Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Chcemy obronić się przed Rosją? Wzmacniajmy szkolnictwo wyższe i środowiska eksperckie!

Chcemy obronić się przed Rosją? Wzmacniajmy szkolnictwo wyższe i środowiska eksperckie! źródło: https://www.youtube.com/watch?v=48oByoxwEYI

Wojenna łuna zarysowująca się na wschodzie zdaje się kierować uwagę opinii publicznej wyłącznie na końcowy efekt polityki wzmacniania obronności Polski, tj. na utworzenie silnej armii. Zapomina się jednak o pierwszym kroku, jakim jest wzmocnienie poczucia odpowiedzialności za wojsko w całym społeczeństwie. Tę niszę postanowił wypełnić Marek Budzisz w swojej najnowszej publikacji pt. Pauza strategiczna. Polska wobec ryzyka wojny z Rosją, która ukazała się w grudniu 2023 r. W jego wizji kluczowe wydają się 3 elementy: rozwój kultury strategicznej, dywersyfikacja form poboru oraz budowa systemu obrony powszechnej.

Książka autorstwa Marka Budzisza pt. Pauza strategiczna. Polska wobec ryzyka wojny z Rosją to niezwykle obszerne opracowanie, które oprócz wyczerpującej analizy przebiegu konfliktu na Ukrainie przedstawia także politykę zbrojeniową Rosji oraz naszych sojuszników z NATO. Z tematów poruszonych w publikacji płyną cenne wnioski dla osób odpowiedzialnych za stan polskiej armii, zaś uwagę decydentów przykuć powinien szczególnie ostatni rozdział, który zawiera dla nich konkretne wskazówki. Przyjrzyjmy się zatem kilku z nich.

Dobra strategia potrzebuje konstruktywnej krytyki

W zdrowo funkcjonującej republice dyskusje o rozwiązaniach natury strategicznej rozpoczynają się „na górze”, czyli wśród osób pełniących funkcje państwowe i mających decydujący wpływ na kształt debaty publicznej. Rozkwit kultury strategicznej w naszym kraju, ułatwiający wdrażanie rozwiązań korzystnych dla rozwoju armii, musi więc mieć swój początek w rozwiązaniach ustanawianych na poziomie administracji publicznej i prowokujących ścieranie się przeciwnych poglądów, co jest warunkiem niezbędnym do zainicjowania ogólnopolskiej, merytorycznej debaty.

Według Marka Budzisza źródłem inspiracji w tym zakresie powinny być dla nas Stany Zjednoczone, gdzie od dłuższego czasu panuje zasada, w myśl której na szczeblu strategicznym prezydenci podejmują decyzje po uprzednim wysłuchaniu stanowisk ekspertów prezentujących odmienne poglądy. Zdaniem autora Pauzy strategicznej działania USA, które zaowocowały zwycięstwem nad ZSRR w zimnej wojnie, udowadniają, iż otwartość na argumenty obu stron z reguły sprzyja wypracowaniu najlepszych decyzji.

Aby dowieść swojej tezy, polski historyk przywołuje losy kilku amerykańskich doktryn wojskowych, m.in. tzw. koncepcji wzajemnej pewności zniszczenia (MAD). W jej ogólnych założeniach podkręcenie tempa wyścigu zbrojeń z Moskwą było z teoretycznego punktu widzenia nieopłacalne, gdyż oba supermocarstwa dysponowały już bronią jądrową w ilości mającej odstraszyć przeciwnika od dalszej eskalacji napięcia.

Wbrew dogmatycznemu podejściu do doktryn wojennych, powszechnemu w USA w początkowej fazie zimnej wojny, pozornie niezawodna doktryna została ostatecznie zrewidowana. Co sprawiło, że Gabinet Owalny zaczął akceptować poglądy przeciwników głównego nurtu? I co ważniejsze dla nas, jaką naukę może z tej historii wyciągnąć Polska?

Według Budzisza odpowiedzi na to pytanie należy szukać w poczynaniach tzw. Teamu B, zespołu analitycznego powołanego przez George’a Busha seniora (późniejszego prezydenta, a ówczesnego szefa CIA). Zespół składa się w dużej mierze z ekspertów spoza szeroko rozumianej elity. Wraz z drugą grupą, tj. Teamem A, analitycy mieli za zadanie dokonać oceny, czy amerykański wywiad trafnie zinterpretował politykę zbrojeniową ZSRR, opisywaną wówczas jako zgodną z założeniami doktryny MAD.

Ku zaskoczeniu opinii publicznej członkowie Teamu B stanowczo podważyli dotychczasowe oceny wywiadu. Argumentowali, że Sowieci bagatelizowali zagrożenie związane z użyciem broni jądrowej, co pchało ich ku dążeniu do prześcignięcia Stanów Zjednoczonych w liczbie głowic nuklearnych. Jak pokazuje historia, zaskakująca dla wielu diagnoza postawiona przez Team B okazała się słuszna.

