Starożytni Rzymianie oglądaliby dziś patotreści w internecie
Popularność patostreamingu nie jest świadectwem wyłącznie moralnego upadku ich twórców i wspierających ich „donejtami” widzów. Patotreści w internecie przypominają, że człowiek to homo crudelis – istota okrutna. Zarazem są niebezpieczne dla młodych ludzi, bo zwiększają ich odporność na adrenalinę. Aby nieustannie ją odczuwać, potrzeba coraz mocniejszych bodźców – a to już recepta na stworzenie psychopaty.
Tekst został pierwotnie opublikowany w obszerniejszej wersji na łamach magazynu weekendowego Rzeczpospolitej „Plus Minus”. Dziękujemy redakcji za mozliwośc przedruku!
„Mój stary miał nową kobietę. I mówi mi, że ona jest w porządku. Ja mu mówię: «Co Ty pie*****sz, ta s*ka cię j**ie na kasę». On wstał, stary wstał i mówi: «Co Ty k***a gnoju»; i łapę do mnie wystawia. Chciał mi liścia wy****ć. A ja go na p***ę, fast atak, bomba w oko, k***a na brzuch. Oddechu nie mógł złapać. Sweter miał na sobie, na łeb sweter mu założyłem. Bomby od dołu mu walę na nos. Wujaszek nas rozdziela. Ja miałem tą koszulę co na dz**kach byłem z guzikami. I tak mnie szarpał, że mi wszystkie guziki z koszuli wypadły”.
Słowa te pochodzą z jednego ze streamów prowadzonych przez urodzonego w Białymstoku Marcina Krasuckiego, ps. Rafonix. Czytelnicy mogą się zastanawiać, dlaczego zaczynam tekst od wulgarnego cytatu z „jakiegoś »Rafonixa«”? Otóż, drogi czytelniku, jeżeli masz nastoletnie dziecko, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że twoja pociecha doskonale zna powyższy cytat, może nawet na pamięć. Witamy w uniwersum patostreamerów.
Czym jest patostreaming?
Patostreaming jest formą internetowej aktywności polegającej na transmitowaniu na żywo zachowań łamiących moralne, społeczne i bardzo często również prawne normy. Odbiorca tego typu treści staje się świadkiem libacji alkoholowych, bijatyk, festiwali wyzwisk i znęcania się – także nad najbliższymi członkami rodziny – wymiotów, defekacji, a w skrajnych przypadkach nawet stosunków seksualnych czy aktów molestowania.
Za to wszystko twórcy patologicznych treści zgarniają tzw. donejty, czyli wpłaty dokonywane przez oglądających ich widzów (od ang. donate) za pośrednictwem specjalnych platform. Często też warunkiem wpłaty ze strony widza jest wykonanie przez nagrywającego konkretnych zachowań, oczekiwanych przez odbiorcę, często przekraczających kolejne granice.
Część tej kasy zgarniają owe platformy, część twórca, czasem się dzielą pół na pół. Tak wygląda Koloseum XXI wieku. Gladiatorami są patostreamerzy. Ludem rzymskim – my, którzy to oglądamy.
W Polsce zjawisko to pojawiło się w 2015 roku. Na YouTubie oraz platformie gamingowej Twitch (medium służącym do porozumiewania się pomiędzy graczami) mniej więcej w tym samym czasie „Rafonix” oraz Daniel Zwierzyński, ps. Magical, zaczęli transmitować na żywo sesje grania w Tibię. Tym, co przyciągało widzów, był sposób komentowania przebiegu gry, jaki prezentowali „Rafonix” i „Magical”.
Obydwaj streamerzy szybko zorientowali się, że im bardziej ich wypowiedzi były obsceniczne, wulgarne czy też agresywne wobec innych uczestników transmisji, tym większą popularność zyskiwali.
Widzowie, by zachęcić „Rafonixa” i „Magicala” do łamania kolejnych granic, zaczęli wpłacać im wspomniane „donejty”. Tak stopniowo kiełkował biznes, który potem rozkwitł w drzewo dobrze prosperującej społecznej patologii. Podobnie od streamowania sesji gry w Tibię zaczynał inny słynny patostreamer Rafał Kowalczyk, ps. Rafatus.
