Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Co zrobi Europa, gdy Chiny uprzedzą USA i trzasną drzwiami globalnej gospodarki?

Co zrobi Europa, gdy Chiny uprzedzą USA i trzasną drzwiami globalnej gospodarki? Grafikę wykonała Julia Tworogowska

Joe Biden nie tylko utrzymał wysokie cła na chińskie towary, ale uzbroił istniejącą głęboką zależność chińskiej gospodarki od amerykańskiego systemu innowacji, przepływu wiedzy i zasobów technologicznych. W odpowiedzi Chiny intensyfikują selektywną deglobalizację na własnych zasadach. Ryzyko eskalacji konfliktu między USA i Chinami więc wzrasta i zaczyna realnie wpływać na decyzje polityczne i biznesowe, w tym także transnarodowych korporacji. Rozpoczyna się nowe rozdanie w globalnych łańcuchach dostaw, które wpłynie bezpośrednio również na Polskę. 

[POBIERZ PUBLIKACJĘ CENTRUM ANALIZ KLUBU JAGIELLOŃSKIEGO „CZAS PRZEŁOMÓW. WPŁYW PANDEMII I WOJNY NA TRENDY GOSPODARCZE”]

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że okres nieskrępowanej globalizacji kończy się. Przez dekady główną zasadą porządkującą organizację światowego podziału pracy, inwestycji, handlu i wymiany technologicznej była optymalizacja. Obok wzrostu światowego bogactwa – ale i poziomu nierówności – napędzanego włączaniem państw rozwijających się w globalne łańcuchy dostaw, model ten przyniósł systemowe zagrożenia. Współzależności w ramach globalnych sieci kapitałowych, energetycznych, technologicznych, informacyjnych i produkcyjnych stały się źródłem podatności na gospodarcze naciski, sankcje i szantaże. „Uzbrajanie” globalnych powiązań stało się bronią zdolną rozstrzygać konflikty między państwami i rzutować na przyszłość całych społeczeństw.

Manipulowanie globalnymi powiązaniami w celu niszczenia swoich rywali wkroczyło na zupełnie nowy poziom wraz z rosyjską inwazją na Ukrainę. Sankcje wobec Rosji złamały pewne globalne tabu – okazało się, że „optymalne” globalne współzależności mogą być zerwane praktycznie z dnia na dzień w reakcji na wydarzenia polityczne. Doświadczenie to już dziś odbija się bardzo szerokim echem na całym świecie, przekładając się między innymi na amerykańskie i europejskie myślenie o relacjach z Chinami.

Próba zepchnięcia Chin na margines

Decoupling, czyli motywowane politycznie wypinanie gospodarek rywali z globalnych sieci powiązań, zyskało na popularności w czasie prezydentury Donalda Trumpa, pierwszego przywódcy USA, który porwał się na konsekwentne „uzbrajanie” globalizacji. Termin ten w światowej debacie bardzo mocno zrósł się z celami politycznymi i stylem Trumpa. 

Amerykański prezydent skupił się na kwestiach najsilniej dotykających jego własny elektorat – zapaści amerykańskiego przemysłu i idącym za tym gniewem „zoptymalizowanych” przez globalizację zubożałych robotników z amerykańskiego Pasa rdzy (Rust Belt). Decoupling Trumpa przybrał więc formę używania instrumentów o szerokiej sile rażenia – jak obkładanie ceł importu z Chin o wartości setek miliardów dolarów – w celu wymuszenia na Pekinie ustępstw (głównie dostępu do chińskiego rynku), a potem również wyrywania globalnych łańcuchów produkcyjnych z samych Chin.

Jak na razie skutki tak pojmowanego odłączenia Chin od światowej gospodarki są dość ograniczone. Nie powinno to szczególnie dziwić – ostatnie cztery dekady globalnej optymalizacji w dużej mierze były zogniskowane na Chinach. Polegały na ogromnym wysiłku transnarodowych korporacji, tysięcy akcjonariuszy, menedżerów i inżynierów, budujących od podstaw złożone łańcuchy dostaw. Zorientowane są one zarówno na eksport, jak i na dynamicznie rosnący rynek wewnętrzny Państwa Środka. System ten posiada ogromną inercję, choćby ze względu na zainwestowane setki miliardów, a także często bezkonkurencyjną chińską infrastrukturę, efekty klastrowe i kapitał ludzki.

Pekinowi wiatru w żagle dodała również, przynajmniej początkowo, pandemia COVID. Po kilku miesiącach drakońskiego lockdownu po wybuchu epidemii w Wuhanie Chiny stały się jedną z niewielu „zielonych wysp” wolnych od destabilizującego wpływu pandemii.

