Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Gdyby Jan Paweł II miał być postacią z serialu, byłby ojcem Mateuszem

Gdyby Jan Paweł II miał być postacią z serialu, byłby ojcem Mateuszem Autor grafiki: Julia Tworogowska

Ojciec Mateusz to fenomen kulturowy ostatnich kilkunastu lat. Serial o przygodach księdza, który jeździ rowerem i rozwiązuje zagadki kryminalne w Sandomierzu, na stałe zajął miejsce w naszej zbiorowej wyobraźni. Oprócz rozrywki Ojciec Mateusz to również solidna porcja katolickiego nauczania. Każdy odcinek jest przypowieścią o miłosierdziu, a także lekcją dla Kościoła, jak funkcjonować w nie zawsze przychylnym otoczeniu państwa. To także elementy nauczania Jana Pawła II. Czy wobec tego Ojciec Mateusz przypomina nie tyle klasyczną, polską sielankę, ile raczej wojtyliańską utopię?

Trzydziesty sezon

Jesienią tego roku swoją premierę będzie miał jubileuszowy, trzydziesty sezon Ojca Mateusza. Hit TVP od 15 lat jest jednym z najpopularniejszych seriali w Polsce, przyciąga przed ekrany tłumy telewidzów. Serial spotkał się też ze sporym uznaniem w swojej branży, zdobył m.in. 4 Telekamery „Tele Tygodnia”, a odtwórcy głównych ról – Artur Żmijewski i Kinga Preiss – otrzymali tytuły Aktora i Aktorki 25-lecia.

Opinie krytyków, którzy zajęli się tym serialem, są raczej zgodne. Ojciec Mateusz to lekka i przyjemna rozrywka wzbogacona o swojski kontekst uroczej miejscowości i jej sympatycznych mieszkańców, która ,,po prostu sprawia mnóstwo frajdy”. Warto się jednak zastanowić, dlaczego serial odniósł tak duży sukces. Czy to rzeczywiście tylko sprawnie zorganizowana rozrywka?

Don Matteo, ojciec Brown i…

Na pozór odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista: Ojciec Mateusz to sprawdzony format, wzorem jest o 8 lat starszy włoski Don Matteo, którego początkowo dosyć wiernie przenoszono na grunt polski. Dodajmy do tego popularność kryminału jako gatunku, który dominuje np. wśród polskich czytelników powieści. Głowienie się, kto zabił, to w końcu jedna z najprzyjemniejszych rozrywek. Lekki kryminał w sielankowym otoczeniu wydaje się przepisem na sukces. Ale czy to wszystko?

Don Matteo również nie jest zupełnie oryginalnym konceptem. Włoskiego detektywa w sutannie poprzedził bowiem inny, popularny na całym świecie Ojciec Brown autorstwa Gilberta Keitha Chestertona. Tu powinna nam się zapalić pierwsza lampka ostrzegawcza. Chesterton to pisarz arcykatolicki, który z apologetyki katolickiej uczynił główny cel swojej twórczości.

Ojciec Brown, choć formalnie jest serią kryminalnych przygód, nie stanowi wyjątku. Zaznajomiony z tajnikami ludzkiej duszy Brown w każdym opowiadaniu przekazuje w lekki i niewymuszony sposób jakąś ważną katolicką naukę. Takie wątki pojawiają się również w Ojcu Mateuszu. Ten katechetyczny aspekt serialu, nieraz pomijany, wpływa również na akcję i odbiór całości.

Wszyscy 3 wspaniali księża zyskali ogromną popularność. Anglik, Włoch i Polak różnią się jednak od siebie. Podczas lokalizacji formatu następują zmiany, które ułatwiają odbiór w danym kraju. Mogą być nieistotnymi dla opowieści podmianami dekoracji, ale niektóre z nich wpływają na odbiór całości.

Ojciec Brown jest samotnym geniuszem w typie Sherlocka Holmesa albo Herculesa Poirota – ekscentrycznym outsiderem, który usypia czujność niepozornym, śmiesznym wyglądem bądź zachowaniem, jednak góruje nad wszystkimi intelektem, przenikliwością i erudycją.

Don Matteo różni się od Browna – również cechuje się niezwykłą przenikliwością, jest jednak bardziej proboszczem i organizatorem niż wędrownym detektywem. Matteo jest starszym, choć przystojnym i czarującym mężczyzną, niezwykle wysportowanym jak na swój wiek. Grał go w końcu dawny amant i bohater westernów – Terence Hill. Matteo podróżuje po świecie jako misjonarz, a przeniesienie na parafię to dla niego rodzaj przymusowej emerytury – dzięki swej niespożytej energii nie stanowi to dla niego przeszkody w realizacji powołania w nowych warunkach.

