Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

W czym prof. Środa zgadza się z Korwin-Mikkem? Że nierówności mężczyzn to bzdura

Feminizm niewątpliwie rozwinął wiele myśli, z których czerpie współczesny świat, z ideą równości płci na czele. Niestety wśród osób utożsamiających się z tym ruchem ewidentnie są takie, które część nierówności próbują ignorować. Dlaczego? Bo dotykają mężczyzn. Jeżeli feminizm ma być prawdziwym ruchem równościowym, powinien wyzbyć się mizoandrycznych postaw.

W ostatnich latach spory między różnymi nurtami feminizmu stały się nośne medialnie. Feministki broniące binarności płci – na czele z J.K. Rowling – zaczęto określać jako „terfki”. To skrót od trans-exclusionary radical feminism, czyli radykalnego feminizmu wykluczającego osoby transpłciowe. Z kolei w sporze o legalizację prostytucji wyróżniono „swerfki”, czyli radykalne feministki wykluczające osoby świadczące pracę seksualną (od sex work).

Równie dobrze dzisiaj to stosunek do mężczyzn może wyznaczać podziały w feminizmie. Niektóre feministki, takie jak bell hooks, uważają, że celem feminizmu powinna być równość płci i dlatego trzeba też empatycznie podejść do problemów mężczyzn. Inne, jak Pauline Harmange, twierdzą wręcz, że mizoandria jest uzasadnionym i koniecznym elementem feminizmu. Można by je nazwać „mirfkami” – od misandrist radical feminism.

Mizoandria, zwłaszcza w sensie psychologicznym, a nie tylko publicystycznym, wymaga nie tylko powielania negatywnych stereotypów, ale też nienawiści lub pogardy do mężczyzn. Trudno określić, kto jest mizandrykiem lub mizandryczką na podstawie samych wypowiedzi.

Nie będę więc klasyfikował konkretnych osób do tej grupy – niech feminiści i feministki rozsądzają to we własnym gronie. Łatwo można jednak podać przykłady postaw i opinii opartych na uprzedzeniach wobec mężczyzn albo wyparciu nierówności, które szkodzą mężczyznom.

Problemy mężczyzn? Chłopcze, lepiej pomóż kobietom walczyć z patriarchatem!

Takie alergiczne reakcje wyzwolił Kongres Mężczyzn, który odbył się 20 kwietnia w Krakowie. Prof. Magdalena Środa domaga się np., żeby Kongres Mężczyzn zajmował się karierami kobiet, reprezentacją polityczną kobiet, redystrybucją bogactwa do kobiet i paroma innymi niebezpodstawnie podnoszonymi problemami… kobiet. Mężczyźni jej zdaniem mogą w kwestiach płci co najwyżej dołączyć do „uwalniania świata od patriarchatu”.

Artykuł, który ukazał się na łamach portalu Wprost, sprowadzał Kongres Mężczyzn do sporów okołorozwodowych i próbował kształtować narrację albo my, albo oni. Matki kontra ojcowie – głosi śródtytuł jednego z artykułów. Tak jakby nie można było uważać, że i alimenty trzeba płacić, i kontakty z drugim rodzicem umożliwiać, niezależnie od tego, w której roli akurat występuje ojciec, a w której matka.

Z jednej strony krytykuje się więc nas za próbę zajęcia się problemami mężczyzn. Z drugiej inny śródtytuł artykułu pyta retorycznie: Dlaczego Stowarzyszenie na rzecz Chłopców i Mężczyzn nie dba o chłopców?, czyni to właściwie bez konkretnego uzasadnienia.

Takie postawy są niestety powszechne w środowiskach, w których dyskutuje się o płci. Na międzynarodowej konferencji naukowej pewna profesorka powiedziała mi z kolei, że nie powinienem mówić o ruchach ojców, bo są „skrajnie prawicowe”. Nie przyjęła argumentu, że staranie się o równy udział ojca i matki w opiece nad dzieckiem jest mało konserwatywne.

