Albo Bóg, albo nihilizm. Filozofia Leszka Kołakowskiego
W skrócie
Leszek Kołakowski to filozof, którego myśl może okazać się trudna do zaakceptowania przez człowieka XXI wieku. Mówił wprost, że ludzkość potrzebuje mitu, ponieważ tylko dzięki niemu nasze czyny zostają wpisane w strukturę sensu, niezależną od indywidualnej woli. W dobie sekularyzacji jego myśl wydaje się szczególnie aktualna. Okazją do przypomnienia jego filozofii jest lektura napisanej przez Huberta Czyżewskiego biografii intelektualnej myśliciela, zatytułowanej Kołakowski i poszukiwanie pewności.
Od marksisty do obrońcy transcendencji
Hubertowi Czyżewskiemu udała się niełatwa sztuka przedstawienia Leszka Kołakowskiego jako pełnoprawnego myśliciela zmagającego się z kluczowymi dla filozofii problemami, będącymi równocześnie uniwersalnymi pytaniami, z którymi boryka się każdy człowiek. W końcu, jak przyznaje sam autor tej intelektualnej biografii, był on „autorem raczej znanym niż czytanym, cytowanym, ale nie inspirującym”. Jednakże ważniejsza od tej obserwacji jest lekcja, która wypływa dla nas z tej książki.
Kołakowski pokazuje, że myślenie religijnie nie jest zarezerwowane tylko dla tych, co już od dawna zawierzyli swoje życie Bogu. Myślenie w kategoriach religijnych to nie tylko uznanie dogmatów czy uczestnictwo w rytuałach danej religii, lecz także wpisanie swojego życia w odpowiednią strukturę sensu. Zwłaszcza, gdy świeckie systemy eschatologiczne okazują się niewystarczające.
Kołakowski i poszukiwanie pewności opowiada, jaką drogę przebył Leszek Kołakowski, aby zostać najpopularniejszym polskim filozofem, sławnym nawet wśród tych, u których taki typ refleksji wywołuje jedynie pobłażliwy uśmiech.
Rzadko który filozof może liczyć na taką renomę, szczególnie w czasach, gdzie echa XIX-wiecznego scjentyzmu wciąż skutkują utyskiwaniem, że uniwersytety nie uczą obsługi tokarki i innego ciężkiego sprzętu, przez co nie gwarantują swoim absolwentom dogodnej pozycji na rynku pracy ani wysokich zarobków.
Jednak nie chodzi tylko o to, czym Leszek Kołakowski się zajmował, lecz także o to, co mówił. A są to tezy mocne, bezpośrednie, niezważające na aktualny klimat intelektualny, bardzo trudne do zaakceptowania we współczesnym świecie – teraz być może jeszcze bardziej, niż gdy tworzył. Może właśnie dlatego stał się ikoną, o której większość nie potrafi powiedzieć nic konkretnego.
Hubert Czyżewski nie kłóci się z tym, że Leszek Kołakowski ani nie stworzył spójnego filozoficznego systemu, ani nie zainspirował do tego swoich uczniów. Jednakże przekonująco pokazuje, że od samego początku interesowały go podstawowe, wręcz klasyczne, problemy filozoficzne, a myśl religijna znajdowała się w centrum jego refleksji – i to nawet w młodości, gdy przekonany do sprawy komunizmu pisał teksty przepełnione żarliwym antyklerykalizmem.
Zawsze bardziej zajmowały go sprawy fundamentalne dla egzystencji człowieka, a bieżąca polityka nieczęsto prowokowała go do konkretnej, intelektualnej reakcji. W centrum refleksji Leszka Kołakowskiego znajdował się człowiek i to, w jaki sposób mógł on nadać sens swojemu życiu. Już teraz możemy powiedzieć, że odpowiedzią na to pytanie jest Absolut/Bóg.
Myślenie Leszka Kołakowskiego determinowały konkretne perspektywy problemowe, które przedstawiają się w następujący sposób: co stanowi podstawę naszej pewności, dlaczego jest w ogóle możliwe odróżnienie prawdy od fałszu, czym powinniśmy kierować się w naszych moralnych wyborach, i czy jesteśmy za nie odpowiedzialni, jak należy odróżnić dobro od zła, a przede wszystkim czy potrzebujemy zewnętrznego, transcendentnego oparcia dla etyki.
Jednakże jego refleksja nie była statyczna, lecz podlegała ewolucji. Hubert Czyżewski prowadzi nas przez ten proces prostym i zrozumiałym językiem, także dla tych, którzy z filozofią nie mają na co dzień za wiele wspólnego.
