Całe miasto placem budowy? Jak reklamowi cwaniacy próbują omijać uchwałę krajobrazową w Krakowie
W skrócie
Od lipca funkcjonują w Krakowie pełne zapisy uchwały krajobrazowej. To kolejne miasto w naszym kraju, w którym zniknęły wreszcie prawie wszystkie nielegalne nośniki reklamowe. Czy miejscy radni uchwalili skuteczne przepisy? Co do zasady tak, ale niektóre firmy reklamowe wciąż próbują udawać, że mogą bezkarnie zaśmiecać publiczne przestrzenie. Wydawać by się mogło, że w Krakowie zamknął się pewien rozdział, a urzędnicy i radni mogą zająć się kolejnymi problemami. Po kilku miesiącach obowiązywania uchwały krajobrazowej efekty są znakomite – prawie wszystkie firmy reklamowe zastosowały się do nowego prawa w obawie przed gigantycznymi karami, a spod tysięcy bilbordów wyłoniły się połacie krakowskiej przestrzeni.
Czy nowe przepisy wygrają ze stereotypowym polskim cwaniactwem i zdolnością do wykorzystywania kruczków prawnych przez januszy biznesu? Czy Kraków może być wzorem dla innych polskich miast? Zacznijmy od historii krakowskiej uchwały krajobrazowej.
Długie oczekiwanie na projekt uchwały
Kulisy tworzenia krakowskiej uchwały krajobrazowej rozjaśnia Jakub Pogorzelski, aktywista miejski i założyciel inicjatywy ŁADny Kraków, który od lat wspiera walkę z chaosem przestrzennym.
Pogorzelski zaznacza, że „prezydent Majchrowski oraz wiceprezydent Muzyk od początku zdecydowanie wspierali i dążyli do tego, aby tę uchwałę przyjąć. […] Z Radą Miasta było trochę trudniej, wydaje mi się, że radni po prostu próbowali wyczuć, jakie są nastroje społeczne i czy ten ruch się politycznie opłaci. Tak naprawdę do końca nie było wiadomo, kto tę uchwałę poprze, natomiast podczas głosowania okazało się, że poparli ją prawie wszyscy.
Nikt nie był przeciwko, a wstrzymały się tylko 3 osoby, czyli radna Małgorzata Jantos radny Andrzej Hawranek i Radny Łukasz Wantuch – dwoje radnych z Koalicji Obywatelskiej i jeden z klubu prezydenta Majchrowskiego. W całości uchwałę poparli radni PIS-u oraz stowarzyszenia Kraków dla Mieszkańców. Co ciekawe, uchwała w obecnym kształcie została przyjęta dzięki ponadpartyjnej współpracy. Najbardziej zaangażowanymi radnym byli: Nina Gabryś z Nowoczesnej, Łukasz Maślona z Krakowa dla Mieszkańców, Łukasz Sęk z Koalicji Obywatelskiej i Michał Drewnicki z PiS-u. Byłem tym zaskoczony, bo ostatnio mało jest u nas w kraju kwestii, które są rozstrzygane ponad podziałami, a ta uchwała miała naprawdę bardzo duże poparcie”.
Łatwo się domyślić, że skoro pojedynczy projekt był w stanie zjednoczyć tak wyrachowaną grupę, jaką są politycy różnych ugrupowań, to musiał cieszyć się zdecydowanym poparciem większości mieszkańców Krakowa. Tak naprawdę poza zrozumiałym i bardzo ostrym sprzeciwem branży reklamowej trudno było znaleźć jakikolwiek inny wyraźny głos krytyki projektu. Wśród przeciwników uchwały (innych niż branża reklamowa) wymienić można jedynie osoby o zdecydowanie liberalnych gospodarczo poglądach, dla których uchwała godziła w wolność gospodarczą mającą pierwszeństwo ponad dobrem wspólnym. Były to jednak naprawdę nieliczne głosy.
Fot. ŁADny Kraków
Jakich reklam w Krakowie już nie zobaczysz?