Ojciec Mateusz idzie jeszcze dalej. Postać grana przez Żmijewskiego to młody, przystojny ksiądz, entuzjasta sportu i wycieczek turystycznych. Jest inteligentny i dowcipny, a jednocześnie ciepły i serdeczny. Jego mentor to zasłużony biskup. Ojciec Mateusz jest przyjacielem i autorytetem młodzieży, z którą spędza wiele czasu. Po zatargu z (post)komunistycznym reżimem przybywa ,,z dalekiego kraju” na nowe stanowisko. Jest pełen energii, ma tchnąć ducha w pogrążoną w niesprawiedliwościach i problemach ojczystą ziemię. Czy kogoś nam on nie przypomina?

Wojtyliańska utopia

Można wskazać wiele momentów, gdy podobieństwo ojca Mateusza do Jana Pawła II jest wręcz uderzające. Scena, w której w luźnym stroju przyjeżdża do biskupa, by ten powierzył mu nowe zadanie, to w zasadzie parafraza sceny, kiedy Karol Wojtyła w tenisówkach przychodzi do kard. Wyszyńskiego po biskupią nominację.

W pewnym sensie takie podobieństwo w codziennych zachowaniach, charakterze i wyglądzie jest oczywiste. Dokonano adaptacji format, którego głównym bohaterem jest wspaniały ksiądz. Jego wizerunek należało dostosować do ideału księdza, który panuje w danym społeczeństwie. W naszym jest nim ks. Karol Wojtyła.

Na pewne tropy potwierdzające taki wniosek możemy natrafić w wywiadzie z Katarzyną Anczarską, jedną z producentek serialu. Mówi ona, że Mateusz ,,to taki ksiądz, którego chciałoby się znać, mieć w swojej parafii”. I dalej: „Mateusz to ksiądz, który nie dystansuje się wobec pozostałych, zachowuje w sobie mnóstwo tzw. ludzkich cech”. Główny bohater to ksiądz, który ,,pozostał człowiekiem”. Warto również odnotować, że Anczarska wyprodukowała w 1996 r. film dokumentalny o papieżu pt. Pontyfikat.

Pewne cechy Wojtyły widzimy również u don Mattea. W 2000 r., kiedy serial miał swoją premierę, Jan Paweł II był już od 22 lat doskonale znany we Włoszech. Don Matteo z uwagą studiujący Koran i dyskutujący o wspólnocie wartości z muzułmańskim Boszniakiem przywodzi na myśl ducha spotkań w Asyżu.

Wszystkie 3 seriale są do siebie podobne nie tylko pod względem konstrukcji głównego bohatera, jego wyglądu, zwyczajów lub pojedynczych gestów. Ojciec Mateusz, podobnie jak Ojciec Brown Chestertona, ma też głęboką warstwę ideową. W wielu miejscach jest ona spójna z nauczaniem papieskim.

Chestertonowska apologetyka pełna humoru i pochwał rozumu, włoska radość i duch wiosny Kościoła z czasów aggiornamento zostały połączone z polskim przekonaniem o szczególnej, przewodniej roli, jaką ksiądz ma do odegrania w swojej społeczności. To wszystko sprawiło, że historia o idealnym księdzu, który rozwiązuje najtrudniejsze problemy swoich owieczek, po zaadaptowaniu do naszych dzisiejszych warunków stała się wojtyliańską utopią.

Wadowice-Sandomierz

Sandomierz to pierwsze skojarzenie, jakie przywołuje na myśl serial TVP. Ojciec Mateusz jak mało które dzieło popkultury dowartościowuje prowincję. Z każdego kadru bije głęboka miłość bohaterów do ich małej ojczyzny.

Znajdujemy tu pełną analogię z działaniami Jana Pawła II, który wyrażał najgłębszy szacunek do każdej ziemi, którą odwiedzał. Wiązało się to z miłością do rodzinnych Wadowic. Zestawienie pierwszego kazania ojca Mateusza/don Mattea, jakie wygłosił do parafian, z ostatnią homilią ojca św. w Wadowicach z 1999 r. pokazuje, że w serialu zwrócono uwagę na niemal te same elementy, na które uwagę zwracał papież – rodzinny dom, katechetów i nauczycieli, proboszcza, który był pierwszym duchowym przewodnikiem.

