Niemcy i Chiny. Gospodarcze trudne małżeństwo
W 2023 r. Chiny z wolumenem handlowym wynoszącym 250 mld euro po raz ósmy z rzędu były najważniejszym partnerem handlowym Niemiec. Ponadto w ubiegłym roku niemieckie firmy zainwestowały w Chińskiej Republice Ludowej rekordowe 11,5 mld euro. Wydawać by się mogło, że współpraca gospodarcza obu państw kwitnie, jednak jej skala zaczyna przytłaczać niemieckie władze, które podejmują szereg działań mających uniemożliwić RFN uzależnienie od wpływów Państwa Środka.
W poprzednim tygodniu kanclerz Niemiec, Olaf Scholz, wraz z grupą kluczowych biznesmenów odbył trzydniową wizytę w Pekinie. Rok wcześniej Emmanuel Macron także gościł u Xi, zabierając na pokład pokaźną grupę przedstawicieli francuskich firm. Już pobieżna analiza podróży największych europejskich przywódców pokazuje strategiczną wagę Chin dla Europy, jednak dla naszego zachodniego sąsiada to państwo wydaje się szczególnym partnerem gospodarczym.
W lipcu 2023 r. niemiecki rząd opublikował pierwszą jak dotąd strategię dotyczącą przyszłych relacji z ChRL. Dokument jest dosyć szczegółowy i porusza wiele kwestii – od bilateralnych stosunków między oboma państwami przez analizy zagrożeń (gospodarczych i nie tylko) płynących z Chin, międzynarodowej współpracy w celu dywersyfikacji i wzmocnienia niemieckiej gospodarki aż po wypracowanie wspólnego frontu Niemiec i Unii Europejskiej wobec Chin.
Dokładniejsza analiza samego tekstu pozwala zauważyć wewnętrzne rozdarcie jego autorów między chęcią współpracy z Pekinem a zamiarem deriskingu i zwiększenia niezależności od chińskiej produkcji. To pewnego rodzaju „niezdecydowanie” wynika z faktu, iż końcowy kształt dokumentu to kompromis wewnątrz koalicyjnego niemieckiego rządu.
Strategia uwzględnia zarówno wizję SPD i kanclerza Scholza (kontynuacja relacji gospodarczych z Chinami), jak i twardsze stanowisko Partii Zielonych (opór przed dalszym pogłębianiem współpracy z Pekinem i uzależnianiem niemieckiej gospodarki od ChRL). Doskonale ilustruje to następujące stwierdzenie: „Pilnie potrzebujemy zmniejszenia ryzyka, jednak nie dążymy do rozłączenia naszych gospodarek”.
Treść miejscami trudnych do pogodzenia założeń strategii odzwierciedla podział wśród osób, które ją tworzyły. Niewątpliwie osiągnięto kompromis, ale czy jest on możliwy do wcielenia w życie, jeśli został zrodzony z podziału i próby zadowolenia dwóch przeciwstawnych środowisk politycznych? Teoria teorią, jednak warto się przyjrzeć temu, jak dane założenia polityczne są realizowane w praktyce.
Teoria a praktyka
Z dokumentu wynika, że Niemcy obawiają się nadmiernego uzależnienia od chińskiego rynku i łańcuchów dostaw, jednakże twarde liczby przeczą tym emocjom. Po pierwsze, w 2023 r. Chiny po raz ósmy z rzędu były liderem na liście partnerów handlowych Berlina, a wolumen handlowy między dwoma krajami osiągnął ok. 250 mld euro.
Po drugie, na tamtejszym rynku działa ponad 5 tys. niemieckich firm. Wśród nich prym wiodą wielkie koncerny samochodowe (Volkswagen) i chemiczne (BASF), dla których obecność w Azji ma kluczowe znaczenie. Po trzecie, ostatnie lata przyniosły spory wzrost zaangażowania chińskiego biznesu w Niemczech, m.in. w branżach wysokich technologii, zwłaszcza w telekomunikacji, logistyce oraz przemyśle wytwórczym.
I na koniec zawrotna kwota – ogółem niemieckie firmy w ubiegłym roku zainwestowały w Chinach rekordową kwotę 11,5 mld euro (!). Jak widać, nawet po publikacji strategii (niespełna rok temu) obserwujemy raczej brak entuzjazmu wobec planowanego deriskingu. Przynajmniej tak było dotychczas…
By nie pozostać gołosłownym, warto przytoczyć kluczowe dane. W dokumencie wezwano niemieckie firmy do ograniczenia nadmiernego ryzyka dotyczącego biznesu w Chinach. Minister spraw zagranicznych, Annalena Baerbock, ostrzegła nawet, że firmy, które w dużym stopniu uzależnią się od chińskiego rynku, w przyszłości będą musiały same ponosić większe ryzyko finansowe.
