Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Bosak u Samołyka wskazuje drogę. Katolicy potrzebują realizmu politycznego

Bosak u Samołyka wskazuje drogę. Katolicy potrzebują realizmu politycznego autor ilustracji: Julia Tworogowska

Czy polityk Konfederacji może wskazywać katolikom drogę? Sporo osób przeczytawszy ten tytuł, już się na mnie obraziło. Nie chodzi mi jednak o to, aby uprawiać krypto agitację. Warto po prostu posłuchać czynnego polityka przyznającego się do katolicyzmu. Jego rozterki są bowiem również naszymi rozterkami, a wniosek wydaję się oczywisty – chrześcijanie powinni się przeprosić z dobrze rozumianym realizmem politycznym.

Można wicemarszałka Sejmu lubić lub nie lubić, zżymać się na jego karkołomne próby obsługiwania jednocześnie elektoratu libertariańskiego i narodowego, polemizować z wieloma wyrazistymi poglądami, które głosi. Nie można mu jednak odmówić umiejętności poruszania się w rejestrach, które nie są dostępne dla większości dzisiejszej klasy politycznej. Bosak myśli i argumentuje, a to dziś dla czynnego polityka prawdziwa rzadkość.

Dlatego z wielką przyjemnością wysłuchałem wywiadu, jakiego udzielił Tomaszowi Samołykowi. Panowie rozmawiają jako katolicy o specyfice uprawiania zawodu polityka. Utyskują na postępującą ewakuację chrześcijaństwa z życia publicznego. Kościół w Polsce przestał pełnić rolę arbitra. Jest raczej wyrzutem sumienia niż sumieniem narodu.

Zgadzam się z takim postawieniem sprawy. Katolicy uruchamiają się dziś tylko wówczas, gdy są ordynarnie piłowani – przez temat aborcji, obrażanie Jana Pawła II lub, jak ostatnio, gdy ogranicza się im wolność religijną.

Gdy mówię „katolik” ,pojawia się w mojej głowie obraz idealnego zięcia w koszuli zapiętej na ostatni guzik lub ministranta w wykrochmalonej komży, który mamie ciężkie zakupy przyniesie, a w szkole grzecznie w ławce siedzieć będzie. Polityka? To takie grzeszne miejsce, gdzie się kłócą, nie kochają Pana Boga, myślą tylko o słupkach poparcia lub ewentualnie, jak się nachapać i nakraść na koszt podatnika. Kościół mówi, że powinniśmy głosować, no to ok, grzecznie pójdziemy do urn, ale generalnie to im bardziej pobożny człowiek, to od polityki powinien trzymać się z dala.

Polacy to naród kościółkowy, jak stwierdził dawno temu Ryszard Legutko. A w kościółku to wiadomo, cichutko trzeba być i się nie wychylać. Taki jest dominujący mental polskich katolików. Krzysztof Bosak w rozmowie z Tomaszem Samołykiem walczy z taką postawą. Zgoda, że współczesna polityka jest skażona strukturami grzechu, nie jest to jednak powód, żeby od niej uciekać. Wręcz przeciwnie, to największa zachęta, żeby zacząć z tym syfem walczyć.

Bosak w rozmowie narzeka również, że w polskim Kościele i debacie katolickiej brakuje refleksji etycznej dotyczącej polityki. I ten wątek był niezmiernie ciekawy, widać było bowiem, że dylematy moralne na linii bycie katolikiem granie w brudną polityczną grę to dla niego codzienność.

W działalności politycznej chodzi przecież o osiąganie zamierzonych celów, występowanie w imieniu swojego elektoratu i własnej partii, a nie swym własnym, rozliczania się nie z pięknych intencji, ale konsekwencji podejmowanych decyzji. Moralność, według której żyje zwykły człowiek w normalnym życiu, nie jest tą samą moralnością, zgodnie z którą z konieczności musi żyć polityk.

To jest szczególnie ważki problem dla polityka katolickiego. Chrystus jest przecież wszędzie, a jego nauki obowiązują nie tylko w domu, ale i na mównicy sejmowej. W nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. Jak więc absolutyzm etyki chrześcijańskiej pogodzić z oczywistością, że reguły, jakie obowiązują w polityce, są czasem zupełnie inne od tych panujących poza polityką? Czy politykom wolno więcej?

Papieże krytykowali redukowanie moralności do konsekwencji. Z jakiegoś też powodu wszystkie dzieła Machiavellego zostały umieszczone na Indeksie Ksiąg Zakazanych. Jednak ogólne wskazanie, że skutki podejmowanych działań są istotne, ale nie pozwalają nam zamykać oczu na środki, jakie wybieramy i intencje, z którym przystępujemy do działania, są daleko dla katolickich polityków niewystarczające. Nie mówią, jak funkcjonować we współczesnej polityce nielubiącej hamletyzujących mędrców uciekających od jednoznacznych, ciętych i błyskawicznych sądów, również etycznych.

Może jednak sprzeczność między etyką katolicką a realizmem politycznym jest złudna? Bronisław Łagowski pisze: „Autonomia polityki nie wyłącza działalności politycznej z zakresu norm moralnych, te bowiem odnoszą się do wszystkich ludzkich działań. Język – jeśli wolno posłużyć się uproszczoną analogią – także posiada autonomię i podlega nic wspólnego z moralnością nie mającym koniecznościom, jak reguły gramatyczne, a przecież nic znaczy to, że użytek z mowy nie podlega normom moralnym”.

Bycie katolikiem nie oznacza bujania w obłokach i konieczności taniego moralizowania dla uspokojenia własnego sumienia. Konieczna autonomia polityki od innych sfer życia nie oznacza, że normy tam obowiązujące z konieczności muszą być szatańskie. Katolicyzm musi więc dziś pogodzić się z realizmem politycznym, z którym swoją drogą ma wiele wspólnego.

Opieramy się przecież na przekonaniu, że natura ludzka jest zepsuta, mamy wyróżniać się daleko posuniętym sceptycyzmem wobec utopii politycznych obiecujących zbawienie na ziemi, mamy pamiętać, że „nie wszystko złoto, co się świeci”, wykazywać się roztropnością i stwarzać takie rozwiązania, które będą wychowywać ludzi bardziej do dobrego niż złego ze świadomością, że ostatecznie „wszystko to marność i pogoń za wiatrem”.

Jednocześnie nie możemy iść do celu po trupach, mataczyć, defraudować pieniędzy, dać się owładnąć nałogiem władzy, pomiatać ludźmi, etc. Realizmowi politycznemu potrzebna jest katolicka korekta. A jednak cały czas zderzam się z wprost czy nie wprost wyrażaną opinią, że katolikowi nie wypada myśleć o skuteczności politycznej, walce o własne interesy i realizowaniu własnej chrześcijańskiej agendy, a to wszystko z nadmiernej uprzejmości wobec tych, którzy nas szczerze nienawidzą.

Chrystus nie był zwolennikiem tak pojętego „dobroludzizmu”, był radykałem.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.