„Jeruzalem, «przez wzgląd na dom Pana, Boga naszego, będę się modlił o dobro dla ciebie» (Ps 122[121], 9). Te słowa Psalmisty czynię dziś swoimi i odnoszę je do tego miasta. Wadowice, miasto mego dzieciństwa, przez wzgląd na dom – na rodzinny dom i na dom Pana – będę się modlił o dobro dla ciebie! Jak nie wypowiedzieć tego zapewnienia, gdy Opatrzność pozwoliła mi dziś stanąć jakby na pomoście łączącym te dwa domy: dom rodzinny i dom Boży. Jest to niezwykłe, a zarazem najbardziej naturalne połączenie miejsc, które – jak żadne inne – pozostawiają głęboki ślad w sercu człowieka” – tymi słowami papież wyraził głębokie uczucie, którym darzył swoją małą ojczyznę i podkreślił jej rolę w życiu każdego człowieka.

Daje on przede wszystkim dowód troski nad nią i jej mieszkańcami, zapewnia o swojej modlitwie. Mateusz, również troszczy się o swój Sandomierz, zarówno w modlitwie, jak i w bardziej bezpośrednich działaniach.

Nie ma tu jednak obrazu sielskiej, sennej prowincji. Sandomierzanie to ludzie z krwi i kości, targani życiowymi namiętnościami i często doświadczani przez zło, tak jak wadowiczanie w przemówieniach papieskich. Tam również ważne miejsce zajmują zbrodnie – wojenne okrucieństwa, których doświadczyli mieszkańcy rodzinnego miasta papieża, zwłaszcza ci narodowości żydowskiej. Mała ojczyzna to nie eskapistyczny raj, ale axis mundi, które zostaje drogowskazem na całe życie.

Brat naszego Boga – o mieszkańcach parafii

Cierpiący, pogubieni mieszkańcy Sandomierza znajdują się zawsze w centrum uwagi ojca Mateusza. Jego pomoc nie ogranicza się tylko do dowodzenia ich niewinności podczas śledztw. Zawsze stara się dobrać odpowiednie środki do sytuacji konkretnej osoby. Widzimy to zwłaszcza na przykładzie mieszkańców parafii. Natalia, samotna wdowa, Pluskwa, nawrócony złodziej, babcia i Michał, wyrzuceni na bruk lokatorzy, i Emilka, sierota. Mateusz nie organizuje dla nich jedynie pomocy prawnej czy materialnej. Jego parafia to nie kolejna organizacja charytatywnej. Przyjmuje potrzebujących pod swój dach.

Ojciec prof. Jarosław Kupczak OP w swoim wykładzie poświęconym miłosierdziu w nauczaniu Jana Pawła II wyjaśniał źródłosłów łacińskiego wyrazu misericordia. Jak wskazywał, ,,misericordia to bowiem miseris cordare – dać potrzebującym, cierpiącym odrobinę swojego serca. Nie wystarczy filantropia […], trzeba czegoś więcej. Trzeba być człowiekiem dla ludzi”.

Taką postawę Wojtyła w sposób szczególny znalazł u św. brata Alberta Chmielowskiego, któremu poświęcił sztukę – Brat naszego Boga. Chmielowski, który zostawił malarską karierę, żeby założyć przytułek dla bezdomnych mieszkańców Krakowa, był dla niego wzorem miłosierdzia. Poświęcenie artystycznego talentu w celu złożenia ofiary z samego siebie to w końcu ścieżka, którą sam obrał w swoim życiu.

Komentując sztukę Wojtyły, Kupczak stwierdził, że ,,akt miłosierdzia uwalnia go [Alberta] z tyranii inteligencji”. Mateusz nie jest więc ani ,,specjalistą od sakramentów”, ani intelektualistą zamkniętym w wieży z kości słoniowej, ani też managerem organizacji pomocowej. To 2 konkurencyjne i promowane dziś modele kapłaństwa. Ojciec Mateusz jest (podobnie jak Albert Chmielowski) człowiekiem praktycznego miłosierdzia.

Ten rys pomocy skupionej na miłosierdziu został szczególnie uwypuklony. Kontrastuje z postawą ojca Browna, który większość czasu spędzał poza swoją parafią i uczestniczył w intelektualnych dysputach.