Z kolei działaczka partii Razem żądała, żebyśmy zostali feministami, zanim przeprosimy za założenie „stowarzyszenia lobbystycznego mężczyzn w patriarchalnym kraju”. Mężczyźni mają mówić o równości płci bez własnych refleksji lub roszczeń. Mamy tylko powielać język i argumenty, które już od dawna są powtarzane.

Gdy nierówności płci są dotkliwe dla mężczyzn, nagle okazuje się, że kultura, normy społeczne czy środowisko nie mają znaczenia. Prof. Magdalena Środa uważa, że chłopcy mają słabsze wyniki, bo są leniwi. Dr Katarzyna Szumlewicz twierdzi, że to wina samych mężczyzn, że piją, a szybsze umieranie mężczyzn jest naturalne. Jednocześnie mówienie o problemach wynikających z płci uważa za… niemęskie. Oczekuje więc od mężczyzn, że będą podążali za stereotypami. Dr Szumlewicz autorytatywnie stwierdza, że „prawdziwie pokrzywdzonych [mężczyzn] jest naprawdę niewielu”.

Te narracje przekładają się na polityki równości płci. Długoterminowe strategie i coroczne raporty Unii Europejskiej proponują rozwiązania edukacyjne dla chłopców i mężczyzn, ale ich celem jest rozwiązanie (oczywiście również ważnego) problemu przemocy wobec kobiet. Nie dotyczą one za to niekorzystnych dla mężczyzn różnic płci w formalnym wykształceniu, umiejętnościach czytania ani nawet w wyjazdach na studenckie wymiany w ramach Erasmusa – flagowego projektu Unii Europejskiej.

Feminizm antyrównościowy i antyfeminizm wspólnie sprzeciwiają się równości

Te niby-feministyczne głosy sprzeciwu wobec działania na rzecz równości od strony mężczyzn w następujących słowach krytykuje na łamach „Rzeczpospolitej” Daria Chibner: „Lata występowania nierówności między kobietami i mężczyznami nie mogą usprawiedliwiać przymykania oczu na te przejawy dyskryminacji, z którymi przyjęty przez nas światopogląd nie za bardzo sobie radzi.

Nie wiem, czy taka postawa wypływa z rewanżyzmu, czy z obawy, że nasze przekonania mogą się nie ostać w ogniu krytyki”. Chibner wzywa feministki do szczerości: nie warto wypierać problemów mężczyzn „w imię «wyższej konieczności», dla «dobra sprawy»”, „żeby tylko uratować wyznawane przez nas idee”.

Być może słusznie antyrównościowe feministki przeczuwają, że z powstaniem Kongresu Mężczyzn i Stowarzyszenia na rzecz Chłopców i Mężczyzn oraz podobnych organizacji za granicą, jak np. American Institute for Boys and Men czy ponadpartyjnej grupy ds. chłopców i mężczyzn w brytyjskim parlamencie, symbolicznie kończy się monopol feminizmu na dążenie do równości płci.

Feminizm niewątpliwie rozwinął wiele myśli, z których czerpiemy, z samą ideą równości płci na czele. Jest też (i pozostanie) głównie ruchem na rzecz kobiet i patrzącym na świat z ich perspektywy. Istnieją nurty feminizmu, które rzeczywiście dążą do równości.

Nie jest jednak prawdą, że „dążenie do równości to właśnie feminizm”. Jak widać, wśród osób utożsamiających się z feminizmem ewidentnie są takie, które część nierówności próbują zbywać, bo są niekorzystne dla mężczyzn.

Co ciekawe, te same wartości co antyrównościowe feministki podziela najwyraźniej Janusz Korwin-Mikke, który pochwalił tekst prof. Środy. O Kongresie Mężczyzn napisał: „Żałosna impreza: faceci domagali się «równych praw» i «walczyli z dyskryminacją». Pani profesor Magdalena Środowa słusznie się śmiała: «Razem obalmy ten patriarchat». My mamy dla dobra kobiet rządzić – a nie dbać o socjal!”.