Pomimo krytyki ze strony zatwardziałych zwolenników doktryny MAD członkom Teamu B udało się przekonać decydentów do trafności swoich obserwacji podczas zwycięskiej debaty z analitykami Teamu A. Ta dyskusja stanowiła punkt zwrotny w historii amerykańskiej kultury strategicznej, której stałym elementem od tego czasu jest udział ekspertów prezentujących odmienne stanowiska. Rozwiązania wypracowywane podczas takich intelektualnych starć bywają niekonwencjonalne, lecz zwyciężają, gdyż co do zasady opierają się na słusznych założeniach.


Jak stworzyć podwaliny polskiej kultury strategicznej?

Pomimo różnic między Stanami Zjednoczonymi a Polską wnioski płynące z historii Teamu B mają charakter uniwersalny. Po pierwsze, niezbędne jest porzucenie dogmatyzmu, gdyż strach przed kwestionowaniem utartych schematów utrudnia wypracowywanie właściwych rozwiązań w debacie strategicznej. Bohaterowie przytoczonej opowieści zdawali sobie sprawę, że kwestionując „nietykalną” doktrynę MAD, narażą się na bezprecedensowy atak ze strony niektórych komentatorów, jednak dzięki możliwości wyrażenia swojej opinii udało im się skorygować amerykańskie założenia strategiczne.

Po drugie, aby eliminacja dogmatyzmu przyniosła pozytywne skutki, do debaty strategicznej trzeba zaprosić kompetentnych ekspertów, którzy posiadają szeroką wiedzę na poruszany temat, co niekoniecznie musi iść w parze z ich rozpoznawalnością. Przykładowo, pracami Teamu B kierował Richard Pipes, sowietolog i specjalista w zakresie historii Rosji, któremu brak ambicji politycznych wcale nie przeszkadzał w kształtowaniu amerykańskiej myśli strategicznej (notabene Pipes został później doradcą prezydenta Ronalda Reagana).

Z kariery tego naukowca można więc wyprowadzić trzecią radę dla Polski: wspierajmy rozwój szkolnictwa wyższego oraz instytucji analitycznych, takich jak Ośrodek Studiów Wschodnich czy Polski Instytut Spraw Międzynarodowych. Organizacje te dostarczają Polakom rzetelnych informacji ze światowej polityki i oferują merytoryczne analizy, co ma swe zastosowanie szczególnie podczas wojny na Ukrainie, której wybuch przypomniał opinii publicznej o ogromnej roli instytucji eksperckich.

Godna ubolewania jest więc niedawna decyzja MON-u, na mocy której Ośrodek Badań Azji zakończył swoją działalność. W ten sposób polska armia ograniczyła sobie dostęp do analiz poświęconych kontynentowi, który w najbliższym czasie może gwałtownie zaburzyć światowy system bezpieczeństwa.

Rozmawiając z kolei o szkolnictwie wyższym, musimy wyzbyć się przekonania, że pracownik akademicki skazany jest jedynie na specjalizację w wąskiej dziedzinie i edukowanie kolejnych pokoleń studentów. To niezbędny fundament, jednak zdolności intelektualne kadry uniwersyteckiej mogą i powinny być regularnie wykorzystywane przez administrację rządową przy podejmowaniu ważnych decyzji.

Oczywiście zbliżenie się do Amerykanów pod kątem kultury strategicznej w dającej się przewidzieć przyszłości jest przejawem myślenia życzeniowego. Nie możemy bowiem sobie pozwolić na tak liczne grono ekspertów oraz, co ważniejsze, nie posiadamy odpowiednich środków do rozbudowy instytucji publicznych na wzór najsilniejszych państw zachodnich.

„Próba mechanicznego przeniesienia na własny grunt tego, co okazało się skuteczne w innych realiach, najczęściej kończy się źle – dekonstruuje się dotychczasowy system, nie zastępując go nowym” – pisze Marek Budzisz. Zaznacza jednak przy tym, iż można korzystać z doświadczeń i rozwiązań innych państw pod warunkiem zaadaptowania ich do własnych, odmiennych możliwości i realiów. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by nasza administracja publiczna powołała do życia własny Team B, który stanie się kamieniem węgielnym polskiej kultury strategicznej.

Polacy, do broni!