Śledztwo sprawiedliwości, śledztwo miłosierdzia

Choć bohater Chestertona nie może się pochwalić tak licznymi uczynkami miłosierdzia wobec potrzebujących, jak Mateusz, to jednak w stosunku do przestępców jest wzorem miłosiernego traktowania. Ojciec Brown nigdy nie wydawał przestępców wymiarowi sprawiedliwości, konfrontował się z nimi samotnie i, jeśli było to tylko możliwe, powstrzymywał przed zbrodnią. Przede wszystkim zawsze dawał im szansę, żeby sami odkupili swoje winy.

Wobec Mateusza można na pierwszy rzut oka wysnuć oskarżenie, że nie postępuje w zgodzie z tą zasadą, w końcu ciągle współpracuje z sandomierskimi policjantami. Mateuszowi często zarzuca się powtarzalność i sztampowość fabuły. Schemat – zbrodnia -> policja zamyka podejrzanego -> Mateusz dowodzi jego niewinności ->policja aresztuje drugiego podejrzanego -> Mateusz dowodzi jego niewinności -> Mateusz znajduje prawdziwego winnego -> policja znajduje winnego zaraz po nim – często bywa obiektem żartów. Jednak to właśnie tym schemacie, na którym przez wiele lat opierał się niemal każdy odcinek, znajduje się najważniejsza idea serialu. Ojciec Mateusz to przypowieść o miłosierdziu i sprawiedliwości. W istocie w każdym odcinku toczy się nie 1, ale 2 śledztwa. Każde z nich ma zupełnie inne dynamikę i cele.

,,Śledztwo sprawiedliwości” prowadzone jest przez policję pod przywództwem insp. Oresta Możejki. Posługujący się utylitarną logiką policjanci dążą do uspokojenia społeczeństwa, w którym została naruszona równowaga. Starają się więc jak najszybciej doprowadzić do ukarania osoby uznanej przez nich za winną.

,,Śledztwo miłosierdzia”, które prowadzi ojciec Mateusz, różni się zupełnie od śledztwa policji. Intencją, jaka mu przyświeca, gdy włącza się do sprawy, jest dowiedzenie niewinności oskarżonego.

Rola księdza nie ogranicza się tylko do bycia obrońcą niesprawiedliwie uwięzionych. Mateusz szuka prawdziwego winnego. Jego podejście do zbrodniarza jest jednak diametralnie inne od podejścia policji, dlatego kluczowe znaczenie dla schematu każdego odcinka ma to, że policjanci docierają do winnego niezależnie.

Mateusz nie szuka przestępcy po to, żeby go ukarać. Ubiec karę i ocalić duszę grzesznika to najważniejsza motywacja, która napędza śledztwo ojca Mateusza. Jest dobrym pasterzem, który szuka zbłąkanej owcy.

Mateusz nie pomaga winnemu uniknąć kary, daje mu jednak szansę na przyznanie się, a więc ocalenie duszy. Miłosierdzie nie wyklucza sprawiedliwości. Zawsze jest jednak o krok przed nią. Pierwszeństwo miłosierdzia przed sprawiedliwością było jednym z centralnych zagadnień pontyfikatu Jana Pawła II.

Jak pisał papież w encyklice Dives in misericordia, „miłosierdzie jest poniekąd przeciwstawione sprawiedliwości Bożej, okazuje się zaś nie tylko w tylu wypadkach potężniejsze od niej, ale także głębsze. Już Stary Testament uczy, że aczkolwiek sprawiedliwość jest prawdziwą cnotą u człowieka, u Boga zaś oznacza transcendentną Jego doskonałość, to jednak miłość jest od niej «większa». Jest większa w tym znaczeniu, że jest pierwsza i bardziej podstawowa. Miłość niejako warunkuje sprawiedliwość, a sprawiedliwość ostatecznie służy miłości. Ów prymat, pierwszeństwo miłości w stosunku do sprawiedliwości (co jest rysem znamiennym całego Objawienia), ujawnia się właśnie poprzez miłosierdzie”.

W tym kontekście ,,wyprzedzanie” policji przez księdza-detektywa nabiera jeszcze głębszego, teologicznego znaczenia. To właśnie dzięki miłosierdziu Mateusza  zaprowadza sprawiedliwość.

Sama sprawiedliwość owocuje ostatecznie jedynie cierpieniem niewinnie oskarżonych. Dla papieża ta refleksja była szczególnie ważna, często pojawiała się w jego rozważaniach dotyczących totalitaryzmów i wszystkich katastrof, jakie spadły na ludzkość w XX w.

