Spot Koalicji jak komisja „lex Tusk”? Rządzący wchodzą na ruskie grabie
Najnowszy spot Koalicji Obywatelskiej wygląda, jakby w sztabie partii rządzącej po godzinach dorabiał euro-kandydat PiS-u Jacek Kurski albo co najmniej duet spindoktorów odpowiedzialnych za spoty Zjednoczonej Prawicy straszące uchodźcami i kampanię o sędziach kradnących kiełbasę. Abstrahując już od oczywistej krytyki takiej formy polaryzacji, warto przypomnieć, że podobne emocje próbowało w kampanii 2023 roku rozniecać Prawo i Sprawiedliwość. Perła w koronie tej narracji – komisja „lex Tusk” – okazała się punktem zwrotnym, który doprowadził do wyborczej porażki partii Kaczyńskiego.
Spodziewana zamiana miejsc
Kampania do Parlamentu Europejskiego jest niemrawa. Jak dotąd jedynym jej trwałym elementem jest konsekwentna gra Donalda Tuska i jego formacji w rzucanie w PiS „ruską onucą”.
Najnowszy spot Koalicji Obywatelskiej podbija stawkę. Znajdziemy w nim cytaty ze sławnego wywiadu gen. Pytla dla „Wyborczej”, wizualizację przypomnienia kalamburu Leszka Moczulskiego „Płatni Zdrajcy, Pachołki Rosji” wygłoszonego wobec Prawa i Sprawiedliwości przez premiera na ubiegłotygodniowym posiedzeniu Sejmu, sugestię odpowiedzialności PiS-u za aferę taśmową i oczywiście powiązanie sędziego Szmydta wyłącznie z formacją Kaczyńskiego.
🔴 “Największym sukcesem Rosji w Polsce jest PiS!” pic.twitter.com/V6OkOfck6q
— PlatformaObywatelska (@Platforma_org) May 16, 2024
Estetyka – czaszki, upiorne twarze, diaboliczny śmiech Ziobry budzi poczucie, jakby za spot odpowiadali autorzy najbardziej niesmacznych kampanii PiS-u. Można odnieść wrażenie, że w sztabie Koalicji Obywatelskiej dorabia po godzinach były prezes TVP i kandydat Prawa i Sprawiedliwości w eurowyborach Jacek Kurski albo co najmniej duet spindoktorów odpowiadający swego czasu za najbardziej prymitywny spot Zjednoczonej Prawicy o uchodźcach czy kampanię Polskiej Fundacji Narodowej o sędziach kradnących kiełbasę. Szkoda czasu na dłuższą etyczną ocenę takiego sposobu prowadzenia kampanii.
Na tych i innych łamach wielokrotnie od lutego 2022 roku podkreślaliśmy, że gra „w ruską onucę” na polskiej scenie politycznej jest absurdalna, bo mimo polaryzacji mamy najbardziej anty-rosyjskich polityków w Europie. Wielokrotnie zwracaliśmy uwagę, że zamiast wzajemnie oskarżać się o „sprzyjanie ruskim” powinniśmy raczej uczynić konsens skłóconej klasy politycznej w postrzeganiu Rosji polskim soft-power komunikowanym partnerom na Zachodzie.
Do prymitywizmu i bezmyślnej polaryzacji w kolejnych kampaniach obie główne partie przyzwyczajają nas właściwie od 2005. Od blisko dwóch dekad w każdym kolejnym wyścigu konkurenci ręka w rękę tylko podbijają stawkę. Jak widać ani całkiem realna wojna na Wschodzie, ani sygnały ostrzegawcze takie jak wczorajsza tragedia na Słowacji nie skłania nikogo do korekty kursu.
Jak „lex Tusk” i „Für Deutschland”.
Warto zadać sobie jednak pytanie o skuteczność taktyki partii Donalda Tuska. Są co najmniej trzy argumenty, by poważnie w nią wątpić.
Pierwszy to ten z doświadczenia. Przyklejanie kłamliwej łatki „prorosyjskiego zdrajcy” było jedną z głównych osi narracji PiS-u przed wyborami 15 października 2023 roku. Ustanowienie komisji ochrzczonej jako „lex Tusk” było punktem zwrotnym tamtej kampanii.
To ona napędziła frekwencję na pierwszym wielkim anty-pisowskim marszu i niejako zmieniła dynamikę tamtych wyborów. Obóz Kaczyńskiego wszedł na ruskie grabie i boleśnie trzasnął się nimi między oczy.
Drugą poważną wątpliwość przynoszą bieżące badania. Według opublikowanego przez „Rzeczpospolitą” sondażu IBRiS zaledwie 30% ankietowanych zgadza się ze słowami Tuska przypomnianymi w spocie. Nie zgadza się ponad 60%, z czego aż 45% – w sposób zdecydowany. Jeszcze ciekawsze dane przynosi przyjrzenie się wynikom w rozbiciu na poszczególne grupy.