Przepisy zawarte w uchwale krajobrazowej, szczegółowo regulujące wymiary i umiejscowienie nośników reklamowych na terenie Gminy Miejskiej Kraków, są niezwykle liczne i skomplikowane.
Poprosiłem mojego rozmówcę, Jakuba Pogorzelskiego, aby w syntetyczny sposób przedstawił jej najważniejsze założenia. Wskazywał on, że „bilbordy mogą pozostać w całym mieście z wyjątkiem ścisłego centrum i terenu Bielańsko-Tynieckiego Parku Krajobrazowego, jeśli nie są położone w promieniu 100 metrów od skrzyżowania, 10 metrów od budynku i 80 metrów od siebie nawzajem. Głównym ograniczeniem są właśnie te skrzyżowania, bo w mieście siłą rzeczy występują one mniej więcej raz na 200 metrów, a jeśli wynoszą 100 metrów z jednej i drugiej strony, to już nie ma miejsca na reklamy między nimi.
Wciąż jednak istnieje sporo miejsc, gdzie takie bilbordy można usytuować. To dłuższe ulice bez skrzyżowań, np. fragmenty ul. Wielickiej, Półłanki czy Armii Krajowej. Nie jest tak, że nie zobaczymy już ani jednego bilbordu. Zresztą myślę, że to chyba nic złego, jeśli bilbordów w całym Krakowie będzie 50 czy nawet 100, skoro było ich około 2,5 tysiąca. Nawet jeśli w Krakowie będzie 100 bilbordów, to po prostu wtopią się w przestrzeń”.
Warto jeszcze raz podkreślić, że celem uchwały nie jest zakazanie wszelkich reklam w obrębie miasta, ale uporządkowanie przestrzeni w taki sposób, aby reklamy, które pozostaną, nie przytłaczały i nie rujnowały osi widokowych.
Nie powinno zaskakiwać, że dwuletni okres dostosowawczy nie został wykorzystany przez przedstawicieli branży reklamowej w Krakowie jako czas na spokojne dostosowanie posiadanych nośników do nowych wymogów oraz zdjęcie tych bilbordów, które ich nie spełniały. Do połowy czerwca 2022 r. większość reklam była jeszcze na swoich miejscach. Dopiero w ostatnich dniach przed upływem terminu przewidzianego w uchwale w mieście zaroiło się od dźwigów i robotników w panice zdejmujących nieprzepisowe reklamy z płotów, budynków i stelaży.
Powstał za to inny problem – o ile kolorowe reklamy zniknęły z ulic, to słupy reklamowe, stelaże i rusztowania w olbrzymich ilościach dalej szpecą miasto. Uchwała i orzecznictwo sądów rozumieją nośnik reklamowy jako całą konstrukcję, bez względu na obecność samej reklamy. O największe słupy i stelaże powinniśmy być więc spokojni, bo na pewno znikną. Gorzej może być z małymi ramkami na prywatnych posesjach i przy płotach – oczyszczenie miasta z takiej drobnicy może okazać się dużo trudniejsze.
Fot. ŁADny Kraków
Nie tylko Kraków. Uchwała krajobrazowa w innych miastach w Polsce
Miasto Kraków, choć jest największym polskim miastem z funkcjonującą uchwałą krajobrazową, nie należy do pionierów w tej dziedzinie. Wcześniej swoje ulicy „wyczyścił” Gdańsk, gdzie ichniejszy projekt uchwały przyjęto w 2018 r., a okres dostosowawczy zakończył się 2 lata później.
Pogorzelski wskazywał, że „uchwały krajobrazowe wprowadziły już 44 gminy, ale duża część ich nie egzekwuje. Uchwała jest wdrożona w kilku większych miastach wojewódzkich, tj. Gdańsku, Opolu (gdzie też niedawno minął okres dostosowawczy) czy Krakowie. Łódź posiada uchwałę, ale jej nie egzekwuje. Kielce niedawno rozpoczęły proces egzekwowania przyjętej przez siebie uchwały.
