Geopolityczny niezbędnik kibica: Arabia Saudyjska
W skrócie
Ósmym najważniejszym człowiekiem na świecie w 2018 roku według magazynu „Time” był książę koronny Arabii Saudyjskiej, de facto sprawujący niepodzielną władzę, Mohammed bin Salman. Następca tronu stoi przed wielkim wyzwaniem, którego stawką jest geopolityczna orientacja arabskiego imperium, polegająca na zrywaniu powiązań ze światem Zachodu i budowaniu podmiotowości królestwa w oparciu o wartości muzułmańskie. Pompowanie petrodolarów w wielkie inwestycje, rozbudzanie lokalnych konfliktów, wiązanie sojuszy z państwami Zatoki i pełzające zrywanie ścisłych relacji z USA to dopiero początek tej drogi.
Objęcie w 2015 roku saudyjskiego Ministerstwa Obrony przez Mohammeda bin Salmana (MbS) wyznaczyło nowy etap saudyjskiego królestwa. Książę (de facto sprawujący w Arabii Saudyjskiej władzę w imieniu swojego podupadającego na zdrowiu ojca) postanowił pchnąć piaszczyste królestwo w nowym kierunku.
Do tej pory Arabia Saudyjska powszechnie kojarzy się z bezkresną pustynią, pod którą znajdują się jedne z największych złóż ropy na świecie – źródło bogactwa i filar saudyjskiej globalnej pozycji. Jednak ambicją MbS jest zmiana zarówno sytuacji wewnętrznej społeczeństwa i saudyjskiej gospodarki, jak i otoczenia międzynarodowego królestwa. Transformacja ta nie może obyć się bez zmiany sojuszy i utartych schematów, jakimi do tej pory posługiwali się saudyjscy decydenci.
Wycofywanie się USA
Mohammeda bin Salman wie, że do osiągnięcia celu, jakim jest zbudowanie potężnego, nowoczesnego, a zarazem wahhabickiego imperium Saudów, potrzebne są zmiany, które unowocześnią saudyjską gospodarkę.
Wahhabizm opiera się przede wszystkim na fundamentalnym, konserwatywnym rozumieniu islamu. Jego wykładnia nie dopuszcza dialogu międzyreligijnego (również w ramach religii muzułmańskiej), odrzuca wszystko, co niewahhabickie. Oparcie polityki saudyjskiej na wahhabizmie oznacza zatem ekspansję radykalnego, purytańskiego islamu i rozszerzanie jego wpływów na całym świecie.
Od strony politycznej konieczna jest odpowiedź na redukcję znaczenia Arabii Saudyjskiej jako filaru bliskowschodniej polityki Stanów Zjednoczonych. Od czasu zniesienia moratorium na eksport surowców energetycznych ze strony USA i rewolucji łupkowej największe mocarstwo świata przestało potrzebować saudyjskiej ropy w takim stopniu jak dotychczas. Stany Zjednoczone stały się znaczącym na świecie eksporterem energii. Równocześnie kierują większość swoich zasobów na rywalizację z Chinami.
Te czynniki (dopełnione podpisaniem porozumienia nuklearnego z największym wrogiem Rijadu – Iranem – oraz późniejszym morderstwem dziennikarza Jamala Khasoggiego) sprawiły, że stosunki saudyjsko-amerykańskie uległy ochłodzeniu, a Mohammed bin Salman na arenie międzynarodowej jest izolowany.
Jeśli dodać do tego rozpętaną przez Rosję wojnę na Ukrainie, wycofanie się z Afganistanu i redukcję zaangażowania w sprawy Iraku, to otrzymamy obraz Amerykanów, którzy zmienili zagraniczne priorytety i stracili cierpliwość w kontekście prób zaprowadzenia porządku w tym permanentnie niespokojnym regionie.
Chiny wypełnią bliskowschodnią próżnię?
Powolne wycofywanie się Stanów Zjednoczonych z Bliskiego Wschodu próbuje wykorzystać Pekin. Na łamach Atlantic Council Ahmed Aboudouh nazwał Chiny „słoniem w salonie” – trudnym tematem, który jest ignorowany, bo nie wiadomo, co z nim zrobić. Chińskie wpływy w regionie wzrastają m.in. poprzez inwestycje w ramach Inicjatywy Pasa i Szlaku, inwestycję chińskiego COSCO w budowę nowego terminalu w porcie w Abu Dhabi i podpisane w ostatnich dniach chińsko-saudyjskiego porozumienia o koordynacji inwestycji w regionie.