W tym czasie państwa Zachodu na długie miesiące zamknęły swoich obywateli w domach, stymulując jednocześnie konsumpcję w dobra trwałe, meble czy elektronikę AGD. Efektem był ogromny wzrost zamówień dla chińskiego przemysłu, a co za tym idzie rekordowy wzrost chińskiej nadwyżki w handlu zagranicznym. Jeśli więc mierzyć decoupling wyłącznie udziałem Chin w światowym handlu, nie posuwa się on do przodu – a przynajmniej nie w tempie zakładanym przez USA.

Jednak na mierzenie efektów wypinania Chin z globalnych łańcuchów dostaw może być za wcześnie. Procesy inwestycyjne przy relokacji przemysłu trwają latami. Równocześnie zewsząd dochodzą sygnały, że menedżerowie transnarodowych korporacji dużo silniej uwzględniają ryzyko polityczne w swoich kalkulacjach. Ryzyko eskalacji konfliktu między USA i Chinami wpływa już na realne decyzje biznesowe.

Według przedstawicieli niemieckiej korporacji Siemens, firma ta wycofała się z pomysłu przeniesienia produkcji silników do Chin ze względu na potencjalny scenariusz konfliktu o Tajwan i ryzyko przerwania łańcuchów dostaw.

Ponadto w 2022 r. do Chin, niczym bumerang, wrócił również efekt pandemii COVID. Przyjęta przez Pekin strategia „dynamicznego zero-COVID” (masowych lockdownów w odpowiedzi na choćby kilka przypadków) wprowadziła niezwykle niszczący i losowy czynnik ryzyka dla zagranicznych inwestorów. Utrudnieniem jest również problem z migracją personelu inżynierów między swoimi siedzibami w USA, Europie czy Azji a chińskimi fabrykami.

Wiele z globalnych firm nie wyprowadza się z Chin – mając na uwadze poczynione tam inwestycje i wielkość chińskiego rynku – ale stosuje strategię „Chiny plus jeden”: lokując nowe zdolności produkcyjne w Azji Południowo-Wschodniej, Indiach lub przy rynkach macierzystych w ramach reshoringu.

Bitwy w świecie technologii

Jeśli jednak będziemy skupiać się wyłącznie na handlowym wymiarze gospodarczego wypinania Chin, stracimy z oczu jego dużo istotniejszy wymiar: wojnę w globalnych sieciach technologicznych, będącą zdecydowanym priorytetem USA.

Mimo niezwykłej temperatury wewnętrznego sporu w USA pomiędzy partią republikańską i Demokratami, polityka prezydenta Bidena wobec Chin jest w dużej mierze kontynuacją działań podjętych przez Trumpa. Zmienił się jedynie styl i rozłożenie akcentów: Ameryka dużo precyzyjniej wyznacza priorytety gospodarcze wojny z Chinami, stawia również znacznie silniej na budowę szerokich koalicji z państwami sojuszniczymi. 

Choć Biden utrzymał wysokie cła na chińskie towary, uwaga jego administracji skierowała się w zupełnie innym kierunku – eksploatowanym już zresztą wcześniej przez Trumpa – czyli w kierunku półprzewodników.

Administracja USA wyszła z założenia, że jej siła tkwi nie tyle we władzy nad powiązaniami produkcyjnymi (gdzie pozycja Chin pozostaje mocna, a opór globalnych korporacji bardzo silny), ale głęboką zależnością globalnej gospodarki od amerykańskiego systemu innowacji, przepływu wiedzy i zasobów technologicznych. Uzbrojenie tych zależności pozwala Amerykanom zarówno na bardzo precyzyjne uderzenia w poszczególne chińskie firmy (o czym świadczy druzgocący cios w Huawei, odciętej od technologii z USA), jak i całe chińskie ekosystemy technologiczne.

Przykładem tego jest choćby wprowadzony w październiku 2022 roku pakiet kontroli eksportu technologii produkcji procesorów prowadzonych przez administrację Bidena. Uporządkował on działania podejmowane przez Trumpa w tym obszarze, w sposób kompleksowy obejmując obowiązkiem uzyskania amerykańskiej licencji praktycznie każdy globalny podmiot (a nawet pojedyncze osoby) współpracujący z chińskimi firmami w tym obszarze. Biorąc pod uwagę wciąż relatywne zacofanie Chin we własnych technologiach produkcji procesorów – ponad 80% z nich pozyskiwana jest z importu – stanowi to potężną broń dla USA.

