Ciało Chrystusa? Cóż za dziwaczna doktryna! Filozoficzna analiza transsubstancjacji
Chleb przemieniający się w ciało Chrystusa? Bajanie religijnych fanatyków, prawda? Tym bardziej, że przecież – jeżeli pozostajemy przy zdrowych zmysłach – nie widzimy niczego, co przypominałoby ludzkie ciało, lecz cieniutką hostię. Jak tłumaczyli to filozofowie? Czy da się tę doktrynę wyrazić inaczej? Z okazji Uroczystości Ciała i Krwi Chrystusa przypominamy filozoficzną analizy katolickiej doktryny, którą przeprowadził dr hab. Błażej Skrzypulec na łamach teki „Pressji” zatytułowanej Boże Ciało.
W niniejszym tekście pragnę się przyjrzeć problemowi transsubstancjacji z perspektywy filozoficznej. Przez podejście filozoficzne rozumiem takie, które lokalizuje niespójności w schemacie pojęciowym opisującym pewne zagadnienie, a następnie bada możliwe modyfikacje siatki pojęciowej prowadzące do usunięcia znalezionego problemu. Zazwyczaj skutkiem tego rodzaju procedury nie jest dotarcie do jednego słusznego rozwiązania, lecz raczej zarysowanie mapy możliwych rozwiązań wraz ze związanymi z nimi konsekwencjami i kosztami.
Punktem odniesienia będzie dla mnie tekst Michaela Dummetta opublikowany na łamach teki Pressji zatytułowanej „Boże Ciało” , który zawiera oryginalną propozycję rozwiązania problemu transsubstancjacji, a także omawia bardziej klasyczne stanowiska – kartezjańskie i scholastyczne. W końcowej części artykułu zaproponuję modyfikację koncepcji Dummetta, która doprowadzi do sformułowania dwóch alternatywnych koncepcji transsubstancjacji.
Problem transsubstancjacji
W intuicyjny sposób problem związany z transsubstancjacją można wyrazić przez koniunkcję czterech zdań:
(A) Przedmiot x jest Ciałem Chrystusa,
(B) Wyrażenie „x jest ciałem” jest prawdziwe, gdy przedmiot x posiada zestaw cech C1 ,…,Cn .
(C) Przedmiot x nie posiada cech C1 ,…,Cn .
(D) Przedmiot x posiada cechy H1 ,…Hn , które gwarantują prawdziwość zdania „x jest chlebem”.
Z jednej strony twierdzi się, że rozważany przedmiot jest pewnym ciałem, a jednocześnie zauważa, że nie ma on cech, które uzasadniałoby nazywanie go ciałem. Powyższy problem ma swój aspekt ontologiczny, związany ze strukturą rozważanego obiektu, oraz semantyczny, dotyczący odnoszenia się do obiektu za pomocą wyrażeń językowych.
Aspekt ontologiczny problemu wiąże się z niezgodnością własności, jakie posiada ciało i jakie posiada chleb – wydaje się, że aby coś było ciałem, musi posiadać inne własności niż te, które są charakterystyczne dla chleba. Aspekt semantyczny dotyczy sposobu naszego orzekania o tym, że coś jest ciałem – nasz typowy sposób posługiwania się terminem „ciało” – zdaje się nie dopuszczać sytuacji, w których określamy tym terminem coś, co ma cechy charakterystyczne dla chleba.
Oczywiście najprostszym, można też powiedzieć – najbardziej zdroworozsądkowym, wyjściem z sytuacji byłoby uznanie zdania (A) za fałszywe i zastąpienie go zdaniem „Przedmiot x jest chlebem”. Z perspektywy doktryny katolickiej to najprostsze rozwiązanie jest, rzecz jasna, niedopuszczalne. W takiej sytuacji należy się przyjrzeć innym sposobom uspójnienia zdań (A)–(D) i rozważenia, które z nich pociąga za sobą najmniejsze koszty.
Rozwiązanie minimalne
Z pozoru proste i wystarczające z perspektywy wiary może się wydawać minimalne rozwiązanie problemu przez stwierdzenie czegoś w rodzaju: „Transsubstancjacja jest wynikiem nadzwyczajnego działania Boga, którego człowiek nie jest w stanie pojąć”. Wówczas zdania (A)–(D) można uznać za niespójne, ale też stwierdzić, że jest to problem wynikający jedynie z niedoskonałości ludzkich możliwości poznawczych. „Tak naprawdę”, to znaczy z perspektywy Boga, „wszystko jest w porządku”, a my, choć nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć, możemy to zaakceptować poprzez akt wiary.
