząd Gruziński spodziewa się, że nie otrzyma takiej pomocy.
Trwa wojna, a wsparcie dla Ukrainy staje się coraz mniejsze, wyczerpuje się, dlatego rząd woli wykonać krok w tył niż wejść w konflikt z Rosją. Tutaj po raz kolejny widać 2 obozy – pierwszym jest rząd, drugim naród i prezydent.
Pani prezydent zawetowała kontrowersyjną ustawę. Kim jest Salome Zurabiszwili i jak pozycjonuje się na gruzińskiej scenie politycznej?
Prezydent Zurabiszwili jest dzieckiem emigracji, jej rodzice wyemigrowali do Francji, tam się urodziła. Jest to osoba, która większość życia spędziła w tym kraju, a jej ojczystym językiem jest francuski. Ze względu na mówienie z francuskim akcentem spotykały ją złośliwości ze strony przeciwników politycznych.
Zurabiszwili pojawiła się w Gruzji na zaproszenie rządu Sakaaszwilego. Ma ogromne doświadczenie w pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, stała także na jego czele. Gdy władza została przejęta przez Gruzińskie Marzenie, dostała propozycję kandydowania na prezydenta.
Poparcie dla niej znacznie wzrosło w ostatnim czasie. Podczas protestów prezydent zawsze stała obok narodu, jednak Gruzińskie Marzenie kontroluje aktualnie scenę polityczną, a większe znaczenie od prezydent ma premier. Prezydent pełni wiele funkcji reprezentacyjnych, ale nie ma wielu prerogatyw, dodatkowo jest obecnie blokowana przez rząd i parlament, który może odrzucić jej weto.
W ostatnich latach prezydent bardzo walczyła o status kandydata do Unii Europejskiej dla Gruzji, mierzyła się równocześnie z przeszkodami generowanymi przez rząd. Zurabiszwili chciała przekonać liderów europejskich, by dać Gruzji szansę, pomimo że kraj nie spełniał wszystkich wymogów do uzyskania statusu kandydata, ale było to aktywnie blokowane przez rząd.
Dochodziło nawet do sytuacji, gdy rząd zablokował możliwość podróży pani prezydent do Brukseli rządowym samolotem. Zurabiszwili poleciała wtedy prywatnie lotem liniowym.
Zjednoczony Ruch Narodowy byłego prezydenta nigdy nie odzyskał dawnego poparcia, sam Saakaszwili trafił do więzienia. Gruzińska opozycja jest podzielona, łączy ją przede wszystkim sprzeciw wobec rosnących wpływów Gruzińskiego Marzenia i poparcie jak najszybszej akcesji do UE. Jakie partie i ruchy tworzą gruzińską opozycję? Co je łączy, a co dzieli?
Cała opozycja jednoznacznie popiera kierunek europejski i wspiera aktualne protesty. Obecnie w parlamencie gruzińskim mamy ok. 5 partii opozycyjnych dysponujących łącznie 65 mandatami. Kilka razy próbowano połączyć siły, ale nie trwało to długo.
Gdyby kilka partii opozycyjnych, które aktualnie są w parlamencie, się zjednoczyło, dałoby to szansę na lepszy efekt, choćby w czasie wyborów. Do tej pory każda partia chciała uzyskać samodzielne poparcie.
Mam nadzieję, że w czasie obecnych wyborów opozycja się rozbudzi. Bardzo dużym problemem opozycji jest niedopuszczanie świeżej krwi. W partiach działają ludzie, którzy walczyli jeszcze u boku Sakaaszwilego, to politycy od wielu lat widoczni. Mam wrażenie, że ludzie są tym znudzeni. Pamiętają momenty, gdy się na tych politykach zawiedli.
Zjednoczony Ruch Narodowy Sakaaszwilego kilkakrotnie prawie upadł. W pewnym momencie część liderów odeszła z partii i próbowała utworzyć własną partię. Były także próby rozbicia partii od środka, w pewnym stopniu skuteczne. Zjednoczony Ruch Narodowy ma 27 mandatów, to nie jest dużo w skali całego kraju i jego możliwości.
