Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Dlaczego Chinom tak zależy na Tajwanie? Tajpej w geopolitycznych sidłach Pekinu

Dlaczego Chinom tak zależy na Tajwanie? Tajpej w geopolitycznych sidłach Pekinu Grafikę wykonała Julia Tworogowska.

Chińskie myśliwce regularnie naruszają przestrzeń powietrzną Tajwanu, Komunistyczna Partia Chin grozi retorsjami państwom pogłębiającym z nim współpracę handlową i agresywnie reaguje nawet na najmniejsze próby wspierania suwerenności wyspy. Zjednoczenie Tajwanu z kontynentalnymi Chinami zgodnie z zasadą „jednych Chin” stanowi centrum wysiłków polityki zagranicznej Pekinu. Dlaczego Chinom tak zależy na zdobyciu kontroli nad tym 23-milionowym krajem? Przyglądamy się znaczeniu Tajwanu dla ChRL z geostrategicznej, ideologicznej, politycznej, historycznej, gospodarczej i wojskowej perspektywy.

Geostrategia – położenie ma znaczenie

Cieśnina Tajwańska jest jednym z najważniejszych geopolitycznie punktów ciężkości na świecie, który może zdefiniować dynamikę chińsko-amerykańskiej rywalizacji. Stany Zjednoczone wspierają Tajwan dostawami uzbrojenia, operacjami „wolności żeglugi” swojej marynarki wojennej w regionie i wizytami na wyspie dyplomatów coraz wyższego szczebla. Na początku sierpnia bieżącego roku temperaturę podniosła Nancy Pelosi, przewodnicząca Izby Reprezentantów, rozpoczynając podróż po azjatyckich krajach właśnie od Tajpej. Chiny odpowiedziały ostrą krytyką Waszyngtonu i serią ćwiczeń wojskowych w pobliżu wyspy.

Kontrola nad Republiką Chińską (Tajwanem) jest według Pekinu kluczowa dla zabezpieczenia jego dalekosiężnych interesów i ambitnych celów na Indo-Pacyfiku. Tajwan znajduje się w środku pierwszego łańcucha wysp w pobliżu wschodniego wybrzeża Chin. Zajęcie Tajwanu pozwoliłoby Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej na przejęcie kontroli nad traktami morskimi z gigantycznym ruchem na Morzu Wschodniochińskim.

Na tym wybrzeżu zlokalizowane są wszystkie największe chińskie porty (Shanghai, Shenzhen, Ningbo i Guangzhou) odpowiadające za ponad 40% całkowitego zagranicznego handlu Chin. Przebiegające tu morskie drogi handlowe są także podstawą transportu towarów do Japonii i Korei Południowej, kluczowych sojuszników USA. Prawie 90% chińskich, japońskich i koreańskich statków cargo płynie stąd przez mityczną Cieśninę Malakka do Indii, Afryki, na Bliski Wschód i do Europy.

Konsolidacja siły przez przejęcie kontroli nad Tajwanem dałaby Chinom wolny dostęp do Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego oraz „dźwignię” nie tylko na sam Tajwan, ale także Koreę Południową i Japonię. Ograniczyłaby możliwości projekcji siły przez amerykańską marynarkę wojenną. Wyspa stałaby się wysuniętą bazą Chin i pozwoliłaby im na potencjalnie skuteczniejszy atak na Japonię i bazę amerykańską na Guam.

Historia – budowanie tożsamości z uwagi na cele polityczne

Oczywiście geografia to nie wszystko. Może nawet bardziej istotna jest waga Tajwanu dla ideologii reżimu. Jak stwierdza Maciej Sobieraj, szef działu „Polska na mapie” na naszym portalu, „w historii Chin głównym motywem jest cykl jednoczenia i rozbicia, dezintegracji państwa, dobrze wyłożonej w klasycznej Opowieści o trzech królestwach: »Imperium długo podzielone musi się zjednoczyć; długo zjednoczone musi się podzielić«”. Federacje traciły ziemie, a silne, scentralizowane rządy je zdobywały, budując autorytet władzy.