W odpowiedzi na to Jan Paweł II nie tylko rozpropagował na całym świecie kult Bożego miłosierdzia i napisał na ten temat wspaniałą encyklikę. Stworzył również popkulturowy symbol miłosierdzia wobec winnych, gdy spotkał się w więzieniu z Alim Agcą i przebaczył mu próbę zamachu.

Stanisław. Państwo i Kościół

Napięcie między sprawiedliwością a miłosierdziem nieuchronnie prowadzi do konfliktu na linii państwo-Kościół. Serial proponuje nieszablonowe podejście do tych relacji. Ojciec Mateusz prezentuje obraz państwa niechętnego Kościołowi, które ogranicza jego przestrzeń do kruchty.

Szef sandomierskiej policji odnosi się, zwłaszcza początkowo, z dużą rezerwą do ojca Mateusza. Jest sceptyczny wobec wiary, uznaje ścisły rozdział państwa i Kościoła. W polskiej wersji dochodzi do tego jeszcze jego postkomunistyczna rzeczywistość. Możejko, który oficerskie szlify zdobywał już wprawdzie w wolnej Polsce, jest jednak do pewnego stopnia przesiąknięty starymi wzorcami, o księdzu mówi początkowo per ,,czarny”.

Znaczenie postaci inspektora policji zostało w polskiej wersji dodatkowo podkreślone. W odróżnieniu od włoskiego serialu na tym stanowisku nie następują zmiany personalne. Postać Możejki otrzymuje także rozbudowane wątki osobiste, które pogłębiają jego portret psychologiczny. Dzięki takiemu dociążeniu jego rola jako przedstawiciela państwa staje się niemal równoważna do roli Mateusza – przedstawiciela Kościoła.

Podejście, jakie Mateusz przyjmuje wobec niechętnej mu władzy, jest bardzo ciekawe. Akceptuje Możejkę jako przedstawiciela władzy, nie dąży do jego obalenia, choć łatwo przyszłoby mu skompromitowanie inspektora ze względu na jego liczne błędne decyzje.

Jednocześnie Mateusz odważnie napomina inspektora zawsze wtedy, kiedy wie, że ten pomylił się i krzywdzi niewinną osobę. Wytrwale przychodzi na komisariat, domaga się dostępu do uwięzionych, szuka prawdy i stara się z nią dotrzeć do Możejki wszelkimi sposobami.

Podejście, które łączy w sobie odważne napominanie władzy z wyrzeczeniem się jej samej w sobie, opisał Karol Wojtyła w poemacie Stanisław. Historia Stanisława ze Szczepanowa wpłynęła z niezwykłą siłą na myślenie Jana Pawła II o polityczności, czego w błyskotliwym eseju dowodził Jan Kurowicki w dwunastym numerze magazynu apokaliptycznego ,,Czterdzieści i Cztery”. W kluczowym fragmencie poematu Wojtyły czytamy: „Myślał może Stanisław: słowo moje zaboli ciebie/ i nawróci, przyjdziesz do bram katedry jak pokutnik,/ przyjdziesz postem wycieńczony, prześwietlony wewnętrznym głosem…/ i dołączysz się do Stołu Pańskiego jak marnotrawny syn”.

Człowiek sumienia. Mieczysław Nocul

Kościół zdaniem Jana Pawła II powinien mieć wpływ na politykę poprzez formowanie sumień. Człowiek sumienia nie cofa się przed tym, co słuszne, nawet gdy ściąga na siebie drwiny, prześladowanie, a nawet zagrożenie utraty życia.

Do tej kwestii odniósł się również w następujących słowach Jan Paweł II w Skoczowie w 1995 r. podczas uroczystości kanonizacyjnych innego męczennika, św. Jana Sarkandra: „Nasza Ojczyzna stoi dzisiaj przed wieloma trudnymi problemami społecznymi, gospodarczymi, także politycznymi. Trzeba je rozwiązywać mądrze i wytrwale. Jednak najbardziej podstawowym problemem pozostaje sprawa ładu moralnego. Ten ład jest fundamentem życia każdego człowieka i każdego społeczeństwa.

Dlatego Polska woła dzisiaj nade wszystko o ludzi sumienia! Być człowiekiem sumienia, to znaczy przede wszystkim w każdej sytuacji swojego sumienia słuchać i jego głosu w sobie nie zagłuszać, choć jest on nieraz trudny i wymagający; to znaczy angażować się w dobro i pomnażać je w sobie i wokół siebie, a także nie godzić się nigdy na zło, w myśl słów św. Pawła: «Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!» (Rz 12,21).

