Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

„Toksyczna męskość” nie zawsze jest toksyczna. Pedagogika wstydu nie pomoże incelom

„Toksyczna męskość” nie zawsze jest toksyczna. Pedagogika wstydu nie pomoże incelom Autor ilustracji: Julia Tworogowska

 

Alfa male, beta-provider, incel, sigma, red pill. Witamy w świecie, gdzie to kobiety sprawują władzę, a mężczyźni są uciskani i prześladowani. Witamy w manosferze.

Tekst został pierwotnie opublikowany w obszerniejszej wersji na łamach magazynu weekendowego Rzeczpospolitej „Plus Minus”. Dziękujemy redakcji za mozliwość przedruku!

„Incele są produktem ginocentrycznego porządku świata. Istnieją, ponieważ kobiety uzyskały dostęp do globalnego rynku seksualnego, a społecznie wymuszana monogamia poleciała do śmietnika. W świecie dziewczyn może funkcjonować zasada, że dla każdego znajdzie się druga połówka, bo wystarczy obniżyć swoje wymagania. W świecie chłopców to nie będzie miało miejsca. FBI ostatnio zaczęło obserwować inceli i wyszukiwania haseł związanych z czerwoną pigułką pod kątem namierzania potencjalnego terroryzmu. Ja bym był z tym ostrożny.

Na dzień dzisiejszy ci mężczyźni są bardzo zatomizowani. Interesuje ich tylko to, by zarobić na przeżycie, oglądać porno, grać w gry i by inni dali im święty spokój. Jednak jeżeli społeczeństwo im tego świętego spokoju nie da, to da im coś na kształt wspólnego projektu, przy którym mogliby działać. Wtedy zorientujecie się, jak wygląda reakcja mężczyzn, kiedy razem zaczynają działać. Tu rodzi się prawdziwa siła. Może to być siła bardzo kreatywna, ale nim się taką stanie, będzie to poprzedzone niezłą rozpier… sami wiecie czym”.

Powyższe słowa nie są tworem wyobraźni jakiegoś kreatywnego scenarzysty próbującego stworzyć coś na kształt „Fight clubu” 2.0. Wypowiedział je polski vloger działający pod pseudonimem Roman Warszawski, przedstawiciel charakterystycznej dla manosfery ideologii red pill.

Męski bunt przeciw mainstreamowi. Zaczęło się na 4chan, a potem był redpill jak z „Matrixa”

Manosfera (od angielskiego manosphere – męska strefa) nie jest jednorodnym ruchem, nie jest też związana z jakąś konkretną przestrzenią w internecie. Jest siecią nieformalnych blogów, forów internetowych, mających swój początek w USA, na portalu społecznościowym Reddit oraz na platformie 4chan, służącą do dzielenia się obrazkami, zdjęciami i memami.

To właśnie 4chan stał się nośnikiem specyficznej „ikonografii” manosfery – nieodłącznego od ruchu zestawu memów kodujących w sobie wizję świata charakterystyczną dla tej grupy. Jeżeli zobaczycie gdzieś memy używające takich pojęć jak „chad”, „simp” czy „alfa”, wiedzcie, że ich pierwowzór musiał narodzić się właśnie na 4chanie.

„Kobiety się wyemancypowały, co skazało mężczyzn na samotność. Społeczny habitus nie jest w stanie wymusić na kobietach pozostawania w związkach. Mężczyźni są upodlani przez feministki oskarżające ich o całe przeszłe i obecne zło tego świata. Wszystkie tezy o zmianie prawnej definicji gwałtu mają za swój wyłączny cel jeszcze większe wyemancypowanie się kobiet od mężczyzn, co tylko pogłębi osamotnienie płci męskiej” – oto wizja świata z którą możemy się tam spotkać

Ujawnienie tego stanu rzeczy przedstawiciele manosfery określają metaforycznie jako zażycie „czerwonej pigułki” („the red pill”) z filmu Matrix. Skrywaną prawdą o świecie – według przedstawiciely manosfery oczywiście – jest to, że cała ta narracja, że świat, w którym żyjemy, jest patriarchalny i wykorzystujący kobiety to jedno wielkie kłamstwo. To matrix. Jest bowiem zupełnie na odwrót. To mężczyźni są dziś wykluczani i uciskani.

