Kiedyś podziwiał je Marks, dziś robi to Zełeński. Ideowa historia powstania styczniowego
W skrócie
„160 lat temu nasze narody połączyły swoje siły, stając ramię w ramię przeciwko rosyjskiemu imperializmowi” – napisał z okazji rocznicy wybuchu powstania styczniowego Wołodymyr Zełeński. W kontekście trwającej wojny na Ukrainie ten XIX-wieczny zryw niepodległościowy jawi się jako symbol walki o emancypację uciemiężonych ludów spod moskiewskiej tyranii oraz tradycja, która cementuje polsko-ukraiński sojusz. Do mitu powstania styczniowego odwołują się nie tylko Polacy i Ukraińcy, ale także demokratyczna opozycja na Białorusi. W kontekście trwającej wojny i niedawno obchodzonej 160. rocznicy powstania warto przypomnieć skomplikowaną historię tego niepodległościowego zrywu.
Rewolucyjno-emancypacyjny zapał polskiej lewicy patriotycznej
Po nieudanych powstaniach w 1830 r. i 1848 r. polskie środowiska insurekcyjne wiedziały, że kluczem do zwycięskiego zrywu jest udział w nim szerokich mas społeczeństwa. Przed 22 stycznia 1863 r. środowisko czerwonych oraz demokratycznej i postępowej lewicy zgrupowane było wokół Komitetu Centralnego Narodowego.
W swoim programie deklarowało dążenie do powszechnego powstania narodowego mającego doprowadzić do odtworzenia niepodległej Polski w granicach z 1771 r. Miało być państwem tolerancyjnym i równościowym. Jak głosiła odezwa Organizacji Narodowej KCN, „dla wszystkich jej mieszkańców bez różnicy religii zupełną wolność i równość w obliczu prawa i z poszanowaniem praw narodowości z nią złączonych”. Egalitaryzm rozumiany był zarówno społecznie, jak i religijne.
Program czerwonych oparty był na podstawowym założeniu: aby powstanie miało sens i szanse powodzenia, należało wciągnąć do niego chłopów w jak największej liczbie. Historyk, Stefan Kieniewicz, powiadał, że mieli oni „iść ręka w rękę z dawnymi panami”, którzy raczej sympatyzowali ze środowiskiem konserwatywnych i liberalnych białych. Równolegle, a także niezbyt skutecznie, próbowano namówić ziemian do ustępstw na rzecz włościan.
Centralnym postulatem czerwonych było więc uwłaszczenie włościan oraz nadanie im ziemi na własność. W programie organizacji narodowej KCN czytamy: „Szerząc braterstwo pomiędzy klasami społeczeństwa narodowego wpływać będzie, aby reformę stosunków włościańskich załatwić pomyślnie dla sprawy powstania i doprowadzić włościan do zupełnego uwłaszczenia przez rząd polski, który z ogólnych źródeł państwa obmyśli fundusze na wynagrodzenie właścicieli za ustąpione czynsze”.
W innych swoich odezwach lewicowcy artykułowali wolę zniesienia służebności chłopów wobec szlachty i pańszczyzny na Litwie oraz postulowali rozwój szkolnictwa wiejskiego i obniżenie podatków. Ludności wiejskiej ogłaszano: „A Polska wolna da wam wolność, bo jej się sami dobijecie, da wam równość ze wszystkimi, bo któż nad was będzie wyższy gdy się podniesiecie do wojny?”. Warunkiem wolności osobistej chłopstwa było dla lewicy egalitarne i niepodległe państwo.
Środowisko lewicowe odrzucało jakąkolwiek formę współpracy z Rosjanami. Jedyną szansą dla nich było zbrojne powstanie, a nie ewolucyjne reformy i praca organiczna, tak jak chciałoby tego stronnictwo białych. „Nic od rządu spodziewać się, niczego nie oczekiwać, ze wszystkiego korzystać i załatwiać potrzeby kraju wspólnymi i zgodnymi siłami, a nauczymy się wszyscy, gdy przyjdzie czas, stać na polu bitwy i zwyciężyć orężem” – głosiła jedna z odezw czerwonych.
