Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Dla Brodskiego i Nawalnego Ukrainiec zawsze był małorosjaninem

Dla Brodskiego i Nawalnego Ukrainiec zawsze był małorosjaninem Grafikę wykonała Julia Tworogowska

Wojna na Ukrainie ma swoje źródło również w rosyjskiej kulturze. Niezależnie od interesów Rosjan tworzony przez nich dyskurs i zachowania względem Ukraińców zgodne są z tzw. wielką rosyjską kulturą, a propaganda imperialna mówi dzisiaj jej językiem. Z tego powodu refleksja nad tą sferą nie może być pominięta.

Po agresji Związku Radzieckiego na Czechosłowację w 1968 r. Milan Kundera napisał esej deprecjonujący twórczość Fiodora Dostojewskiego. Przypisywał Rosjanom diaboliczne cechy bohaterów autora Biesów. Kundera w ten sposób chciał obarczyć rosyjską kulturę winą za pacyfikację Praskiej Wiosny. Kultura jednak, jak odpowiadał mu poeta Josif Brodski, nie może być obciążana winą polityczną. Przekonywał on, że „łatwo zrozumieć lęk i niesmak powstałe w tej sytuacji, ale przecież żołnierze nie są nigdy reprezentantami kultury lub chociażby literatury. Żołnierze dźwigają karabiny, nie książki”.

Brodski się mylił. Powieściopisarstwo i poezja jedynie pozornie wydają się poza dobrem i złem. Wojskowi nie wojują utworami, to prawda. Jednakże są przez nie formowani. Powszechnie przyjęte w ramach dyskursu opinie i twierdzenia oddziałują na człowieka przez kulturę. 

Ewa Thompson w Trubadurach imperium przekonuje, że literatura rosyjska przez wieki pośredniczyła w procesie legitymizacji władzy w podbitych przez Rosjan krajach, narzucała im określoną narrację, a także odbierała głos miejscowym ludom.

Akty językowe wyrażają dominację, narzucają wolę. Pojęcia, mity i stereotypy cyklicznie powtarzają się przy kreśleniu zdań i kreacji bohaterów. Utrwalają w ten sposób pozycję podległego wobec dominującego, tworzą wizerunek danej społeczności, narzucają konkretną wizję aspiracji skolonizowanej społeczności i obraz jej wspólnoty. Archetypy kulturowe powracają bezustannie w nowych formach, często wypaczonych lub zradykalizowanych w zależności od momentu, działają na ludzką świadomość i podejście do rzeczywistości, kształtują tożsamość i myślenie.

Ukrainofobia integralnie przynależy do kultury rosyjskiej

Zacznę od anegdoty. Wybitna pisarka ukraińska Oksana Zabużko w eseju Pożegnanie z imperium. Szkic do pewnego portretu wspomina, gdy w 1992 r. miała okazję wystąpić wraz z Brodskim na wspólnej konferencji. Została poecie przedstawiona jako „Oksana Zabużko z Ukrainy”. Literat odpowiedział: „Ukraina. Gdzie to?”, co spowodowało wybuch śmiechu ze strony amerykańskich klakierów noblisty.

Nie był to jednak niesmaczny żart z jego strony, ale gest całkowicie zbieżny z poglądami dysydenta. Poeta Wielkiej Odmowy, a więc postać zdolna do głośnego oporu wobec totalitaryzmów czy dyktatów mody w USA, miłośnik wolności, demokracji, kultury polskiej był stereotypowo rosyjski. Wielki talent i przenikliwość łączył z odmawianiem Ukrainie podmiotowości.

Niechęć Rosjan w stosunku do Ukraińców sięga czasów carskich. Rosjanie w XIX w. nie byli w stanie pojąć, że powstaje niezależny od nich naród. Historyk ukraińsko-amerykański, Roman Szporluk, przekonuje, że w imperialnym dyskursie Rosji ukraiński ruch narodowy był przedstawiany jako dzieło Polaków dążących do rozerwania jedności narodu rosyjskiego.