Roman Warszawski radzi: weź się za siebie, a MGTOW: przestań zabiegać o kobiety

Różnice pomiędzy poszczególnymi ruchami wewnątrz manosfery znajdziemy przede wszystkim na poziomie ustosunkowania się do faktu życia w ginocentrycznym matriksie. I tak tzw. obrońcy praw mężczyzn swój przekaz kierują przede wszystkim do rozwodników, którym w toku postępowania sądowego nie przyznano prawa do sprawowania opieki nad dziećmi.

Można więc powiedzieć, że to oferta dla tych, którzy weszli już w relację z kobietą, ale zakończyła się ona porażką i pozostawiła mężczyznę z poczuciem krzywdy, niesprawiedliwości i osamotnienia. Obrońcy praw mężczyzn pomagają takim osobom szukać rozwiązań prawnych pozwalających wywalczyć im większe prawa do opieki nad dzieckiem.

Kolejną grupą są tzw. artyści podrywu (Pick up artist). To właśnie do nich można zaliczyć ludzi takich jak Roman Warszawski, Rollo Tommasi, autor najsłynniejszego bloga na reddicie o red pillu zatytułowanego „The Rational Male”(200 tys. subskrybentów) czy też Andrew Tate. Choć podzielają oni tezę o ginocentrycznym porządku współczesnego świata, to wszyscy (no może z wyjątkiem Tate’a) sugerują, że rozwiązanie tego problemu nie jest czymś z gatunku „rocket science”, lecz znajduje się na wyciągnięcie ręki.

Wystarczy wziąć się odrobinę za siebie, zainwestować czas w samorozwój fizyczny lub intelektualny, nie traktować kobiety jak bogini i priorytetu (czyli nie być „simpem” czy „beta-orbiterem”), a prędzej czy później uda się znaleźć kobietę z podobnej „półki statusowej” co mężczyzna. To przedstawiciele tej działki najczęściej odwołują się do psychologii ewolucyjnej jako uzasadnienia dla stawianych przez nich twierdzeń odnośnie do natury ludzkiej

Kolejną grupą jest ruch MGTOW (Men going their own way – Mężczyźni idący własną drogą). Zalecają, by w ogóle przestać zabiegać o kobiety, wyemancypować się z ginocentrycznego porządku świata i stać się niezależnym oraz samowystarczalnym facetem, który nie potrzebuje kobiety do szczęścia i codziennego funkcjonowania.

Zalecają unikanie stałych związków z kobietami oraz posiadania dzieci. Po prostu, we współczesnym świecie relacja z kobietą, o małżeństwie już nawet nie wspominając, najzwyczajniej się nie opłaca. Do tej grupy należą tzw. Volcele (voluntary celibacy – żyjący w dobrowolnym celibacie), którzy opierając się na wniosku o całkowitym zepsuciu współczesnych kobiet, rezygnują z poszukiwania partnerki.

W końcu przechodzimy do ostatniej grupy, za sprawą której opinia publiczna w ogóle usłyszała o manosferze – są to tzw. incele (involuntary celibacy – żyjący w mimowolnym celibacie). Głośno o tej grupie stało się za sprawą masakry w Isla Vista w 2014 r., kiedy to 22-letni Eliott Rodger zamordował sześć osób, a następnie popełnił samobójstwo.

Nagrał film, w którym wyjaśnił motywy swojego postępowania – a było nim mimowolne dziewictwo, o co obwiniał kobiety. Eliott próbował dostać się do żeńskiego akademika w celu urządzenia tam masakry, ale ostatecznie nie udało mu się tego dokonać. Łącznie w USA incele powodowani podobnymi co Rodger motywami dokonali ośmiu zamachów, w których zginęło łącznie 61 osób.

