Afera wokół Jana Pawła II. Ewangelia, polityka i walka kulturowa
W skrócie
Reportaż Gutowskiego to dla jednych ostateczny dowód na to, że papież Jan Paweł II wcale nie był święty, a Kościół to przeżarta pedofilią i korupcją instytucja. Dla innych to atak wrogów Kościoła na dobre imię „Wielkiego Papieża-Polaka”. Obie narracje są upraszczające i zapominają o tym, że proces oczyszczania Kościoła z PRL-owskiej przeszłości dopiero się rozpoczął.
Reportaż Marcina Gutowskiego pt. Franciszkańska 3, wyemitowany przez TVN, wywołał burzę w debacie publicznej i niemal od razu został podchwycony przez polityków. Nie zdążyli jeszcze zakończyć festiwalu wzajemnego obrzucania się oskarżeniami o spowodowanie samobójczej śmierci 16-latka ze Szczecina, a już rozpoczęli wojnę o „Wielkiego Papieża-Polaka”.
Jan Paweł II wprzęgnięty w logikę politycznego sporu
Mateusz Morawiecki ustawiający jako tło swojego profilu zdjęcie papieża, posłowie Zjednoczonej Prawicy przychodzący na obrady z obrazami papieża, Sejm przyjmujący uchwałę o obronie dobrego imienia papieża. Komunikat jest jasny – my, Zjednoczona Prawica, bronimy dobrego imienia wielkiego Polaka! Z perspektywy politycznej to opłacalne zagranie. Prawdopodobnie PiS sięga tym samym po wyborców 50+, dla których Jan Paweł II stanowi istotny element tożsamości.
Takie działania obozu rządzącego mogą jednak okazać się niedźwiedzią przysługą wyświadczoną Kościołowi. Oto bowiem postać papieża zostaje utożsamiona z określoną opcją polityczną. Opcją, która w świadomości i opinii wielu prowadzi niemoralną propagandę w ramach mediów publicznych, zniszczyła polski wymiaru sprawiedliwości i rozdaje publiczne pieniądze „swoim”.
Utożsamienie w publicznym dyskursie papieża i Kościoła z obozem Zjednoczonej Prawicy umacnia przekonanie, że PiS=Kościół=Karol Wojtyła kryjący pedofili w sutannach. Wedle tej prawidłowości, walcząc z PiS-em, należy również walczyć z Kościołem. W dłuższej perspektywie może okazać się to przygotowywaniem gruntu pod irlandyzację Polski.
Irlandia, która uchodziła za jeden z najbardziej katolickich krajów w Europie, pod koniec lat 90. XX w. gwałtownie się zsekularyzowała. Jedną z przyczyn tego procesu była społeczna kompromitacja Kościoła związana ze skandalami przestępstw seksualnych popełnionymi przez duchownych w tym kraju. Tamtejsze media ujawniały informacje o kolejnych duchownych, którzy dopuścili się przestępstw, i stopniowo podważały społeczne zaufanie do Kościoła.
Obecnie Irlandia to kraj całkowicie laicki, z liberalnym prawem w kwestiach obyczajowych i bioetycznych oraz z niskim odsetkiem ludzi praktykujących wiarę chrześcijańską. W Polsce tak silne związanie wizerunku Kościoła z PiS-em może w efekcie pogłębić niechęć części społeczeństwa do Kościoła i przyspieszyć proces sekularyzacji naszego kraju na wzór irlandzki.
Polski episkopat w oblężonej twierdzy
Narrację odpierania ataku na „Wielkiego Polaka” przyjęła również część przedstawicieli polskiego episkopatu. Abp Marek Jędraszewski określił rewelacje reportażu Gutowskiego jako „drugi zamach na papieża” (pierwszy to ten dokonany przez Ali Agcę). Z kolei przewodniczący KEP-u, abp Stanisław Gądecki, poinformował o tym, że modli się przy grobie papieża za tych, którzy „chcą zniszczyć dziedzictwo JPII”. Abp Ryś stwierdził tylko, że jako historyk nie zamierza w ogóle pochylać się nad materiałami pozyskanymi z archiwów komunistycznej bezpieki jako z definicji niewiarygodnymi.