Te konkretne inicjatywy wpisują się w trend rosnącej wymiany handlowej i współpracy technologicznej z państwami Zatoki, który na razie pozostaje w cieniu oficjalnej agendy. Ta kwestia z biegiem czasu będzie zyskiwać na znaczeniu. Dostrzega to saudyjski książę stopniowo zacieśniający kooperację z Chinami.
Chińczycy nie czekali długo, aby wypełnić lukę po Stanach Zjednoczonych. W 2016 roku zawiązali z Saudyjczykami (największymi dostarczycielami ropy naftowej) strategiczne partnerstwo oparte przede wszystkim o nośniki energii i zakupy uzbrojenia.
4 lata później wymiana handlowa Chin z Arabią Saudyjską osiągnęła wartość 65 mld USD, podczas gdy z USA wartość obrotów handlowych Rijadu wyniosła zaledwie 19 mld USD. Partnerstwo ma pójść nawet o krok dalej – Saudyjczycy wyrazili chęć przejścia w rozliczeniach za płatności za ropę na chińskiego yuana, choć jak na razie jest to jedynie sygnał.
Pogłębianie partnerstwa z Chińczykami to dla Mohammeda bin Salmana cel nadrzędny wobec związków z Zachodem. Wydaje się, że MbS zrozumiał, że w świetle wydarzeń z ostatnich lat Amerykanie nie są już dla Saudyjczyków wiarygodnym partnerem. Wymiana handlowa, ignorowanie prawa człowieka i wielkie chińskie inwestycje infrastrukturalne w regionie Zatoki przyćmiewają takie kwestie, jak chińskie represje wobec muzułmańskich Ujgurów lub rozwijanie kontaktów na linii Pekin-Teheran.
Chińczycy zaangażowani są w wiele projektów w Zatoce w ramach Inicjatywy Pasa i Szlaku. Należą do niej m.in. warty 691 mln USD kontrakt dotyczący wybudowania subsydiowanych ze środków rządowych mieszkań w Bahrajnie, budowę najwyższego w Afryce drapacza chmur Iconic Tower (385 metrów) w Egipcie czy budowę wartej 9 mld USD linii kolejowej łączącej egipskie Ain Sokhna i Alamein.
Chińczycy najchętniej inwestują w sektor energetyczny, czego dowodzą projekty rozbudowy kuwejckiej rafinerii ropy naftowej z udziałem SINOPEC (13 mld USD) i warty 400 mln USD kontrakt w Omanie dotyczący budowy rafinerii pozyskującej ropę z piasków bitumicznych. W samej Arabii Saudyjskiej Chiny lokują jednak większość swoich inwestycji. Obejmują one budowę kolei do Mekki, rozbudowy rafinerii w Yanbu, wykupu 49% udziałów w Acwa Power (zajmującej się rozwijaniem OZE w Arabii Saudyjskiej) i wspólne rozwijanie projektów w zakresie energetyki jądrowej, w sprawie której podpisane zostało memorandum między krajami w 2017 roku.
Dla Chińczyków jest to okazja do rozszerzenia swoich wpływów w świecie arabskim, tradycyjnie zdominowanym przez wpływy zachodnie. Dla Saudyjczyków intensyfikacja kontaktów z Chinami stanowi reakcję na obniżenie rangi Arabii Saudyjskiej w polityce zagranicznej USA.
Zachód (na czele ze Stanami Zjednoczonymi) nie jest już w tym samym stopniu co kiedyś zainteresowany kupowaniem saudyjskiej ropy, z której zyski przeznaczane są na destabilizację regionu i finansowanie politycznych adwersarzy świata zachodniego. Tego bagażu nie niesie ze sobą partnerstwo z Chinami i szeroko pojętym Wschodem, który jest zainteresowany saudyjską ropą niezależnie od politycznych rozgrywek prowadzonych przez królestwo.
