Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Zapobiec zdradzie Zachodu, uratować Unię, zmienić ustrój. 7 celów dla Polski po roku wojny

Zapobiec zdradzie Zachodu, uratować Unię, zmienić ustrój. 7 celów dla Polski po roku wojny Grafikę wykonała Julia Tworogowska.

Rok od pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę to najważniejszy czas w polskiej historii od czasu upadku komunizmu. Jako wspólnota polityczna poradziliśmy sobie w nim lepiej, niż sami byliśmy gotowi o sobie pomyśleć. Również państwo, na które na co dzień w usprawiedliwiony sposób surowo narzekamy, w przeważającej mierze poradziło sobie z ogromem dramatycznych wyzwań. Polska znalazła się w strategicznym centrum uwagi. Potrzebujemy jasno nakreślić cele, by to częściowo przygodne, ale dobrze wykorzystywane, bycie w centrum trwale wyrwało nas z półperyferyjnego statusu.

Ludzka natura w oczywisty sposób kieruje nas ku niepokojom i zmartwieniom, jakie przyniósł miniony rok. Bolesna inflacja, perspektywa wielu dekad potężnych wydatków na zbrojenia i energetykę, nieprzesądzone wciąż losy wojny, a wreszcie strach, że instytucje, elity i społeczeństwo nie są gotowe na konfrontację z wyzwaniami to dopiero preludium. Troska o czarne scenariusze jest pożytecznym instynktem. Powinien nam pomóc w uniknięciu najgorszych z nich.

Najlepszą metodą na konfrontowanie się z obawami i zagrożeniami wydaje się jednak określenie celów, jakie powinniśmy stawiać przed polską wspólnotą polityczną. Niepewność i zmienność otoczenia hamują formułowanie przesadnie ambitnych celów i wizji, niemniej po roku od wybuchu pełnoskalowej wojny warto chociaż rozpocząć taką dyskusję. Rosyjska agresja to kryzys zbyt potężny, byśmy mogli pozwolić sobie na jego zmarnowanie.

1. Zbudować nowy ponadpartyjny konsensus na rzecz podmiotowości

Jedną z najbardziej wyświechtanych tęsknot w debacie publicznej jest przypomnienie, że do momentu akcesji do NATO i Unii Europejskiej zasadniczy cel polskiej polityki był jasny i podzielany przez zdecydowaną większość rodzimej sceny politycznej. Ani rządy prawicy, ani lewicy nie zmieniały strategicznego kursu, ale konsekwentnie działały na rzecz dołączenia Polski do zachodnich struktur.

Z perspektywy 2022 r. dużo prościej jest docenić znaczenie tamtej drogi. W tekście podsumowującym miniony rok wskazywałem, że również w innych obszarach mogliśmy dostrzec pozytywne owoce projektów realizowanych przez dekady i ponad podziałami. Tyczy się to chociażby polityki wschodniej i dywersyfikacyjnej.

Pierwszym i najbardziej podstawowym celem polskiej polityki powinien być powrót do logiki determinującej ambicje Polski w sposób analogiczny do tego, jak były formułowane do 2004 r. Ambicję przed 20 laty stanowiło wejście do zachodnich struktur.

Dzisiaj przyszedł już najwyższy czas, aby wykonać kolejny krok i z zachodniego przedpokoju wejść do salonu, z przestrzeni półperyferyjnej zacząć na poważnie przesuwać się do centrum. Mamy niepowtarzalną szansę, by dołączyć do grona najważniejszych i najbardziej podmiotowych państw Zachodu.

Zarówno obywatele, jak i partnerzy zagraniczni muszą mieć świadomość, że zmiany władzy nie odwrócą tego kursu. Oczywistym być musi, że Polska nie jest zainteresowana powrotem do roli państwa drugiej kategorii, i to bez względu na fakt, czy rządzić nią będzie za rok i dekadę Mateusz Morawiecki czy Rafał Trzaskowski, Szymon Hołownia czy Sławomir Mentzen.

To wbrew pozorom niestety nie jest wcale „oczywista oczywistość”. Tę kwestię celnie opisał ponad dekadę temu w klasycznym już eseju Dariusz Gawin. Zaznaczał, że „ciągle można bowiem spotkać u nas nie tylko publicystów, lecz także polityków, którzy każdą pomoc i każde dobrowolne ustępstwo Berlina czy Paryża (dobrowolne – czyli niebędące wynikiem negocjacji) przyjmują ze ściśniętym ze wzruszenia gardłem jako dowód łaskawości i pamięci. Tak jakby rozszerzenie Unii nie było dobrym interesem dla obu stron”.

Polska może zdefiniować samą siebie jako kraj mały, pozbawiony aspiracji do uczestnictwa w europejskim dyrektoriacie, może podążać, a nie przewodzić w ramach europejskiej rodziny narodów. Co więcej, może zostać za taki wybór również wynagrodzona.