Transmisje przekraczały kolejne granice. Daniel „Magical” Zwierzyński urządzał w mieszkaniu libacje alkoholowe z udziałem striptizerek, pochwalał morderstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, a także bił swoją matkę znaną szerzej pod pseudonimem Goha. Kobieta była zresztą jedną z głównych bohaterek jego streamów.
Jeżeli ktoś sądzi, że to szczyt patologii, niestety muszę go rozczarować. Stężeniem patologii „Magicala” przebił na głowę „Rafatus”. W trakcie jednej z transmisji ściął włosy swojej dziewczynie Marlenie, która według niego nie myła się i miała wszy, a podczas innej ją uderzył.
Ktoś z pewnością musiał zgłosić jako przekroczenie to drugie wydarzenie, gdyż YouTube usunął kanał „Rafatusowi”. Po tym incydencie „Rafatus” z dziewczyną przenieśli swoją działalność na platformę ShowUp, która jest de facto stroną z sekskamerkami. Tam, na prośbę oglądających oraz za „donejty”, para odbyła stosunek seksualny na oczach widzów.
Dlaczego wymiar sprawiedliwości tak rzadko interweniuje wobec naruszania prawa w internecie?
Jak to jest możliwe, że tego typu transmisje mogły odbywać się w sposób legalny, a ich twórcy mogli bezkarnie zarabiać na uprawianiu patologii? Po pierwsze, patostreamy są najczęściej transmitowane wyłącznie w czasie rzeczywistym. Twórcy nie zapisują ich na kanale, przez co takie nagranie może nie zostawić żadnych śladów. Oczywiście dowodami mogą być nagrania wykonane przez widzów, które następnie umieszczane w sieci rozchodzą się wiralowo po całym internecie.
I tak z powodu trudności w egzekucji prawa spod topora uciekł patostreamer z Poznania Grzegorz G., znany jako „Gural”. W 2018 roku został oskarżony o nakłanianie 13-latki do odbycia z nim stosunku seksualnego za pieniądze, a z kolei dwie inne dziewczyny (w podobnym wieku) nakłaniał do rozebrania się podczas transmisji. Wiadomo o tym, bo „Gural” transmitował na żywo swoje prywatne rozmowy na platformie Omegle, medium służącym do konwersacji z obcymi ludźmi na tzw. kamerkach. Oczywiście upubliczniał te chaty bez wiedzy osób biorących w nich udział.
Jednakże raz na jakiś czas organy ścigania swoje ugrywały. Przed sprawiedliwością nie umknął „Magical” i za publiczne pochwalanie zabójstwa Pawła Adamowicza dostał sądowy zakaz streamowania. Jako że zakazu nie przestrzegał, został aresztowany i trafił na rok do więzienia. Lecz i tej okoliczności Zwierzyński nie mógł przepuścić: moment aresztowania był – a jakże! – streamowany, zaś „Magical” przed uwięzieniem miał już przygotowane 365 filmików na TikToka przeznaczonych do publikacji na każdy dzień jego pobytu w więzieniu.
Z kolei pod koniec 2023 roku o patostreamingu znów zrobiło się głośno z powodu działalności Marcina F., ps. Kawiaq, który razem ze swoim kolegą Bartłomiejem K. podczas jednej z transmisji upili i rozebrali do naga młodą dziewczynę na oczach tysięcy widzów. Ten drugi następnego dnia, podczas kolejnego streama, pobił inną kobietę, rozbijając jej butelkę na głowie. Po tym zdarzeniu obydwaj uciekli z kraju do Egiptu, ale w końcu zostali aresztowani 27 listopada 2023 r. Po upływie trzech miesięcy tymczasowego aresztu sąd zdecydował się na przedłużenie sankcji.
Co prawda za rządów Zjednoczonej Prawicy wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik zapowiadał nowelizację kodeksu karnego poprzez dodanie przepisu przewidującego odpowiedzialność karną „za rozpowszechnianie treści za pośrednictwem sieci teleinformatycznej, poprzez transmisję obrazu lub dźwięku albo udostępnianie zapisu obrazu lub dźwięku, przedstawiających popełnienie konkretnych czynów zabronionych”, jednak projekt ostatecznie trafił do sejmowej zamrażarki. Z kolei nowy wiceminister sprawiedliwości Piotr Cieplucha jakiś czas temu zapowiedział, że temat patostreamingu zostanie przez nowe władze ministerstwa „zaopiekowany”.
