Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Geopolityczny niezbędnik kibica: Meksyk. Kraj rządzony przez kartele narkotykowe?

Geopolityczny niezbędnik kibica: Meksyk. Kraj rządzony przez kartele narkotykowe? Grafikę wykonała Julia Tworogowska

Donald Trump w 2015 roku zapowiedział zbudowanie muru na granicy z Meksykiem. Pomijając fakt, że w wielu miejscach jest to niemożliwe, warto zastanowić się nad argumentami stojącymi za tym pomysłem. Czy Meksyk to rzeczywiście kraj korupcji, narkotyków i handlu ludźmi? Obecny prezydent, Andres Manuel Lopez Obrador, robi wiele, by zmienić taki sposób postrzegania swojego państwa. Stara się walczyć z przekupstwem, niwelować biedę oraz prowadzić aktywną politykę zagraniczną. Czy udaje mu się skutecznie zmieniać rzeczywistość kraju, który będzie naszym rywalem grupowym podczas Mistrzostw Świata w Katarze? 

Niekończąca się wojna domowa

Obrador (nazywany od swoich inicjałów AMLO) doszedł do władzy w niezwykle brutalnych okolicznościach. Nie doszło, co prawda, do żadnego zamachu stanu, choć patrząc na liczbę morderstw w roku wyborczym, można by tak sądzić. W 2018 roku w Meksyku został pobity niechlubny światowy rekord w liczbie zabójstw – to aż 33 tysiące w ciągu 12 miesięcy. Wśród ofiar znalazło się kilkuset polityków. Powodem fali okrucieństwa był ogromny sprzeciw wobec AMLO i kierowanej przez niego Partii Odrodzenia Narodowego.

Meksykanie wybierali wówczas nie tylko prezydenta (sześcioletnia kadencja bez możliwości reelekcji), ale także członków Izby Deputowanych, senatorów, gubernatorów prowincji i burmistrzów. Oprócz zwycięstwa w wyborach prezydenckich Partia Odrodzenia Narodowego (MORENA) uzyskała największe poparcie w obu izbach parlamentu. Wzbudzało to uzasadnione obawy karteli narkotykowych. Głównym motywem kampanii Obradora była walka z korupcją. Co ciekawe, wobec handlarzy narkotyków proponował amnestię zapewne po to, by ostudzić radykalizm walczących grup.

Wojnę gangom wypowiedział już w 2006 roku prezydent Calderon. Zaangażował w nią tysiące żołnierzy, policjantów i żandarmów. Pochłonęła wiele ofiar po obu stronach. Chociaż schwytano kilku przywódców karteli, sytuacja nie uległa znaczącej poprawie. Nowi bossowie przejęli stery i zyskali jeszcze większy wpływ na przebieg wydarzeń w kraju. AMLO wyszedł z założenia, że nawet największe środki wiele nie zmienią, jeśli nie zniszczy się ogromnego systemu zależności między przestępcami, służbami i politykami.

Czy po niemal 4 latach rządów osiągnął sukces w walce z korupcją? By odpowiedzieć na to pytanie, warto wziąć pod uwagę pandemię, trwający kryzys gospodarczy, ale przede wszystkim skalę problemu. Kartele narkotykowe w Meksyku to rozbudowane korporacje, które posiadają niejednokrotnie miliardowe majątki. Przykładowy kartel narkotykowy podzielony jest na działy zajmujące się takimi sprawami, jak zdobywanie nowych rynków, współpraca z władzami, ochrona transportu i wiele innych. Wielopłaszczyznowość powiązań jest wprost zatrważająca.

Dość powiedzieć, że na północy kraju de facto to gangi sprawują władzę. Szczególnie widoczne jest to przy granicy ze Stanami Zjednoczonymi. Kartele narkotykowe kontrolują szlaki komunikacyjne, pobierają haracze od przedsiębiorstw, wymagają opłat za przejazd i likwidują intruzów wkraczających na „ich teren”. Zdecydowana większość zabójstw wynika z porachunków między poszczególnymi gangami. Niektóre tereny to swoiste państwa w państwie. Władze federalne dotychczas nie znalazły rozwiązania tego problemu.

Korupcja, brak wody i cukrzyca

Konsekwencją działalności przestępców narkotykowych jest wysoki stopień korupcji wśród rządzących, urzędników i członków służb. Bez ich pomocy i tolerowania haniebnych procederów funkcjonowanie karteli byłoby znacznie utrudnione. Za odmowę współpracy grożą poważne konsekwencje, z utratą życia włącznie. Wystarczy przypomnieć skalę morderstw we wcześniej wspomnianym roku wyborczym.

