Polacy odrzucają eko-zamordyzm, poprą zielony konserwatyzm
Łączymy w sobie sceptycyzm wobec Europejskiego Zielonego Ładu z autentyczną troską o środowisko. Odczuwamy niechęć wobec brukselskiej biurokracji, a jednocześnie chcemy oddychać czystym powietrzem, jeść niefaszerowane chemią produkty spożywcze i inwestować w nieemisyjne sposoby pozyskiwania energii elektrycznej. Wyborcy w Polsce deklarują: odrzucamy eko-zamordyzm, potrzebujemy zielonego konserwatyzmu.
Nie ma dziś w Polsce polityka, który bardziej niż Róża Thun rozmijałby się z nastrojami wyborców. Zapytana w RMF, czy cokolwiek zmieniłaby w Europejskim Zielonym Ładzie, odpowiedziała, że nic, bo przecież nad tymi rozwiązaniami pracowali najwybitniejsi specjaliści na kontynencie. No tak, skoro specjaliści, to temat zamknięty. Problem polega na tym, że ci sami oświeceni eurokraci przyczynią się do zubożenia naszego społeczeństwa, również tej jego części, która z niepojętych dla mnie powodów głosowała na Różę Thun.
Tragikomiczna wypowiedź posłanki Polski 2050 przypomniała mi na zasadzie kontrastu rozmowę Bogdana Rymanowskiego z Renatą Beger sprzed dwóch miesięcy. Była posłanka Samoobrony, a obecnie osoba prowadząca nowoczesne ekologiczne gospodarstwo, nazwała w kontekście pierwszej fali protestów rolniczych główną emocję ludu: ekologia tak, zielony ład – nie.
Dzieliła się swoim przywiązaniem do natury, krytykowała jakość jedzenia faszerowanego chemią, z troską wypowiadała się na temat smogu, który niszczy nam płuca. Nie popadała przy tym w apokaliptyczny ton końca planety, cisnęła z wielkomiejskich ekologów z jakiegoś modnego NGO’sa, którzy próbowali jej tłumaczyć, jak ma prowadzić swoje gospodarstwo. Wypowiedziała również sporo gorzkich słów na temat zielonej polityki UE.
Pomyślałem wtedy, że to właśnie poglądy Renaty Beger wyrażają najpełniej stosunek większości Polaków do ekologii i że to wielki paradoks, że te z gruntu konserwatywne rozpoznania są ignorowane przez polską prawicę, dla której zielona agenda jest zrównywana z lewicowym fanatyzmem. Gniew na UE zaślepia, uniemożliwiając odpowiadanie na potrzeby własnego elektoratu.
Dlatego z wielkim zainteresowaniem i nadzieją przeczytałem raport opublikowany przez More in common Polityka klimatyczna z ludzką twarzą. Oczekiwania Polek i Polaków wobec zielonej transformacji. Jego wyniki pokazują bowiem, że zielony konserwatyzm nie umarł, po prostu politycy przestali o nim mówić, zanim na dobre zaczęli.
Autorzy raportu zauważają: „Nasze badania jednoznacznie wskazują, że Polki i Polacy oczekują ambitnej polityki klimatycznej, którą traktują holistycznie – nie tylko jako środek przeciwdziałający zmianom klimatu, ale także jako przyczynek do rozwiązania innych palących problemów. W obliczu tego pozytywnego nastawienia uderzające jest krytyczne nastawienie polskiego społeczeństwa wobec polityki klimatycznej Unii Europejskiej”.
Ciekawie wypadają fragmenty dotyczące wyborców Prawa i Sprawiedliwości oraz Konfederacji. Owszem, ogólna wiara w ekologię jest mniejsza niż w pozostałych elektoratach, a niechęć do UE większa. Czy nie jest jednak dziwne i w kontrze do tego co słyszmy w mediach, że aż 69% wyborców PiS i tyle samo wyborców Konfederacji jest gotowych do płacenia większych pieniędzy za nabiał i mięso, jeśli mieliby pewność, że zwierzęta będą lepiej traktowane?
A czy nie jest zaskakujące, że 56% wyborców PiS-u i 38% wyborców Konfederacji deklaruje poparcie dla walki państwa ze skutkami kryzysu klimatycznego? Że aż 78% ogółu badanych chce przyspieszenia inwestycji w odnawialne źródła energii, 76% zwiększenia dopłat do wymiany pomp ciepła, paneli fotowoltaicznych i ocieplania budynków, a 67% budowy elektrowni atomowej?
Dla każdego konserwatysty istnieje wielka pokusa, aby na dominujące dziś rewolucyjne narracje odpowiadać negacją. Chcą z góry narzucić radykalne zmiany, które utrudnią nam życie? No to odpowiadamy, że klimat się nie zmienia, a ekologia to lewacki wymysł. Dla prawicy to droga donikąd. Raz, że jest to pogląd zwyczajnie głupi, a dwa, że nie jest podzielany przez większość elektoratu prawicowych partii. Na postępującym szuryzmie nie da się wygrać wyborów.
Co więcej, zielony konserwatyzm mógłby stanowić zaczątek pozytywnej opowieści, która mogłaby przyciągnąć do prawicy wyborców innych opcji. Trudno sobie przecież wyobrazić, że eurokrata Tusk, bez względu na liczbę wykonanych przez niego fikołków, mógłby wiarygodnie unieść dominującą dziś emocję społeczną – ekologia tak, zielony ład nie. Niech więc nie umiera zielony konserwatyzm, bo jest nam zwyczajnie potrzebny.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.