Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Produkcja gryzie glebę, czyli zwiastun podażowej katastrofy

Produkcja gryzie glebę, czyli zwiastun podażowej katastrofy Viktor Hesse/unsplash.com

Wojna za naszą wschodnią granicę zdewastowała ukraińską gospodarkę – PKB w 2022 roku spadło nad Dnieprem o niemal 1/3. Trudności nie ominęły także specjalności Ukrainy – sektora rolnictwa, który jeszcze przed wojną miał przed sobą autostradę do sukcesu. I choć ostatecznie szansa nie jest jeszcze całkiem stracona, to perspektywy na najbliższe lata są raczej ponure.

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że nasz wschodni sąsiad przed wybuchem wojny planował ekspansję w skali globalnej swojego sektora rolnego. Swego czasu sporym echem odbiły się deklaracje ówczesnego ministra rolnictwa Ukrainy, Romana Łeszczenki, który niedługo przed rosyjską inwazją mówił: „pretendujemy do statusu jednego z największych gwarantów światowego bezpieczeństwa żywnościowego. (…) Nasza strategia rozwoju do 2030 roku przewiduje zapewnienie żywności dla 1 mld ludności na całym świecie”.

Na papierze wszystko się zgadzało – 40 mln ha gruntów ornych (ponad dwukrotnie więcej niż Polska), najlepsze gleby na świecie i świetne kontakty handlowe z krajami Bliskiego Wschodu za pośrednictwem szlaków czarnomorskich. Do tego planowana liberalizacja obrotu ziemią, która miała odnieść podobny skutek jak w Rosji, która za jej sprawą wyrosła na zbożową potęgę. Wojna jednak pokrzyżowała te plany, powodując turbulencje zarówno w ukraińskim sektorze rolnym, jak i na światowych giełdach (o czym już pisaliśmy).

Co więcej, jak podaje portal 300gospodarka.pl, ukraiński eksport zbóż w 2022 roku był mniejszy aż o 30% względem roku poprzedniego, zaś eksport pszenicy spadł niemal o połowę rok do roku. Straty są zatem liczone w miliardach dolarów, a to dopiero początek kłopotów. Liczby te, choć drastyczne, nie powinny jednak dziwić.

Jeszcze w czerwcu na łamach Klubu Jagiellońskiego szeroko opisywaliśmy zagadnienia związane z problemami, z jakimi będzie się musiał mierzyć ukraiński eksport płodów rolnych. Wskazywałem wtedy, że wyzwania ukraińskiego rolnictwa w związku z wojną należy rozpatrywać dwutorowo, tj. pod kątem trudności w udrożnieniu eksportu oraz stabilności produkcji nad Dnieprem.

„Pierwszym zagadnieniem, którego wpływ będzie odczuwalny przede wszystkim średnioterminowo, jest blokada portów czarnomorskich i morskich szlaków handlowych dla ukraińskiego eksportu. (…) Jest to kwestia o tyle istotna, że zdecydowana większość ukraińskiego eksportu odbywała się właśnie drogą morską, zaś w przypadku sektora rolnego wskaźnik ten często przekraczał 90%.

Momentalne odcięcie Ukrainy od szlaków czarnomorskich przyniosło skutek, który łatwo było przewidzieć. Według danych Komisji Europejskiej na Ukrainie utknęło około 20-25 mln ton zbóż, które przez blokadę infrastruktury morskiej nie mają możliwości trafienia do potencjalnych odbiorców.”

Ostatecznie część zbóż udało się z Ukrainy wyeksportować na skutek porozumień stambulskich oraz eksportu do Polski, choć mocno ucierpieli na tym polscy rolnicy – szczególnie we wschodnich województwach. Jak można było się jednak spodziewać, wolumen wyeksportowanych towarów rolnych nawet nie zbliżył się do wartości, które osiągał ukraiński sektor przed wybuchem wojny.

Oprócz eksportu pozostaje jednak drugie zagadnienie – czyli co dalej z produkcją? Tu już nawet nie jest stabilnie – jest po prostu źle, a wiele wskazuje, że będzie jeszcze gorzej. Jak dalej podaje 300gospodarka.pl, ukraiński rząd prognozuje, że w 2023 roku zbiory będą o 25-30% niższe niż w roku ubiegłym. Kernel, agroholding należący do Andrija Werewskiego i według niektórych największy podmiot zajmujący się produkcją rolna na Ukrainie (ponad pół miliona hektarów gruntów rolnych) szacuje z kolei, że spadek w zbiorach sięgnie nawet 35%.

Zasiewy zbóż ozimych w zeszłym roku były mniejsze o około 40% względem roku poprzedniego i nie ma gwarancji, że zboża jare choć częściowo uzupełnią ten ubytek w areale. Wymagałoby to bowiem nieco odważniejszych wiosennych zasiewów ze strony producentów. Tymczasem dostawy ziarna siewnego dla słonecznika mogą osiągnąć wynik nawet o połowę mniejszy niż rok temu, a spora część dotychczas uprawianych roślin po prostu pozostaje niezebrana, gnijąc na polach.

Całość dopełniają wysokie ceny gazu, które mają wpływ zarówno na koszty związane z suszeniem ziaren, jak i ceny nawozów. Popyt na nawozy azotowe zmalał o 70%, co pokazuje że ukraińscy producenci albo będą zużywać ułamek tego co przed rokiem, albo nie będą nawozić swoich pól wcale – co także będzie miało oczywiste przełożenie na niższe plony w nadchodzącym roku. Podobnie sprawa ma się ze środkami ochrony roślin, paliwem czy kosztami transportu i ubezpieczeń.

W praktyce więc mamy do czynienia nie tylko z załamaniem podaży na skutek wojny, ale także gwałtownym spadkiem opłacalności produkcji rolnej – co jeszcze bardziej zwiększa niepewność działalności ukraińskich producentów i zniechęca do podejmowania dodatkowego ryzyka, jakim byłyby na ten moment inwestycje w większą skalę upraw w czasach wojny. Całość potęgowana jest dodatkowo przez działania wojenne i okupację znacznej części ukraińskiego terytorium przez rosyjskie wojska czy też konieczność rozminowywania pól.

Nie będzie więc nadużyciem stwierdzenie że zamiast gwałtownego rozwoju, zapowiadanego przez ministra Łeszczenkę, ukraińskie rolnictwo gwałtownie się zwija, zaś najbliższe lata w optymistycznym scenariuszu będą przebiegały pod znakiem lizania ran. I choć nawet w obliczu tak gwałtownych trudności ukraińskie rolnictwo może w przyszłości wkroczyć na ścieżkę szybkiego wzrostu, to na globalne podboje ukraińskich czarnoziemów będziemy musieli poczekać znacznie dłużej, niż dotychczas zapowiadano.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.