Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Już mi się nie chce działać społecznie, czyli „lex Czarnek” w praktyce

Już mi się nie chce działać społecznie, czyli „lex Czarnek” w praktyce Grafikę wykonała Julia Tworogowska.

Dodatkowe zajęcia w szkołach często otwierają przed młodymi ludźmi nieznaną dla nich drogę, pozwalają zyskać umiejętności i kontakty przydatne w kształtowaniu przyszłej ścieżki zawodowej. Każde takie zajęcia to ogrom pracy społeczników, wolontariuszy i samych nauczycieli, którzy poświęcają swój czas, by współtworzyć instytucję szkoły. Projekt ustawy, znany jako lex Czarnek, bardzo mocno utrudnia pracę zaangażowanym w edukację NGO. Są to rozwiązania, które rzucają kłody pod nogi wszystkim tym, którzy chcą poświęcać swój wolny czas dla dobra młodzieży. Choć jakaś forma nadzoru nad dodatkowymi projektami edukacyjnymi jest potrzebna, można to zrobić w sposób o wiele bardziej przyjazny zarówno dla nauczycieli, uczniów i kuratorów, jak i dla NGO.

Unikatowe doświadczenie Klubu Jagiellońskiego

Czy warto wstawać o 4 rano, by zdążyć na pociąg, który dowiezie nas do Łowicza przed pierwszym szkolnym dzwonkiem? Wielu wolontariuszy Akademii Nowoczesnego Patriotyzmu (ANP) z pewnością przyzna, że warto. ANP to projekt, który Klub Jagielloński w partnerstwie z Fundacją PKO Banku Polskiego realizował od 2012 do 2020 r. Zorganizowaliśmy w tym czasie zajęcia dla ponad 15 000 uczniów szkół średnich w całej Polsce i odwiedziliśmy łącznie ponad 200 miejscowości, najchętniej tych spoza grona największych miast.

Program ANP składał się z cyklu 3 warsztatów. Podczas 2 pierwszych sesji zaznajamialiśmy młodzież z mechanizmami rządzącymi życiem społecznym i politycznym zarówno na szczeblu lokalnym, jak i krajowym. Uczniowie podczas gier symulacyjnych wcielali się w role posłów, marszałków, ministrów, radnych, prezydentów i burmistrzów, by planować i uchwalać budżety, procedować ustawy i uchwały, prowadzić negocjacje, zawiązywać sojusze i koalicje oraz zderzyć się z wszystkimi konsekwencjami swoich decyzji i działań.

Trzecim, najważniejszym elementem warsztatów były zajęcia Od narzekania do działania, podczas których młodzież diagnozowała największe wyzwania swoich małych ojczyzn oraz wymyślała i realizowała autorski projekt społeczny będący odpowiedzią na tę diagnozę. W trakcie wszystkich 8 edycji absolwenci ANP zrealizowali kilkaset projektów społecznych, spośród których każdego roku podczas uroczystej gali finałowej wieńczącej cały rok pracy młodzieży, nauczycieli oraz wolontariuszy wspierających działania młodych ludzi wybieraliśmy ten najlepszy.

Zorganizowania tego typu aktywności nie sposób wymagać od nauczycieli. Nawet jeśli znajdzie się wielu pasjonatów, którzy będą gotowi poświęcać godziny swojego wolnego czasu,  to nigdy nie będą w stanie zrealizować tego na tak dużą skalę, jak organizacje zajmujące się tym na co dzień. Bez wątpienia fakt, że NGO, takie jak Klub Jagielloński, zajmują się dość sprecyzowaną formą działalności, sprawia, że mamy znacznie więcej narzędzi i możliwości zaoferowania atrakcyjnych form aktywności niż obciążeni regularnym trybem pracy nauczyciele.

W ramach ANP mieliśmy możliwość zorganizowania dla młodzieży spotkania i warsztaty z takimi osobami, jak prezydent Andrzej Duda, Zofia Romaszewska, naukowiec Tomasz Rożek czy aktor Maciej Musiał. To postacie z różnych światów i dziedzin, dzięki którym mogliśmy pokazać młodzieży odmienne, często dalekie im perspektywy.