Wielkość projektu europejskiego polega na tym, że także podążanie za silniejszymi jest opłacalne. Chodzi jednak o skalę korzyści. Lepiej bowiem stanąć do rywalizacji o setki miliardów niż o dziesiątki, lepiej być producentem niż odbiorcą europejskiego projektu.

2. Wejść na ring, trzymać gardę

Determinacja ku podmiotowości będzie kosztowna i bolesna. W perspektywie wewnętrznej może w krótkim terminie oznaczać konieczność samoograniczeń w tempie oczekiwanej poprawy jakości życia, związanych np. ze strategicznymi inwestycjami, m.in. zbrojeniami i elektrowniami jądrowymi.

Realne jest napięcie między podmiotową Polską za 2 dekady a konserwatywnym państwem dobrobytu dzisiaj. Można i należy je niwelować, ale nie wolno udawać, że tego napięcia nie ma. W wymiarze międzynarodowym wyzwania będą równie dotkliwe. Różnice między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską wcale nie zniknęły po 24 lutego, a w wielu obszarach nabrały na znaczeniu.

W samej Unii żywy jest kurs ku federalizacji, który może oznaczać marginalizację Polski bez względu na to, kto będzie w niej rządził. Wyzwania klimatyczne i perspektywa ich potężnych kosztów w Polsce będą zaś zapewne wygodną pałką służącą dyscyplinowaniu naszych aspiracji do wejścia do zachodniego centrum.

A przecież są to tylko te przyjemne i oswojone wyzwania na Zachodzie. Dużo większą niewiadomą w najbliższych latach będzie sytuacja na wschód od polskiej granicy. Potencjalna destabilizacja sytuacji na Białorusi może wymagać od nas dużo bardziej sprawczego reagowania na sytuację w regionie, niż przywykliśmy do tego w ostatnich dziesięcioleciach.

Ewentualna klęska Rosji w trwającej wojnie postawi przed Polską wyzwanie bycia regionalnym gwarantem bezpieczeństwa. Niebagatelne będą również wyzwania związane z samym sąsiedztwem z Ukrainą. Na każdy z tych czynników można patrzeć zarówno jako na zagrożenie, jak i na szansę. By stały się raczej tym drugim, musimy już dziś się na nie przygotowywać. Dotychczasowym członkom europejskiego dyrektoriatu, jak i samej autonomizującej się Unii Europejskiej wzrost polskich ambicji i naszego znaczenia nie będzie w smak.

Na wielu odcinkach kłody rzucane Polsce pod nogi mogą pojawiać się częściej, niż przyzwyczaiły nas do tego ostatnie lata. Polska opinia publiczna, a przede wszystkim elity obu stron politycznego sporu, musi to zrozumieć i nie pozwolić rozstawiać się po kątach zagranicznym graczom. Mimo różnic najwyższy czas zacząć grać do jednej bramki na rzecz polskiej podmiotowości.

3. Nie pozwolić na zdradę Zachodu

Największym zagrożeniem związanym z wojną na Ukrainie jest zmęczenie Zachodu wspieraniem Ukrainy. To oczywiste, że do tego dąży Kreml. Liczy na wyczerpanie społeczeństw kosztami wojny, by scenariusz pokoju za wszelką cenę przeważył nad scenariuszem sprawiedliwości i bezpieczeństwa. Z tym związany jest najważniejszy z polskich celów krótkoterminowych.

Polska musi być konsekwentnym adwokatem scenariusza, wedle którego to sami Ukraińcy określą warunki, na jakich będą gotowi zakończyć wojnę. Jeżeli ich fundamentem okaże się powrót do granic z 1991 r. i wypchnięcie agresora poza nie, to społeczność międzynarodowa musi to zaakceptować, a rolą Polski będzie uświadomienie tego partnerom na Zachodzie.

Oczywiście można sobie wyobrazić także inne scenariusze, ale warunkiem ich przyjęcia przez Polskę powinna być akceptacja Ukraińców. Nie chodzi tu wyłącznie, a nawet nie przede wszystkim, o sprawiedliwość wobec zaatakowanych. Scenariusz ugodowy, zgniłego kompromisu wymuszonego przez światowe mocarstwa, jest po prostu dla Polski egzystencjalnie niebezpieczny.

Po pierwsze, w praktyce jest scenariuszem zamrożenia, a nie zakończenia konfliktu. Wymuszony pokój dziś będzie oznaczał wojnę za kilka lat. Po drugie, zdradzona Ukraina stanie się dla Polski groźnym sąsiadem.