Do opozycji należy także Sojusz Patriotów Gruzji, partia założona przez byłych członków partii Sakaaszwilego, jest także 1 poseł niezrzeszony, głosujący wraz z opozycją. Do innych partii opozycyjnych należy także Partia Pracy, która straciła poparcie przez te same czynniki – tych samych polityków obserwowanych niezmiennie od lat.
Wydaje mi się, że gdyby w Gruzji powstała nowa partia, miałaby większe szanse niż aktualne ugrupowania opozycyjne. Trwają różne konsultacje, w ostatnim czasie Gruzję odwiedzili także ministrowie spraw zagranicznych, m.in. Islandii i Estonii. Być może na skutek tych konsultacji uda się zreformować partie opozycyjne lub stworzyć nowy ruch.
Niektórzy żartują, że potrzebny jest nowy człowiek o charyzmie Sakaaszwilego, który da radę przewodniczyć protestom. Sakaaszwili przebywa w więzieniu, popiera demonstracje. Obecnie wszyscy obserwują uważnie prezydent Zurabiszwili, która ma możliwość go ułaskawić.
Mówiono o tym wielokotnie, ale prezydent nie podejęła dotąd żadnych działań, co budzi pewne kontrowersje. Niektórzy mówią, że może podjąć taką decyzję, gdy zbliży się termin wyborów.
Na czele protestu stoją młodzi ludzie, którzy nie dali się zastraszyć, mimo iż wiele osób zostało aresztowanych. Zdarzało się też, że do tych osób dzwoniono z pogróżkami, policja używała do pacyfikacji również gazu łzawiącego, armatek wodnych i gumowych kul. Przykładem takiej osoby jest Beka Korshia – jeden z liderów, który pomaga przy organizacji protestów.
Opowiedziała pani o gruzińskiej opozycji. Chciałbym zapytać o pozycję gruzińskiej diaspory wobec wydarzeń w kraju. Jak duże jest zainteresowanie aktualnymi wydarzeniami wśród Gruzinów mieszkających poza krajem i jaki jest ich wpływ na tę sytuację?
Dotąd diaspora nie ingerowała w sprawy wewnętrzne Gruzji, teraz się to zmienia. W ubiegłym roku, w czasie, gdy ustawa o agentach zagranicznych została zaproponowana po raz pierwszy w większości krajów, w których obecna jest diaspora, Gruzini wyszli na ulice i solidaryzowali się z protestującymi w kraju. Było to także widoczne w Polsce.
Trudno ocenić, jak duże wpływy mogą oni zyskać na sytuację w kraju. Przez lata diaspora była lekceważona przez rząd. W ostatnich latach przypomina ona o sobie. Istotne jest to, że wielu Gruzinów wyjechało za granicę zarobkowo, w Polsce na pewno spotyka ich pan często w Bolcie albo Uberze.
Sytuacja gospodarcza w kraju nie jest dobra, jedna pracująca osoba zwykle nie jest w stanie utrzymać rodziny. Odkąd Unia Europejska pozwoliła na ruch bezwizowy, więcej osób zaczęło wyjeżdżać. Z jednej strony zostawili w kraju rodziny, z drugiej wysyłane przez nich pieniądze są istotne dla gospodarki państwa.
W Gruzji istnieje prawo, zgodnie z którym, jeśli obywatel Gruzji otrzyma zagraniczne obywatelstwo, automatycznie jest pozbawiany obywatelstwa gruzińskiego. Istnieją drogi formalne, by temu zapobiec, np. przez wysłanie odpowiedniego wniosku. To prawo wpływa na wyniki wyborów, ponieważ jeśli ktoś nie zdąży złożyć wniosku o utrzymanie obywatelstwa, nie ma prawa głosować w wyborach. Myślę, że w tym momencie nastąpi masowa mobilizacja diaspory, by oddać swój głos.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.
Stanisław Kopyta
Ekaterine Beruashvili-Młynarska