Czego chcą polskie ruchy miejskie? [PODCAST]
Polskie samorządy są zabetonowane. Burmistrzowie i prezydenci, którzy od wielu kadencji nie odrywają się od rządzenia. Nieśmiertelni dyrektorzy i prezesi, którzy często uważają się za ważniejszych od radnych i prezydenta. W takich warunkach dialog społeczny jest mocno utrudniony. Mimo to istnieją w Polsce grupy społeczników, którzy próbują walczyć o swoje miasta. Jaka jest rola ruchów miejskich w największych polskich miastach?
„Gdyby wybory samorządowe odbyły się w bardzo podobnym terminie do wyborów parlamentarnych, to cała agenda związana z rozwojem i funkcjonowaniem miast, na której nam zależy, by w ogóle nie wybrzmiała. Mamy bardzo duży spór polityczny w kraju i bardzo silną polaryzację. Jeśli do tego dołożylibyśmy podobny termin wyborów samorządowych i parlamentarnych, to samorządowa kampania wyborcza byłaby zdominowana przez tę polaryzację i spór my vs. oni. Rozmowa na temat tego, ile powinno być zieleni w mieście, czy oddychamy czystym powietrzem i czy nasz transport zbiorowy jest na europejskim poziomie odeszłaby na drugi plan. W tym kontekście przesunięcie wyborów będzie z korzyścią dla naszych miast, bo my, mieszkańcy, będziemy mieli przestrzeń do tego, żeby domagać się głosu polityków na temat rozwoju miast.” – mówi Jakub Nowotarski z wrocławskiego stowarzyszenia Akcja Miasto.
„W naszym mieście nigdy nie kandydowały ruchy miejskie, zdarzyły się pojedyncze osoby i aktywiści. Możemy wspomnieć na przykład o Łukaszu Maślonie, który jest w tym momencie w Radzie Miasta, ale to jest pojedyncza osoba. My jako Akcja Ratunkowa jesteśmy ruchem młodym, funkcjonujemy od końcówki 2019 roku. Nasze działania są bardzo oddolne, w zasadzie każda osoba zainteresowana działaniem na rzecz miasta może do nas dołączyć, więc patrzę na nas bardziej jako społeczników, niż jak na ruch miejski.” – dodaje Monika Konieczna z Akcji Ratunkowej dla Krakowa.
„W Warszawie mamy duży problem z natężeniem ruchu samochodowego. Widać, że świadomość wśród mieszkańców jest coraz większa. Przy budowie linii tramwajowej na Wilanów widać ogromne zaangażowanie od mieszkańców, aby ochronić drzewa. To, żeby miasto było bardziej przyjazne: więcej zieleni, lepsze powietrze i zrównoważona infrastruktura – to będą najważniejsze z haseł najbliżej kampanii wyborczej.
Wiele pieniędzy jest marnowanych na inwestycje, które nie są przyszłościowe, które się nie zwrócą i nie spełnią naszych oczekiwań. Każdy obywatel dokłada się do tego i rządzący powinni się w tego wywiązywać. Często opiniujemy budżet w radach dzielnicy i przesuwamy środki. Mamy coraz mniejszy budżet, więc powinniśmy analizować i sprawdzać, jak można oszczędzić pieniądze.
Oprócz tego mamy problem rozlewania się miast. Miasta się rozrastają, budowane są nowe osiedla, gdzie utrudniony jest dostęp do infrastruktury, placówek oświaty i punktów służby zdrowia.” – komentuje Melania Łuczak z warszawskiego Miasto jest Nasze.
„Bardzo bym chciał, żeby polityka mieszkaniowa była większym tematem podczas najbliższej kampanii, bo Łódź bardzo słabo wypada, jeśli chodzi o budowę TBS-ów, które w tym momencie powinny być centralnym punktem polityki mieszkaniowej w naszych miastach. Łódź ma bardzo duży zasób komunalny, którym kompletnie nie potrafi zarządzać i to niestety odbija się na długim czasie oczekiwania na lokal komunalny. Pamiętajmy, że ceny mieszkań w Łodzi w ostatnich latach wzrosły dramatycznie.
Podczas kampanii dużym tematem będzie bieżące utrzymanie miasta – to jest coś, co absolutnie leży i coś, z czym miasto sobie nie radzi. Stan miasta przez ostatnie parę lat pogorszył się dramatycznie, stan zieleni również. Innym tematem będzie nieudolne zarządzanie inwestycjami w mieście.” – mówi Kosma Nykiel, społecznik z Łodzi.
„We Wrocławiu będzie dużo o zieleni, o transporcie, o energetyce. Temat, który na pewno wybrzmi u nas to jakość lokalnej demokracji. Wrocław jest znany z tego, że pan prezydent banuje ludzi w mediach społecznościowych. Nawet profil naszego Stowarzyszenia na Facebooku został zablokowany. My nigdy nic nie skomentowaliśmy, a dostaliśmy, jak to mówimy, bana prewencyjnego. To jest obniżanie standardów demokratycznych. A kiedy dodamy do tego inne działania władzy, takie jak tworzenie propagandowych mediów czy drenaż dziennikarzy z mediów publicznych, to okazuje się, że nasza lokalna demokracja ma się coraz gorzej.
Media w rękach samorządów to tak naprawdę media urzędowe. Trzeba pamiętać, że urzędnicy nie są od tego, aby budować wizerunek prezydenta i żeby mu robić kampanię wyborczą przez dwa lata w godzinach pracy, tylko po to, żeby służyć mieszkańcom.
Jestem przekonany, że podejście mieszkańców do polityki miejskiej zmienia się bardzo szybko w ostatnich latach. Znacznie szybciej, niż wyobrażenia naszych władz, więc duża zmiana polskich miast jest a wyciągnięcie ręki. Może nasi samorządowcy o tym nie wiedzą, ale to się prędzej czy później stanie.” – konkluduje Jakub Nowotarski.
Działanie sfinansowane ze środków Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.