Ukraińskie społeczeństwo (rozgoryczone, zmęczone poświęceniami i uzbrojone) nie zaakceptuje elit, jeżeli te przystaną na zgniły, narzucony z zewnątrz kompromis. Taki scenariusz byłby de facto zwycięstwem agresora, dla którego strukturalna destabilizacja Ukrainy była jednym z celów dalszego wyboru po scenariuszu całkowitego podporządkowania.

Po trzecie, narzucony niesprawiedliwy pokój to też budowa na Ukrainie negatywnego sentymentu względem Zachodu, którego Polska jest dziś najbliższą częścią. Wcześniej czy później może obrócić się także w antypolonizm.

4. Doprowadzić Ukrainę na Zachód

W optymistycznym scenariuszu zakończenia wojny do połowy tej dekady i średnioterminowej perspektywie naczelnym celem Polski powinno być wprowadzenie Ukrainy do zachodnich struktur, do których sami aspirowaliśmy jeszcze 3 dekady temu. Ukraina w NATO i w Unii Europejskiej jest w polskim interesie z wielu powodów. Wymieńmy najpoważniejsze.

Po pierwsze, akcesja do instytucji politycznego i militarnego Zachodu oznacza stabilizację naszego sąsiada i zniwelowanie właściwie do zera ryzyk opisanych w poprzednim punkcie. Po drugie, w oczywisty sposób oddala scenariusz próby rosyjskiej agresji w przeszłości.

Po trzecie, tworzy potencjał dynamicznego rozwoju gospodarczego, którego Polska również będzie beneficjentem, podobnie jak Niemcy są beneficjentami 30 lat polskiego prosperity. Po czwarte, powiąże nasze państwa w sposób trwały bez potrzeby federacyjnych mrzonek. Nie potrzebujemy nierealnej unii polsko-ukraińskiej, ale polsko-ukraińskiego partnerstwa w Unii już istniejącej.

5. Zablokować federalizację Unii Europejskiej

Co być może najważniejsze, przyjęcie do UE Ukrainy trwale zmieni architekturę decyzyjną we wspólnocie. Ukraina dla Unii oczywiście będzie potężnym wyzwaniem, a skala reform, w których wprowadzeniu oczywiście powinniśmy intensywnie pomagać, dzieląc się własnymi doświadczeniami, jest przeogromna.

Unia będzie znów na tyle zróżnicowana, by federalistyczne ciągoty brukselskich i narodowych elit części państw jej centrum wróciły na swoje miejsce, czyli do kategorii „utopijne rojenia”.

Być może przyjęcie Ukrainy do Unii jest najlepszą drogą ku temu, by zawrócić tę organizację z błędnej drogi bez konieczności obierania wprost jednoznacznie antyfederalistycznego, konfrontacyjnego kursu. Za dekadę albo będziemy mieli Unię wracającą do korzeni z Ukrainą wśród członków, albo federację europejską dążącą do wypchnięcia Polski.

6. Budować inkluzyjny nacjonalizm

Gdyby nie skala migracji Ukraińców do Polski, można by pewnie zastanawiać się jeszcze, czy możliwy jest rozwój monoetnicznej Polski. Dziś jednak trudno mieć wątpliwości, że po prostu stajemy się na nowo (niejako wracamy do normalności), jak celnie przypomniał ostatnio Konstanty Pilawa, państwem wieloetnicznym. Zmiana i związane z nią wyzwanie nie sprowadza się jedynie do Ukraińców. Przez ostatnia lata do Polski przybywa rokrocznie kilkadziesiąt tysięcy przybyszy z takich państw, jak Indie, Nepal, Filipiny, Uzbekistan czy Bangladesz.

W 2022 r. pozwolenie na pracę w Polsce otrzymało więcej przybyszów z każdego z tych azjatyckich krajów, niż wszystkich migrantów, których Polska miała w sumie przyjąć w ramach mechanizmu relokacji w trakcie kryzysu w 2015 r. Ich obecność wraz ze spokojną, pokojową koegzystencją z Polakami zadaje kłam fałszywym stereotypom o rzekomej polskiej ksenofobii.

To fundament, na którym można wiele zbudować. Polska ćwiczy dziś scenariusz otwarcia granic w sposób, jaki oznaczać może uniknięcie błędów zachodniej Europy. By jednak się zrealizował, potrzebujemy 3 rzeczy.

W pierwszej kolejności kluczowe jest, byśmy przestali udawać, że nie potrzebujemy polityki migracyjnej. Jest niezbędna przede wszystkim w wymiarze wewnętrznym. Stykający się z coraz większymi skupiskami gości nauczyciele, policjanci i samorządowi urzędnicy muszą wiedzieć, jak radzić sobie z potencjalnymi napięciami, które w jakiejś skali z pewnością się wcześniej czy później pojawią.