Nie dziwi więc, że z rozgoryczeniem pisarka Narcyza Żmichowska wypowiadała się o części czerwonych następująco: „Cały swój systemat polityczny zamknęli w jednym życzeniu: chcą się dać zabić. Na co? Dla jakiego celu? Nie pytaj ich o to”.
Istotnym elementem dyskursu czerwonych było przekonanie o konieczności solidaryzmu społecznego, które radykalizowało się wraz z przybliżaniem się do 1863 r. oraz kierowało się w skrajnych kręgach ku ideom rewolucji społecznej. Skrajna lewica, skupiona wokół Komitetu Miejskiego, postulowała bezpowrotne pogrzebanie Polski szlacheckiej. Środowiska bardziej umiarkowane były otwarte na współpracę z białymi. Szczególnie liczyły na wsparcie finansowe, konieczne dla wysiłku powstańczego.
Powodzenie walki i wynikające z tego istnienie niepodległego państwa zależne były od rozładowania napięć między chłopami a szlachtą. Z tego powodu wzywano do godzenia się z „panami”. Jednocześnie o tych, którzy nadal eksploatowali włościan ponad ich siły, pisano: „Oni udają tylko Polaków, bo to zdrajcy Ojczyzny, bo oni by i do cyganów przystali, aby im dobrze było. Oni nic dla was dobrego jak i Moskale nie zrobią, ale jak Polska powstanie, zrobi za nich rząd polski”.
Podobnej treści odezwy do duchowieństwa wydawała Komisja Interesów Duchownych i Opieki nad Ludem z ks. Karolem Mikoszewskim na czele. Przykładowo, do kleru wiejskiego pisano: „Prowadźcie więc rzeczy w ten sposób, żeby usunąć nieuzasadnioną trwogę w bogatszych, a jednocześnie uczucia szlachetnej godności rozbudzać w prostym narodzie. Tępcie nienawiść i zawziętość pomiędzy klasami”. Ten sam duchowny w jednym ze swoich kazań snuł „obraz strasznej śmierci tyranów maczających swe ręce w krwi niewinnej” i nie bał się nawoływać do radykalnych działań.
Poza solidarnością międzyklasową czerwoni postulowali współpracę narodową z ciemiężonymi przez Rosjan Białorusinami, Ukraińcami i demokratycznymi Rosjanami skupionymi wokół organizacji Ziemia i Wola. Robiono to w celu zwiększenia szans powstania, a także obalenia despocji rosyjskiej.
Nawet Karol Marks podziwiał czerwonych
KCN była zaskoczona zarządzoną przez margrabię Aleksandra Wielopolskiego branką, poborem mężczyzn do wojska rosyjskiego z nocy z 14 na 15 stycznia 1863 r. Przyszli powstańcy zmuszeni byli przyśpieszyć początek insurekcji. Manifest rozpoczynający powstanie styczniowe ogłoszono 22 stycznia 1863 r., a KCN ogłosiła się Rządem Tymczasowym.
Autorzy w dokumencie zapowiadali, że branka stanowi cios, który ma na celu „oblec [młodych polaków – red.] w nienawistny mundur moskiewski i pognać tysiące mil na wieczna mękę i zatracenie”. Przekonywali, że przedsięwzięcie jest sromotnym gwałtem, przeciwko któremu należy wystąpić siłą, zaś niepodległość stanowi świętą sprawę.
W manifeście pisano: „Zastępy młodzieży, walecznej młodzieży poświęconej, ożywione gorącą miłością Ojczyzny, niezachwianą wiarą w sprawiedliwość i pomoc Boga, poprzysięgły zrzucić przeklęte jarzmo lub zginąć. Za nią więc, narodzie polski, za nią!”. W ujęciu czerwonych wolność można było wywalczyć jedynie przemocą i walką, do której zachęcano w następujących słowach: „Ty, który wczoraj byłeś pokutnikiem i mścicielem, jutro musisz być i będziesz bohaterem i olbrzymem”.