Uderzająco defensywny charakter wypowiedzi rodzi przypuszczenia, że Kościół boi się merytorycznie zmierzyć się z wysuwanymi zarzutami. A to już budzi wśród wielu podejrzenia, że rzeczywiście coś może być na rzeczy i Kościół kieruje się logiką ochrony „swoich”, a nie dążeniem do prawdy.
Żeby nie być jednak jednostronnie krytycznym wobec postawy hierarchów Kościoła, trzeba wspomnieć o oficjalnym komunikacie Konferencji Episkopatu Polski wydanym po premierze reportażu Franciszkańska 3. Zawiera on komentarze ks. Adama Żaka SJ i ks. Piotra Studnickiego, odpowiednio – koordynatora i dyrektora biura delegata KEP-u ds. ochrony dzieci i młodzieży.
Autorzy odnoszą się kolejno do poszczególnych spraw pokazanych w filmie. Wskazują swoje wątpliwości co do źródeł, na które powoływał się Gutowski, oraz wskazują na potrzebę dalszych badań archiwalnych w celu dokładnego ustalenia faktów z uwzględnieniem kontekstu historycznego i ówczesnej świadomości na temat skutków molestowania seksualnego.
Pytanie tylko, czy polski Kościół odważy się na otwarcie dostępu do swoich archiwów. Jak zwracał uwagę Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Kościół blokuje je od 2007 r. Mogą to być pozostałości po myśleniu, którym kierował się za komuny chociażby kard. Stefan Wyszyński. Nie chciał dać władzom państwowym żadnych narzędzi do prowokacji i argumentów do uderzenia w Kościół. Należało radzić sobie ze wszystkim na własną rękę i robić wszystko, by sprawy nadużyć nie ujrzały światła dziennego.
Być może dziś w mentalności polskich biskupów miejsce wrogiej Kościołowi władzy komunistycznej zajął zsekularyzowany świat i reprezentujące go media. Stąd też może brać się niechęć do otwierania archiwów, współpracy z organami ścigania i niezależnymi od Kościoła dziennikarzami.
Jednak zamknięcie się w logice oblężonej twierdzy to droga donikąd. W idealnym świecie Kościół powołałby specjalną komisję, która rozliczyłaby się z przeszłością skrywaną przez kościelne archiwa. Nie czekałby na oskarżenia oparte na teczkach SB. Pytanie brzmi, czy nie jest już na to za późno. Wraz z postępującym przekonaniem opinii publicznej o braku dobrej woli ze strony kościelnych hierarchów efekty pracy takiej komisji mogłyby zostać uznane za mało wiarygodne.
Narracja o wrogach Kościoła nie jest wyssana z palca
Wiem, że dla wielu może to zabrzmieć kontrowersyjnie, ale tezy mówiące o ataku na Kościół i szkalowaniu dobrego imienia „Wielkiego Polaka” nie są pozbawione podstaw. Dla wielu epatowanie informacjami o nadużyciach seksualnych w Kościele wcale nie ma prowadzić do oddania sprawiedliwości ofiarom czy ujawnienia prawdy.
Jest dla mnie dość oczywiste, że potencjalna kompromitacja autorytetu Jana Pawła II doprowadzi nie tylko do zdemitologizowania jego postaci, ale pogłębi również niechęć do Kościoła instytucjonalnego. Krótko mówiąc, kompromitacja postaci papieża może okazać się równa kompromitacji Kościoła w ogóle.
Wielu patrzy na Kościół tak, jak lewicowy dyskurs postkolonialny na dawne imperia – jako instytucję, która skolonizowała nasze umysły opresyjną moralnością (zwłaszcza w odniesieniu do seksualności), ponosi odpowiedzialność za wielowiekowy ucisk kobiet i mniejszości seksualnych, a teraz sprzeciwia się ich emancypacji. Kościół to przeszkoda na drodze do równego i sprawiedliwego społeczeństwa. Należy go z niej zepchnąć, tak jak z hukiem spychano z cokołu pomniki w gwałtownych manifestacjach Black Lives Matter w USA.