Na poziomie ogólnopolskim konieczne jest otwarte komunikowanie polskiej polityki migracyjnej, a nie lękliwe chowanie głowy w piasek, bo ta prześniona może przynieść w pewnym momencie zupełnie zbędne społeczne kontrowersje.

Wreszcie, należy najpierw doprecyzować i opowiedzieć, a następnie opakować w ramy prawno-instytucjonalne metodę włączenia imigrantów do polskiej wspólnoty politycznej. Idea inkluzywnego, wieloetnicznego nowego nacjonalizmu suflowana na naszych łamach jest ku temu pierwszym krokiem.

7. Dostosować ustrój do Polaków

Przed kilkoma tygodnia przekonywałem, że nasza narodowa mobilizacja na rzecz pomocy Ukraińcom ujawniła kolejny raz narodowy sposób politycznego istnienia Polaków – konfederację. Uważam, że ta unikalna skłonność do zaangażowania w wyjątkowych chwilach w połączeniu z racjonalnym rozeznaniem politycznego interesu Polski jest żywym dowodem na to, że również w sferze wewnętrznej Polacy zasługują na radykalne upodmiotowienie. Odpowiedzią na konfederacyjne skłonności Polaków jest wprowadzenie do polskiego ustroju elementów regularnego rozstrzygania sporów przez samych obywateli.

Wobec ogromu wyzwań strategicznych Polski nie stać dziś na marnowanie czasu i energii na jałowe, ale w praktyce nierozstrzygalne przez lata spory, takie jak te dotyczące spraw światopoglądowych czy sądownictwa.

Powinny być, podobnie jak szereg pomniejszych budzących emocje społeczne spraw (czy państwo lub samorząd ma dofinansowywać procedurę in vitro?; czy należy uczyć religii w szkołach?; zakazywać sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych?), rozstrzygane w dorocznych referendach, których efekty są nienaruszalnym przez minimum dekadę rozstrzygnięciem.

W historii awansowały te państwa, które na trudne i przynoszące duże wyzwania czasy odpowiadały adekwatnym, czasem innowacyjnym i często unikalnym ustrojem politycznym. Tak było w I RP, Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych.

Właśnie ustrojowa rewolucja może uwolnić nas od największego zagrożenia dla planu budowy realnie podmiotowej Polski. Jest nim postępująca polaryzacja, w której kolejne tematy stają się zakładnikami 2 stron polsko-polskiego podziału. Zaciekłe w swoich zmaganiach zapominają o dziejowości momentu, w którym się znaleźliśmy.

Odebranie decyzyjnego monopolu politykom musi uwolnić nas od dwubiegunowej radykalizacji. To niezbędne, by móc zrealizować zarówno powyższe, jak i pozostałe kroki w podróży ku podmiotowej Polsce.

Bez względu na to, czy chcielibyśmy postawić jako kolejny punkt na liście celów zwiększenie innowacyjności polskiej gospodarki, odbudowę etosu służby publicznej czy przywrócenie wspólnototwórczej roli mediów.

Nie da się tego zrobić, dopóki obowiązuje logika totalnej wojny z politycznym przeciwnikiem i powszechnej amnestii dla naszych szkodników. Państwo, jego instytucje i debata publiczna muszą zostać oczyszczone z egoizmów, partykularnych interesów i negatywnej selekcji, jeśli naprawdę chcemy skorzystać na dziejowym kryzysie.

***

Powyższa lista to zaledwie przyczynek do dyskusji o strategicznych polskich celach na najbliższe dekady. Świadomie abstrahuje od szczegółowych polityk publicznych (zbrojenia, transformacji energetycznej, edukacji, innowacji) i potencjalnych przyszłych zmiennych, takich jak otwarcie się kwestii białoruskiej lub scenariusza dezintegracji terytorialno-politycznej Rosji. Jest otwarciem dyskusji o najbardziej ogólnych celach w oparciu o konkretne doświadczenia minionego roku.

Ten rok (od 24 lutego) pokazał, że Ukraina zasługuje na niepodległość, zwycięstwo w wojnie i jednoznaczną przynależność do Zachodu. Polska – na podmiotowe miejsce na mapie Europy. Europa – na lepsze rozwiązania niż coraz gorzej ukrywany niemiecki egoizm albo utopijny federalizm eurokratów. Polacy – na ustrojową zmianę, która uwzględni ich polityczny zmysł i gotowość do społecznego zaangażowania.

To, co bezsprzecznie zasłużone, nie jest nam jednak wcale dane. To cele, do których marsz będzie forsowny i pełen niebezpieczeństw. Jeśli jednak w niego nie wyruszymy, niebezpieczeństwa dopadną nas same.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki 1% podatku przekazanemu nam przez Darczyńców Klubu Jagiellońskiego. Dziękujemy! Dołącz do nich, wpisując nasz numer KRS przy rozliczeniu podatku: 0000128315.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.