Dla przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej, Xi Jinpinga, zjednoczenie wyspy to najważniejszy cel strategiczny Chin, który zaważy na jego historycznym dziedzictwie. W tej filozofii odzyskanie Tajwanu jest kwestią prestiżu partii, wokół niego budowane jest poczucie narodowej dumy.

Rozdział Tajwanu jest dla Chińczyków przypomnieniem wieku upokorzeń w XIX w., kiedy przeszedł w ręce Japończyków. Brak postępów w zjednoczeniu mógłby doprowadzić do rozczarowania komunistyczną władzą i niezadowolenia społeczeństwa, nad którym ciąży już widmo poważnych problemów demograficznych i gospodarczych.

Zresztą odrębność Tajwanu jako organizmu państwowego ma dość przewrotną historię. Kuomintangowcy na Tajwanie wcale nie opowiadali się za niepodległością wyspy, tylko uznawali się za prawowitych przedstawicieli całych Chin. Tradycja wspierania „jednych Chin” pozostała w partii dominująca aż do dzisiaj.

Tomasz Smura z Fundacji Pułaskiego przypomina, że w trakcie II wojny światowej Stany Zjednoczone „wspierały Chiny przeciw Japonii, a równolegle nacjonalistyczny Kuomintang (KMT) przeciwko komunistom w chińskiej wojnie domowej. Mimo ogromnego zaangażowania Stanów Zjednoczonych nacjonaliści przegrali wojnę i uciekli na Tajwan, co kompletnie rozczarowało ekipę Trumana. »Postawiliśmy na złego konia« – pisał prezydent USA, a sama wyspa została uznana za nieistotną z punktu widzenia bezpieczeństwa”.

Na początku lat 50., podczas wojny koreańskiej, Amerykanie zmienili zdanie co do wagi Tajwanu dla ich interesów bezpieczeństwa i uznali go za swój „niezatapialny lotniskowiec”, deklarowali nawet gotowość użycia broni jądrowej w jego obronie. Włączenie Chin do trybów globalnej gospodarki (pełna formalna normalizacja nastąpiła w 1979 r.) kompletnie zmieniło sytuację Tajwanu, którego władze przestały być przedstawicielem w organizacjach międzynarodowych nie tylko Chin kontynentalnych, ale i samej wyspy, nad którą realnie nadal sprawowały władzę.

Nie chcąc pozwolić na wchłonięcie Tajwanu przez Pekin, Amerykanie podpisali z Tajpej Taiwan Relations Act (TRA). Poza traktatem stosunki z wyspą definiuje sformalizowane dopiero w 2016 r. Sześć zapewnień – dokument ze wskazówkami dla amerykańskiej administracji dotyczącymi trzeciego komunikatu szanghajskiego, który to Waszyngton podpisał z Pekinem w 1982 r.

Zgodnie z tymi dokumentami (TRA, Sześć zapewnień i trzy komunikaty szanghajskie) Amerykanie przyjmują do wiadomości, że Chiny uznają Tajwan za część „jednych Chin”. Ponadto Stany Zjednoczone odrzucają możliwość użycia siły do rozwiązania sporu, utrzymują kulturalne, handlowe i inne relacje przez Amerykański Instytut na Tajwanie, sprzedają Tajwanowi defensywną broń i utrzymują zdolność do pomocy Tajwanowi w obronie bez jednoczesnego zobowiązania się do tego, co nazywane jest strategiczną dwuznacznością.

Dla Pekinu wizyty różnej rangi urzędników państwowych USA lub innych krajów są problematyczne i poddawane krytyce, ale czerwoną linią byłoby oficjalne deklarowanie przez Tajwan niepodległości. Ostatecznie dzisiaj władze Tajwanu tego nie robią ani nie roszczą pretensji do reprezentowania całych Chin, zaś Waszyngton ani nie rozpoznaje Tajwanu jako państwa, ani części Chin.