Rozpoczęcie współpracy z nową szkołą zazwyczaj nie było zadaniem łatwym. Najpierw koordynator wojewódzki projektu musiał przekonać dyrektora, że warto zainwestować czas uczniów i nauczycieli w kilkadziesiąt godzin zajęć odbywających się w znacznej mierze poza czasem szkolnym. Następnie dyrektor musiał znaleźć nauczyciela, który poświęciłby nie tylko zajęcia, ale także czas pozalekcyjny, by wesprzeć uczniów w realizacji projektu społecznego.

Dalej czekało na nas trochę formalności, musieliśmy uzyskać odpowiednie zgody i znaleźć dogodne terminy. Doświadczeni koordynatorzy wiedzieli, że oferty i zaproszenia do szkół należy wysłać jak najwcześniej, najlepiej na początku roku szkolnego, kiedy nauczyciele planują zajęcia dodatkowe na cały rok i mają jeszcze w grafikach czas na tego typu projekty.

Kłody rzucane pod nogi NGO 

W Sejmie uchwalono właśnie projekt nowelizacji Ustawy o prawie oświatowym, znany powszechnie jako lex Czarnek. Była to kolejna próba uchwalenia tego dokumentu, który tym razem zgłoszony został jako projekt poselski. Jego pierwszą wersję w marcu bieżącego roku zawetował prezydent Andrzej Duda.

Aktualna propozycja, jak podaje MEiN, została uprzednio skonsultowana z przedstawicielami prezydenta i rodziców. Po uchwaleniu przez Sejm ustawa została skierowana do marszałka Senatu i prezydenta. Tym razem projekt przegłosowano stosunkiem głosów 230 za, 220 przeciw i 4 wstrzymujących się, a następnie skierowano go do prezydenta i marszałka Senatu. Sejm odrzucił wszystkie poprawki opozycji zgłoszone podczas drugiego czytania.      

W najnowszej wersji najwięcej kontrowersji wzbudzają te dotyczące edukacji domowej. Wiosną głośno było o niej głównie w związku z wynikającymi z projektu utrudnieniami dla działań NGO w szkołach. To właśnie na tych trudnościach chcemy się w niniejszym tekście skupić.

Czytając propozycję ustawy, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że prowadzenie zajęć przez organizację pozarządową, która nie jest harcerstwem, Krajowym Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom, Polskim Czerwonym Krzyżem lub nie prowadzi zadań zleconych z zakresu administracji rządowej, stanie się sportem dla naprawdę wytrwałych.

W świetle nowelizacji droga do zrealizowania autorskiego projektu edukacyjnego, którą muszą przejść organizacje pozarządowe, wygląda następująco: pierwszym krokiem będzie zgłoszenie się do dyrektora, który musi przedstawić rodzicom, kim jest podmiot chcący przeprowadzić zajęcia oraz pokazać, na czym w praktyce te zajęcia miałyby polegać.

Kolejnym etapem, a zarazem nowością względem wiosennej propozycji, jest konieczność uzyskania pozytywnej opinii rady rodziców, która jest zobowiązana do przeprowadzenia konsultacji z rodzicami. Dalej – pozytywnej opinii rady szkoły. Na koniec element najbardziej kontrowersyjny, czyli uzyskanie zgody kuratorium.

Ministerstwo przekonuje, że taki cykl ma zapewnić większą przejrzystość zajęć i podmiotów je przeprowadzających, a także zwiększyć świadomość rodziców na ich temat. Dyrektorzy, nauczyciele, rodzice i organizacje społeczne boją się jednak, że tak naprawdę będzie to narzędzie cenzury, które zmniejszy decyzyjność środowiska szkolnego, a niebezpiecznie zwiększy możliwości ingerencji ze strony kuratorium. 

Problematyczny może okazać się tryb i żmudność całej procedury. Dyrektor ma 7 dni na poinformowanie rodziców o zamiarze podjęcia przez daną organizację działalności na terenie szkoły oraz przesłania im wszelkich materiałów. Rada rodziców i rada szkoły muszą w ciągu 21 dni wydać opinię w kwestii podmiotu przeprowadzającego zajęcia. Opinia ta musi zostać poprzedzona konsultacjami wśród wszystkich rodziców, które muszą trwać co najmniej 7 dni.

Gdy pozytywna opinia zostanie wydana przez radę rodziców i radę szkoły, dyrektor przesyła ją wraz z programem zajęć oraz materiałami wykorzystywanymi do jego realizacji do kuratorium. Musi zrobić to 2 miesiące przed rozpoczęciem zajęć. Kurator ma 30 dni na wydanie opinii. Może się zdarzyć, że nawet mimo pozytywnych rekomendacji szkoły i rodziców zgody nie będzie.