Kluczowym punktem debaty strategicznej, o którym wspomina Marek Budzisz, jest temat, który spędza sen z powiek wszystkim politykom – służba wojskowa. Partie polityczne zdają sobie sprawę, że jeśli w swoim programie wyborczym przedstawią zapowiedź wzięcia Polaków w kamasze, to ich notowania drastycznie spadną. Z jednej strony można uznać brak podejmowania otwartej debaty o tej kwestii za przejaw politycznego tchórzostwa, jednak z drugiej strony obawy polityków wynikają bezpośrednio z ogromnej niechęci społeczeństwa do idei obowiązkowej służby wojskowej.

Najnowsze sondaże pokazują jednak, że coraz więcej Polaków popiera wprowadzenie poboru powszechnego (blisko 45% ankietowanych jest „za”, a ok. 35% „przeciw”), co niewątpliwie przybliża nas do rozpoczęcia poważnej dyskusji nad powrotem do dawnej formy przeszkolenia militarnego. Czy tego chcemy, czy nie, sytuacja na Ukrainie musi skłaniać nas do ponownego namysłu nad fundamentami polskiego bezpieczeństwa narodowego. Pomimo zmian w sposobie prowadzenia działań wojennych jednym z kluczowych elementów ukraińskiej obrony przed agresorem z Moskwy jest wciąż obowiązkowa służba wojskowa dla mężczyzn.

Ponieważ nieprzyjaciel ze Wschodu stanowi zagrożenie nie tylko dla Kijowa, lecz także dla Warszawy, również nasi rządzący muszą zastanowić się nad wprowadzeniem poboru powszechnego, co w rezultacie powinno doprowadzić do wzmocnienia systemu odpornościowego państwa. Biorąc zaś pod uwagę fakt, iż do obrony Polski przyda się każda para rąk, można stwierdzić, że rację ma minister Sikorski. Popiera on postulat egalitaryzacji poboru do wojska pod względem płci, niezależnie od sprzeciwu wobec takiego rozwiązania płynącego zarówno ze strony niektórych środowisk feministycznych, jak i zwolenników tradycyjnej, „męskiej” armii.

Według Marka Budzisza w tym aspekcie źródła inspiracji powinniśmy szukać u zbliżonych do nas pod kątem mentalności Bałtów. Pobór powszechny obowiązuje na Łotwie od lipca ubiegłego roku i dzięki swej elastycznej formule zyskał uznanie obywateli, w tym ludzi młodych, którzy są w największym stopniu przezeń dotknięci.

Jak podaje Budzisz, nowi rekruci mogą odbyć służbę cywilną lub wojskową – w tym aspekcie panuje dowolność. W przypadku wyboru tej pierwszej opcji przez rok pracują oni w instytucjach związanych z obronnością Łotwy, przede wszystkim w zasobie nieruchomości lub logistyce.

Z kolei osoby chętne do służby wojskowej mogą podjąć decyzję, czy chcą podlegać intensywnemu rocznemu przeszkoleniu stacjonarnemu (wiąże się to ze skoszarowaniem), czy też wolą służyć w tamtejszym wojsku obrony terytorialnej (wówczas ich szkolenie będzie odbywać się przez 5 lat z podziałem na 28 dni w ciągu każdego roku). Łotewski model poboru powszechnego jest też wyjątkowo przyjazny studentom, gdyż w trakcie 5-letniego treningu uwzględniane są ich specjalizacje, zaś miejsce ich dyslokacji podczas służby w siłach obrony terytorialnej jest ustalane tak, aby znajdowało się jak najbliżej miejsca zamieszkania.

Na tym „oferta studencka” się nie kończy, bowiem dla ochotników przewidziano 50 miejsc w specjalnym 5-letnim kursie, którego ukończenie skutkować będzie promocją na oficera. Z kolei młodzi Łotysze, którzy nie zamierzają pełnić służby wojskowej, mogą ubiegać się o zwolnienie, jeśli są absolwentami tzw. Szkoły Zawodowej im. Oskara Kalpaka (letniego obozu wojskowego będącego inicjatywą łotewskiego MON-u).

Jak zauważa Marek Budzisz, przykład Łotwy pokazuje, iż da się przeprowadzić pobór powszechny godzący bezpieczeństwo ojczyzny z potrzebami jej mieszkańców. Jeśli więc zależy nam na poprawie postaw proobronnych wśród młodych Polaków, powinniśmy wprowadzić takie rozwiązania, jak letnie obozy wojskowe dla młodzieży w szkołach średnich lub przeszkolenie dostosowane do specjalizacji danego studenta.

Warto zauważyć, że oba postulaty, o których wspomina Budzisz, nadają się do realizacji już teraz. Nie muszą być poprzedzone decyzją o przywróceniu powszechnej służby wojskowej.


Obrona ojczyzny ponad podziałami

Ostatnia kwestia podniesiona w Pauzie strategicznej i omawiana w tym artykule odnosi się zarówno do polityków i wojskowych, jak również cywili. Aby debata strategiczna mogła się rozpocząć, trzeba rozważyć wprowadzenie systemu obrony powszechnej, który określałby obowiązki każdego obywatela w zakresie bezpieczeństwa państwa.