Rafonix, Magical, Major i Kononowicz. Co oni wszyscy mają wspólnego z narcyzmem?
Co pcha twórców do nagrywania tego typu obscenicznych treści? I co skłania widzów do ich oglądania? Przyczyny, że twórcy patostreamów decydują się na zarabianie na życie właśnie w ten sposób, są bardzo różne.
To, co pierwsze rzuca się w oczy – zwłaszcza u „Rafonixa” i „Magicala” – to trudna sytuacja rodzinna i ekonomiczna. Obydwaj twórcy pochodzą z rozbitych rodzin, gdzie pieniędzy na wiele rzeczy nie starczało (z wyjątkiem alkoholu). Rafonix” wielokrotnie w trakcie streamów wspominał o swojej ciężkiej sytuacji ekonomicznej, którą określał jako „beznadziejną”.
Drugą przyczyną jest narcyzm. Pojęcia tego nie używam tutaj w jego ściśle psychopatologicznym znaczeniu jako konkretnego zaburzenia osobowości leczonego w ramach psychoterapii. Mówię tu o narcyzmie w sensie potocznym, jako pewnej tendencji kulturowej.
Jak zauważyła Karolina Lewestam w esesju zatytułowanym „Wszyscy jesteśmy narcyzami” opublikowanym na łamach magazynu „Pismo” w 2021 r., problem mitycznego Narcyza polegał na tym, że nie napotkał on w swym beztroskim biegu, nim dotarł do tafli wody, w której ujrzał samego siebie, żadnej przeszkody, żadnego oporu ze strony rzeczywistości oraz żadnej „drugiej osobowości”, kogoś, kto pokazałby, mu że jego „ja” ma granice i jest jeszcze ktoś „drugi”, wobec kogo odrębność nadaje Narcyzowi moralne zobowiązanie.
W erze zapośredniczenia kontaktów przez media społecznościowe nasz egotyczny stosunek do drugiego człowieka bardzo się umacnia. Kontaktując się przez komunikatory, można w każdej chwili odłożyć telefon i nie odpisać. Nowo poznaną partnerkę na Tinderze, po stwierdzeniu, że „nie spełnia moich oczekiwań”, można po prostu zignorować albo zablokować.
Co więcej, rzeczywistość wirtualna daje iluzję nieskończonych możliwości kreowania samego siebie. Nie uczy też odpowiedzialności za słowa i czyny. Możemy swobodnie obrażać ludzi w internecie, a chroni mnie przed nimi ekran i anonimowość. Nikt mi za hejt w mordę nie da.
Narcyz pożąda i pragnie innych ze względu na podziw, który mogą mu ofiarować. Dorzucając do tego presję czegoś, co bym nazwał kulturą sukcesu i przymusem szczęścia („muszę cały czas odczuwać dobrostan, a jeżeli go nie odczuwam, to z moim życiem jest coś nie tak i ponoszę za to winę”), to wszystko składa się na postawę, która pcha patostreamerów do monetyzowania uwagi w tak skrajnie patologiczny sposób. Oczywiście nie byłoby to możliwe, gdyby nie drugi podmiot tej relacji – widzowie.
Dlaczego ktoś chce oglądać ludzi rozbierających pijaną dziewczynę do naga? Jak to możliwe, że kogoś bawi „Rafonix” namawiający młodą nastolatkę do samobójstwa? Podczas debaty na temat tzw. zwrotu ludowego w polskiej historiografii, zorganizowanej w ostatnim czasie przez Klub Jagielloński, prof. Michał Kopczyński z Uniwersytetu Warszawskiego zwrócił uwagę na bardzo ciekawą rzecz.
Powołując się na współczesne badania, stwierdził, że ilość przemocy od czasów przedoświeceniowych wcale się nie zmniejszyła. A zatem wraz z postępem przemocy wcale nie jest na świecie mniej. Zmienił się tylko sposób jej ekspresji. Skoro mamy internet, to możemy się „zabijać” komentarzami w mediach społecznościowych bądź sycić przemocą w sposób zastępczy. Do tego właśnie służą m.in. patostreamy.
