Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Państwo vs. korporacje. Jak ograniczyć konflikty i pobudzić współpracę?

Państwo vs. korporacje. Jak ograniczyć konflikty i pobudzić współpracę? Hunters Race/unsplash.com

W ostatnich latach mamy do czynienia z pogłębiającym się napięciem w relacjach między państwami narodowymi a globalnymi korporacjami. Każda ze stron wskazuje palcem na drugą jako przyczynę takiego stanu rzeczy. Biorąc pod uwagę jak istotna dla rozwoju naszej gospodarki jest współpraca z tą grupą wpływowych aktorów znalezienie kompromisu wydaje się być kluczowe dla zwiększenia innowacyjności i potencjału Polski na arenie międzynarodowej.

Przyczyny napięć – perspektywa państwa i administracji

W ostatnich latach mamy do czynienia z osłabieniem państw narodowych, a jednym z tego powodów jest postępujące wzmacnianie pozycji globalnych korporacji. Dostawcy usług cyfrowych, w tym m.in. najbardziej wpływowi: Alphabet (Google), Amazon, Meta Platforms (Facebook), Apple oraz Microsoft wykorzystując swoją bardzo silną pozycję na rynku są w praktyce poza jurysdykcją poszczególnych państw i punktów efekcie nie są one w stanie egzekwować od tych potentatów stosowania takich rozwiązań, które zapewniałyby odpowiednią ochronę  użytkowników ich usług. Z perspektywy państwa i jego instytucji jest to trudna sytuacja – w efekcie ich rola jest marginalizowana w obliczu tych rynkowych liderów, stają się drugorzędnym aktorem, z którego zdaniem nie muszą się liczyć.

Głównym źródłem zysków tych tzw. cyfrowych gigantów jest oferowanie szeroko dostępnych rozwiązań IT dla obywateli i biznesu . Mogą to być popularne przeglądarki internetowe, usługa poczty elektronicznej, wszechobecne serwisy społecznościowe czy platformy streamingowe. W przypadku odbiorców biznesowych dodatkowo dochodzą do tego rozbudowane narzędzia wspierające prowadzenie działalności gospodarczej, w tym także zapewniające dostęp do zaawansowanych analiz.

Państwo w tej sytuacji zamiast stawać się facylitatorem współpracy, jest raczej postrzegane jako regulator, który idealnie byłoby, gdyby zapewnił ulgi finansowe i inne ułatwienia dla przedsiębiorców, a w najgorszym przypadku przynajmniej nie utrudniał prowadzenia biznesu. Przez długi czas państwa ignorowały lub odkładały w czasie zmierzenie się z tym problemem, ale takie akcje jak zablokowanie konta na Twitterze Donalda Trumpa (czy w przypadku Polski – Konfederacji na facebooku) pokazały, że zbliżamy się do momentu, w którym nie podjęcie szybkich działań legislacyjnych może mieć poważne konsekwencje z perspektywy autorytetu państwa i jego władztwa.

Kryzys zaufania

Jednym z kluczowych wyzwań dla intensyfikacji współpracy jest podejrzliwość i brak zaufania, który można dostrzec właściwie z każdej strony: państwa nie ufają korporacjom, korporacje państwom, a społeczeństwo jest ostrożne w stosunku do obu stron.

Z punktu widzenia braku zaufania do korporacji dużą rolę odegrał Globalny Kryzys Finansowy z ok. 2008 r., który podważył stabilność najbardziej wpływowych instytucji finansowych i ubezpieczeniowych (tzw. SIFI), a kosztami ich ratowania zostały obciążane państwa, czyli de facto ich społeczeństwa. Choć zarzuty te były kierowane przede wszystkim pod adresem instytucji z sektora finansowego, to w wyniku tych perturbacji można odnieść wrażenie, że zwiększył się także resentyment do dominujących na światowych rynkach globalnych korporacji.

Na to nałożyły się wspomniane wcześniej problemy z moderowaniem treści w najważniejszych mediach społecznościowych czy afery dotyczące wykorzystywania danych o ich użytkownikach. W tym ostatnim przypadku największy rozgłos zyskała ta dotycząca Cambridge Analytica i facebooka. Także wspomniane zablokowanie kont Trumpa czy Konfederacji, czyli de facto odcięcie polityków od jednego z kluczowych kanałów komunikacji wzbudziło niepokój zarówno polityków, jak i opinii publicznej połączony z wątpliwościami, co do kryteriów podejmowania takich decyzji i sposobów odwołania się od nich.

Dobrym przykładem rosnącego braku zaufania do najnowszych produktów dostarczanych przez te globalne korporacje świadczy chociażby przypadek Holandii z ostatnich miesięcy. Tamtejsze ministerstwo edukacji bazując na apelu władz lokalnych zdecydowało o ograniczeniu korzystania z przeglądarki i systemu operacyjnego dostarczanego przez Google w obawie o bezpieczeństwo danych uczniów.