Jak podaje Marek Budzisz, na takie rozwiązanie zdecydowali się Litwini (proszę zauważyć, że znowu mówimy o Bałtach) tuż po uzyskaniu niepodległości. Total defence, jak w języku angielskim określa się obronę powszechną, sankcjonuje art. 2 ustawy o podstawach bezpieczeństwa Republiki Litewskiej, na mocy którego obywatele, wspólnoty i organizacje społeczne są zobowiązani do obrony ojczyzny na równi z organami władzy i siłami zbrojnymi.

Niezależnie od kraju budowa zdrowego, obywatelskiego militaryzmu jest niezbędnym krokiem do zwiększenia szans na skuteczną walkę z agresorem, o czym dobitnie przekonują się m.in. Ukraińcy. Przykładów proaktywnej postawy w zakresie obronności nie trzeba jednak szukać za granicą.

Niecały rok temu dał jej wyraz turysta, który zgłosił znalezienie szczątków rosyjskiej rakiety pod Bydgoszczą i w przeciwieństwie do skompromitowanego resortu obrony spełnił swój obowiązek troski o bezpieczeństwo ojczyzny. O obywatelskim militaryzmie i innych propozycjach reformy armii pisał na naszych łamach Kamil Pachecki w swoim apelu do ministra obrony narodowej. Lekturę tego tekstu szczególnie polecam w kontekście niniejszych rozważań.

Wracam jednak do litewskiego przykładu. Działania miejscowych polityków w sprawach wojskowości należy potraktować ze szczególną uwagą. Powszechna służba wojskowa funkcjonuje nad Niemnem jeszcze dłużej niż nad Dźwiną (Łotwa), co jest bezpośrednią zasługą prezydent Dalii Grybauskaitė i jej niezrównanej woli politycznej, która objawiła się w 2015 r. Wówczas za naszą wschodnią granicą doszło do pierwszego przedinwazyjnego etapu wojny rosyjsko-ukraińskiej, co skłoniło ówczesną przywódczynię Litwy do zwołania Rady Bezpieczeństwa Państwa, w której brali udział przedstawiciele wszystkich opcji politycznych.

Po godzinie obrad zdecydowano się na wprowadzenie poboru powszechnego na czas od 5 do 6 lat. Zaledwie rok później, tj. w 2016 r., litewski parlament przegłosował przedłużenie owego mechanizmu, który w takim kształcie funkcjonuje do dziś. Obywatele są zdecydowanie zadowoleni z tego stanu rzeczy, co potwierdzają sondaże. Ponad 80% Litwinów w mniejszym bądź większym stopniu popiera wprowadzenie stałej, obowiązkowej służby wojskowej.

Z kolei w 2022 r. wszystkie litewskie siły polityczne zawarły porozumienie poprzedzone merytoryczną dyskusją, podczas której ustalono, że kwestie obronności są wspólnym obowiązkiem państwa i społeczeństwa, a tym samym zostały wyłączone z debaty publicznej jako przedmiot ponadpartyjnego konsensusu.

Jako republikanin muszę przyznać, iż nacechowana zdolnością do kompromisów postawa Litwinów wzbudza mój podziw. Bezpieczeństwo ojczyzny traktują oni bowiem jako dobro wspólne wszystkich obywateli, a nie jedynie jako wytrych do realizacji politycznych interesów.

Jednocześnie głęboko wierzę, iż również my, Polacy, możemy osiągnąć podobny poziom kultury strategicznej, co pomoże w budowie armii przygotowanej do obrony naszego kraju. Apelujmy więc nieustannie do polityków, aby wyciągnęli ręce do zgody, a „uśmiechnięci Polacy” byli w stanie decydować o bezpieczeństwie państwa wspólnie z „moherowymi beretami”.

***

Celem książki Marka Budzisza pt. Pauza strategiczna nie jest bynajmniej straszenie „niepokonaną” Rosją, która prędzej czy później pożre Ukrainę, a następnie brutalnie wybije nam z głowy mrzonki o potędze polskiego wojska. Wprost przeciwnie – dotychczasowa skuteczna kampania naszych sojuszników z Kijowa udowadnia, że rosyjski diabeł nie jest tak straszny, jak go malują, co nie oznacza jednak, że przeprowadzenie gruntownej reformy naszej armii nie jest koniecznością.

Nie musimy jednak działać po omacku. Za wzór mogą nam posłużyć reformy już sprawdzone przez naszych sojuszników, zaś ich wprowadzenie mogłoby przybliżyć nas o krok do uczynienia ze wspólnej troski o armię części naszego republikańskiego etosu.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.