Powyższe rozwiązanie minimalne w sposób trywialny, choć być może wystarczający, rozwiązuje aspekt ontologiczny problemu – konflikt między cechami ciała i chleba zostaje zażegnany przez specjalne działanie Boga, który jako wszechmocny może zawsze skutecznie osiągnąć pożądany rezultat. Bardziej problematyczny okazuje się aspekt semantyczny. Jeśli nie jesteśmy w stanie zrozumieć, na czym polega fakt przemiany chleba w ciało, to trudno również stwierdzić, co tak naprawdę znaczy to, że nazywamy Hostię ciałem.
Wydaje się, że nie jest to zwykłe pojęcie ciała, gdyż Hostia nie spełnia standardowych warunków aplikacji tego terminu. Czy jest to jakieś specjalne pojęcie ciała, które ma zastosowanie tylko w tym wypadku? Jeśli tak, to jaka jest jego treść? Dlaczego w ogóle używamy terminu „ciało”, a nie jakiegokolwiek innego, skoro i tak nie jest jasne, co ma on wyrażać?
Wydaje się, że rozwiązanie minimalne nie daje nam zadowalającej odpowiedzi na te pytania. Rozwiązanie minimalne traktuję jako punkt wyjścia dla filozoficznych koncepcji transsubstancjacji.
Na tym założeniu opieram pierwszy postulat metodologiczny, wedle którego interesująca koncepcja filozoficzna powinna wyjaśniać więcej, niż czyni to rozwiązanie minimalne. Drugi z metodologicznych postulatów zapożyczam od Michaela Dummetta. Stwierdza on, że koncepcja wyjaśniająca transsubstancjację powinna wykluczać sytuację, w której ktoś może uznać zdanie „Hostia jest Ciałem Chrystusa” za prawdziwe, nie uznając jednocześnie jako prawdziwych innych zdań wchodzących w skład doktryny katolickiej.
Ma to wykluczyć rozwiązania, które redukowałyby transsubstancjację do fenomenu społeczno-kulturowego bądź psychologicznego. Za prosty przykład takiego stanowiska może posłużyć koncepcja, wedle której zdanie „Przedmiot x jest Ciałem Chrystusa” znaczy tyle co „W odniesieniu do przedmiotu x przeprowadzono odpowiednie obrzędy, które zgodnie z wierzeniami wspólnoty katolickiej mają sprawić, że x zostaje przemieniony w Ciało Chrystusa”.
Systematyczna iluzja
Zgodnie z interpretacją Dummetta, rozwiązanie, wedle którego z transsubstancjacją wiąże się występowanie systematycznej iluzji, ma pochodzić od Kartezjusza. Zgodnie z jego koncepcją Hostia posiada zwyczajne cechy ciała, czyli pewną organiczną strukturę, jednak za sprawą Boskiej interwencji jesteśmy pod wpływem iluzji i postrzegamy Hostię jako posiadającą cechy chleba.
To rozwiązanie można przedstawić jako następującą modyfikację zdań (A)–(D):
(A1) Przedmiot x jest Ciałem Chrystusa,
(B1) Wyrażenie „x jest ciałem” jest prawdziwe, gdy przedmiot x posiada zestaw cech C1 ,…,Cn .
(C1) Przedmiot x posiada cechy C1 ,…,Cn .
(D1) Przedmiot x nie posiada cech H1 ,…Hn , które gwarantują prawdziwość zdania „x jest chlebem”, ich postrzeganie jest wywołane iluzją.
W powyższym rozwiązaniu modyfikacji ulegają zdania (C) oraz (D). Wprowadzenie kategorii iluzji pozwala stwierdzić, że obiekt x posiada cechy charakterystyczne dla bycia ciałem (C1), a nie posiada, mimo tego, że je postrzegamy, cech typowych dla chleba (D1). Zdania (A1)–(D1) wydają się więc spójne – rozważany przedmiot jest ciałem i posiada odpowiednie cechy pozwalające to o nim orzec, z tym że ulegając iluzji, nie postrzegamy jego faktycznych własności.