Świat niemieckiego biznesu wydaje się mieć swoją własną, zupełnie inną wizję. W maju dyrektor generalny Mercedes-Benz oświadczył, że zerwanie więzi z Chinami byłoby „nie do pomyślenia dla prawie całego niemieckiego przemysłu”. W tym czasie Volkswagen i BMW nadal zwiększają inwestycje w Państwie Środka, zaś chemiczny gigant BASF kontynuuje tam inwestycję o wartości 10 mld euro.
Nie tylko stricte niemieckie firmy idą pod prąd zaleceniom niemieckich polityków. Świetnym przykładem jest Airbus, który w kwietniu 2023 r. ogłosił nową inwestycję podwajającą moce produkcyjne swojej chińskiej spółki joint venture. Inny przykład rozwijającej się współpracy daje firma Contemporary Amperex Technology (chiński producent akumulatorów do pojazdów elektrycznych), która zainwestowała w fabryki akumulatorów w Niemczech, Francji i na Węgrzech.
Aby zdać sobie sprawę z poziomu uzależnienia niemieckiej gospodarki od chińskich podwykonawców, warto przytoczyć sam dokument. Jego autorzy bez ogródek stwierdzają, że Niemcy w nadmiernym stopniu są zależne od Chin w zakresie technologii medycznych i farmaceutyków, w tym antybiotyków, a także technologii informatycznych i produktów potrzebnych do produkcji półprzewodników oraz różnych, w tym metali ziem rzadkich potrzebnych do transformacji energetycznej.
Jedynym rozwiązaniem wydaje się dywersyfikacja, ale czy Niemcy zmagające się obecnie z kryzysem gospodarczym i rosnącymi niebotycznie kosztami energii gotowe są ponieść kolejne koszty i zastąpić chińskie produkty droższymi europejskimi odpowiednikami? Czy Europa w ogóle posiada zaplecze produkcyjne i bazę pracowniczą, które będą w stanie zaspokoić nasze potrzeby? Od tych kwestii nie uciekniemy, jeśli jako Unia Europejska planujemy stawić czoła azjatyckiemu gigantowi.
Strategia Niemiec wobec Chin a strategia UE wobec Chin
Berlin w swej strategii podkreśla, jak ważne jest jej powiązanie ze wspólną polityką Unii Europejskiej względem Chin. Zwraca dużą uwagę na konieczność solidarności wśród państw członkowskich w celu wypracowania jednolitego frontu. W dokumencie mówi się np. o wzmocnieniu wspólnego rynku, utworzeniu unii bankowej i unii rynków kapitałowych, intensyfikacji współpracy technologicznej, by wzmocnić pozycję Europy względem azjatyckich konkurentów, szczególnie tego jednego.
Sformułowano też daleko idące oczekiwania polityczne. Niemcy sprytnie warunkują efektywność UE i wdrażanie potrzebnych reform od potrzeby nowelizacji zasad głosowania i zwiększenia zasięgu wykluczającej weto metody większościowej. Pragmatycznie, jak na Berlin przystało, oczekuje się od państw ustawiających się w kolejce do członkostwa akceptacji wypracowanego na forum unijnym podejścia do Chin. W tekście pada stwierdzenie, iż omawiana tu strategia jest tożsama z celami tzw. wspólnej polityki UE wobec Chin.
Warto zauważyć, że tą „wspólną polityką”, do której zapewne odnosi się dokument, jest EU-China 2020 Strategic Agenda for Cooperation. Ta publikacja wobec tak dynamicznie zmieniającej się ostatnio sytuacji na arenie międzynarodowej z pewnością wymaga aktualizacji. Wnikając w szczegóły tekstu strategii, nie trudno odnieść wrażenie, że idealnym rozwiązaniem dla Niemców byłoby uczynienie swojej polityki względem Chin polityką UE względem Chin.
Unijne próba asertywności
Choć może się to okazać walką z wiatrakami, Unia podjęła pewne kroki, by przejść od słów do czynów. We wrześniu 2021 r. wraz z USA powołano Radę ds. Handlu i Technologii, aby zająć się szerokim zakresem kwestii handlowych i technologicznych, w tym zacieśnieniem współpracy w sektorach, w których Chiny kontrolują kluczowe elementy łańcuchów dostaw, jak np. krytyczne przetwarzanie minerałów i farmaceutyki.