Nikołaj Gogol walnie przyczynił się do stworzenia tego mitu w powieści Taras Bulba, której jednym z kluczowych wątków jest konflikt syna Andrijem z ojcem Tarasem. Potomek tytułowego bohatera, po tym jak zakochał się w Polsce, zdecydował się przejść na stronę polskiej szlachty prześladującej Zaporożan, a w konsekwencji zatracił swoją tożsamość.

W cyrkularzu Wałujewa, akcie prawnym zakazującym używania języka ukraińskiego w XIX w., czytamy, że „żadnego małorosyjskiego języka nie było, nie ma i być nie może, a narzecze to… jest to język rosyjski, tylko zepsuty przez wpływ Polski”.

Zakaz używania języka ukraińskiego istniał do 1905 r., jednak niechęć do niego przetrwała i w ZSRR. Ukraiński eseista i politolog, Mykoła Riabczuk, w książce Ukraina. Syndrom postkolonialny głosi, że zarówno Ukraińcy, jak i Białorusini traktowani byli wówczas jak „prawie ten sam” naród, co Rosjanie.

Przez imperialistów rosyjskich, niezależnie od koloru sztandaru ich państwa, każdy konflikt z Ukrainą nie jest postrzegany jako pojedynek dwóch podmiotów, ale „kłótnia w rodzinie”, gdzie „słabszy”, „młodszy” zdradza „starszego”. Władymir Putin zwykł mawiać, że Ukraińcy, Białorusini i Rosjanie to prawie jeden naród. 

Od takich poglądów nie był wolny Aleksiej Nawalny, który dążył do „integracji” z Białorusią i Ukrainą, rozumianej jako powrót do bezpośredniej zależności od Moskwy. W wpisach na swoim blogu wprost nawoływał do odzyskania Krymu przez Rosję, zaś w rozmowach z Adamem Michnikiem utyskiwał na ukraińską rusofobię i podkreślał bliskość tożsamościową Ukraińców i Rosjan. Nie brał oczywiście pod uwagę głosu tych pierwszych.

Po 2014 r. złagodził swoją ksenofobiczną retorykę, natomiast nic nie wskazuje na to, by zmienił myślenie. Jego celem (aż do uwięzienia w łagrze) była naprawa deklaratywnie przyjaznych stosunków rosyjsko-ukraińskich, a więc odbudowa tradycyjnej relacji wewnątrz russkogo mira, w którym góruje największy. W Rosji nawet liberałowie i demokraci często myślą w kategoriach kolonialnych zależności wielkich przestrzeni zależnych od centrum. Brodski, błyskotliwie walczący piórem z wszelką tyranią, i Nawalny są najbardziej jaskrawymi przedstawicielami tego fenomenu.

 Ukrainiec? Nie może być samodzielny i wartościowy

Sztuczny język i niepodmiotowy status podległego zdrajcy imperium wiążą się także z określaniem kultury ukraińskiej jako niższej. Brodski kończy ohydny wiersz Na niepodległość Ukrainy deprecjonowaniem twórczości Tarasa Szewczenki, ukraińskiego wieszcza narodowego, oraz zapowiada (proroczo?) konflikt wojenny: „Lecz kiedy umierać wam przyjdzie, hultaje i buhaje/ Będziecie rzęzić, czepiając się skraju materaca/ Te strofy Aleksandra, a nie brednie Tarasa”. Dyskurs jako narzędzie władzy umacnia się przez powtórzenie.

W powieści Niektórzy nie pójdą do piekła odnajdziemy najbardziej jaskrawy przykład dzisiejszego rosyjskiego imperializmu w literaturze. Zachar Prilepin, walczący po 2014 r. w Donbasie, praktycznie nie używa słów: „Ukraina” i „Ukraińcy”, w to miejsce niemal zawsze pisze „Małorosja”, „Małorosjanie”, „chochły”, „ukropy”, „zapadency”. Semantyka ma wielkie znaczenie.