Rozwiązanie problemu transsubstancjacji przez odwołanie się do iluzji niesie jednak ze sobą kilka trudnych do zaakceptowania konsekwencji. Dwie z nich, mocno związane z tym rodzajem rozwiązania, omówię poniżej. Natomiast dwie kolejne, ogólniejsze, przedstawię dalej, po przedstawieniu scholastycznego rozwiązania problemu.
Pierwszy problem dotyczy samego pojęcia iluzji. W standardowych wypadkach mianem iluzji określamy sytuację, w której postrzeżenie jakiegoś przedmiotu jest niezgodne z cechami, jakie ona rzeczywiście posiada. Aby sensownie określić coś iluzją, potrzebny jest jakiś sposób dotarcia do własności obiektu, który pozwala na wskazanie różnicy między iluzorycznym postrzeżeniem a rzeczywistością.
Na przykład w wypadku popularnej iluzji Müllera-Lyera postrzegamy dwie linie jako posiadające różną długość, jednak możemy je także zmierzyć, by wykazać, że faktycznie nie różnią się one od siebie pod tym względem. Gdyby każdy z możliwych do przeprowadzenia testów wskazywał, że linie są różnej długości, nie byłoby podstaw do stwierdzenia, że nasze postrzeżenie na ten temat jest iluzoryczne.
Taka sytuacja wydaje się jednak zachodzić w wypadku rozwiązania Kartezjusza. Żaden możliwy do przeprowadzenia test nie jest w stanie wykazać, że Hostia posiada jakieś inne cechy niż te, które są charakterystyczne dla chleba. Powstaje więc pytanie, na mocy czego tego rodzaju postrzeżenia określa się jako iluzoryczne.
Jedynym wyjściem wydaje się odwołanie do, niedostępnej dla człowieka, Boskiej perspektywy, z której to objawia się prawdziwa natura przedmiotu. Niebezpiecznie zbliża to rozwiązanie Kartezjusza do rozwiązania minimalnego – człowiek nie jest w stanie pojąć, na czym polega iluzoryczny status postrzeganych cech charakterystycznych dla chleba. W takim wypadku trudno znaleźć rację dla stosowaniu terminu „iluzja” w wypadku transsubstancjacji, skoro i tak termin ten nie jest używany w zwykłym, zrozumiałym sensie.
Druga problematyczna kwestia dotyczy ekspansji iluzji. Jeśli rozwiązanie zaproponowane przez Kartezjusza jest poprawne, wówczas iluzja związana z Hostią nie może się ograniczać jedynie do sytuacji, w których jest ona aktualnie postrzegana.
Musi ona obejmować także wszystkie efekty, jakie są wywoływane przez cechy ciała skryte za zasłoną cech chleba, a także efekty, które byłyby wywoływane przez cechy chleba, w wypadku ich rzeczywistej obecności. Na przykład u niektórych osób chorych na celiakię spożycie Hostii może wywołać niekorzystne skutki zdrowotne.
Akceptując rozwiązanie kartezjańskie, trzeba by przyjąć, że zmiany zachodzące w ich organizmie pod wpływem Hostii także są iluzoryczne, w końcu tak naprawdę nie spożyli oni niczego, co zawierałoby gluten. Kontynuując to rozumowanie, wiele skutków wywołanych w dalszej kolejności przez te zmiany organiczne również miałoby iluzoryczny status. Może się więc okazać, że przyjęcie kartezjańskiego rozwiązania sprawia, że niemała część otaczającej nas rzeczywistości ma status wywoływanej przez Boga systematycznej iluzji.
Zmiana substancji przy zachowaniu akcydensów
Rozwiązanie scholastyczne, którego najbardziej rozwinięta wersja przypisywana jest zazwyczaj św. Tomaszowi z Akwinu, jest tym, od którego transsubstancjacja zyskała swoją nawę. Opiera się ono na odróżnieniu substancji, czyli istoty danej rzeczy, która decyduje, czym ta rzecz jest, od akcydensów, czyli przygodnych własności, które rzecz może utracić, nie przestając być tym, czym jest.
Zdaniem zwolenników tego stanowiska w momencie transsubstancjacji substancja chleba zostaje zmieniona w substancję ciała, natomiast akcydensy chleba, czyli w praktyce wszystkie jego postrzegalne własności, pozostają bez zmian.