Incele nie mają jednorodnej narracji co do prób rozwiązania swojego problemu. Idą drogą MTOW albo starają się wcielić w życie zalecenia proponowane przez PUA (Pick up artist). W tym sensie można pokusić się o stwierdzenie, że te grupy pełnią jakąś funkcję pozytywną. Dają im inną narrację niż ta zachęcająca do autodestrukcji i terroryzmu.

Agnieszka Graff o upokorzonych samcach. „Groteskowe założenie” 

Najważniejsza jednak jest próba odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak jest? Czemu niemała liczba mężczyzn – ze statystyk wynika, że co piąty młody chłopak ogląda Andrew Tate’a – w mniejszym lub większym stopniu podziela wizję świata suflowaną przez przedstawicieli manosfery?

Problem jest złożony. Agnieszka Graff w artykule „Manosfera, czyli bunt upokorzonych samców” wskazuje kilka możliwych przyczyn tego stanu rzeczy, a dwie z nich wydają mi się szczególnie interesujące. Z jednej strony widać korelację pomiędzy pojawieniem się fenomenu męskich forów internetowych a kryzysem ekonomicznym z 2008 r.

Jak zauważa Graff, 78 proc. miejsc pracy w USA utraconych z powodu kryzysu należało właśnie do mężczyzn. Co więcej, mężczyźni nie tylko częściej niż kobiety tracili pracę, ale też o wiele trudniej ją odzyskiwali. A zatem to oni byli głównymi ofiarami wielkiej recesji gospodarczej z roku 2008.

Z drugiej strony, jak przyznaje Graff, rzeczywiście jest tak, że rewolucja seksualna i związana z nią emancypacja kobiet od przymusu wchodzenia w tradycyjne role żony i matki sprawiły, że pojawiła się większa liczba mężczyzn, którzy mają problem z odnalezieniem jakiejkolwiek partnerki seksualnej.

„Opowieść o odrzuceniu przez kobiety jest w pewnym stopniu wynikiem… odrzucenia przez kobiety[…] Groteskowe w tej opowieści jest tylko założenie, że mężczyźni mają prawo do seksu, i oczekiwanie, że społeczeństwo pozbawi kobiety autonomii, by mogli to prawo realizować”.

Drew do ognia dorzuca również postęp technologiczny. Jak zauważył na swoim blogu After Babel Jonathan Haidt, słynny amerykański psycholog społeczny, mężczyźni wychowujący się w świecie premiującym kobiety – czy to w szkole przez fakt, że jako normę wskazuje się zachowania charakterystyczne dla przeciętnych dziewczynek, czy też na rynku pracy, gdzie po przejściu z dominacji przemysłu na usługi również umiejętności miękkie charakterystyczne dla kobiet stały się bardziej doceniane – chłopcy stopniowo zaczęli wycofywać się z rzeczywistości.

Najpierw alternatywnym światem stały się dla nich popularne w USA od lat 70. gry wideo, gdzie mogli realizować daleko bardziej niż w rzeczywistości swoje męskie tendencje do przemocy czy rywalizacji. Z kolei po pojawieniu się powszechnego dostępu do internetu ta tendencja niepomiernie się wzmocniła. Gry wideo, łatwy dostęp do pornografii, platformy sex-workingowe typu Only Fans pogłębiły izolację mężczyzn, upośledzając ich zdolność do funkcjonowania w normalnym świecie, wchodzenia w relacje i pełnienia odpowiedzialnych ról społecznych.

Slavoj Žižek: „toksyczna męskość” może być czymś pozytywnym

Z pewnością należy uporać się z faktem ujemnych skutków postępu technologicznego. Ale należałoby przede wszystkim zmienić narrację i odzyskać pozytywną opowieść o męskości. Jakiś czas temu Slavoj Žižek stwierdził, że cechy określane w dyskursie feministycznym jako „toksyczna męskość” mogą być czymś pozytywnym. Odwaga, zdecydowanie, zdolność do rywalizacji czy męska agresja – to wszystko nie musi być z góry czymś negatywnym.