Być człowiekiem sumienia, to znaczy wymagać od siebie, podnosić się z własnych upadków, ciągle na nowo się nawracać. Być człowiekiem sumienia, to znaczy angażować się w budowanie królestwa Bożego: królestwa prawdy i życia, sprawiedliwości, miłości i pokoju, w naszych rodzinach, w społecznościach, w których żyjemy, i w całej Ojczyźnie; to znaczy także podejmować odważnie odpowiedzialność za sprawy publiczne; troszczyć się o dobro wspólne, nie zamykać oczu na biedy i potrzeby bliźnich, w duchu ewangelicznej solidarności: «Jeden drugiego brzemiona noście» (Ga 6,2)”.

Warto zauważyć, że według Jana Pawła II odważna postawa męczenników może być dla nas wzorem również w sytuacji, kiedy bezpośrednio nie grożą nam brutalne prześladowania. W rzeczywistości pluralistycznego demokratycznego społeczeństwa jesteśmy szczególnie wezwani do posłuszeństwa swojemu sumieniu.

Ojcu Mateuszu taką właśnie rolę odgrywa asp. Mieczysław Nocul. Nieco nieporadny policjant odpowiada na wezwanie Mateusza i przystępuje do budowy struktur dobra w swoim otoczeniu, choć mogą mu za to grozić służbowe konsekwencje. To tylko dzięki niemu Mateusz może dowodzić niewinności niesłusznie oskarżonych. Nocul wpływa także na swojego przełożonego, który staje się dzięki temu lepszym człowiekiem i policjantem.

Ulokowany pomiędzy Mateuszem a Możejką – Kościołem i państwem – Nocul jest przedstawicielem świeckich katolików. Takie połączenie sprawia, że to on ze swoimi niedoskonałościami i ograniczeniami staje się rzeczywistą centralną postacią serialu. Mieczysław Nocul to wzór chrześcijańskiego zaangażowania w dobro publiczne. Wzór, z którym każdy ze świeckich może się utożsamić.

„Rzułta morda” ojca Mateusza

Ojciec Mateusz to serial dużo głębszy, niż może się początkowo wydawać. Przez wiele lat bawił wielomilionową publiczność i był jednocześnie nośnikiem wartości, które w sposób najpełniejszy wyrażało nauczanie Jana Pawła II.

Ostatnie sezony, nakręcone już po „dobrej zmianie”, przynoszą kilka fabularnych innowacji. Policjanci, początkowo niechętni, przekonali się do Mateusza i często proszą go o radę. Proces kształtowania ich sumień przyniósł więc sukces.

Wydaje się, że w tej sytuacji zagubił się jednak sam Mateusz. W trzecim odcinku pierwszej serii, a więc na samym początku, Mateusz dał się przekonać policjantom do udziału w prowokacji przeciwko przestępcy – dyrektorowi banku. Akcja nie udała się, a skruszony kapłan obiecywał Matce Boskiej, że nigdy więcej nie będzie się bezpośrednio angażował w śledztwo. Niestety ostatnimi czasy coraz częściej to robił. Schemat dzielący odcinek na śledztwo miłosierdzia i śledztwo sprawiedliwości zaczął się zacierać i coraz częściej nie wiadomo już było, kto występował w roli oskarżyciela, a kto obrońcy.

Mateusz przestał pełnić funkcję tego, który kształtuje sumienia. Chociaż Możejko i Nocul zyskali pomoc w śledztwie, utracili jednocześnie wsparcie moralne. Nic dziwnego, że coraz więcej czasu poświęca się życiu komendy, a nie parafii. To policjanci muszą coraz częściej przejmować od księdza obowiązek niesienia przesłania miłosierdzia i wyważenia go ze sprawiedliwością.

Wizerunek ojca Mateusza został wykrzywiony. Z orędownika miłosierdzia stał się funkcjonariuszem sprawiedliwości. Analogicznie zmienił się wśród młodych ludzi wizerunek Jana Pawła II, o czym pisaliśmy w 2021 r. z Anną Grąbczewską. Mateuszowi daleko oczywiście do ,,bestii z Wadowic”, choć np. to celne (i wspaniale wykonane) zestawienie z gangsterami z GTA powinno dać twórcom do myślenia.

Trzydziesty, jubileuszowy sezon to idealna okazja do powrotu do źródła. Niech Ojciec Mateusz, bawiąc, w dalszym ciągu uczy widzów o Bożym miłosierdziu.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.