Biden w swojej polityce postawił również na dużo głębszą koordynację z państwami sojuszniczymi, bardzo gorzko wspominającymi unilateralną politykę Donalda Trumpa. Stąd kwestie powstrzymywania Chin w wymiarze technologicznym czy strategicznej relokacji łańcuchów dostaw podejmowane są przez USA w nowych formatach koordynacyjnych w Europie i na Indo-Pacyfiku. Dialog z Unią Europejską prowadzony jest w Radzie ds. Handlu i Technologii (Trade and Technology Council, TTC). Z kolei na drugiej półkuli dialog skupiony jest w formacie QUAD (USA, Japonia, Indie, Australia), a także w nowo utworzonych Ramach Ekonomicznych Indo-Pacyfiku (Indo-Pacific Economic Framework, IPEF).

Dziś to potencjalne reakcje amerykańskich sojuszników – często tracących ekonomicznie na zrywaniu powiązań z Chinami, a nie zawsze w pełni podzielających spojrzenie Waszyngtonu na rywalizację z Pekinem – są najbardziej fundamentalnym ograniczeniem dla polityki USA.

Chińska odpowiedź

W całym tym procesie strona chińska nie pozostaje bierna. Promowany przez Xi Jinpinga projekt „podwójnej cyrkulacji” polega de facto na samodzielnym, uprzedzającym odpięciu Chin od globalnej gospodarki. Jego celem jest zmniejszenie podatności na amerykańskie ataki, ale i opracowanie własnych narzędzi kontrolowania globalnych powiązań. Główne kierunki chińskiej polityki również nakierowane są na selektywną deglobalizację – ale na chińskich zasadach.

Kluczowym pojęciem jest tutaj właśnie „podwójna cyrkulacja”, program gospodarczo-polityczny lansowany przez Xi Jinpinga. W październiku 2022 r. został on wpisany do statutu Komunistycznej Partii Chin, najważniejszego dokumentu w Chińskiej Republice Ludowej.

Koncept ten opiera się na założeniu, że silnikiem napędowym całej chińskiej gospodarki stanie się „wewnętrzna cyrkulacja”, w której wzrost gospodarczy generować będzie krajowa konsumpcja, a nie podatny na destabilizację eksport. Ma być ona oparta na kompletnych, wewnętrznych łańcuchach dostaw we wszystkich strategicznych obszarach – półprzewodników, superkomputerów, zaawansowanych materiałów, urządzeń transportowych czy żywności.

Druga, „zewnętrzna cyrkulacja”, ma stanowić przestrzeń, w której Chiny w dalszym ciągu będą rozwijać relacje ze światem w wymiarze produkcyjnym, inwestycyjnym czy finansowym – ale będzie się to tyczyć niestrategicznych obszarów gospodarki. W pewnym sensie polem doświadczalnym dla tej polityki stała się przestrzeń Internetu, gdzie Pekin już przed dwoma dekadami samodzielnie „wypiął” się z globalnych sieci, tworząc własną odrębną przestrzeń cyfrową.

Jeśli Chinom udałoby się zrealizować podwójną cyrkulację, zyskałyby nie tylko odporność na amerykańskie uderzenia gospodarcze, ale także utrzymałyby pewien poziom powiązań ze światem zewnętrznym, m.in. z państwami Globalnego Południa, Azji czy Europy. Pekin wyraźnie daje do zrozumienia, że ma ambicje wykorzystywania tych powiązań do osiągania celów politycznych.

Rozciąganie „czerwonego dywanu” przed inwestorami z Niemiec, będącymi kluczowym łącznikiem między chińską a europejską gospodarką, ma umożliwić Chinom wpływanie na procesy polityczne w Unii Europejskiej. Natomiast oferowanie kredytów na rozwój infrastruktury, a coraz częściej również funduszy stabilizujących pogrążone w kryzysach gospodarki, ma konsolidować chińskie wpływy na globalnym Południu. 

Co więcej, Pekin posiada również instrumenty siłowego przymuszania państw do podjęcia korzystnych dla niego wyborów politycznych, co pokazał w ostatnich latach w czasie wojny handlowej z Australią lub poprzez próbę ukarania Litwy za rozwijanie współpracy z Tajwanem. W chińskim arsenale od lat znajduje się również manipulowanie dostępem do kluczowych surowców, m.in. metali ziem rzadkich.

Europa i Polska między USA i Chinami

Globalne trendy deglobalizacyjne już dziś wpływają na strategiczne debaty w Unii Europejskiej, przygotowującej się na funkcjonowanie w nowych realiach. Koncepcja „autonomii strategicznej”, lansowana w Unii między innymi przez Francję, zakłada stworzenie z UE autonomicznego bieguna w globalnych rozgrywkach.

Choć ta wizja początkowo była zorientowana na politykę bezpieczeństwa, dziś skupia się głównie na reformach Wspólnoty i nowych inicjatywach politycznych, które mają pozwolić lepiej przygotować się Unii na zewnętrzne naciski, ułatwić europejskiemu przemysłowi konkurowanie na rynkach globalnych, zdywersyfikować źródła krytycznych surowców, lokalizować produkcję kluczowych komponentów (m.in. procesorów) w Europie, a także rozwijać własne wpływy na Globalnym Południu poprzez budowę infrastruktury.