Sam fakt, że treść zajęć będzie konsultowana z rodzicami, jest pozytywną zmianą mimo potencjalnej żmudności procesu. Warto też zwrócić uwagę na zapis mówiący, że kompetencje rady zostaną poszerzone o monitorowanie w szkole działalności stowarzyszenia lub organizacji i informowanie o tym rodziców. Sama rada ma określić sposób i częstotliwość informowania rodziców o wynikach monitorowania programu wychowawczo-profilaktycznego. Dodatkowo udział we wszystkich dodatkowych zajęciach wymaga pisemnego pozwolenia prawnego opiekuna bądź zgody pełnoletniego ucznia. Dlaczego więc głos kuratora miałby być ważniejszy od decyzji rodziców?

Dla nas, NGO, oznacza to, że nawet jeśli zgłosilibyśmy się do szkoły we wrześniu, przy dobrych wiatrach moglibyśmy rozpocząć zajęcia dopiero na początku stycznia. To spora przeszkoda dla projektów, które zakładają długofalowe działania, zwłaszcza te rozłożone na cały rok szkolny.

Jeśli chcemy zaoferować młodzieży bezpłatne zajęcia, musimy znaleźć finansowanie. Każdy, kto kiedykolwiek zetknął się ze specyfiką trzeciego sektora, wie, że terminy ogłaszania wyników grantów to jedno wielkie ćwiczenie cierpliwości. Podobnie bywa, gdy środki pozyskujemy nie w otwartych konkursach grantowych, ale od partnera strategicznego – fundacji, podmiotu prywatnego lub przedsiębiorstwa. Decyzja o finansowaniu uzależniona jest od wielu wewnętrznych czynników instytucji sponsorującej, dlatego cały proces znacznie przeciąga się w czasie.

Myśląc realistycznie, powinniśmy zgłaszać się do szkół, zanim rozpoczniemy formalnie projekt, czyli zanim podpiszemy umowę i otrzymamy środki. Z kolei przygotowanie wszelkich materiałów i narzędzi, np. w postaci aplikacji do zajęć, powinno więc zostać wykonane wcześniej, co znaczy za darmo, ponieważ kosztów poniesionych przed podpisaniem umowy nie możemy wpisać w koszty projektu.

Ktoś powie, że należałoby więc znaleźć sponsora wcześniej. Oczywiście byłaby to sytuacja idealna, ale jeżeli mówimy o projekcie cyklicznym, musimy najpierw zamknąć i rozliczyć edycję poprzednią, bez tego nie mamy szans na kolejną. Takie są zasady. Koło się zamyka, sprawia, że w teorii wszystko brzmi rozsądnie, a w praktyce staje się bardzo trudne, o ile nie niemożliwe.

Z perspektywy wieloletniego koordynatora ANP mogę stwierdzić, że gdybyśmy ponownie rozpoczynali przygotowania do startu projektu, jedną z pierwszych korekt w sposobie działania byłoby bezpieczne założenie, że nie uda nam się ruszyć ze szkoleniami wcześniej niż w okolicach lutego/marca (bierzemy pod uwagę przerwę świąteczną i ferie).

Wymagana opinia kuratora doprowadzi także do tego, że wiele ciekawych i wartościowych zajęć, które mogłyby się odbyć, w ostatniej chwili przepadnie. Zresztą bardzo często zajęcia dodatkowe służą temu, by z udziałem specjalistów pomóc młodzieży reagować na dziejące się w klasie i szkole wydarzenia. Stwierdzenie, że temat poczeka albo że wszystko będziemy w stanie przewidzieć, jest zupełnie nierealne. Ze szkodą dla młodzieży.

„Wzmożona kontrola dźwignią społecznego zaufania”

Nie można oczywiście udawać, że dotąd problemów nie było. Jeżeli rodzice bądź uczniowie mają zastrzeżenia do tematyki, treści, sposobu prowadzenia zajęć lub zapraszanych do szkoły organizacji, to ich naturalnym prawem musi być możliwość zwrócenia się do instytucji, która rozstrzygnie wątpliwości, biorąc pod uwagę dobro młodzieży.

Projekt ustawy wychodzi z całkowicie słusznego założenia, że „rodzic powinien mieć prawo do decydowania o udziale dziecka w zajęciach, jak również zasięgnięcia informacji, np. o posiadanym przez osoby prowadzące zajęcia doświadczeniu zawodowym, kompetencjach i umiejętnościach, w zakresie objętym zajęciami”.