Nie przypadkiem poczynania czerwonych zyskały uznanie lewicowych myśliciel Zachodu z Karolem Marksem na czele. Ówczesni konsule w Warszawie, francuski Eugene Valbezan i brytyjski pułkownik Edward Stanton, określili styczniowy manifest i nowo powstały rząd powstańczy jako socjalistyczny ze względu na program reformy rolnej.
W manifeście z 22 stycznia czytamy również: „Komitet Centralny Narodowy ogłasza wszystkich synów Polski, bez różnicy wiary i rodu, pochodzenia i stanu, wolnymi, równymi obywatelami kraju”. Lewica powstańcza ogłosiła zniesienie serwitutów i uwłaszczenie chłopów, którym nadawano ziemię, jaką dotychczas użytkowali.
Dekret ogłoszony wraz z manifestem wskazywał, że reforma rolna nadająca włościanom ziemię, na której dotychczas pracowali, i budynki użytkowe, gdzie dotychczas mieszkali, odbędzie się wraz z wypłaceniem odszkodowania dla dawnych właścicieli.
Czerwoni wiązali powodzenie powstania z dwoma przeciwstawnymi działaniami – pozyskaniem chłopstwa, któremu pragnęli podarować ziemię i wolność, oraz porozumieniem się z szlachtą posiadającą, której nie można było zniechęcić do powstania zbyt radykalnym społecznie programem reformy rolnej. Tak się jednak na początku insurekcji nie stało.
Biali – ewolucyjne reformy drogą ku równości społecznej
Na obóz polityczny białych składały się dwie grupy – konserwatywne ziemiaństwo i liberalne mieszczaństwo, w tym inteligencja warszawska. Najprościej stanowisko tego środowiska można przedstawić następująco: byli zwolennikami działań pedagogicznych, wychowania nowego pokolenia młodzieży patriotycznej oraz dotarcia do chłopstwa, które pragnięto przyciągnąć do sprawy narodowej. Lewica patriotyczna zwykła nazywać warszawską inteligencję, której przewodniczył Edward Jurgens, „millenarzami”, co w intencji czerwonych było obelgą z powodu odkładania kwestii niepodległości kraju „na lat tysiąc” w przód.
Biali jednoznacznie przeciwstawiali się zarówno powstaniu, jak i rewolucji społecznej. Proponowali pracę organiczną i ewolucyjne reformy. Andrzej Zamoyski, przywódca konserwatywnego Towarzystwa Rolniczego, powiadał, że kiedyś Polska wzmocniona i zreformowana „własnym ciężarem, jak owoc dojrzały” odpadnie od rosyjskiego drzewa. Nowoczesne i rozwinięte gospodarczo ziemie nie mogłyby istnieć w jednym organizmie państwowym z przestarzałym imperium autokratycznym.
Skupieni wokół Towarzystwa Rolniczego konserwatyści z Zamoyskim na czele początkowo odżegnywali się od działalności politycznej, byli zwolennikami stopniowego zwiększania autonomii Polaków, a w kwestii polityki zagranicznej żywo korespondowali z przedstawicielami Hotelu Lambert księcia Władysława Czartoryskiego. Liczyli na wsparcie francuskie i mieli nadzieję, że Napoleon III wymusi na Rosji zmianę polityki w stosunku do Polski.
Należy podkreślić, że praca organiczna prawicy wzbudzała uznanie nawet wśród części czerwonych. Oskar Awejde, jeden z najważniejszych przedstawicieli tego stronnictwa, pisał: „Wszystkie te instytucje, rolnicze i inne, szły nieświadomie, pracowały raz jeszcze nieświadomie dla powstania, tak jak i wszystkie inne czynniki naszego życia”.
Kieniewicz określił stanowisko białych jako istniejące „między ugodą a rewolucją”, prawica stała na pozycji legalistycznej, ale odżegnywała się od „kolaboracji” i jednoznacznej współpracy z zaborcą w sposób taki, jak czynił to Wielopolski.