Słowo „Małorosja” nie jest obojętne, oznacza automatyczną podległość wobec „Wielkorosji” ze stolicą w Moskwie. Jej ziemie nie są terenami prawdziwie europejskim, przynależą do Europy Wschodniej (czasem, jak u Brodskiego, nazywanej „Azją Zachodnią”), uniwersum odwiecznej zależności od Rosji.

Podobnie Brodski, gdy stosuje apostrofę w cytowanym już wierszu, kieruje słowa ku „chachłom”. To termin pejoratywny, zbieżny z tradycyjną ukrainofobią. W imperialnym dyskursie Rosji, głosi Riabczuk, Ukraińców dzieli się na dwa rodzaje: „udomowionych”, internalizujących kolonialny światopogląd podległości (nazywanych „chochłami” czy „małorusinami”) oraz wrogich (którym są „mazepińcy”, „petlurowcy”, „banderowcy”).

Gdy więc w utworze rosyjskim pojawia się któraś z następujących postaci: hetman Iwan Mazepa Semen Petlura oraz Stepan Bandera, to wiadomo, czytelnik ma świadomość obcowania z motywem zdrady. Nie przypadkiem Brodski rozpoczyna wiersz Na niepodległość Ukrainy od przywołania bitwy pod Połtawą z początku XVIII w. („Chwała Bogu, przegrana”), gdy króla szwedzkiego Karola XIII wspierał ataman kozacki. Wprost sugeruje w ten sposób zdradę i daremną próbę wyrwania się z podległości.

Kolonialiści, aby wzmocnić swoją tezę, odwołują się do argumentu odwieczności. Brodski, obrażając Ukraińców, przywołuje wielowiekową „miłość” Ukrainy i Rosji. Jeszcze mocniej wyraża to Prilepin. Jako wojskowy deklaruje walkę za „prawdziwie wolną” Ukrainę, a także przedstawia jej „prawidłową” wizję, powołując się na wspólną tradycję ukraińsko-rosyjsko-komunistyczną takich postaci, jak „praojciec wszystkich Rusinów” – kniaź Światosław, generał ZSRR Sidor Kowpak, partyzant Nestor Machno, przywódca powstań antypolskich Bohdan Chmielnicki, którzy wprost kojarzą się z pojęciem Małorosji. Cóż za patchworking!

Przeciwstawia im przywódcę UPA, Romana Szuchewycza, polityka i wojskowego Symona Petlury, hetmana Iwana Wyhowskiego. Łatwo można się domyślić, że tym, co rozgranicza powyższe postacie, jest stosunek do Rosji. W dziele autora Klasztoru separatyści, „prawdziwi Ukraińcy”, pragną związku z centrum rosyjskim, są przeciwnikami rewolucji godności, zachodniej kultury, tożsamości i obecności Ukrainy w Unii Europejskiej.

Archetyp Małorusina w szczególności współtworzył w Tarasie Bulbie oddychający folklorem ukraińskim Mikołaj Gogol, jednak opowiedział się jednoznacznie za imperialnym centrum. Prawdziwa ukraińskość realizuje się wyłącznie wewnątrz prawosławnego rosyjskiego świata, który broni prawdziwego chrześcijaństwa. 

Mity, postacie, stwierdzenia, które Gogol utworzył, są zrozumiałe dla wielu pokoleń Rosjan. Gdy Michaił Bułhakow przestawiał postać prorosyjskiego mieszkańca Kijowa – Wasylisa – w Białej gwardii, pisał: „Wypisz-wymaluj Taras Bulba”. Najbardziej znane słowa wypowiedziane przez Tarasa Bulbę do syna Andrija: „Co, synku, pomogły ci twoje Lachy?”. Zostały napisane na ścianie budynku w podkijowskim Hostomlu i stały się jednym z najważniejszych obrazów trwającej wojny.