Koncern w odpowiedzi zgodził się dostosować do nowych wytycznych, ale to pokazuje z jaką reaktywnością mamy do czynienia. Należy stwierdzić, że silna pozycja globalnych korporacji doprowadziła do tego, że w mniejszym stopniu prowadzą one proaktywne działania w tym zakresie, a wystarczający bodziec stanowi dopiero presja wprowadzenia twardych regulacji.

Potrzeba budowania relacji

Kolejnym wyzwaniem utrudniającym ograniczenie negatywnych napięć występujących między państwami a korporacjami jest transakcyjne podejście do współpracy. Wciąż dominujące znaczenie mają krótkookresowe interesy – w przypadku korporacji to pokłosie konieczności wykazywania się przed akcjonariuszami w sprawozdaniach finansowych, dla państwa horyzont czasowy sięgający najczęściej do najbliższych wyborów.

Brakuje nam długofalowego planowania, budowania wieloletnich partnerstw nastawionych na rozwój w perspektywie dekady, dwóch. Tylko takie podejście może pozwolić na stopniową odbudowę nadszarpniętego zaufania i dogłębne zrozumienie perspektyw i interesów obu stron. Do tego potrzebny jest jednak swoisty reset i dobra wola z obu stron – debata zorganizowana przez Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego pod koniec sierpnia w Warszawie pokazała, że pomimo licznych różnic opinii jest jednak pole do współpracy.

Wydaje się, że takim kompromisem, który może pozwolić na wypracowanie nowych standardów współpracy jest przyłożenie dużej wagi do skutecznej implementacji w naszym kraju unijnych regulacji DSA oraz DMA, które choć powstawały w bólach, to przy odpowiedzialnym podejściu obu stron konfliktu mogą stać się istotnym kamieniem milowym.

Pierwszy z tych dwóch aktów, Digital Service Act (Akt o usługach cyfrowych), skupia się przede wszystkim na doprecyzowaniu i ochronie praw użytkowników internetu w takich obszarach jak marketing internetowy (ograniczenie reklam śledzących czy zwiększenie przejrzystości algorytmów, które decydują o tym jakie treści będą nam wyświetlane), moderowanie treści, ochrona kupujących korzystających z platform zakupowych, jak również zasady dotyczące współpracy między dostawcami usług internetowych a organami ścigania.

Przepisom tym będą musieli się podporządkować zarówno dostawcy usług hostingowych, platformy internetowe (w tym m.in. te największe czyli tzw. VLOP z Facebookiem, Googlem, Twitterem czy YouTubem na czele), a także pozostali pośrednicy internetowi.

Drugi z przywołanych aktów, Digital Markets Act (Akt o rynkach cyfrowych), stawia sobie za cel zapewnienie uczciwej konkurencji w przestrzeni wirtualnej zdominowanej przez największych graczy, w której trudno się przebić mniejszym podmiotom, które jeśli odniosą sukces to obecnie są najczęściej skazane na bycie wchłoniętym przez liderów.

Stąd zaproponowane rozwiązania obejmują takie kwestie jak ułatwienie komunikacji między narzędziami internetowymi oferowanymi przez różnych dostawców, a jednocześnie ograniczenie możliwości krzyżowania informacji gromadzonych z różnych źródeł, co faworyzowało wielkie konglomeraty dysponujące powiązanymi platformami, w ramach których pozyskiwały bardzo rozbudowaną wiedzę na temat użytkowników dające im istotną przewagę konkurencyjną. W efekcie przepisy te są skierowane do węższej grupy tzw. cyfrowych gigantów.

Obie te propozycje spotkały się z dużym sprzeciwem ze strony lobbystów reprezentujących pośredników internetowych, co było spodziewane biorąc pod uwagę koszty związane z dostosowaniem się do nowych regulacji. Twarde stanowisko Unii Europejskiej i duże zaangażowanie organizacji reprezentujących interesy użytkowników internetu spowodowało, że udało się jednak wypracować konsensus.

Nawet najlepsze przepisy nie pomogą jednak, jeśli będą traktowane instrumentalnie. Cyfrowi giganci powinni zrozumieć, że jest to dla nich szansa na nowe otwarcie, odzyskanie utraconego zaufania, a realne wdrożenie nowych standardów wcale nie spowoduje, że utracą swoją silną pozycję, lecz zyskają fundament dla zrównoważonego rozwoju nastawionego na budowanie długookresowej stabilności.

Pełne dostosowanie się do tych regulacji przyczyni się do poprawy wizerunku potentatów tego rynku, zwiększy przejrzystość prowadzonych przez nie działań a zatem ograniczy także obawy o to, że nikt nie ma nad nimi jakiejkolwiek kontroli. W efekcie wszystkie strony powinny na tym zyskać w dalszej perspektywie. Pytanie brzmi czy takie pragmatyczne podejście dostrzegające negatywne skutki napięć i jednocześnie niematerialne korzyści (zaufanie, poprawa wizerunku, ) z przyjęcia relacyjnej postawy jest możliwe przy obecnych sporach pozostaje jednak otwarte…