Mam wrażenie, że w Gdańsku ta uchwała jest trochę bardziej przemyślana, bo nasza [krakowska] przypomina zlepek pomysłów Urzędu Miasta i poprawek radnych, jest chaotyczna i bardzo nieprzyjemnie się ją czyta. Ta w Gdańsku została uporządkowana i klarownie napisana, jednak moim zdaniem popełniono tam duży błąd – dopuszczono funkcjonowanie bilbordów na działkach w pasie drogowym. Powoduje to wrażenie, że miasto przyjęło uchwałę krajobrazową, żeby wykosić wszystkie prywatne nośniki reklamowe i zostawić tylko te na działkach gminnych, żeby na nich zarabiać. Pod kątem wizerunkowym był to nieprzemyślany pomysł. Kraków poszedł w drugą stronę – w pasie drogowym nie może być praktycznie żadnych reklam”.
Czy uchwała wygra z polską zaradnością?
Na to pytanie trudno jednoznacznie odpowiedzieć, bo wciąż znajdujemy się na początku drogi. Z całą pewnością pierwsze miesiące funkcjonowania uchwały w jej pełnym zakresie (a więc z możliwością nakładania kar za nieprzepisowe reklamy) należy uznać za jednoznaczny sukces. Choć nośniki niespełniające wymagań zniknęły z ulic w ostatniej chwili, to i tak należy pochwalić ich właścicieli za dostosowanie się do terminu, nawet jeśli byli oni motywowani wysokimi grzywnami, a nie dobrem społecznym. We wspomnianym już Gdańsku większość bilbordów zniknęła dopiero po wszczęciu postępowań i nałożeniu kar.
Jakub Pogorzelski podsumował tę sytuację w następujących słowach: „Myślę, że niestosowanie się do uchwały jest tak kosztowne, że nikomu się to nie opłaci. To kara administracyjna do zapłaty od razu, nawet w przypadku odwołania, więc nikogo na to nie stać. Nawet największych firm. Na razie nie dochodzi do obchodzenia uchwały na masową skalę. Mamy zarejestrowane 4 takie przypadki, są to 2 pozorowane remonty, jeden przy ul. Czarnowiejskiej, a drugi przy ul. Starowiślnej, gdzie ustawiono rusztowania i powieszono reklamy, mimo że żaden remont się tam nie toczy.
Trzeci przypadek jest na Bielanach, gdzie ustawiono 2 duże naczepy od ciężarówek, ponieważ jako reklama mobilna niby nie podlegają uchwale, chociaż w tym przypadku są bardzo podzielone opinie. Czwarty przypadek to obwożenie reklam na przyczepach, np. Castorama reklamuje się w ten sposób. To zarejestrowane przez nas przypadki tego, na co branża reklamowa wpadła do tej pory. Jestem jednak przekonany, że to nie koniec, ale tylko kwestia czasu, zanim okaże się, jak bardzo reklamodawcy są kreatywni”.
Fot. ŁADny Kraków
Krótko po mojej rozmowie z założycielem ŁADnego Krakowa przy Rondzie Mogilskim pojawiły się 2 reklamy, które są do tej pory najbardziej zuchwałymi próbami łamania zapisów uchwały. Mimo że ich właściciele twierdzą inaczej – na kilkusetmetrowych płachtach zasłaniających całe fronty budynków „jedynie” połowa z nich zawiera treść reklamową.
Smaczku dodaje napis u dołu bilbordu, w którym właściciel reklamy próbuje tłumaczyć, że działa zgodnie z prawem, powołując się właśnie na przesłankę prowadzenia w tym miejscu robót budowlanych. Oczywiście kłamie, urzędnicy już naliczają kary za każdy dzień obecności tych reklam w przestrzeni miasta, ale sprawa najprawdopodobniej skończy się w sądzie. Pozostaje mieć nadzieję, że ten będzie równie surowy dla wspomnianych już reklamowych januszy biznesu, którzy – przynajmniej w Krakowie – są już na szczęście na wymarciu.
Działanie sfinansowane ze środków Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.