Kolonialna zależność jest wzmacniana przez kreowanie podległego jako zakompleksionego, niedecyzyjnego, prymitywnego barbarzyńcę albo przestępcę, nad którym trzeba sprawować władzę. Gdy Aleksander Sołżenicyn w Jednym dniu Iwana Denisowicza wprowadzał postać Pawła, ukraińskiego nacjonalisty, to najpierw nazywał go banderowcem, a dopiero w kolejnych scenach podawał jego imię. Esencja poprzedza egzystencję.

Stereotypowo bohater nie mówi po rosyjsku, co podkreśla jego niechęć do rusyfikacji, jest leniwy i przedstawiony jako bandyta z kompleksem niższości. Noblista przekonuje: „Zachodnich Ukraińców do śmierci nie oduczysz, nawet w łagrze zwracają się na «wy»”. Bułhakow przedstawia Ukraińców i ich język jako ułomny. W Białej gwardii czytamy: „Pytam go zatem, jak będzie po ukraińsku «kot»? «Kit» – odpowiada. «Kit» to przecież po rosyjsku «wieloryb». A jak w takim razie będzie «wieloryb»? […] Oni nie mogą mieć słowa na oznaczenie wieloryba, na Ukrainie nie ma przecież wielorybów, to tylko w Rosji wszystkiego w bród”.

Karą za nieposłuszeństwo jest nienawiść 

Wyższość Rosjan wobec Ukraińców nie oszczędza nikogo. Kolonizowany zawsze musi być gorszy, w ten sposób konstytuuje się relacja podległości. Gdy Prilepin przedstawiał Aleksandra Zaharczenkę, przywódcę Donieckiej Republiki Ludowej, charakteryzował go jako „szefa”, ale jednocześnie jako postać całkowicie zależną od woli „imperatora”, Władymira Putina.

Lider DNR tak powiada, gdy wraca z Moskwy: „Ja im mówię: zaproponujcie mi choćby rosyjskiego oligarchę! Czego mi wciskacie kijowskiego! Nie macie swoich? Na diabła mi ukraińscy?”. Odwieczna figura – Małorosjanie zawsze są jedynie wykonawcami woli Moskwy.

Reakcją imperialistów na próbę przekroczenia syndromu postkolonialnego oraz budowę prawdziwie podmiotowego państwa jest nienawiść. „Z postkolonialnego punktu widzenia – celnie powiada Riabczuk – stosunki rosyjsko-ukraińskie można porównać do relacji pomiędzy Robinsonem Cruzoe a Piętaszkiem: każdy Robinson «kocha» swego Piętaszka, lecz czyni to dopóty, dopóki ten ostatni akceptuje reguły gry ustanowione i narzucone mu przez niego”.

Dokładnie to czyni Brodski, gdy pisze: „Niechaj teraz w lepiance chórem z wami Hansy/ z Lachami zrobią porządek, pohańcy”. To czysta rosyjska wyższość i podkreślenie immanentnego braku podmiotowości Ukraińców. Skoro nie chcecie być z nami, to Polacy i Niemcy będą musieli się wami zaopiekować, albowiem nie jesteście zdolni do samodzielnej egzystencji.

W szczególności postać Petlury została zohydzona przez rosyjską kulturę. Atakowali go obcy sobie: urodzony i wychowany w Kijowie Bułhakow oraz bolszewik pochodzący z Wołynia – Nikołaj Ostrowski. Wizja atamana obu autorów jest zbieżna, tworzy archetyp Ukraińca-bandyty-antysemity.

Dla Bułkahowa Ukraińcy zawsze są krwawymi postaciami, sam polityk jest deprecjonowany jako „awanturnik”, „przestępca”, „były sklepikarz”. Wzbudza śmiertelny strach wśród kijowskich Rosjan, dlatego że jego przemoc jest przedstawiona jako nieograniczona. 