Ta zgodność poglądów między prof. Środą a posłem Korwin-Mikkem wcale nie jest zaskakująca. Również na Twitterze Kongres Mężczyzn i Stowarzyszenie na rzecz Chłopców i Mężczyzn są atakowane przez zadeklarowane feministki i feministów oraz otwartych mizoginów i zwolenników niepodzielnej władzy mężczyzn.

Podczas gdy Janusz Korwin-Mikke chce prawdopodobnie przywrócić wzorcowy patriarchat – dominację mężczyzn nad kobietami – Magdalena Środa chce go odwrócić w imię historycznej sprawiedliwości i oddać władzę kobietom. Agnieszka Holland wytyczyła nawet praktyczną drogę – odebrać mężczyznom czynne prawo wyborcze na trzy kadencje. Dlaczego? „Kobiety przez tysiąclecia nie miały żadnych praw. Byłoby sprawiedliwe, żeby choć przez kilkanaście lat mężczyźni odpoczęli. Dajmy im czas na refleksję”.

Równość czy nierówności, a nie feminizm czy antyfeminizm

A jednak feminizm nie jest inherentnie antymęski. W progresywnych reakcjach na raport Przemilczane nierówności. O problemach mężczyzn w Polsce pisano (chociaż nie bez złośliwości), że „mężczyźni odkrywają koszty patriarchatu” albo że już dawno mówiła o tym bell hooks. Rzeczywiście ta feministyczna autorka przyznawała, że feminizm dotychczas problemów i ograniczeń mężczyzn nie dostrzegał.

Niedawno opublikowane badanie oparte na ankietach z kilku krajów, w tym Polski, pokazało, że feministki nie mają bardziej negatywnego stosunku do mężczyzn od niefeministek. We wstępnej analizie danych z Polskiego Generalnego Studium Wyborczego również nie wykryłem zależności między negatywnymi uprzedzeniami do mężczyzn a głosowaniem na Lewicę.

Także moje codzienne doświadczenia pokazują, że feminizm nie kłóci się z dostrzeganiem problemów chłopców i mężczyzn ani z działaniem na rzecz ich rozwiązywania. Wśród członków Stowarzyszenia na rzecz Chłopców i Mężczyzn są (między innymi) zadeklarowani feminiści i feministki. Pokazaliśmy to także na Kongresie Mężczyzn, na którym usłyszeliśmy i perspektywę feministyczną, i konserwatywnie katolicką.

Ostatnie lata uczą jednak, że trudno z pozycji czysto feministycznych wywieść postulat równości wieku emerytalnego, obowiązków wojskowych, profilaktyki zdrowotnej kierowanej do mężczyzn czy wsparcia chłopców w edukacji. Nie ma ich przecież w programie Lewica, która „stoi po stronie kobiet”. Jedynym chyba postulatem równościowym dla mężczyzn, który został zrealizowany w ostatnich latach, jest urlop ojcowski i (dzięki unijnej dyrektywie) rodzicielski zarezerwowany dla drugiego rodzica.

Rząd PiS-u wprowadził go jednak w taki sposób, że rodzinom nie opłaca się z niego korzystać. W zeszłym roku tylko 7% ojców poszło na urlop rodzicielski. Również progresywne narracje na temat tego nowego uprawnienia mężczyzn skupiają się na jego zaletach dla kobiet. Uzasadnieniem dla urlopu są większe szanse zrobienia kariery przez kobiety, a nie dodatkowe uprawnienie i czas dla rodziny, który zyskają mężczyźni.

Prawdziwy podział przebiega więc dzisiaj nie między feminizmem a antyfeminizmem, lecz między zwolennikami i przeciwnikami równości płci. Czas, aby ruchy feministyczne przetrawiły tę różnorodność. Do równości można dążyć, skupiając się na kobietach lub mężczyznach. Obie perspektywy są potrzebne. Zazwyczaj prowadzą do zbieżnych wniosków i postulatów.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.