Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Jawna umowa zamiast jednej listy. Opozycja chce być jak Niemcy, a skończy jak Bielan z Ziobrą

Jawna umowa zamiast jednej listy. Opozycja chce być jak Niemcy, a skończy jak Bielan z Ziobrą Grafikę wykonała Julia Tworogowska

Media ujawniły umowę koalicyjną Prawa i Sprawiedliwości z partią Adama Bielana. To zapewne kontrolowany wyciek w ramach walk w środowisku tzw. republikanów, odprysk sporu o kontrolę nad Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Trudno o lepszą okazję dla opozycji, by pokazać, że jej współpraca po ewentualnie wygranych wyborach będzie różnić się jakościowo od tego, co przez osiem ostatnich lat serwuje nam tzw. Zjednoczona Prawica. Przeciwnicy PiS-u są jednak tak zajęci jałowym sporem o wspólną listę wyborczą, że nawet nie zauważyli tej okazji.

Ujawniona umowa daje nam wgląd w polityczną kuchnię. Programowych postulatów w dokumencie nie ma prawie wcale. Jest za to podział stanowisk i miejsc na listach wyborczych, a także podział wpływów w państwowych instytucjach i spółkach. Są nawet obietnice dla tzw. bielanistów– „dostaniecie więcej, jeżeli przyciągnięcie do klubu parlamentarnego PiS-u kolejnych posłów”.

Czy bulwersuje mnie treść ujawnionej umowy? Niespecjalnie. Nie ma i nie może być polityki bez paramafijnych delimitacji obszarów wpływów. Chciałbym jednak 2 rzeczy. Po pierwsze, żeby w takiej umowie znajdowały się też programowe pryncypia umawiających się stron. Po drugie, żeby treść dokumentu była znana opinii publicznej.

Od niegdyś Zjednoczonej Prawicy trudno dziś tego oczekiwać. To zresztą nie pierwsza wpadka z utajnionymi umowami PiS-u z jego koalicjantami. Wcześniejsze wypłynęły przecież wraz z mailami rządzących. Chociaż stało się to już dawno, to partie wciąż próbują się bronić przed ich pełnym ujawnieniem, i to w dość groteskowy sposób.

Świat nie musi być czarno-biały! Chcesz oglądać go we wszystkich odcieniach? Przekaż 1,5% na Klub Jagielloński! Numer KRS: 0000128315.

Stowarzyszenie Watchdog Polska w lutym tego roku wygrało przed Naczelnym Sądem Administracyjnym sprawę o ujawnienie umów koalicyjnych PiS-u z początku kadencji. W sądzie trzeba dowodzić jawności czegoś, co i tak jest jawne na mocy niecnych działań postsowieckich hakerów.

Równie smuci mnie brak refleksu, a zapewne również wyobraźni, po stronie opozycji. Od kilku dni nie może się ona wygrzebać z żenującej przepychanki o tzw. jedną listę. Tymczasem frakcyjne walki na prawicy stworzyły wspaniałą okazję, żeby Hołownia z Kosiniakiem-Kamyszem albo Czarzasty z Zandbergiem uciekli z niewygodnego dla siebie sporu na dużo bardziej pewny grunt.

Gdybym był liderem którejś z partii opozycyjnych, wyszedłbym i powiedział: „Stworzymy rząd tylko pod warunkiem, że jego podstawą będzie jawna umowa koalicyjna. Bez względu na to, w jakiej konfiguracji pójdziemy do wyborów, zmiana będzie jakościowa”.

Po pierwsze, taka umowa powinna objąć przede wszystkim sprawy programowe, tak by każda z partii na podmiotowych zasadach mogła określić swoje priorytety i „czerwone linie”. Będzie to jasny sygnał, w jakich sprawach można się różnić bez ryzyka kryzysu koalicyjnego, jakie tematy będą forsowane przez wszystkie strony, a jakie staną się zarzewiem koalicyjnych sporów.

Po drugie, umowa powinna jasno informować o sprawach personalnych. Udawanie, że między partiami nie będzie podziału wpływów to hipokryzja, na którą wyborcy nie zasługują. Podział będzie tak czy inaczej istniał, ale dobrze, by był przeprowadzony nie z uwagi na frukty, ale na kompetencje.

Polakom należy się informacja, kto i w jakich proporcjach politycznie odpowiada za konkretne spółki energetyczne, kto za agencje rolne i inspekcje spożywcze, a kto za instytucje kultury. Punktem wyjścia do „podziału łupów” powinny być priorytety programowe konkretnych formacji tworzących rząd.

Po trzecie, marzyłoby mi się, by któraś partia zapowiedziała, że ostateczną decyzję o koalicji (zresztą nie tylko rządzącej, ale też wyborczej) podejmie na drodze ogólnopartyjnego referendum. Tak robią to w Niemczech Zieloni, a cały system umów koalicyjnych działa w przybliżeniu tak, jak wyżej opisałem. Kto głodny szczegółów, niech sięgnie do analizy Ośrodka Studiów Wschodnich, która omawia postanowienia, kulisy powstawania i zatwierdzania liczącej 177 stron umowy między SPD, Zielonymi i FDP po ostatnich wyborach.

To wszystko z punktu widzenia państwa, jakości rządzenia, odpowiedzialności i uczciwości wobec wyborców jest o wiele ważniejsze niż to, na ilu listach opozycja pójdzie do wyborów. Bez względu na to, czy pójdzie w jednej kolumnie, czy w „marszu gwiaździstym”, dziś perspektywa zwycięstwa opozycji się oddala, również z powodu takiego marnowania okazji do pokazania, że ma do zaoferowania Polakom jakąś prawdziwą zmianę.

Opozycja jest oskarżana przez prawicę o bycie partią niemiecką. Gdy jednak przychodzi co do czego i rzeczywiście od naszych zachodnich sąsiadów mogłaby czerpać dobre wzorce, okazuje się, że w praktyce jest jej dużo bliżej do realiów ustaleń między Kaczyńskim, Bielanem i Ziobrą.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki 1% podatku przekazanemu nam przez Darczyńców Klubu Jagiellońskiego. Dziękujemy! Dołącz do nich, wpisując nasz numer KRS przy rozliczeniu podatku: 0000128315.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.