Polityka – sygnały wywierające nacisk

Presja Pekinu na Tajwan przybiera różne formy. Chiny po wyborze pro-niepodległościowej Tsai Ing-wen na prezydent Tajwanu znacznie zwiększyły częstotliwość ćwiczeń wojskowych. Każde naruszenie przestrzeni powietrznej, zwiadowcze kursy marynarki wojennej lub tysiące cyberataków każdego dnia tworzą realne koszty bycia w nieustannej gotowości militarnej Tajwanu. Prowokacje mają wzbudzać strach Tajwańczyków i budować poczucie nieuchronności zjednoczenia przez pokaz przygniatającej siły wojskowej.

Chińczycy starają się izolować Tajwan na arenie międzynarodowej. Blokują podpisywanie umów o wolnym handlu z krajami trzecimi (tylko Singapur i Nowa Zelandia nie uległy tej presji) oraz akcesję Tajwanu do wielopaństwowych bloków handlowych, takich jak RCEP (Regionalne Kompleksowe Partnerstwo Gospodarcze pomiędzy 15 państwami Azji i Pacyfiku).

Jak wskazuje Lindsay Maizland z Council on Foreign Relations, Pekin wstrzymał też współpracę w ramach mechanizmu komunikacji po obu stronach cieśniny, ograniczył strumień chińskiej turystyki na Tajwanie (spadek z 4 mln do 2,7 mln turystów między 2015 a 2019 r.), wymógł na liniach lotniczych, sieciach hotelowych i innych prywatnych korporacjach, żeby wskazywały Tajwan jako chińską prowincję, i wstrzymał handel z Litwą po otwarciu w Wilnie biura przedstawicielskiego wyspy, o czym pisał u nas Michał Steć.

Całe spektrum tych agresywnych działań Chin nie wyklucza militarnej inwazji. W ostatnich dekadach pojawiły się trzy szczególnie groźne punkty kulminacyjne prowadzenia wojskowych działań, podczas których Pekin dawał do zrozumienia, że może użyć siły do przejęcia wyspy. Według amerykańskiego Departamentu Obrony same Chiny przygotowują się na ewentualność przejęcia siłą kontroli nad wyspą.

Odprężenie z Tajwanem jest teoretycznie możliwe, jeśli Tajwańczycy zgodziliby się odejść od proniepodległościowego kursu rządzącej drugą kadencję prezydent Tsai i jej Demokratycznej Partii Postępowej (DPP) na rzecz ponownego zbliżenia. Taką politykę prowadziła rządząca długo Tajwanem partia Kuomintang (od międzywojnia aż do 2000 r. i ponownie w latach 2008-2016).

Nadzieje na taką zmianę są raczej płonne. Tajwańczycy z roku na rok coraz bardziej identyfikują się z tożsamością tajwańską, a nie chińską. „Według sondażu przeprowadzanego co roku przez National Chengchi University’s Election Study Center od 1992 r. do 2020 r. liczba osób, które identyfikują się jako Tajwańczycy, a nie Chińczycy, wzrosła z niecałych 18% do 67%. Administracja Tsai Ing-wen przyjęła asertywną postawę, czego wyrazem była m.in. zmiana w paszportach nazwy kraju z »Republika Chińska, Tajwan« na po prostu »Tajwan«. Zapowiedziano również zmianę nazwy narodowych linii lotniczych, China Airlines” – pisałem dwa lata temu.

Co również istotne, dla chińskich władz niewygodny jest sukces gospodarczy i stabilność Tajwanu osiągnięte w warunkach wolności politycznej, gospodarczej i osobistej w ustroju demokratycznym, któremu KPCh przeciwstawia koncepcję chińskiej wersji komunizmu.

Gospodarka – bliskie powiązania wyspy z kontynentem

Odziedziczony po Japończykach rozwinięty przemysł i finansowe wsparcie Stanów Zjednoczonych (warunkowane m.in. liberalizacją gospodarki) pozwoliły Tajwanowi stać się jednym z czterech azjatyckich tygrysów, które bardzo dynamicznie rozwijały się od lat 60. do końcówki XX w.