OPEC+ i świat arabski
Arabia Saudyjska podejmuje szereg działań, które przy okazji grają na korzyść Rosji. Pierwszym z nich jest niedawny szczyt państw-eksporterów ropy naftowej w formacie OPEC+. Sytuacja związana z wojną na Ukrainie poskutkowała problemami z dostawami węglowodorów na światowych rynkach i z tego powodu wywindowała ich ceny.
W celu odwrócenia negatywnego trendu Joe Biden wybrał się na czerwcowe tournée po Bliskim Wschodzie, aby przede wszystkim nakłonić państwa Zatoki do zwiększenia podaży ropy na globalnych rynkach. Świat arabski nie tylko nie odpowiedział na wezwanie, ale uczynił wręcz odwrotnie – na październikowym spotkaniu OPEC+ zapadła decyzja o cięciu w produkcji ropy o 2 mln baryłek dziennie. To cios dla cen ropy na światowych rynkach, wymierzony głównie w Waszyngton.
Na tej decyzji skorzystają Rosja i Arabia Saudyjska. Kreml odniesie korzyść z utrzymania wysokich cen ropy i upokorzenia Bidena w oczach świata, zaś saudyjskie Aramco dalej będzie czerpać gigantyczne zyski z wysokich cen tego surowca (na skutek wojny wzrost zysków wynosi 90% rok do roku).
Książę nie boi się także pokazywać swoich związków z Władimirem Putinem. To dzięki mediacji MbS dokonała się wymiana jeńców między Rosją a Ukrainą, obejmująca obcokrajowców walczących po stronie ukraińskiej. Gdy świat zachodni unika jak ognia kontaktów z Putinem, to właśnie Mohammed bin Salman eksponuje stosunkowo ciepłe osobiste relacje, które, jak się wydaje, łączą go z prezydentem Rosji. Wskazują na to spotkania obu przywódców, niepotępienie przez Rijad inwazji na Ukrainę, mediacja MbS przy wymianie jeńców i decyzja w ramach OPEC+.
Futurystyczne miasto pomnikiem reżimu
Nie należy zapominać, że stabilność reżimu zapewnia również sytuacja wewnętrzna. Książę zdaje sobie sprawę z wewnętrznych wyzwań, jakie stoją przed Arabią Saudyjską, aby mogła ona być wciąż liczącym się graczem na arenie międzynarodowej.
Na pierwszy plan wysuwa się wizjonerski plan modernizacji Arabii Saudyjskiej, znany jako Vision 2030. Ma na celu dokonanie transformacji kraju w zieloną, zdywersyfikowaną gospodarkę i uczynienie z pustynnego królestwa atrakcyjnego i przyjaznego miejsca do życia. Vision 2030 zawiera w sobie 3 komponenty: ekonomiczny, społeczny i infrastrukturalny.
Głównym założeniem planu jest odejście Arabii Saudyjskiej od paliw kopalnych i uniezależnienie międzynarodowego handlu królestwa od zysków czerpanych z eksportu ropy naftowej – zwiększenie zysków do budżetu czerpanych spoza sektora wydobywczego z obecnych 16% do 50% do 2030 roku.
Program ten ma na celu podniesienie znaczenia sektora prywatnego (co wiąże się m.in. ze zmianą regulacji prawnych i otworzeniem dostępu do finansowania dla małych przedsiębiorstw), rozwój usług, dywersyfikację gospodarki oraz podniesienie poziomu życia Saudyjczyków przez rozwój usług publicznych, opieki zdrowotnej, turystyki, rekreacji i edukacji, a także rozszerzenie roli kobiet poprzez zwiększenie ich udziału w sile roboczej z 22% do 30% do 2030 roku.
Na największą uwagę zasługują jednak 2 projekty, które są oczkiem w głowie księcia. Jednym z nich jest rozwój odnawialnych źródeł energii, które mają osiągnąć nawet do 200 GW mocy do 2030 roku, a drugim futurystyczne miasto przyszłości, NEOM, będące osią całego projektu.
Wszystkie cele związane z programem Vision 2030 będą oczywiście finansowane petrodolarami w ramach Public Investment Fund – jednego z największych funduszy inwestycyjnych na świecie, który służy finansowaniu strategicznych saudyjskich projektów.