Wychodzi w tym miejscu na jaw stara prawda, że w każdym z nas tkwi homo crudelis – człowiek okrutny. Ten sam, który kazał starożytnym Rzymianom z ekscytacją patrzeć na chrześcijan rozszarpywanych przez lwy w rzymskim Koloseum. Ten sam, który z techniczną precyzją i efektywnością godną homo oeconomicus wysyłał Żydów, starców i dzieci do komór gazowych. W końcu ten sam homo crudelis, który każe nam oglądać krwawe horrory, slashery, seriale o psychopatach i patostreamy właśnie.
Współcześnie wciąż, pomimo wojny za miedzą, żyjemy w świecie, gdzie przemoc traktujemy jako coś patologicznego, a przynajmniej jako coś, co tyczy się „jakichś tam szemranych typów”, gwałcicieli i morderców, ale na pewno nie nas. Jednak – jak twierdził Carl Gustav Jung – to, co wyparte do podświadomości, wraca w innej kulturowej formie. Brak przemocy kompensujemy sobie różnego rodzaju przemocą na niby albo nieco bardziej na serio w postaci krwawych rozrywek.
Miliony biletów sprzedanych na krwawą serię „Piła” czy setki tysięcy wykupionych dostępów do transmisji z freak fightów (walki w formule mieszanych sztuk walki, ale z udziałem celebrytów, a nie zawodowych sportowców) i wreszcie kilkaset tysięcy subskrypcji na kanałach patostreamerów są tego potwierdzeniem. W tym miejscu zgadzam się z Jordanem Petersonem – potencjał zła i przemocy tkwi w każdym z nas.
Jej oglądanie wyzwala w nas adrenalinę. Neuroprzekaźnik dostarczający poczucia, że naprawdę żyjemy. Przemoc, okaleczanie, balansowanie na granicy życia i śmierci są więc w pewien sposób dla człowieka przyjemne. By nad tym zapanować, lepiej to sobie uświadomić i po jungowsku – zintegrować w sobie „cień”.
Dlatego patostreaming jest tak niebezpieczny dla młodych ludzi. Powoduje bowiem większą odporność na adrenalinę. Aby nieustannie ją odczuwać, potrzeba coraz mocniejszych bodźców – recepta na stworzenie psychopaty gotowa. Być może „Kawiaq”, mówiąc, że „został stworzony do niemoralnego życia”, jest efektem tej kultury przesytu bodźców?
Recepta dla rodziców. Zabraniać i blokować dostęp dzieciom do sieci, czy po prostu rozmawiać?
Zjawisko patostreamingu wpisuje się w szerszy problem, jakim są ujemne skutki postępu technologicznego. Mogliśmy się przekonać o tym ostatnio przy okazji afery, tzw. Pandora Gate, po której pojawiły się uzasadnione podejrzenia, że kilku znanych youtuberów dopuszczać się miało molestowania seksualnego wobec swoich nieletnich fanek, wykorzystując podziw, jaki budzili, i niedojrzałość swoich ofiar. Co powinno być odpowiedzią? Co powinni zrobić przede wszystkim rodzice kilkuletnich i nastoletnich dzieci?
Po pierwsze, pozbądźcie się złudzeń: nie uchronicie dzieci od kontaktu z całym złem internetu. Jak pokazały badania przeprowadzone na zlecenie Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, ponad 40 proc. spośród nastolatków ogląda regularnie patotransmisje. Po drugie: nic nie dadzą blokady rodzicielskie na urządzeniach waszych dzieci.
Dopóki nie zostaną wprowadzone rozwiązania systemowe blokujące rozprzestrzenianie się tego typu treści w internecie, podobne punktowe działania będą przeciwskuteczne. Dodadzą patotreściom tylko aury zakazanego owocu i zamkną dziecko na potencjalne podzielenie się z dorosłymi tym, co szokującego widziało w internecie.
Jak twierdził socjolog prof. Jakub Andrzejczak w rozmowie opublikowanej na łamach 63. teki wydawanego przez Klub Jagielloński czasopisma idei „Pressje”, to, co najlepszego mogą zrobić rodzice, to stworzyć atmosferę zaufania, w której dziecko nie będzie się bało porozmawiać z nimi o tym, co zobaczyło w sieci. Pierwszymi reakcjami nie mogą też być krzyk i przerażenie.
Dziecko musi wiedzieć, że ma prawo porozmawiać o wszystkim. Bo nie ochronimy młodzieży przed brudem tego świata. Możemy jednak neutralizować negatywny wpływ „brudnych” treści. A to osiągniemy tylko poprzez szczerą rozmowę i bezpieczne relacje.