I na tym właśnie polega pułapka, w której dzisiaj znalazł się Kościół. Z jednej strony powinien postępować według logiki ewangelicznej, która wymaga przyznania się do win, samooczyszczenia i zadośćuczynienia za popełnione błędy. Przede wszystkim zaś domaga się dostrzeżenia najbardziej bezbronnych, których praw Kościół powinien chronić.
Z drugiej zaś strony nie ma co się oszukiwać – dla części środowisk lewicowych tak rozumiane oczyszczanie będzie paliwem do agresywnego podważania autorytetu Kościoła, niezależnie od tego, czy poszczególne zarzuty okażą się ostatecznie prawdziwe, czy nie. Konstruowany na bazie zarzutów o nadużyciach przekaz medialny będzie służył utrwalaniu w społecznej świadomości negatywnego obrazu tej instytucji. To zaś przyspieszy laicyzacje i marginalizację Kościoła w życiu publicznym i otworzy drogę do swobodniejszej realizacji agendy środowisk lewicowych.
Kategoryczne tezy oparte na słabych dowodach
Materiał Marcina Gutowskiego w wielu miejscach przyczynia się – moim zdaniem w sposób nieuczciwy – do budowania takiego właśnie obrazu Kościoła. Nie chcę twierdzić, że autorem kierowała chęć zaszkodzenia Kościołowi. Śledzę działalność Gutowskiego i sądzę, że przyświecała mu po prostu chęć zrobienia dobrej dziennikarskiej roboty. Ostatecznie w stronę jego pracy można skierować kilka zarzutów.
Montaż, muzyka i sposób prowadzenia narracji budują wrażenie zepsutego świata niczym z filmów Wojciecha Smarzowskiego. Stosowanie podprogowych komunikatów ukierunkowanych na wzbudzenie u widza konkretnych emocji też nie jest moim zdaniem rozegrane fair. Z tak prowadzonego reportażu rodzi się obraz Kościoła jako miejsca, gdzie właściwie wszystko kręci się wokół nadużyć seksualnych. Sprowadzenie religijnej instytucji tylko do tego jest zwyczajnie niesprawiedliwe i kieruje w stronę uproszczeń typu: „księża to pedofile”, biskupi „są chciwi i dążą do władzy”.
Kolejnym przykładem nierzetelności jest przedstawienie sprawy ks. Loranca, którą celnie wypunktowali na łamach „Rzeczypospolitej” Tomasz Krzyżak i Piotr Litka. W świetle ich pracy kard. Wojtyła zareagował natychmiast po otrzymaniu wiadomości o nadużyciach kapłana i zastosował wobec niego przepisy przewidziane przez Kodeks Prawa Kanonicznego.
Reportaż manipuluje listem Wojtyły i sugeruje, że metropolita krakowski potraktował księdza pedofila ulgowo. W praktyce jednak zastosował prawo mówiące, że „nie karze się dwa razy za to samo przestępstwo” (ks. Loranc odbył karę więzienia w państwowym zakładzie karnym, w związku z czym nie musiał być już karany po raz kolejny).
Najbardziej problematycznym wątkiem pozostaje oczywiście kwestia kard. Sapiehy, który miałby dopuszczać się molestowania kleryków. Zarzuty zostały oparte na zeznaniach dwóch księży. Uzyskał je Urząd Bezpieczeństwa w czasie największego stalinowskiego terroru.
Jednym z księży był Anatol Boczek, którego samo UB opisywało jako człowieka całkowicie zdegenerowanego, a dr Marek Lasota w swoim tekście pisał wręcz, że krakowski wydział UB nie przekazał informacji uzyskanych w ramach przesłuchań ks. Boczka do centrali w Warszawie ze względu na ich niską wiarygodność.
Można domniemywać, że gdyby zarzuty były prawdziwe, to UB nie zawahałoby się ich wykorzystać, tym bardziej, że kard. Sapieha był nieprzejednanym antykomunistą. Zeznania drugiego z księży, których okoliczności pozyskania również budzą wątpliwości, wymagają dalszych, dokładniejszych badań.
Drugą poszlaką w sprawie Sapiehy jest enigmatyczne wspomnienie abp. Remberta Weaklanda o molestowaniu kleryków przez „jakiegoś” kardynała – w domyśle przez Sapiehę. Tyle że Weakland miał na koncie wykorzystanie seksualne swojego studenta teologii, był czynnym homoseksualistą oraz wielkim krytykiem wydanej przez Wojtyłę deklaracji Dominus Iesus. Te fakty również stawiają pytania o jego wiarygodność, ale o tym już reportaż nie wspomina.