Zgodnie z twierdzeniem św. Tomasza, Ciało Chrystusa nie posiada tych akcydensów – w tym szczególnym wypadku w ogóle nie posiadają one podmiotu. Przy takim ujęciu kombinacja zdań (A)–(D) przyjmuje następującą postać:
(A2) Przedmiot x jest Ciałem Chrystusa,
(B2) Wyrażenie „x jest ciałem” jest prawdziwe, gdy przedmiot x ma substancję ciała.
(C2) Przedmiot x nie posiada cech C1 ,…,Cn , charakterystycznych dla ciała.
(D2) Przedmiot x nie posiada cech H1 ,…Hn , charakterystycznych dla chleba.
W rozwiązaniu kartezjańskim modyfikacji ulegało zdanie (C) oraz (D), przedmiot x posiadał cechy ciała i nie posiadał cech chleba, a przyczyną odmiennego wrażenia było zachodzenie iluzji. W wypadku rozwiązania scholastycznego zmianie podlegają zdania (B) oraz (D).
Przedmiot x jest ciałem, ponieważ posiada substancję ciała, a nie dlatego, że posiada akcydensy, które w typowych sytuacjach wiążą się z ciałem. Ponadto nie jest on podmiotem akcydensów charakterystycznych dla chleba. Oczywiście problematyczna wydaje się tu kwestia związku między substancją a akcydensami.
Okazuje się, że coś może być ciałem mimo tego, że nie ma żadnych cech, które zazwyczaj ma ciało. Co więcej, mogą istnieć akcydensy, w omawianym przykładzie akcydensy chleba, które mimo faktycznej nieobecności chleba mogą sprawiać, że pewien fragment przestrzeni będzie funkcjonował dokładnie tak, jakby znajdował się w nim chleb.
Wiąże się z tym fakt, że pozbawiona akcydensów substancja traci zdolność do wchodzenia w relacje przyczynowe, natomiast taką zdolność zachowują same akcydensy, nawet gdy nie stoi za nimi żadna substancja. Ponownie znajduje tu zastosowanie wcześniejszy przykład dotyczący celiakii – Hostia wchodzi w relacje kazualne charakterystyczne dla chleba, a nie dla ciała.
Może to budzić podejrzenia, czy rozwiązanie scholastyczne nie niszczy samego pojęcia substancji, która miała przecież określać to, czym dana rzecz jest, a okazuje się teraz elementem, który w żaden sposób nie określa roli, jaki dany obiekt odgrywa w świecie.
Dwa problemy
Oprócz szczegółowych problemów wymienionych wyżej, rozwiązania kartezjańskie i scholastyczne posiadają również dwie ogólniejsze kłopotliwe własności, z których jedna wiąże się z ontologicznym, a druga – z semantycznym wymiarem problemu. Z perspektywy ontologicznej zarówno rozwiązanie kartezjańskie, jak i scholastyczne dzieli strukturę rozważanego przedmiotu na dwie części.
Pierwszą część stanowią postrzegalne własności charakterystyczne dla chleba, które – zależnie od przyjętego rozwiązania – mają charakter iluzoryczny bądź są realnie obecne, ale ich podmiotem nie jest substancja ciała. Elementy wchodzące w skład drugiej części konstytuują prawdziwą naturę obiektu – to na mocy ich obecności rozważany przedmiot jest ciałem.
Co istotne, granica między tymi dwiema częściami jest nie do przeniknięcia dla ludzkiego aparatu poznawczego, zawsze mamy kontakt jedynie z pierwszą, a prawdziwie istotne elementy przedmiotu są dla nas niedostępne. Wydaje się, że uniknięcie takiego nieintuicyjnego podziału stanowiłoby zaletę alternatywnej koncepcji transsubstancjacji.
W aspekcie semantycznym zarówno rozwiązanie kartezjańskie, jak i scholastyczne sugeruje, że nasz standardowy sposób posługiwania się terminem „ciało” jest nieadekwatny. W jednym i w drugim rozwiązaniu dopuszczalne są sytuacje, w których nasze zwyczajne kryteria posługiwania się terminem „ciało” nie są spełnione, a mimo to rozważany obiekt jest ciałem.
W wypadku koncepcji kartezjańskiej dzieje się tak przez możliwość zachodzenia systematycznej iluzji, w rozwiązaniu scholastycznym za sprawą rozluźnienia związku między substancją a postrzegalnymi akcydensami.