W 2017 roku Transparency International badająca poziom korupcji w różnych państwach uplasowała Meksyk na 135. miejscu ze 180 możliwych (pierwsze miejsca zajmują najmniej skorumpowane kraje). Pokazuje to, jak głęboko zakorzeniona jest tam szkodliwa współpraca władz ze światem przestępczym. Po 3 latach rządów Obradora ten sam ośrodek badawczy umieścił Meksyk na 124. pozycji. Wzrost w rankingu o 11 miejsc nie wygląda imponująco. Z drugiej strony jest to zatrzymanie trendu trwającego kilkanaście lat, gdy poziom korupcji rósł lub utrzymywał się na bardzo wysokim poziomie.

AMLO jako kandydat ludowego gniewu wyznaczył pewien kierunek, którym być może podążą także przyszłe władze. Polityk jest pierwszym prezydentem niewywodzącym się z 2 największych partii: Instytucjonalnej Partii Rewolucyjnej (PRI) i Partii Akcji Narodowej (PAN). Wszystkie główne media zajadle go atakują, co tylko zwiększa jego wiarygodność. Wydaje się, że przywrócił Meksykanom nadzieję, że państwo może być rządzone w sposób uczciwy i transparentny. Sam promuje skromny tryb życia, co jest dobrze widziane w tym stosunkowo biednym kraju. 

Oprócz zwalczania korupcji Obrador obiecywał wzrost zamożności obywateli. Niestety na razie działania nie przyniosły spodziewanego rezultatu. Wskaźniki są nawet gorsze niż przed rozpoczęciem obecnej prezydentury, do czego w dużym stopniu przyczyniła się pandemia COVID. W 130-milionowym kraju prawie 30% obywateli żyje na skraju ubóstwa. Mimo że 20 lat temu było to niemal 50% ludności, trudno tę powolną poprawę uznać za sukces, zwłaszcza gdy uwzględnimy dużą migrację do USA.

Coraz większym problemem w Meksyku staje się również brak wody. Żywo kontrastuje to z hektolitrami słodzonych napojów gazowanych, które można kupić na każdym rogu. Zdecydowanie dominuje Coca-Cola. Średnio na każdego Meksykanina przypadają ponad 2 litry tego napoju dziennie – to najwyższe spożycie na świecie. W wielu miejscach południowego stanu Chiapas łatwiej i taniej jest kupić Cola-Colę aniżeli wodę. Producenci napojów gazowanych wykorzystują zapasy wody, której już nawet bez tego brakuje.

Od kilku lat pojawiają się doniesienia o pierwszych wojnach o wodę. Wiele kobiet nie może chodzić do pracy, bo czeka na upragniony przyjazd cysterny. Innym negatywnym skutkiem nieograniczonej działalności wspomnianych firm jest wzrost zachorowań na cukrzycę, szczególnie wśród dzieci (w tym aspekcie Meksyk również zajmuje niechlubne wysokie miejsce). Powyższa sytuacja wskazuje na nieudolność meksykańskiego państwa – brak odpowiednich regulacji, niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb obywateli oraz samowolne działania zagranicznych koncernów.

Antykolonializm dotarł do Meksyku 

Jest szansa na to, że ten ostatni element może ulec zmianie. Wprowadzono prawo nakazujące firmom spoza Meksyku etykietowanie artykułów spożywczych. Ograniczono sprzedaż strategicznych zasobów za granicę. Symbolem budowania meksykańskiej tożsamości może być zmiana nazwy święta obchodzonego 12 października.

Decyzją Senatu z listopada 2020 roku Meksykanie nie świętują już Dnia Kolumba, lecz Dzień Wielokulturowego Narodu. Ważniejsze od semantyki jest jednak podłoże stojące za tym działaniem. Przykładem nowego podejścia do własnej tożsamości było zwrócenie się do Watykanu z żądaniem potępienia udziału Kościoła w hiszpańskiej kolonizacji rozpoczętej w XVI wieku. W liście skierowanym także do Hiszpanów padają słowa o „godnych potępienia okrucieństwach”. 