Przyjmując założenie, że do tej pory ustawa nie zapewniała realizacji tego prawa, dość trudno zrozumieć, dlaczego rozwiązaniem problemu miałoby być scedowanie odpowiedzialności na kuratora i w ten sposób maksymalne scentralizowanie procesu zamiast wprowadzenia przepisów np. w postaci sankcji za niewywiązanie się z obowiązku informowania i uzyskania zgody od rodziców, które skuteczniej rozwiązywałyby problem niż uznaniowy tryb decydowania o „wpuszczaniu” bądź nie konkretnych organizacji społecznych do szkoły. Nowe przepisy dokładają kolejną porcję biurokracji nauczycielom i dyrektorom, wiążą się z koniecznością spełniania przepisów, które po raz kolejny utrudniają im życie.

Zwróćmy jednak uwagę na największe kuriozum: jeśli ktoś chciałby przeprowadzić zajęcia w 30 szkołach na terenie województwa podlaskiego, to kurator otrzymałby 30 wniosków o zatwierdzenie tych samych zajęć organizowanych przez jeden podmiot i zawierających ten sam obszar tematyczny, bo dyrektor każdej szkoły zgłasza do kuratora chęć przeprowadzenia zajęć. Jest to więc utrudnianie pracy samym kuratorom. 

Co więcej, w obecnej wersji cała procedura zbierania opinii rodziców to ułuda, bo ostatecznie to kurator decyduje o dopuszczeniu zajęć i nie musi brać pod uwagę zdania rodziców. Nie ma trybu odwołania od decyzji kuratora.

Rozmawiając z nauczycielami, słyszymy głosy, że kolejne nowelizacje Ustawy o prawie oświatowym nie tylko komplikują im życie i dokładają „papierkowej roboty”. Robią coś znacznie gorszego – podważają ich rolę i znaczenie w systemie oświatowym. Skoro kurator ma opiniować wszystkie realizowane dodatkowo projekty, to właściwie jaka w tym rola nauczyciela? Jego zadaniem będzie ewentualnie zaproponowanie organizacji i zdanie się na decyzję kuratorium.

Czy naprawdę nie możemy zaufać, że ciało pedagogiczne w porozumieniu z rodzicami zadba o zapewnienie uczniom odpowiednich treści w edukacji pozalekcyjnej? Niech kuratorium będzie w tej sprawie nadzorcą i arbitrem, ale nie wyrocznią. Obecne rozwiązania można by podsumować ironicznym hasłem z kultowego serialu Alternatywy 4, które brzmi: „Wzmożona kontrola dźwignią społecznego zaufania”.

Powinniśmy iść w kierunku większej podmiotowości tych, którzy są bezpośrednio odpowiedzialni za wychowanie i edukację młodzieży. Proponowane rozwiązania to krok w zupełnie inną stronę. Naszym zdaniem jest to błąd.

Nawet jeżeli nauczyciele nie buntują się głośno i wprost, to nie znaczy, że wszystko jest w porządku. Niskie pensje, konieczność zabierania pracy do domu oraz kolejne, nawet drobne odbieranie im kompetencji, zamiast chociażby w symboliczny sposób zaznaczać i podnosić ich pozycję, sprawiają, że coraz większa liczba pedagogów uznaje, że dość bezsensownym i naiwnym jest „kopanie się z koniem”.

Poświęcanie prywatnego czasu, a nawet i pieniędzy, gdy np. trzeba podjechać po wolontariuszy ANP na dworzec autobusowy, bo szkoła w Zduńskiej Dąbrowie leży w komunikacyjnej próżni, męczenie się z kolejną partią dokumentów do zdobycia i wypełnienia lub spełnianie kolejnych dodatkowych obowiązków to dla nauczycieli mentalny kiler.

Naturalnym jest więc, że coraz więcej pracowników oświaty zacznie odpuszczać i przestanie się wychylać. Realizować będą tylko te obowiązki, które są literalnie zapisane w umowie. To oczywiście niejedyny scenariusz. W szkołach wciąż jest i będzie wielu pasjonatów, nauczycieli z powołania, którzy doskonale zdają sobie sprawę, jak ogromną rolę mają do odegrania. Znakomitym przykładem mogą być Myślenice, gdzie Fundacja Owocna od lat organizuje zajęcia dodatkowe dla uczniów na temat patriotyzmu gospodarczego i świadomej konsumpcji.