Co więcej, proponowane alternatywne kryteria aplikacji terminu „ciało” – przez odwołanie do niedostępnych cech ukrytych pod systematyczną iluzją bądź substancji pozbawionej postrzegalnych akcydensów – wydają się dobrane ad hoc, jedynie w tym celu, aby rozwiązać problem transsubstancjacji, i nie korespondują z dobrze ugruntowaną praktyką językową, która ma niewątpliwą wartość praktyczną i pozwala nam skutecznie wyróżniać obiekty będące ciałem spośród wielu innych.
Również w tym wypadku wydaje się, że preferowane byłoby takie rozwiązanie problemu transsubstancjacji, które pozwalałoby zachować bliższy związek ze zwyczajnym użyciem terminu „ciało”.
Uznawanie czegoś za coś
Michael Dummett , stojąc w opozycji do rozwiązania kartezjańskiego i scholastycznego, sformułował własną propozycję opartą na pojęciu „uznania czegoś za coś”. W typowych sytuacjach jesteśmy w stanie na przykład uznać stół za krzesło i używać go do siedzenia – wówczas możemy powiedzieć, że ten stół jest krzesłem.
Podobnie adoptowane dziecko zostaje uznane za dziecko adoptujących je rodziców i w świetle prawa jest ich dzieckiem. Jak zauważa Dummett, zazwyczaj w wypadku naszych procedur „uznawania czegoś za coś” pojawia się pewna luka. Gdy pewne A uznajemy za B, to owemu A wciąż brakuje pewnych cech, które są charakterystyczne dla typowych B.
W odniesieniu do przytaczanego wyżej przykładu: adopcja nie sprawia, że dziecko staje się spokrewnione ze swoimi rodzicami. Jednak, zdaniem Dummetta, to ograniczenie nie ma mieć zastosowania, jeśli to Bóg uznaje coś za coś innego.
Wówczas nie ma miejsca na żadną lukę i dana rzecz jest po prostu tym, za co została uznana. Przez zastosowanie rozwiązania opartego na pojęciu „uznania za” otrzymujemy następującą kombinację zdań (A)–(D):
(A3) Przedmiot x jest Ciałem Chrystusa,
(B3) Wyrażenie „x jest ciałem” jest prawdziwe, gdy przedmiot x został przez Boga uznany za ciało.
(C3) Przedmiot x nie posiada cech C1 ,…,Cn charakterystycznych dla ciała.
(D3) Przedmiot x posiada cechy H1 ,…Hn charakterystyczne dla chleba.
W rozwiązaniu proponowanym przez Dummetta modyfikacji ulega jedynie zdanie (B) – kryterium orzekania o obiekcie, że jest ciałem, nie stanowią postrzegalne cechy, które zazwyczaj wiążemy z ciałem, lecz decyzja Boga, który postanowił uznać dany obiekt za ciało.
Proponując takie rozwiązanie, Dummett odrzuca ontologiczną zasadę akceptowaną w obrębie rozwiązania kartezjańskiego i scholastycznego, zgodnie z którą bycie ciałem stoi w sprzeczności z posiadaniem cech charakterystycznych dla chleba. Respektowanie tej zasady prowadziło do podziału struktury przedmiotu na dwie części, która gwarantowała, że choć postrzegane są własności chleba, to jednak nie przysługują one obiektowi, który tak naprawdę jest ciałem.
U Dummetta obiekt jednocześnie jest ciałem, na mocy uznania za ciało przez Boga, jak i posiada cechy chleba. Dummett pozostaje w tym punkcie zgodny z opiniami formułowanymi w obrębie współczesnej teologii – chociażby stanowiska Josepha Ratzingera – gdzie przemiany chleba w ciało nie traktuje się jako fizycznego przekształcenia pewnej organicznej struktury w inną. Z takiej perspektywy można powiedzieć, że rozwiązaniu Dummetta udaje się ominąć ontologiczną trudność, z którą borykały się wcześniejsze rozwiązania.
Wydaje się natomiast, że kłopotliwy pozostaje wciąż aspekt semantyczny problemu transsubstancjacji. Podobnie jak w rozwiązaniu scholastycznym i kartezjańskim również u Dummetta przestajemy się posługiwać naszymi zwyczajnymi, sprawdzonymi kryteriami stosowania terminu „ciało”, lecz musimy przyjąć nowe, które nie znajdują się w jasnym związku z dotychczasową praktyką.