Dlatego też konkluzje Leszka Kołakowskiego uderzają w nas z taką siłą i staje się dla nas jasne, jak ten sam człowiek może najpierw powiedzieć, że chrześcijaństwo było „zorganizowaną formą powszechnej barbaryzacji umysłowej”, aby później postrzegać Jezusa Chrystusa jako wzór postępowania moralnego.
Komunizm i nauka nie zbawią człowieka
Zagadnienia pewności bądź prawdy wiązały się dla Leszka Kołakowskiego ściśle z problematyką antropologiczną. W zgodzie z postulatami warszawskiej szkoły historii idei, wszystkie refleksje filozoficzne, nawet te najbardziej abstrakcyjne, są dla niego w rzeczywistości pytaniami o człowieka. O to, jak wpisuje on swoje postępowanie w szerszą strukturę sensu.
Tym właśnie był też komunizm rozumiany jako świecka eschatologia, gdzie zbawienie miało urzeczywistnić się za pomocą niepodważalnych praw naukowych, a ludzie zostaliby wyposażeni w precyzyjny moralny kompas.
Okazało się to jedną wielką iluzją, a Leszek Kołakowski bardzo szybko zaczął dostrzegać niedostatki tego systemu myślenia. I to na gruncie marksistowskiej teorii, a nie jej praktycznej realizacji, co było tematem jego słynnego, monumentalnego dzieła Głównych nurtów marksizmu, gdzie pokazywał, że logicznymi konsekwencjami poglądów Marksa są zarówno leninizm, jak i stalinizm.
Niemniej odejście od komunizmu wcale nie było dla niego takie łatwe. Zmagał się z nim przede wszystkim na poziomie intelektualnym. Chciał uzyskać pewność, że odpowiedzi dostarczane przez komunizm w stosunku do człowieka nie są adekwatne. W podobny sposób badał inne świeckie eschatologie – pozytywizm oraz fenomenologię. Według Kołakowskiego we wszystkich tych przypadkach nie udało się stworzyć odpowiedniej dla człowieka świeckiej struktury sensu.
Człowiek nadal potrzebuje mitu, czegoś, co pozwoli nadać znaczenie dokonywanym przez siebie czynom. A także jasnych i klarownych wskazówek co do tego, jak odróżnić dobro od zła, i jakie kryteria przyjąć w codziennym postępowaniu. Żadna z powyżej wymienionych koncepcji nie sprostała temu zadaniu.
Dlaczego? Aby poznać szczegóły i zrozumieć metodę, jaką stosował w myśleniu Leszek Kołakowski, warto sięgnąć po Kołakowski i poszukiwanie pewności. Owa książka jest fenomenalną intelektualną biografią, w której wraz z autorem obserwujemy, jak może kształtować się myśl filozoficzna. Stanowi ona również świetny przykład tego, że pewnych kwestii nie można rozwiązać w szybkiej, powierzchownej oraz emocjonalnej internetowej dyskusji w komentarzach. Najważniejsze problemy wymagają wiedzy, zaangażowania, cierpliwości oraz gotowości do podważenia raz przyjętego stanowiska.
Ludzkość nie może funkcjonować bez religii
Ta ostatnia uwaga jest niezbędna do tego, żeby w pełni zrozumieć lekcję, jakiej udziela nam Leszek Kołakowski. Ostatecznie bowiem doszedł do tego, co wydaje się absolutnie nie do zaakceptowania we współczesnym świecie: że myślenie religijne jest sensowne oraz absolutnie niezbędne do przetrwania naszej cywilizacji.
Nie tylko człowiek potrzebuje punktu oparcia – również naszym sądom niezbędny jest punkt zaczepienia, coś, dzięki czemu nie będziemy mieć wątpliwości, że istnieją rzeczy niepodważalne. Według Kołakowskiego człowiek nie może być twórcą etyki, bowiem nie może ona wypływać z naszych indywidualnych opinii.
Potrzebujemy autorytetu, instancji, która będzie rozstrzygać naglące spory, kompasu, dzięki któremu będziemy sprawnie poruszać się w świecie. My sami jesteśmy autorami tylko tego, co przemijające i nietrwałe, a zatem pewności musimy szukać w czymś, co wieczne i niepoddające się wyrokom czasu. Takim bytem może być tylko Absolut/Bóg.