I tak okazuje się, że narracja Tuska spotyka się ze szczególną niechęcią w elektoracie kobiecym, którego mobilizacja w wielu (wątpliwych, moim zdaniem) interpretacjach miała być kluczowa dla pokonania PiS-u jesienią ubiegłego roku. Narracji o rosyjskich związkach Prawa i Sprawiedliwości sprzeciwia się aż 66% kobiet, a podziela ją zaledwie 21% z nich. Nie kupują jej też młodzi (w grupie 18-29 przeciw jest 68%) czy nawet najlepiej zarabiający (66% w grupie powyżej 7000 dochodu netto).
A gdy chodzi o elektoraty partyjne? Zdanie premiera podziela 78% wyborców KO, odrzuca ją 18%. Niby dużo, ale jeśli kampania ma być oparta wyłącznie o ten jeden motyw, to ryzyko demobilizacji 1/5 elektoratu może odbić się Koalicji czkawką.
W elektoracie Trzeciej Drogi narrację „ruskiej onucy” wobec PiS-u odrzuca aż 71% badanych, a popiera ją zaledwie 13%. Ta kampania nie pomoże więc raczej głównej partii rządzącej w przejęciu elektoratu Hołowni i Kosiniaka-Kamysza, a wyraźny sprzeciw marszałka Sejmu wobec reaktywacji „komisji ds. rosyjskich wpływów” w tym kontekście wydaje się w pełni zrozumiały. Jedynie w elektoracie Nowej Lewicy (58% podziela, 29% odrzuca) Koalicja może łowić wyborców przy pomocy tej narracji.
Radykalizacja, nie mobilizacja
Trzeci argument ma wymiar bardziej długofalowy. W krótkim terminie podnoszenie emocji może, choć nie musi, zadziałać mobilizująco na część elektoratu spod znaku „silnych razem”. Dla wielu innych wyborców może jednak być źródłem demobilizacji.
Wystarczy porozmawiać z mniej radykalnymi, ale konsekwentnymi wyborcami Prawa i Sprawiedliwości, by zrozumieć, że na ich mobilizację i zaangażowanie przed 15 października negatywnie wpłynęło zarówno wmawianie Tuskowi w brzuch „ruskiego dziecka”, jak i prymitywny spin TVP spod znaku „Für Deutschland”.
Na bardziej umiarkowaną część elektoratu koalicji rządzącej obecna kampanijna linia partii szefa rządu może zadziałać analogicznie. Ciekawy argument na rzecz tej tezy dostarcza erudycyjna i ważna książka prof. Michała Bilewicza pt. Traumaland. Polacy w cieniu przeszłości. W rozdziale poświęconym myśleniu spiskowemu, odsyłając do konkretnych naukowych publikacji, psycholog społeczny zwraca uwagę:
„Badania nad teoriami spiskowymi pokazują, że nadają się one znakomicie do zbudowania silnej tożsamości grupy i zmobilizowania jej do przemocy i działań radykalnych. Teorie spiskowe okazują się jednak niezbyt przydatne do mobilizacji wyborczej, bo jeśli ktoś zbyt mocno uwierzy w teorie spiskowe, to przestaje ufać procedurom wyborczym. Jeżeli wszyscy żyjemy w pułapce zastawionej na nas przez Rosję i jej agentów, to głosowanie w wyborach traci jakikolwiek sens: najprawdopodobniej są one przecież sfałszowane. Lepiej zostać w domu”.
Raczej nieprzychylny prawicy badacz argumentuje przekonująco i konsekwentnie, że wobec powyższego to nie „mit Smoleński” był źródłem sukcesów Prawa i Sprawiedliwości w 2015 roku. Nadawał się on – śmiem twierdzić, że analogicznie jak książki Tomasza Piątka i wywiady z gen. Pytlem – na czasy opozycyjne, ale nie do wygrywania wyborów.
Efektem tej kampanii może być zatem dalsza radykalizacja i coraz bardziej bezmyślna polaryzacja, ale niekoniecznie sukces wyborczy i frekwencyjny. Biorąc pod uwagę kolejne mobilizacyjne odezwy liderów Koalicji 15 Października – liczne wpisy Donalda Tuska w mediach społecznościowych czy niedawną konferencję prasową Szymona Hołowni – główna oś narracji kampanii europejskiej może okazać się dla rządzących kontrskuteczna.
Nie wykluczałbym zatem, że Koalicja Obywatelska wchodzi właśnie na ruskie grabie, które poprzednim razem pokiereszowały PiS. A Donald Tusk zostanie z tymi „pachołkami Rosji” jak Himilsbach… jak Morawiecki i Kaczyński z komisją „lex Tusk”.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.