Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Francja-Polska 3:1. Ambicje i frustracje państwa średniego

Francja-Polska 3:1. Ambicje i frustracje państwa średniego Grafikę wykonała Julia Tworogowska.

Komentarze na temat gry polskiej reprezentacji w fazie grupowej mundialu (z wyłączeniem drugiej połowy spotkania z Arabią Saudyjską) można by podsumować krótkim i dosadnym: socrealistyczne zawody o tytuł przodownika pracy w murarce, Nowa Huta ’53. W tych głosach kryją się frustracje i ambicje państwa średniego, jakim jest Polska AD 2022. Polska, która nie musi już wychodzić na mecz z Włochami z Mariuszem Kukiełką w środku pola.

Pamiętacie jeszcze mundial w Korei i Japonii w 2002? Najpierw eliminacje, odprawienie z kwitkiem Ole Gunnara Solskjeara, Ryana Giggsa i Andrija Szewczenki oraz najszybszy awans spośród wszystkich ekip z Europy. Później pompowanie balonika przez Jerzego Engela, przebitego z hukiem już w pierwszych 45 minutach turnieju przez koreańskich zawodników, których nazwisk nie dałoby się poprawnie wymówić po pijaku.

Nie zmienia to faktu, że zdobyte wówczas trzy punkty w meczu z USA i samo dostanie się na prestiżową międzynarodową imprezę po 16 latach przerwy były symboliczne.

Po okresie „wielkiej smuty” lat 90., po chaosie transformacji ustrojowej i dekadzie wychodzenia z (post)komuny, wreszcie – w przededniu akcesji Polski do Unii Europejskiej, obecność na mistrzostwach w Korei i Japonii była jak nieśmiały jeszcze, ale już całkiem dobrze słyszalny głos: „Hej, wracamy!”.

Dzisiaj minęło już ponad 20 lat od czasu, kiedy Pedro Miguel Carreira Resendes znany jako Pauleta wkręcał w murawę bezradnego Tomasza Hajtę w przegranym 0-4 meczu z Portugalią. I tak jak wtedy powodem do radości i dumy był sam awans na mistrzowską imprezę, co odpowiadało naszym ówczesnym państwowym ambicjom i możliwościom, tak dziś nie dziwią krytyczne głosy po zakończonym mundialu w Katarze.

Oddając należny honor Mariuszowi Kukiełce – wtedy ze Squadra Azzura potrafiliśmy wygrać. Wiadomo, to tylko mecz towarzyski, ale popatrzcie na ten skład włoskiej drużyny. Chryste Panie, co to była za paka…

W pierwszej kolejności ataki na Czesława Michniewicza za antyfutbol i brak jakości w samej grze można intepretować metaforycznie jako przejście w sferze społecznej wyobraźni i oczekiwań od wartości materialnych (nie liczy się styl, liczy się tylko i wyłącznie sam wynik) do wartości postmaterialnych, gdzie 0-0 z Meksykiem uzyskane kosztem wydrapanych oczu kibiców nie cieszy, jak cieszyłoby pewnie jeszcze w 2006. Jako kraj zmieniliśmy się przez ostatnie lata, zmieniają się więc także społeczne oczekiwania wobec piłkarskiej kadry. Dawna mikromania i skupienie na wyniku kosztem samej gry budzi już dzisiaj fundamentalny sprzeciw.

Rosną społeczne ambicje i oczekiwania, bo same możliwości polskiej kadry są już całkiem inne niż jeszcze kilkanaście lat temu, kiedy w starciu z Cristiano Ronaldo, Deco i Nuno Gomesem z ławki wchodził Andrzej Niedzielan z holenderskiego Nec Nijmegen. Tak jak polska gospodarka jest już w innym miejscu niż w trakcie mistrzostw w Korei i Japonii, tak i potencjał naszych zawodników od lat grających w czołowych ligach Europy Zachodniej predestynuje nas do innej gry niż tylko „autobus” w obronie i czekanie na „polską narodową kontrę im. Jana Domarskiego”.

To, co łączy nadzieje i oczekiwania wobec piłkarskiej kadry oraz polskiej gospodarki to pragnienie awansu w globalnym, piłkarsko-gospodarczym łańcuchu wartości. Coraz częściej rośnie bowiem rozdźwięk między naszymi narodowymi ambicjami a rzeczywistością, między potencjałem „kapitału ludzkiego” (Lewandowski grałby w wyjściowej jedenastce każdej drużyny na mundialu, a Didier Deschamps od Piotrka Zielińskiego rozpoczynałby dzisiaj kompletowanie środkowej linii Francji) a poziomem zarządzania w przedsiębiorstwie „Kadra Narodowa”. Wieczne konkurowanie niskimi kosztami pracy/aspektami wolicjonalnymi i przysłowiowym jeżdżeniem na d***ch to ostatecznie ślepa uliczka.

I w tej frustracji nie ma ostatecznie nic dziwnego, bo wydaje się, że nasza reprezentacja od finałów mistrzostw Europy z 2016 r. znajduje się w swoistej pułapce średniego dochodu – sytuacji, w której jako państwo rozwijające się, osiągnęliśmy realny sukces ekonomiczny, ale zaraz po nim popadliśmy w stagnację i nie jesteśmy w stanie ruszyć dalej.

Adam Nawałka potrafił  sześć lat temu wdrożyć w życie piłkarską wersję politycznego paradygmatu „realizmu państwa średniego”, o którym na naszych łamach pisał Łukasz Gadzała. Ta szkoła myślenia politycznego z jednej strony ucieka od dziejowego fatalizmu i państwowej mikromanii, z drugiej unika mielizn geopolitycznego maksymalizmu i mrzonek myślenia o Polsce, która ma teraz zachowywać się jak jedno z wielkich mocarstw. Zamiast tego mamy rozsądne połączenie romantyzmu i pozytywizmu. Z jednej strony nie umniejszamy własnym umiejętnościom i ambicjom, z drugiej – jesteśmy świadomi własnych ograniczeń.

W pierwszej kolejności skupiamy się na maksymalizowaniu własnego potencjału i jednocześnie analizujemy słabe strony przeciwnika. Szukamy sposobów na skuteczne niwelowanie jego przewagi, ale w tym samym czasie eksponujemy własne możliwości i atuty. Wiemy, że kluczowe są detale, jak umiejętność przyjęcia piłki, ale też zwyczajne szczęście lub forma życia pojedynczego gracza. Nie murujemy własnej bramki, efektywnie łącząc szczelną defensywę z regularnymi atakami na bramkę przeciwnika. I wiemy, że ostatecznie to wszystko może nie wystarczyć, bo Kylian Mbappe wygra jeden na trzydzieści siedem pojedynków z Matty Cashem i ten jeden wygrany pojedynek zamieni na bramkę.

Dokładnie tak zagraliśmy sześć lat temu na turnieju we Francji. Realizm państwa średniego w wykonaniu Adama Nawałki to wciąż nasz niedościgniony ideał, do którego na turnieju w Katarze nawiązaliśmy niestety tylko jeden raz – w przegranym meczu z Francją. Państwa średniego, którego ambicje od czasu meczów ze Szwajcarią i Portugalią rosną. I słusznie.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki 1% podatku przekazanemu nam przez Darczyńców Klubu Jagiellońskiego. Dziękujemy! Dołącz do nich, wpisując nasz numer KRS przy rozliczeniu podatku: 0000128315.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.