Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Sokołowski: 2022 rok to zmarnowana szansa Ziobry

Sokołowski: 2022 rok to zmarnowana szansa Ziobry Grafikę wykonała Julia Tworogowska.

„Ziobro zmarnował szansę, żeby cokolwiek poprawić. Większość moich kolegów prawników traktuje Ziobrę jako dopust boży i tragedię, ale jak popatrzymy na to z punktu widzenia normalsa, który ma coś do załatwienia w sądzie, to niewiele się stało” – mówi w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim ekspert CAKJ, Jacek Sokołowski.

Materiał stanowi wybrane fragmenty odpowiedzi Jacka Sokołowskiego z wywiadu Grzegorza Sroczyńskiego w serwisie gazeta.pl. Zachęcamy do lektury całości oryginalnej rozmowy.

Debata o wymiarze sprawiedliwości została zdominowana przez prawników, którzy reagują paniką, bo naruszony został ich świat. Natomiast z punktu widzenia funkcjonalności systemu sprawiedliwości i tego, co widać na dole – no to nic nie widać. Mam wrażenie, że w historii Polski Ziobro nie będzie miał dużego znaczenia, poza tym, że zostanie anegdotycznym przykładem nieudolności.

Ziobro nie przyczynił się do poprawy utylitarnych funkcji wymiaru sprawiedliwości, ale też ich jakoś dramatycznie nie pogorszył. Sądownictwo okazało się strukturą tak stabilną i zaskorupiałą, że nawet pisowski taran niewiele zmienił: jak działało, tak działa. Większy wpływ na sprawność sądów miał covid i rozprawy zdalne, niż jakiekolwiek reformy Ziobry.

Kaczyński rękami Ziobry zrealizował cel, którym było odebranie prawnikom władzy politycznej. Oni mieli jej bardzo dużo. W III RP prawnicy mogli zablokować niemal wszystko, co wymyślili politycy: ustawy, politykę publiczną, podatki. I Kaczyński postanowił tę władzę złapać dla siebie. 

Zakres władzy politycznej prawników był u nas dużo szerszy niż w krajach Europy. I na działania Ziobry należy patrzeć nie jak na reformy, tylko próbę neutralizacji silnego przeciwnika politycznego. Zresztą udaną.

Jeśli opozycja przejmie władzę, musi kontynuować proces erozji władzy sędziowskiej: wyrzuci Przyłębską, wsadzi swoich. Czy ci nowi będą mieli siłę powiedzieć Tuskowi „nie” przy jakiejś ważnej sprawie? Uważam, że politycy już nie oddadzą władzy wyrwanej sędziom – nieważne, z jakiej są opcji. Raczej będą się starali utrzymać sędziów w stanie politycznej bezsilności, bo to jest im na rękę.

5 lat temu sędzia nie stykał się z opiniami „ludu” na temat swojej pracy, a teraz się styka. Ten efekt mediów społecznościowych zbiegł się w czasie z pisowskim walcem drogowym, który – poza zniszczeniami – podwójnie dał sędziom do myślenia: „A może jednak warto zadbać, co o nas myśli społeczeństwo, żeby trudniej było nas rozjechać”. Przecież ta niechęć wobec sądów w III RP z czegoś wynikała. Nie wzięła się z powietrza.

Sędziowie są u nas hermetyczni, gadają tak, że nikt ich nie rozumie, ludzi, których sądzą, traktują z wysoka i na nich burczą, ale nie biorą w łapę i pracują bardzo dużo. Większość moich znajomych sędziów zabiera akta na weekend do domu i siedzi po nocach.

Sporo dobrych cech miało to nasze sądownictwo, a Ziobro przez siedem lat w ministerstwie kompletnie nie umiał tego wzmocnić. Wymiar sprawiedliwości – już to mówiłem – ani się nie poprawił, ani się bardzo nie pogorszył, mimo wprawienia systemu w nieustanne drżenie z powodu kolejnych pseudoreform.

Nie wiem, dlaczego wierzyciele są u nas tak źle traktowani, mam wrażenie, że to jakaś cecha kulturowa, której nie umiem rozgryźć, w każdym razie sądy bardziej się przejmują ewentualnymi kłopotami dłużnika, a nie przejmują się krzywdą kogoś, komu ten dłużnik nie zapłacił faktur na kilkaset tysięcy.

Mój klient miał niebywałe szczęście, dostał te zabezpieczenia – jedno po drugim – setki tysięcy leżą pozajmowane i on je w końcu dostanie, tyle że sprawa trwa już trzy lata, więc zaraz mu firma padnie, bo traci płynność. Wiesz, co on powie, jak w końcu dostanie te kwoty? „Beznadziejne są polskie sądy” – tak powie.

Jeśli chodzi o efektywność polskiego sądownictwa to – powtórzę – więcej usprawnił covid i rozprawy zdalne niż jakakolwiek z reform Ziobry. Niestety możliwość zorganizowania rozprawy on-line to rozwiązanie tymczasowe, funkcjonuje dopóki pozwala ustawa covidowa, zaraz to zniknie. Czyli nawet jednej dobrej rzeczy Ziobro nie potrafił zauważyć, ogarnąć i zrobić na stałe.

Tusk po wyborach – jeśli je wygra – będzie więc sędziów głaskał, ale czy realnie coś im odda, to nie sądzę. Zrobi z sędziami puciu-puciu, jesteście fajni, jesteście solą tej ziemi i ostoją demokracji, natomiast realnie to wam fikać za bardzo nie pozwolimy.

Minimum kompromisu, którego bym oczekiwał od nowej władzy, to że tych nowych sędziów zostawi w systemie. Oni najcześciej nic wspólnego z Ziobrą nie mają, tyle że w takich czasach zrobili aplikację. Zwykle są to sędziowie młodsi, dużo lepiej przygotowani niż poprzednie sędziowskie pokolenie, bo aplikacja jest trudna, KSSIP się sprawdziła – Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury – i warto przypomnieć, że to wynalazek Platformy, zresztą traktowany przez dużą część starych sędziów z niechęcią. Młodsi sędziowie częściej też rozumieją, że społeczeństwo ma prawo ich oceniać i lepiej traktują ludzi na sali sądowej.

Wcześniej ciężko było kogokolwiek ścigać za niepłacenie, a dzięki Ziobrze alimenciarze zaczęli się bać, przez jakiś czas mogli nawet stracić prawa jazdy. Do kancelarii zaczęli wtedy nagle dzwonić ludzie, że chcą wreszcie zapłacić moim klientkom zaległe pieniądze. Poprawiono też upadłość konsumencką, znacznie łatwiej ją teraz przeprowadzić. To są rzeczy ważne, ale na tym nie da się zbić kapitału wyborczego. I Ziobro zrobił takich mało spektakularnych, ale istotnych rzeczy – w porównaniu z poprzednikami – bardzo niewiele. Nie przywiązywał do tego wagi, on chciał być rewolucjonistą.