Klub Jagielloński, który jest wydawcą aplikacji Pola. Zabierz ją na zakupy, wielokrotnie przeprowadzał tego typu zajęcia. Chcielibyśmy prowadzić więcej takich aktywności, gdyż jest to jeden z głównych kierunków rozwoju naszej aplikacji. Do tego potrzebujemy jednak wsparcia nauczycieli.

Jeżeli komuś będzie zależało, i tak znajdzie sposób na organizację zajęć poza szkołą, czasem lekcji w przestrzeni internetowej albo jeszcze innych mniej lub bardziej dozwolonych rozwiązań. Czy naprawdę jedyne, na co nas stać, to opieranie systemu edukacji na tego typu rozwiązaniach i rzucanie kolejnych kłód pod nogi tym, którym najbardziej chce się angażować w formowanie młodego pokolenia?      

Lex Czarnek – słuszne diagnozy, błędne rozwiązania

W całej sprawie powinno chodzić przede wszystkim o młodych ludzi. Nie powinniśmy traktować szkoły jak przechowalni dzieci na czas ich wczesnego okresu życia, o którym szybko zapominamy. O szkołę powinniśmy dbać także na długo po opuszczeniu jej murów. Szkoła powinna być dla nas instytucją, wobec której mamy pewien dług do spłacenia. Miejscem, do którego wracamy, by podzielić się doświadczeniami i zachęcić młodsze roczniki do robienia czegoś więcej niż tylko odrabianie prac domowych.

Dlatego rekrutacja wolontariuszy do VI edycji ANP przebiegała pod hasłem: „Wróć do swojej szkoły”. Nie chodziło tylko o poprowadzenie warsztatów, które po przeszkoleniu mógłby zrobić właściwie każdy chętny, ale o wszystko, co wokół. O spotkanie z człowiekiem, który zaczynał (często dosłownie) w tej samej ławce i po kilkunastu, kilkudziesięciu latach wracał, mogąc opowiedzieć swoją historię i zainspirować nią innych.

Procedowane obecnie zmiany do tego nie zachęcają. Można odnieść wrażenie, że organizacje pożytku publicznego są w szkolnych murach niemile widziane. Nie widać po stronie ministerstwa żadnych ruchów, które mogłaby zachęcić, aby do szkoły wracać i pomóc w jej rozwijaniu.

Można by w pewien sposób gratyfikować NGO-sy, które tworzą wartościową dla młodzieży agendę i wręcz zachęcać je do obecności w szkole. Działalność ekspertów, analityków, publicystów czy społeczników należy szczególnie docenić w dobie tak dynamicznych zmian społecznych i geopolitycznych, za którymi nawet najlepszy program nauczania nie jest w stanie nadążyć.

Nawet gdyby przyznać rację inicjatorom ustawy i przyjąć, że zarówno rodzice, jak i kuratorium powinny mieć wgląd w tematykę zajęć dodatkowych, to przecież można stworzyć znacznie bardziej cywilizowany sposób akceptacji tych treści.

Ministerstwo Edukacji i Nauki w porozumieniu z kuratorami mogłoby stworzyć platformę, na której każdy podmiot chętny do wejścia do szkoły zgłaszałby swoją propozycję zajęć dodatkowych. Propozycje zajęć byłyby opiniowane od czerwca do sierpnia, żeby rady rodziców we wrześniu dostały gotową listę zaakceptowanych przez organ centralny podmiotów, które mogą zaprosić do swojej szkoły.

Organizacje pozarządowe mogłyby sprawdzić, które szkoły zapraszają je do siebie. W dodatku mogłyby ubiegać się o rekomendacje dyrektorów szkół, samych nauczycieli i innych instytucji podległych MEiN, takich jak Centrum Nauki Kopernik, Sieć Badawcza Łukasiewicz, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, ale także KPRM czy Kancelaria Prezydenta.

Każda rekomendacja mogłaby być punktowana, a po uzyskaniu odpowiedniej ilości punktów organ centralny nie miałby możliwości zablokowania danych zajęć, co byłoby poszanowaniem zasad demokracji. Prościej, szybciej, taniej i z zapewnieniem podmiotowości każdego grona odpowiedzialnego za współtworzenie szkoły.

Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich NOWEFIO na lata 2021–2030.