Co więcej, ponieważ trudno powiedzieć, na czym polega fakt uznawania przez Boga chleba za ciało, skoro nie wiąże się z nim zmiana cech obiektu, trudno również zrozumieć, jaką treść ma pojęcie ciała używane w kontekście transsubstancjacji. W aspekcie semantycznym niebezpiecznie upodabnia to rozwiązanie Dummetta do, omawianego wcześniej, rozwiązania minimalnego.
W dalszej części tekstu zaproponuję, wychodząc od rozwiązania Dummetta, modyfikacje, które mogą być pomocne w zmniejszeniu semantycznych kosztów związanych z wyjaśnieniem transsubstancjacji.
Moce przyczynowe i Ciało Chrystusa
W typowych sytuacjach uznawania czegoś za coś obiekt uzyskuje nowe własności, które poszerzają zakres interakcji, w które może on wchodzić i w ich ramach oddziaływać na rzeczywistość. Na przykład adoptowane dziecko zyskuje przywileje związane z prawem dziedziczenia, a uznanie metalowych krążków za pieniądze pozwala wymieniać je na inne przedmioty na dużo szerszą skalę, niż było to możliwe wcześniej.
W wypadku transsubstancjacji Dummett nie rozwija tego aspektu uznawania, choć jest oczywiste, że w wyniku transsubstancjacji przedmiot zyskuje wyjątkowe moce przyczynowe. Nie wchodząc w teologiczne subtelności, można przyjąć, że Ciało Chrystusa przyczynia się do zbawienia spożywającej je osoby, czego nie można powiedzieć o zwykłym chlebie ani, a może tym bardziej, o zwykłym ciele.
Przedmiot po transsubstancjacji posiada więc nie tylko cechy charakterystyczne dla chleba, lecz także pewne dodatkowe, bardzo szczególne własności. Wychodząc z tego punktu, można zarysować dwa sposoby ominięcia semantycznego problemu związanego z transsubstancjacją. Pierwszy z nich opiera się na rozdzieleniu pojęć ciała i Ciała Chrystusa.
W zarysowanym wcześniej, za pomocą kombinacji zdań (A)–(D), problemie transsubstancjacji implicite zakłada się, że Ciało Chrystusa jest szczególnym przypadkiem ciała, to znaczy ma te cechy, które zazwyczaj mają ciała, a ponadto jeszcze pewne dodatkowe własności czyniące z niego Ciało Chrystusa.
Dlatego też obiekt, o którym można orzec, że jest Ciałem Chrystusa, powinien również posiadać cechy pozwalające na orzekanie o nim bycia ciałem w zwykłym sensie. W oczywisty sposób prowadzi to do problemu, gdyż rozważany obiekt nie ma cech właściwych dla ciała, lecz ma cechy chleba.
Wydaje się, że zarówno rozwiązania kartezjańskie, scholastyczne, jak i rozwiązanie Dummetta, nie starały się explicite podważyć ścisłego związku między pojęciem ciała i pojęciem Ciała Chrystusa.
Rozluźnienie związku między tymi pojęciami wymaga przyjęcia, że kryteria stosowania terminu „ciało” i terminu „Ciało Chrystusa” są od siebie niezależne. Termin „ciało” ma zastosowanie w wypadku obiektów, które posiadają cechy związane z pewną organiczną strukturą, natomiast dla aplikacji terminu „Ciało Chrystusa” kwestia istnienia pewnej organicznej struktury nie jest istotna.
Ciałem Chrystusa jest zarówno fragment organicznej materii istniejącej około dwa tysiące lat temu, jak i Hostia w czasie każdej Mszy świętej, do której standardowo rozumiany termin „ciało” nie ma zastosowania. Oczywiście pogląd, wedle którego Ciało Chrystusa nie musi posiadać zwyczajnych cech ciała, może się wydawać dziwny. Warto jednak zauważyć, że wiele fragmentów Nowego Testamentu, jak i elementów doktryny Kościoła Katolickiego sugeruje, że faktycznie Ciało Chrystusa ma cechy inne niż zwykłe ciała.
Podczas Ostatniej Wieczerzy okazuje się, że Ciało Chrystusa nie posiada zwyczajnych własności topologicznych ciała, mogąc znajdować się całe w kilku niestykających się obszarach przestrzeni jednocześnie. Jednocześnie między tymi wieloma rozdzielonymi całościami mogą zachodzić interesujące powiązania przyczynowe.