Poza walką petlurowcy przede wszystkim zajmują się pogromami i rabowaniem Żydów. Jednocześnie mimo strachu wobec niego rosyjscy bohaterowie Białej gwardii nim pogardzają, wyśmiewają jego zdolności bojowe. Mówią, że „dwa niemieckie pułki wystarczą, żeby zgnieść tego waszego Petlurę jak muchę”. Ostrowski w powieści Jak hartowała się stal oddziały Petlury określa mianem „bandytów” i „awanturników” grabiących uciśnionych robotników.

Podstawową cechą Ukraińców jest okrucieństwo. Tradycyjna rosyjska ukrainofobia zostaje przedstawiona we frazeologii bolszewickiej jako ostra i bezlitosna walka klasowa. Wojska atamana są zajadle antykomunistyczne, na widok portretu Władymira Lenina żołnierze ogłaszają jego posiadaczowi: „My cię, sukinsynie, mordo komunistyczna, obedrzemy ze skóry”.

Drugą podstawową cechą Ukraińców okazuje się antysemityzm. Ich przeciwnikami przede wszystkim są Żydzi, jeden z bohaterów powiada: „W nocy jacyś tam przyszli. Zobaczymy: jeżeli będą rabować Żydów, to znaczy «petlurowiec»”.

Bucza nie spadła z nieba

Jurij Andruchowycz ma rację, gdy pisze, że mordy w Buczy są dziełem kultury rosyjskiej. Zasadnie pyta: „Panie Dostojewski, coś tam pan, kurwa, pisał o łzach dziecka? Czy to pomogło jakoś twoim rosjanom?”. Za zdradę russkogo mira grozi kara śmierci, a w parze z humanizmem rosyjskim idzie ukrainofobia. Gdy starszy Bulba spotyka syna, oskarża go o zdradę wiary, po czym zabija. Głosi: „Ja ciebie spłodziłem i ja ciebie zabiję”.

Kultura Rosjan nie jest w stanie pojąć i nie chce niepodległości Ukrainy. Pragnie powtórzyć czyn Tarasa, wymierzyć karę swojemu Andrijowi. I to mimo tego, że Moskwa jest młodsza od matki wszystkich miast – Kijowa. Prawda nie jest tu istotna. Liczy się zbieżność z wiekami obowiązującego dyskursu.

Kolonialne, imperialne cechy takie jak pogarda i wywyższenie wiążą się z pychą. Hybris jest centralną kategorią starożytnej tragedii, oznacza utratę miary. Jest wyzwaniem rzuconym bogom, które prowadzi do katastrofy. Zatracenie umiaru oślepia właściwy ogląd. Rosjanie stali się ofiarami własnej kultury.

Niechęć wobec Ukraińców spowodowała ich porażkę w lutym 2022 r. i kolejnych miesiącach. Plan zajęcia Kijowa wraz z resztą ogromnego kraju w kilka dni jest tego najczystszą emanacją. Archetyp głupkowatego, zbuntowanego, młodszego brata czy dzikusa uniemożliwił dostrzeżenie, że Kijów wyrwał się z russkogo mira i nie jest już przedmiotem polityki imperialnej.

Dziś Ukraina identyfikuje się poprzez kategorie zachodnie, zna na wylot metody kolonialne oraz tożsamość Rosji i była gotowa na nadchodzący cios Tarasa Bulby z Kremla. Dzięki temu przetrwała A jak stwierdza Brodski w eseju Dlaczego Kundera myli się co do Dostojewskiego: „Jak długo jednak człowiek gotów jest ginąć za swoje ideały, ideały te pozostają w mocy, są żywotne; podobnie jak cała cywilizacja”.

Dość przewrotnie brzmi, gdy pragnie się poświęcenia za nikczemne ideały. Pewnie by mu się to nie spodobało, ale jego słowa oddają sytuację dzisiejszych Ukraińców, a nie jego rodaków.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.