Sprostanie nowym realiom globalnym staje się główną siłą napędową dalszego procesu integracji europejskiej. Szybsze reagowanie na zewnętrzne naciski czy budowanie europejskich koncernów zdolnych do konkurowania z Chinami i USA stawia także przed Polską wiele ważnych znaków zapytania dotyczących przyszłej konstrukcji samej UE.

W Europie coraz częściej pod dyskusję poddawane są m.in.: potrzeba głosowań większościowych w polityce zagranicznej UE (bez prawa weta), wsparcie dla koncernów przemysłowych (mogące zaburzać konkurencję wewnątrz UE), ograniczania swobody zagranicznych inwestycji lokowanych w UE i z niej wychodzących. Realizacja tych postulatów oznaczałaby, że Europa jest lepiej przystosowana do nadchodzących wyzwań, ale z odmienną wewnętrzną dynamiką władzy.

Wobec dominującej roli Stanów Zjednoczonych w funkcjonowaniu europejskiej architektury bezpieczeństwa, kluczowym elementem powyższych procesów jest utrzymanie możliwie wysokiego poziomu spójności transatlantyckiej.

Należy jednak pamiętać, że dla wielu środowisk w Europie Zachodniej „autonomia strategiczna” ma być bronią o wielu zastosowaniach, w tym do wprowadzenia ewentualnego konfliktu gospodarczego z USA, gdyby do Białego Domu powrócić miał Donald Trump lub polityk prowadzący równie ostrą politykę wobec UE. W dalszej perspektywie decoupling i polityka zmniejszania zależności od Rosji i Chin ma lepiej przygotować Zachód na ewentualną przyszłą konfrontację czy potrzebę wdrażania sankcji, np. w sytuacji konfliktu o Tajwan.

Europa mniej podatna na zewnętrzne naciski, dużo silniej zależna od wewnętrznego popytu i zdywersyfikowana pod względem źródeł surowców i rynków zbytu, będzie miała dużo większe pole manewru w prowadzeniu takiej polityki – i w odpowiednim momencie wsparcia USA oraz partnerów na Indo-Pacyfiku.

Namacalne skutki konfliktu dla Polski

Choć większość istotnych dla Polski procesów związanych z deglobalizacją dotyczy przede wszystkim kształtu i trwałości wspólnoty Zachodu, mają one również na nas bezpośrednie przełożenie. Dywersyfikacja produkcji i skracanie łańcuchów dostaw, choć jest procesem długotrwałym i nie przyniesie pełnego „wypięcia” Chin, będzie oznaczać nowe rozdanie w globalnych łańcuchach dostaw.

Polska powinna być na to przygotowana – identyfikować branże i sektory, w których państwa i globalne korporacje będą szukać dywersyfikacji, a także szukać nisz, w których będzie najbardziej konkurencyjna. Nawet jeśli trudno będzie Polsce konkurować o warte dziesiątki miliardów dolarów fabryki procesorów, swoich sił spróbować można w bardziej niszowych elementach złożonego łańcucha produkcji – choćby na poziomie usług projektowania, dostaw komponentów czy serwisowania maszyn.

Przenoszenie europejskich przemysłowych gigantów z Chin do regionów takich jak Indie czy Afryka to szansa dla polskich poddostawców i inwestorów na włączenie się do nowych, zregionalizowanych łańcuchów dostaw. Przede wszystkim jednak należy budować podstawy dla uczynienia z Polski – a szerzej, relatywnie wysoko uprzemysłowionego regionu Trójmorza, poszerzonego o Ukrainę i Bałkany Zachodnie – miejsca bezpiecznego i atrakcyjnego dla lokowania kapitału i rozwoju nowoczesnych technologii.

W tych wymagających i niepewnych czasach szczególnie potrzebujemy silnego zakotwiczenia w systemie sojuszy, inwestycji we własną obronność, a także rozwoju infrastruktury – wzorem sektora gazowego – zapewniającą gospodarczą odporność na zewnętrzne szoki. Zwycięzcami w nowym globalnym rozdaniu, napędzanym przez polityczne konflikty, będą państwa najbardziej elastyczne i przygotowane na czasy niestabilności.

Publikacja powstała w ramach projektu „Nowa gospodarka po pandemii", nad którym patronat objął i udzielił finansowego wsparcia Polski Fundusz Rozwoju S.A.

Tym utworem dzielimy się otwarcie. Utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony oraz przedrukowanie niniejszej informacji.