Święty Tomasz rozważa na przykład fascynującą kwestię, czy gdyby po Ostatniej Wieczerzy przechowano konsekrowany chleb aż do ukrzyżowania, to czy Ciało Chrystusa, istniejące pod postacią chleba, również by umarło. Podobnie jego interakcje z innymi materialnymi obiektami różnią się od tych przejawianych przez organiczną materię – ukazuje to scena spotkania z uczniami w wieczerniku. Również własności mereologiczne są dalekie od standardowych – przełamana Hostia nie dzieli Ciała Chrystusa na dwie części.
Biorąc pod uwagę powyższe zjawiska, twierdzenie, że Ciało Chrystusa nie musi mieć organicznej struktury charakterystycznej dla zwykłych ciał, wydaje się dużo łatwiejsze do zaakceptowania. W tym kontekście można zapytać, jakie są kryteria aplikacji terminu „Ciało Chrystusa”, jeśli są one różne od kryteriów aplikacji terminu „ciało”.
Wydaje się, że najlepszym kandydatem jest tutaj posiadanie przez przedmiot mocy kauzalnych(przyczynowych) nabywanych podczas transsubstancjacji, za sprawą których spożywanie owego przedmiotu przyczynia się do osiągnięcia zbawienia. Przyjęcie powyższego stanowiska pozwala zaakceptować zdania (A)–(D) w początkowej, niezmodyfikowanej formie, a jednocześnie ominąć związany z nimi problem.
Przedmiot x może być Ciałem Chrystusa, a jednocześnie zdanie „x jest ciałem” może być fałszywe, gdyż kryteria aplikacji terminu „ciało” są różne od kryteriów związanych z terminem Ciało Chrystusa”. Jednocześnie nie ma przeciwwskazań, aby o x jednocześnie orzec „jest Ciałem Chrystusa”, jak i „jest chlebem”, jeśli wystarczającym kryterium aplikacji terminu „chleb” jest pewna organiczna struktura.
Rozdzielenie pojęć ciała i Ciała Chrystusa pozwala również ominąć większość problemów semantycznych, z którymi borykały się rozwiązania omawiane wcześniej. Po pierwsze, nie zmusza nas ono do modyfikacji warunków aplikacji terminu „ciało” ugruntowanych w codziennej praktyce.
Po drugie, pozwala nam ono scharakteryzować treść pojęcia Ciało Chrystusa inaczej niż przez trywialne stwierdzenie „Ciałem Chrystusa jest to, co Bóg uznał za Ciało Chrystusa”, odwołując do szczególnych mocy kauzalnych związanych z przyczynianiem się do zbawienia.
Kosztem takiego rozwiązania jest natomiast konieczność stworzenia nowego pojęcia – „Ciała Chrystusa” – które choć wydaje się uszczegółowieniem ogólniejszego pojęcia ciała, ma treść, która nie jest rozszerzeniem treści pojęcia ciała.
Funkcjonalna koncepcja ciała
Innym sposobem rozwiązania semantycznych problemów związanych z transsubstancjacją jest sformułowanie pojęcia ciała, które nie wiązałoby się mocno z posiadaniem pewnej organicznej struktury, a jednocześnie wpisywałoby się w posiadane przez nas intuicje na temat tego, co oznacza termin „ciało”.
Inaczej niż w poprzednim rozwiązaniu nie rozdziela się tu zwykłego pojęcia ciała i pojęcia Ciała Chrystusa, lecz szuka takiego pojęcia ciała, które obejmowałoby zarówno standardowe sytuacje, jak i fenomen transsubstancjacji.
Wydaje się, że oprócz cech strukturalnych, z ciałem wiążemy również pewne własności funkcjonalne. Przede wszystkim ciało pozwala nam wchodzić w przyczynowe interakcje z materialnymi obiektami w świecie, zarówno przez odbieranie ze środowiska bodźców, jak i wykonywanie przez nas działań.
Wychodząc od tej intuicji, możemy stwierdzić, że określona organiczna struktura nie jest istotna dla orzekania o czymś, że jest ciałem, choć najprawdopodobniej spełniony powinien być bardziej podstawowy warunek, mówiący, że ciało ma jakąś materialną strukturę bez dokładniejszego precyzowania jej rodzaju.
Takie ujęcie pozwala zachować standardowe użycia terminu „ciało”, w których ciałem są na przykład nasze ręce czy głowy. Co więcej, podejście funkcjonalne umożliwia ominięcie pewnych problemów związanych ze strukturalną charakterystyką ciała.