NEOM to zaprojektowane giga-miasto, które ma zostać wybudowane na pustyni od zera do 2030 roku. Jego koncepcja architektoniczna polega na wysokich na 500 metrów i 170 km długości dwóch lustrzanych budowlach, w których zamknięte ma zostać miasto przyszłości. W całości ma być zasilane energią odnawialną i samowystarczalne w produkcji żywności.
NEOM będzie zaprojektowane w taki sposób, aby w odległości 5 minut spaceru dla każdego mieszkańca zapewnione zostały podstawowe usługi konieczne do życia. Przy tym miasto ma zostać zupełnie pozbawione samochodów, a transport opierać się o superszybką kolej zdolną do pokonania całego dystansu w 20 minut. To wspaniałe założenia, które jest marzeniem każdego urbanisty, ale nie wytrzyma konfrontacji z rzeczywistością.
Więcej przeszkód niż rozwiązań
Pierwszą kwestią są źródła energii. Arabia Saudyjska w niemal 100% polega wyłącznie na paliwach kopalnych jako źródle energii – moce zainstalowane w energii wiatrowej i słonecznej odpowiadają za około 0,05% energii. Ponadto w raporcie Global Electricity Review 2021 wskazano, że Arabia Saudyjska nie dokonała prawie żadnych postępów we wdrażaniu transformacji energetycznej, a analitycy wskazują, że pierwsze projekty mają ruszyć dopiero w tym roku. Trudno sobie zatem wyobrazić, że projekt zasilenia całego miasta tylko ze źródeł odnawialnych ma szansę stać się rzeczywistością w ciągu zaledwie 8 lat.
Ambitny cel samowystarczalności w dziedzinie wody pitnej i żywności również będzie problematyczny. Jak wskazuje Jakub Katulski na łamach „Krytyki Politycznej”, woda ma być zapewniona dzięki odsalaniu wody morskiej w procesie odwróconej osmozy. Wydajność tego rozwiązania wciąż jednak nie pozwala na wdrożenie go na szeroką skalę.
Nie inaczej ma się sprawa żywności – ok. 80% żywności spożywanej przez Saudyjczyków pochodzi z importu i wątpliwe jest, aby mogłoby to zostać szybko zastąpione przez projektowane szklarnie i pionowe farmy. Tego rodzaju wyzwania stają na przeszkodzie realizacji projektu miasta przyszłości i nawet niemal nieograniczone środki, jakie ma do dyspozycji Mohammed bin Salman, wydają się niewystarczające.
Ciemne realia
Wizjonerska polityka wewnętrzna MbS wygląda bardzo dobrze na zewnątrz, lecz wielki projekt modernizacji Arabii Saudyjskiej każe powątpiewać w pozytywne jej rezultaty.
Książę koronny, z którym wiązane były nadzieje na liberalizację wahhabickiego królestwa, prowadzi politykę niemniej bezwzględną od swoich przodków, a równocześnie wydaje się zrywać z zarysowaną przez nich przed laty linią oparcia swojego bezpieczeństwa na sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, a więc z jednym z filarów względnej stabilności regionu. Objawia się to przede wszystkim zwiększonymi zakupami zbrojeniowymi Saudyjczyków w Chinach.
Chińczycy sprzedają to, czego Amerykanie odmawiają, aby nie napędzać wyścigu zbrojeń w regionie. Obejmuje to np. rakiety spadające dziś na Jemen, budowane przy wydatnej pomocy chińskiej technologii.
Mohammed bin Salman bez żadnych skrupułów przecina kolejne powiązania ze swoim niedawnym patronem zza Atlantyku. Równocześnie otwiera Półwysep Arabski na wpływy chińskie oraz zwiększa wolumen handlu (potrzebny do dalszej ekspansji w świecie arabskim) z Państwem Środka w kluczowych dziedzinach surowców energetycznych i uzbrojenia. Zarówno wewnętrzne reformy królestwa, jak i postępowania na arenie międzynarodowej wskazują, że Arabia Saudyjska kontynuuje projekt rozrywania połączeń ze światem zachodnim i budowania nowej tożsamości arabskiej opartej o współpracę z bliższym im politycznie globalnym Wschodem.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.