Naród meksykański składa się z ogromnej liczby ludów rdzennych. 3 największe grupy ludności to Metysi, Indianie i potomkowie Europejczyków. Zagadnienie jest jednak dużo bardziej skomplikowane. W Meksyku wyróżnia się 67 grup etnicznych. Każda z nich w dużym stopniu zachowuje swoją odrębność, obyczaje i tradycje. Jeszcze niedawno ludność rdzenna była marginalizowana – posiadała małą reprezentację w instytucjach i urzędach, nie respektowano jej interesów, nieraz wręcz dochodziło do dyskryminacji.

Obecnie dostrzega się wartość w bogactwie kulturowym poszczególnych ludów. Widać to podczas festiwali, świąt i w placówkach kultury. Meksykanie po odpowiednim przepracowaniu własnej historii chcą lepiej zrozumieć swoją tożsamość. Kolejnym pozytywnym sygnałem jest fakt, że w ostatnich latach więcej Meksykanów wraca ze Stanów Zjednoczonych, niż do nich wyjeżdża. Dlaczego więc dalej słyszymy o naruszaniu granicy, nieograniczonej migracji i wzajemnych oskarżeniach obu stron?

Migracja i budowanie murów 

Osoby nielegalnie przekraczające meksykańsko-amerykańską granicę to głównie mieszkańcy Ameryki Środkowej, przede wszystkim Hondurasu, Gwatemali i Salwadoru. Uciekają z własnych państw z wielu powodów. Najważniejsze z nich to przemoc, wojny gangów, haracze, korupcja wśród lokalnych władz oraz szeroko pojęty brak bezpieczeństwa. Znaczącym czynnikiem jest też perspektywa wyższej jakości życia.

Zarzuty prezydenta Trumpa, który twierdził, że to obywatele Meksyku naruszają granicę, nie były prawdziwe. W ślad za byłym prezydentem podąża większość mediów z USA, które nie robią rozróżnienia między narodowościami przybyszów, zgodnie nazywają ich Meksykanami. Problem istnieje i stanowi istotny element relacji 2 amerykańskich sąsiadów.

Pierwsze zapory na wspomnianej granicy powstały już w latach 90. Działania podjęto, by przeciwdziałać przemytowi narkotyków. Po wydarzeniach z 11 września 2001 roku obawiano się terrorystów. W ten sposób kolejni prezydenci rozbudowywali ogrodzenie. Jednak to Donald Trump postanowił uczynić z tego aspektu silny punkt swojej kampanii wyborczej. 

Obietnicy nie udało się zrealizować ze względu na obiektywne przyczyny: rzekę Rio Grande pokrywającą się miejscami z granicą, prywatne posiadłości lub warunki geologiczne. Wypada dodać, że zapory nigdy nie były szczególnie skuteczne. Wystarczy wymienić słynne i pomysłowe akcje meksykańskich karteli: budowanie tuneli (z klimatyzacją i oświetleniem!), przerzucanie towaru katapultami, transporty samolotowe itp.

Niewątpliwie Meksyk jest państwem tranzytowym dla biedniejszych nacji. Wielotysięczne karawany docierają do USA na różne sposoby. Najtańszą możliwością jest pociąg z południa kraju, w którym panują bardzo złe warunki i szerzy się przestępczość. Kolejnym sposobem jest wynajęcie przewodnika (zwanego kojotem lub kurczakiem), który przemyca grupy ludzi przez całą trasę. Nieraz przemytem zajmują się kartele narkotykowe, które ze względu na znajomość szlaków i kontrolowanie terenów przygranicznych mają ułatwione zadanie.

W ostatnich latach polityka Stanów Zjednoczonych zaostrzyła się. Wcześniej Meksyk w zasadzie tolerował ogromne grupy migrantów przemierzające ich terytoria. Obecnie państwo nazywane jest „policjantem USA”. Odkąd AMLO doszedł do władzy, zatrzymano już ponad milion osób. Przyczyniły się do tego 2 akty prawne egzekwowane przez prezydenta Trumpa.

Pierwszy z nich jest program zwany Remain in Mexico. Ma za zadanie zatrzymać imigrantów na terytorium Meksyku, skąd mogą oni zwracać się o azyl w USA. Większość wniosków nie spełnia jednak amerykańskich kryteriów, dlatego służby powołują się na Safe Third Country Agreement z 2004 roku i odsyłają ludzi do kraju, z którego przybyli. Ponadto prezydent Obrador powołał Gwardię Narodową. Aktywnie działa ona już na granicy z Gwatemalą, gdzie zatrzymuje wielu przybyszów z Ameryki Środkowej.