Ponadto w grudniu 2020 r. Komisja Europejska opublikowała zestaw narzędzi regulacyjnych do wdrażania sieci 5G, który zdaniem niektórych analityków może ograniczyć zdolność chińskich firm do spełnienia standardów uczestnictwa. Dotychczas kilka państw członkowskich przyjęło środki ograniczające bądź wykluczające udział firmy Huawei w budowie tej sieci.
Wobec planów rozwoju energetyki odnawialnej i elektromobilności, co będzie wymagać coraz większych dostaw strategicznych surowców, UE planuje zmniejszyć i zdywersyfikować uzależnienie od importu surowców krytycznych. „Zacieśniamy naszą współpracę z wiarygodnymi partnerami handlowymi na całym świecie, aby zmniejszyć obecne zależności UE od tylko jednego lub kilku krajów” – oświadczyła przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen.
W marcu 2023 r. Komisja opublikowała projekt dla zapewnienia bezpiecznych i zrównoważonych dostaw surowców krytycznych i strategicznych wraz z zaktualizowaną listą 34 tychże surowców. Propozycja zakłada wzmocnienie wszystkich etapów europejskiego łańcucha ich wartości, tj. dywersyfikację dostaw, monitorowanie i łagodzenie ryzyka zakłóceń w dostawach, poprawę obiegu zamkniętego i zrównoważonego rozwoju. W celu dywersyfikacji zakłada się np., że do 2030 r. nie więcej niż 65% rocznego zużycia każdego strategicznego surowca w Unii na dowolnym odpowiednim etapie przetwarzania może pochodzić z jednego państwa trzeciego.
Ostatnie kroki podjęte przez UE również dosyć mocno uderzyły w chińską gospodarkę, w tym przypadku w rynek aut elektrycznych. W związku z faktem, że 1/3 pojazdów elektrycznych eksportowanych z Chin trafia obecnie do Europy, unijne organy regulacyjne poczyniły pierwsze kroki w kierunku nałożenia ceł na samochody elektryczne produkowane w Chinach i na te będące już w ruchu (!).
Chińskie elektryki od marca bieżącego roku muszą być rejestrowane w unijnych organach celnych, a UE rozważa ponadto zastosowanie ceł z mocą wsteczną w związku z trwającym dochodzeniem w sprawie subsydiów w chińskim przemyśle. Jak widać, protekcjonistyczna polityka Unii Europejskiej ruszyła pełną parą, ale to, jak efektywna będzie, okaże się dopiero w najbliższych latach.
To, czy uda się stworzyć wspólny unijny front wobec ChRL, zależy nie tylko od woli biznesmenów, ale przede wszystkim od woli politycznej poszczególnych krajów członkowskich. Pomijając Węgry, które są osobnym przypadkiem do rozpatrzenia, istnieją pewne rozbieżności nawet między dwoma największymi graczami – Niemcami a Francją. Pokazała to wspólna wizyta przewodniczącej Komisji Europejskiej – Ursuli von der Leyen – i prezydenta Francji – Emmanuela Macrona – w Pekinie w kwietniu 2023 r.
Przed wizytą von der Leyen wygłosiła w Brukseli przemówienie, podczas którego przedstawiła ostrzejsze podejście do Chin i potrzebę deriskingu w stosunkach gospodarczych z Chinami. Prezydent Macron podkreślił z kolei wagę tych powiązań i zabrał ze sobą dużą delegację przedstawicieli francuskiego biznesu. Co więcej, w wywiadzie udzielonym po powrocie do kraju nalegał, aby Europa zbudowała strategiczną autonomię i uniknęła wciągnięcia w konfrontację między Chinami a Stanami Zjednoczonymi o kwestię Tajwanu.
***
Wydaje się, że w Niemczech skończyła się era dobrych i nieograniczonych relacji z Pekinem na rzecz ostrożności i powolnego odchodzenia od zależności gospodarczej względem Chin. Takie są przynajmniej założenia obecnej administracji. Kluczowe pytanie brzmi jednak, jak ustosunkuje się do tego niemiecki biznes.
Czy zwycięży Realpolitik, interesy i chęć szybkiego zysku z wymiany handlowej, czy solidarność narodowa i unijna, która przyniesie efekty, ale raczej w nieco dalszej perspektywie? Niestety polityka, jaką przez lata Berlin prowadził względem Rosji, oraz zachowanie niemieckich firm od czasu opublikowania omawianej tu strategii, wskazuje, że ta pierwsza opcja wydaje się całkiem możliwa…
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.