Centralną kategorią ich filozofii politycznej była fronesis, roztropność, realistyczne podejście do rzeczywistości i chłodny ogląd. Problem w tym, że prawdopodobnie nie odpowiadało to potrzebom ogólnonarodowym Polaków, a w szczególności chłopstwa, bo zasadniczo biali byli zwolennikami reformy rolnej, ale nie w tak odważnym kształcie, jak proponowali to czerwoni.
Przykładowo, Zamoyski jednoznacznie przeciwstawiał się pańszczyźnie. Konserwatyści byli zwolennikami reformy rolnej czynszowej (w ramach której chłopi mieli płacić za użytkowanie ich gruntów), ale nie postulowali odważnego uwłaszczenia. W swoich wypowiedziach tę kwestię, której rozwiązanie mogłoby pozyskać ludność wiejską, wzmiankowali bardzo ogólnie, nie dookreślając jej. Towarzystwo Rolnicze postulowało kompromis z chłopami, np. zawieranie kontraktów na wieczystą dzierżawę, jednakże pozostawali nieugięci w kwestii dalszego istnienia serwitutów, jakie miały funkcjonować dalej.
Mieszczaństwo opowiadało się za reformami liberalnymi i tolerancją. Inteligencja warszawska i burżuazja (z Leopoldem Kronenbergiem na czele) stały na stanowisku rozwoju Królestwa Polskiego przez stopniowe podnoszenie poziomu gospodarczego kraju, postępu oświaty, zniesienia pańszczyzny i równouprawnienia Żydów.
Były to grupy relatywnie słabe, niemające realnych możliwości, wobec czego ich postulaty były niemożliwe do urzeczywistnienia. Równocześnie warszawscy biali byli zwolennikiem poszerzania swobód politycznych w Królestwie Polskim, czego Zamoyski i ziemiaństwo nie artykułowali, bo nie wierzyli w możliwość ich osiągnięcia. Środkiem do ich uzyskania były organizowane manifestacje w Warszawie, które jednocześnie naciskały na rosyjska administrację oraz zachęcały ziemiaństwo do odważniejszych działań.
Współpraca w napięciach dla dobra ojczyzny
Konserwatyści byli przekonani, że poprzez legalną działalność będą w stanie wywalczyć większą autonomię dla Polaków wewnątrz Cesarstwa Rosyjskiego. Dopiero po tragicznych wydarzeniach z 25 lutego 1861 r., gdy na Krakowskim Przedmieściu zabito pięciu uczestników manifestacji patriotycznej, biali zdecydowali się na odważniejsze zaangażowanie polityczne. Równolegle dążyli do rozładowania rewolucyjnego napięcia i zapobiegnięcia wybuchu powstania narodowego.
Na przełomie listopada i grudnia 1862 r. Dyrekcja Wiejska, organizacja koordynująca działania białych, ogłosiła program dalszej pracy organicznej. W żadnym stopniu nie zachęcała do działań zbrojnych. Celem jej działalności w przyszłości miało być „zjednoczenie i uobywatelenie wszystkich klas, wyznań, stanów społeczeństwa i obalenie wszelkich przesądów; doprowadzenie do własności wszystkich osadników rolnych w sposób dający im byt niezależny; potępienie i odpieranie wszelkich działań siejących niechęć w łonie społeczeństwa”.
Wybuch powstania przez białych został odebrany bardzo krytycznie. W odezwie powstałej wewnątrz ich środowiska zatytułowanej Głos patryoty polskiego do powstania czytamy: „Ale ten ruch nie ma potrzebnych warunków do osiągnięcia zamierzonego celu”. Konserwatyści chłodno oceniali rzeczywistość i nie wierzyli w zaangażowanie w powstanie ludności ziem zabranych – Litwy, Wołynia czy Podola – a także chłopów i Żydów. Nadal przeciwstawiali pracę organiczną ruchom powstańczym, nawoływali do zaprzestania walki w celu ocalenia „najżywszych sił narodowych”.