Polityka Joego Bidena mimo zapowiedzi wpuszczania uchodźców nie różni się znacząco od koncepcji realizowanej przez jego poprzednika. Początkowa otwartość skończyła się w momencie, gdy tysiące imigrantów ruszyło w kierunku granicy. Tego roku wypełniono już luki w murze w stanie Arizona. Odmienność podejścia polega głównie na łagodniejszej retoryce.

Napięcia w relacjach z USA to jednak nie tylko narkotyki i migracja, ale również handel. Stany Zjednoczone są bezsprzecznie największym partnerem gospodarczym Meksyku. Towary wysyłane do północnego sąsiada stanowią prawie 80% wartości eksportu, a przywożone stamtąd produkty około 45% wartości importu. Główne produkty eksportowe Meksyku to maszyneria, sprzęt AGD, środki transportu, paliwa i żywność. Waszyngton był miejscem, do którego AMLO wybrał się z pierwszą wizytą zagraniczną.

Tę zależność wykorzystał prezydent Trump podczas renegocjacji umowy handlowej NAFTA między Kanadą, USA i Meksykiem. Wcześniej nazywał ją „najgorszą umową handlową, jaką podpisały Stany Zjednoczone”. Porozumienie NAFTA zawarto w 1994 roku. Na jego podstawie zniesiono cła w handlu pomiędzy państwami Ameryki Północnej, co znacząco podniosło poziom wymiany towarowej ponad 4-krotnie. USA zależało na zmniejszeniu dotychczasowego deficytu w handlu towarowym z Kanadą i Meksykiem, który znacząco wzrósł od momentu ratyfikowania umowy.

Inwestycje amerykańskie w Meksyku zwiększyły się 7-krotnie, co miało przyczyniać się do przenoszenia tam miejsc pracy. Zdaniem krytyków NAFTA umożliwiała nieuczciwą konkurencję ze względu na znacznie niższe płace oraz brak regulacji na rynku meksykańskim. Flagowym przykładem był przemysł samochodowy. Amerykanie w dużym stopniu uzależnili się od komponentów pochodzących od pozostałych stron umowy. Jednym z warunków zaakceptowania nowego dokumentu przez światowe mocarstwo było zatrzymanie przez Meksyk fali migrantów z południa. Obecny układ przyjął nazwę USMCA i ogranicza wymienione niekorzystne dla USA aspekty poprzedniego porozumienia.

Solidarność z autorytaryzmem? 

Nie oznacza to wcale abdykacji Meksyku z prowadzenia aktywnej polityki zagranicznej. Lewicowy rząd ma ambicje, by uczynić ze swojego państwa mediatora konfliktów w Ameryce Środkowej. Pomóc w tym ma zasada samostanowienia narodów i nieingerencji niezależnie od systemu politycznego.

Meksyk nie angażuje się w wewnętrzne sprawy partnerów gospodarczych. Rolę rozjemcy przyjął chociażby wobec Wenezueli, gdy założył grupę negocjacyjną, którą nazwano mechanizmem z Montevideo. Inicjatywę poprzedziło opuszczenie Grupy z Limy. Jest to zbiór państw, które pod przewodnictwem USA izolowały Wenezuelę na arenie międzynarodowej i stosowały przy tym sankcje gospodarcze. 

Jak widać, ruch Meksyku przełamuje wykluczenie dyplomatyczne reżimu Nicolasa Maduro. Obrador przekonuje, że aby zatrzymać zjawisko masowej migracji, należy wspierać kraje pochodzenia migrantów. Prezydent we współpracy z ONZ zainicjował program, który finansowo wspiera Gwatemalę, Salwador i Honduras, a więc państwa, z których odpływ ludności jest największy.

Za obecnej prezydentury ożywiono też współpracę w ramach Wspólnoty Państw Ameryki Łacińskiej i Karaibów (CELAC). Dużym sukcesem w polityce zagranicznej Meksyku był wybór na niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ w 2022 roku. Zachowanie obecnego prezydenta względem USA charakteryzuje się dużą asertywnością. W czerwcu tego roku odmówił on udziału w Szczycie Ameryk (Summit of the Americas) z powodu niezaproszenia Kuby, Nikaragui i Wenezueli przez USA.

Niezależnie od oceny tej decyzji, rząd meksykański wykazuje się samodzielnością. Pomimo tego, że w samych Stanach Zjednoczonych mieszka około 36 mln Meksykanów, to kraj nie waha się postawić swojemu największemu partnerowi.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.