W końcu trudno jest znaleźć taką wspólną charakterystykę struktury, która obejmowałaby różne części ludzi i zwierząt, a także takie fragmenty jak włosy czy paznokcie, których struktura nie podtrzymuje żadnych procesów życiowych. Jednocześnie ujęcie funkcjonalne rozszerza zakres stosowania terminu „ciało” na przykład na protezy lub nieorganiczne powłoki hipotetycznych myślących maszyn.
Oczywiście funkcjonalna charakterystyka ciała jako materialnej struktury pozwalającej na wchodzenie w relacje kauzalne ze środowiskiem również ma swoje problematyczne aspekty. Po pierwsze, trudno jest określić ostrą granicę, najprawdopodobniej gdzieś między kamieniami a mrówkami, wyróżniającą zbiór obiektów posiadających i nieposiadających ciała.
Po drugie, trudno precyzyjnie wyróżnić te materialne struktury, które dla danej istoty są ciałem – przykładem niech będzie różnica między ręką a młotkiem. Jednak, abstrahując od tych istotnych trudności, w kontekście problemu transsubstancjacji funkcjonalne pojęcie ciała pozwala nam w zupełnie naturalny sposób orzec, oczywiście zakładając akceptację twierdzeń katolickiej doktryny, że Hostia jest Ciałem Chrystusa.
Jest ona materialną strukturą, za sprawą której Chrystus przyczynowo oddziałuje na ludzi, w taki sposób, że spożywanie Hostii przyczynia się do ich zbawienia. Warto dodatkowo zauważyć, że przyjęcie funkcjonalnego pojęcia ciała w żaden sposób nie zaprzecza możliwości oddziaływań Boga na świat, które nie dokonują się za pośrednictwem jakiejkolwiek materialnej struktury.
Rozwiązanie problemu transsubstancjacji odwołujący się do funkcjonalnego pojęcia „ciała” wiąże się z modyfikacją zdania (B). Warunkiem prawdziwości zdania „X jest ciałem” nie są pewne cechy strukturalne, lecz pełniona przez materialną strukturę funkcja.
Jednak w przeciwieństwie do analogicznych modyfikacji w obrębie rozwiązania scholastycznego i rozwiązania proponowanego przez Dummetta w wyniku dokonanej zmiany wciąż otrzymujemy pojęcie, które uwzględnia dużą część naszych intuicji dotyczących stosowania terminu „ciało”.
Ponadto tego rodzaju rozwiązanie nie zmusza nas do przyjęcia dwóch odrębnych pojęć – jednego dla zwykłych ciał i drugiego dla Ciała Chrystusa. Mankamentem koncepcji funkcjonalnej jest natomiast trudność w wytyczeniu jasnych granic między ciałami a innymi materialnymi strukturami.
Podsumowanie
Często powtarzany slogan mówi, że filozofia zadaje pytania, a nie dostarcza odpowiedzi. Tak jak i w wielu innych wypadkach, również w kontekście transsubstancjacji okazuje się on być fałszywy. Filozofia dostarcza odpowiedzi – zazwyczaj zbyt wielu odpowiedzi, dla których brak obiektywnego kryterium pozwalającego wybrać jedną, a odrzucić inne.
Powyżej, nie licząc rozwiązania minimalnego, przedstawiłem pięć koncepcji filozoficznych, z których każda jest w stanie rozwiązać problem transsubstancjacji, lecz każda pociąga też za sobą konieczność akceptacji pewnych kontrowersyjnych konsekwencji.
Klasyczne, kartezjańskie i scholastyczne, rozwiązania wprowadzają dwoistość w ontologiczną strukturę przedmiotu oraz zmuszają do posługiwania się niestandardowym pojęciem ciała. Rozwiązanie Dummetta omija problemy ontologiczne, ale wciąż może się wydawać kłopotliwe z punktu widzenia semantycznych warunków aplikacji terminu „ciało”.
Rozwiązania opierające się na rozdzieleniu pojęć ciała i Ciała Chrystusa oraz przyjmujące funkcjonalną koncepcję ciała mogą zredukować problemy semantyczne związane z transsubstancjacją, ale ich przyjęcie zależy od podzielanych intuicji na temat dopuszczalnych modyfikacji w treści rozważanych pojęć.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.
Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.