Na bazie niepewnych przesłanek postawiono hipotezę, jakoby kard. Sapieha, seksualny drapieżca, wypaczył wrażliwość kard. Wojtyły na kwestię nadużyć seksualnych. Co więcej, pojawia się wręcz sugestia, że sam Wojtyła mógł być molestowany przez „księcia niezłomnego”. A to, jak twierdzi występujący w filmie Ekke Overbeek, może stanowić klucz do zrozumienia jego późniejszego pontyfikatu.
Sugerowanie opinii publicznej tak kategorycznych tez opartych na tak słabych dowodach uważam, lekko mówiąc, za dalece nieuprawnione. Oczywiście dostrzegam także pozytywne aspekty reportażu. Marcinowi Gutowskiemu i jego ekipie należy się wielki szacunek za stworzenie możliwości opowiedzenia o swoim dramacie ofiarom przestępstw seksualnych.
Jest to z jednej strony forma oddania sprawiedliwości tym, którzy przez wiele lat nie ujawniali swoich dramatów. Z drugiej to ważna lekcja dla Kościoła – lekcja wrażliwości i uważności, aby zauważać i chronić przed przestępstwami seksualnymi. To również silny bodziec dla Kościoła, by w końcu – oczywiście w sposób uczciwy, nieulegający antyklerykalnym nastrojom – zrobił rachunek sumienia z PRL-owej przeszłości.
Jednak najważniejszą refleksją, jaka pozostała we mnie po seansie reportażu Franciszkańska 3, jest to, że jako społeczeństwo przeszliśmy pozytywną ewolucję w podejściu do spraw nadużyć seksualnych i świadomości traum, jakie mogą one wywoływać.
Jan Paweł II nie był święty?
Co w takim razie z pytaniem, jakie zadaje sobie wiele osób po obejrzeniu materiału Gutowskiego – czy Jan Paweł II rzeczywiście był święty? W mojej ocenie informacje zawarte w reportażu nie podważają świętości Jana Pawła II. Jednocześnie, nie neguję konieczności dalszego badania i wyjaśniania spraw przedstawionych przez Gutowskiego. Pamiętajmy jednak, że świętość polega na heroiczności cnót – świadomym wyborze tego, co w danej sytuacji rozpoznaje się jako największe dobro. Świętość nie oznacza bezbłędności ani nieomylności.
Na podstawie ostatniego odcinka Bielma nie można stwierdzić, że Wojtyła nie szukał tego największego dobra. Każdy święty jest dzieckiem swoich czasów. Dekanonizacja Wojtyły ma taki sam sens, jak pomysł na dekanonizację chociażby św. Bernarda z Claurvaux, jednego z największych mistyków w historii Kościoła, który zachęcał papieża do organizowania wypraw krzyżowych.
Wydaje się jednak, że niezależnie od osobistej winy papieża lub jej braku, od tego, czy sprawy molestowań niesprawiedliwe przesłaniają dobro, które dzieje się w Kościele, czy też nie, otoczka narastająca wokół Jana Pawła II pogłębia erozję autorytetu polskiego Kościoła. Czy czeka nas bezlitosna irlandyzacja? Choć nie wierzę w determinizm historyczny, obecnie wszystko zdaje się ku temu dążyć.
Być może – jak sugerują niektórzy katoliccy publicyści – Kościół w Polsce potrzebuje oczyszczenia, jakie dokona się właśnie przez utratę autorytetu, pozycji i wiernych. Trzeba jednak pamiętać, że każda rewolucja niesie za sobą jakieś ofiary.
To, co polski Kościół powinien zrobić, to dokonać z jednej strony autorefleksji, rachunku sumienia i wyznać winy, które rzeczywiście zostały popełnione, i robić wszystko, by naprawić ich skutki. Ale z drugiej strony nie może zachowywać się jak chłopiec do bicia, tylko znaleźć siłę na odpieranie zarzutów, jeśli nie są one uzasadnione.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.