Co więcej, nadal pozostajemy odpowiedzialni za podejmowane przez nas moralne decyzje, ponieważ dotykają one również tego najważniejszego punktu odniesienia. Nie tylko my potrzebujemy Boga – Bóg też nas potrzebuje. Zostaliśmy stworzeni po to, aby czynić dobrze. Nasze postępowanie moralne dotyka samego Absolutu. Idąc za dobrem, niejako zwiększa się dobroć w samym Bogu – jeżeli zaś będziemy postępować niegodziwie, to degradacji ulegnie sam Byt.
Sami nie wytworzymy wieczności. Bez transcendencji jesteśmy skazani na zagładę, a jeśli istnieje tylko skończoność, to żadne nasze uczynki nie mają znaczenia. Potrzebujemy mitu, zewnętrznej struktury dostarczającej sensu, który zapewnia nas, że czeka na nas coś więcej niż przygodność.
Leszek Kołakowski nie obawiał się stwierdzić, że przeciwstawienie „albo Bóg, albo nihilizm” jest wciąż aktualne. Jest to zagadnienie, z którym musimy się nieustannie zmagać. Co ciekawe i niezwykle inspirujące, doszedł do tych wniosków nie za pomocą objawienia bądź podążając za swym religijnym światopoglądem, lecz na podstawie lektury poważnych i uznanych tekstów filozoficznych. Nie prowadził go kapłan, lecz Spinoza, Pascal, Marks, Husserl, Jaspers, Eliade.
Miało to jednak dla niego osobiste reperkusje. Wydaje się, że sam nie był w stanie całkowicie zaufać religii. Nie odważył się na akt wiary. Nigdy nie nazwał się katolikiem czy chrześcijaninem. Wciąż odzywał się w nim Błazen, który nakazywał mu sceptycznie podchodzić do tego, co nie zgadza się z rozumem, co rzuca wyzwanie racjonalności.
Myślenie religijne jest sensowne, ale też niezwykle trudne oraz emocjonalnie bolesne. Ukazuje, że człowieka określają granice, których nigdy nie przekroczymy, a rozum często pozostaje wobec nich bezsilny. A my mimo wszystko łakniemy coraz większej wiedzy i znajomości prawd ostatecznych. Człowiek do życia zawsze będzie potrzebował metafizyki.
I to też jest jego najgorszym przekleństwem. Religia bowiem nie jest racjonalna, przekazuje prawdy wiary, które są nie do zaakceptowania dla trzeźwo myślącego człowieka. Wymaga również zaufania oraz zaangażowania, pełnego poświęcenia, realnego uczestnictwa w danej wspólnocie.
Niemniej trudno dokonać aktu wiary, kiedy jest się człowiekiem ciągle poszukującym Boga, który jednak nigdy do nas nie przemawia, jakby wstrzymywał się przed udzieleniem nam łaski. Wtedy znów zwracamy się do rozumu i nawet jeśli ten bezapelacyjnie nakazuje nam uwierzyć w to, że bez Absolutu etyka jest niemożliwa, to nadal nie potrafimy się zdecydować na ostatni krok zaufania.
Ostatecznie jesteśmy skazani na rozdarcie między sprzecznościami i zmaganie się z nieusuwalnymi napięciami, kiedy całość naszej egzystencji wydaje się jedną wielką antynomią rozumu. I tak jak Leszek Kołakowski, będziemy jednocześnie kapłanami, sceptykami, błaznami oraz mistykami.
Wyzwanie rzucone zsekularyzowanemu światu
Lektura książki Kołakowski i poszukiwanie pewności będzie najbardziej ożywcza dla tych, którzy sytuują się na antypodach tego typu myślenia. Ludzie niechętni transcendencji, aby udowodnić, że myślenie religijne jest śmieszne, bezowocne, pełne zabobonów i nie przystoi wykształconemu człowiekowi, będą musieli zmierzyć się ze Spinozą i Pascalem, a nie ze zwykłym Kowalskim w internecie.
W takim starciu nie wygra się za pomocą prześmiewczego komentarza, za narzędzia mając kilka frazesów, których już w XVIII wieku nikt nie brał na poważnie. Warto by ci, którzy są niechętni religii, potraktowali to jako wyzwanie i sprawdzili, czy poradzą sobie lepiej niż Leszek Kołakowski. Z kolei dla innych książka Huberta Czyżewskiego będzie fascynującą podróżą intelektualną, która mam nadzieję przyczyni się do tego, że ten nasz słynny filozof stanie się postacią nie tylko znaną, lecz także czytaną.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.