Jednakże w marcu 1863 r. prawica zdecydowała się dołączyć do powstania. Kronenberg rozwiązał Dyrekcję Wiejską i liczył na możliwość przejęcia dowodzenia nad powstaniem tak, aby nie stało się ono rewolucją społeczną, która rykoszetem uderzy w zamożne grupy społeczne. Również emigracja konserwatywna, z Czartoryskim na czele, popierała udział białych w walce.
Wymowne i reprezentatywne wydają się słowa Romuald Traugutta, dyktatora powstania sympatyzującego z białymi, który uzasadniał swoją decyzję o przyłączeniu się do walki w sposób następujący: „Będąc przekonanymi, że niezależność jest koniecznym warunkiem prawdziwego szczęścia narodu, zawsze jej pragnąłem dla swojej ojczyzny. [….] radziłem odwołanie [powstania – red.]. Okazało się, że odwołać nie było już czasu. Zgodziłem się wtedy na prośbę, bo jako Polak osądziłem za mą powinność nie oszczędzania siebie tam, gdzie inni wszystko poświęcali”.
W momencie próby realista musiał dać się ponieść emocjom, włączyć się w działania ogólnonarodowe i porzucić wygodną pozycję zdystansowanego od rzeczywistości obserwatora.
„Czerwoni wytykali białym brak patriotyzmu, biali czerwonym – brak rozumu politycznego” – pisał Kieniewicz o napięciach między tymi dwoma stronnictwami. Warstwy zamożniejsze pragnęły niepodległości, lecz obawiały się wstrząsów społecznych i radykalnej reformy agrarnej. „Ze swej strony zdeklasowana inteligencja szlachecka a wraz z nią też biedota miejska stanowiąca oparcie obozu czerwonych, pragnęła demokratyzacji ustroju i sprawiedliwości społecznej” – zaznaczał historyk.
Mimo napięć i różnic nie da się zaprzeczyć, że w trakcie powstania zarówno czerwoni, jak i biali prezentowali postawę czysto patriotyczną. Starali się mimo wszystko przedkładać dobro Polski nad swoje partykularne wizje.
Niestety w centralnym zagadnieniu obu stronnictw, białych i czerwonych, a więc kwestii chłopskiej, Polacy nie byli w stanie przelicytować Rosjan, dlatego też nie zyskali chłopstwa dla sprawy powstańczej, co przyczyniło się walnie do niepowodzenia insurekcji.
Powstanie styczniowe jednoczy Polaków, Ukraińców i białoruskich opozycjonistów
Niespodziewanie wydarzenia z 2022 r. i 2023 r. nadały zagadnieniu powstania nową jakość. Program społeczny powstańców jest nieaktualny, tak jak każdy XIX-wieczny program reform socjalnych, jednakże przesłanie oddziałuje i dziś. Współpraca narodów zagrożonych i ciemiężonych po to, by połączonymi siłami pokonać wspólnego wroga, wciąż nie utraciła swej mocy.
Białorusini na swojego patrona walki z Rosją obrali komisarza powstania na Litwie, Konstantego Kalinowskiego, jednego z czerwonych, który w swoich bojach dążył do utworzenia niepodległej Białorusi. Swiatłana Cichanouska recytuje jego dzieła, zaś jednostka wolnych Białorusinów obrała go sobie za patrona i walczy dziś ramię w ramię z ukraińskim wojskiem na froncie.
Innym istotnym elementem powstania była Złota Hramota, dekret uwłaszczeniowy chłopów ukraińskich kolportowany na Wołyniu, Podolu i w Kijowszczyźnie, który w XIX w., nie spotkał się jednakże z pozytywną reakcją Ukraińców i nie spowodował przyłączenia się ich do powstania.
Z okazji rocznicy wybuchu powstania prezydent Wołodymyr Zełeński zaadresował do Polaków list, w którym powoływał się na tradycję wspólnej walki Białorusinów, Polaków i Ukraińców z imperializmem rosyjskim. Mimo porażki militarnej duch powstańców styczniowych nadal istnieje w świadomości środkowoeuropejskiej i funkcjonuje jako mit cementujący współpracę w tym regionie.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.