Próżno jednak szukać konsekwencji w polityce handlowej Tajwanu wobec Chin, co starannie przybliżyła Syaru Shirley Lin z Uniwersytetu Stanforda. Od początku lat 90. do dzisiaj okresy liberalizacji handlu i inwestycji w Chinach (zezwolenie na tajwańskie inwestycje w 1991 r., głównie w chińskich specjalnych strefach ekonomicznych, polityka „aktywnego otwarcia” z 2001 r., umowa handlowa z Chinami, ECFA, z 2010 r.) i nakładania restrykcji (przenoszenie fabryk do krajów Azji Południowo-Wschodniej i negocjacje umów o wolnych handlu w czasie Southbound Policy z 1994 r., ograniczenia na strategiczne inwestycje w Chinach pod hasłem: „No Haste Policy” z 1996 r. i ponownie w 2014 r.) stale się mieszały, niezależnie od tego, które partia była akurat u władzy.

Ostatnie 30 lat handlu z Chinami nie było definiowane polityką głównych partii (prozjednoczeniowej KMT i proniepodległościowej DPP), ale presją społeczną na ograniczanie handlu i nacisków biznesu na jego liberalizację. Tajwańskie inwestycje w Chinach początkowo koncentrowały się na efektywności kosztów lokalizowania fabryk na kontynencie, co wspierało eksport Tajwanu na globalne rynki, jednak wraz z bogaceniem się Chińczyków coraz ważniejsza stawała się bliskość konsumentów zza cieśniny i efektywne dostarczanie towarów metodą just in time (ang. dostawa na czas).

Wartość całkowitej wymiany handlowej między Tajwanem a Chinami wynosi aż 328 mld dolarów. Chiny z Hongkongiem „ważą” aż 42% w eksportowym koszyku Tajwanu (jest to głównie elektronika), a Stany Zjednoczone tylko 15%. W imporcie Tajwanu relacja tych państw wynosi 22% do 10%. Co ciekawe, import z Chin rośnie w znacznie szybszym tempie niż z USA (wzrost o 87% do 44% między 2016 a 2021 r.), zaś dynamika tajwańskiego eksportu do obu krajów ma odwrotną proporcję (wzrost 97% do 71% w tym samym okresie na korzyść USA).

Poziom zależności chińskiej i tajwańskiej gospodarki jest tak wysoki, że Tajwan stoi w obliczu wyzwania dywersyfikacji tych łańcuchów przez zagranicznych partnerów (coraz więcej krajów próbuje wprowadzać strategię substytucji importu półprzewodników, w tym UE i USA).

Z drugiej strony zintensyfikowany handel w tym wymiarze oddala ryzyko chińskiej inwazji na Tajwan, która odbiłaby się rykoszetem na gospodarce Państwa Środka. Tę tezę potwierdza fakt, że gospodarcze środki chińskiego nacisku skupiają się raczej na relacjach Tajwanu ze światem niż na bilateralnych stosunkach i istotnej dla Pekinu branży elektronicznej. Czy dzięki temu Tajwan może się czuć względnie bezpieczny?

Wojna – blokada i izolacja zamiast inwazji

Przyjrzyjmy się najpierw argumentom oddalającym wizję militarnej agresji na Tajwan. Po pierwsze, są to wynikające z gospodarczych relacji i zależności w strategicznych branżach ogromne koszty, które dla chińskiego państwa mogłyby się okazać zbyt wysokie.

Po drugie, być może najważniejsze, zdobycie kontroli nad wyspą ma tak wielką wagę w politycznej świadomości chińskiego społeczeństwa i elit, że ewentualne niepowodzenie inwazji miałoby katastrofalne skutki dla autorytetu władzy i stabilności państwa.

Brak sukcesu w zdobyciu Kijowa w trzy dni przez Rosję tym bardziej wpłynął na obawy w Pekinie przed takim scenariuszem. Chiny muszą więc być całkowicie pewne, że atak na wyspę zakończy się wyraźnym sukcesem, nawet przy amerykańskim wsparciu dla Tajwanu, retorsjom gospodarczym i potencjalnemu ostracyzmowi Zachodu.

Pamiętajmy, że atak na Tajwan nie wiązałby się jedynie z globalnym spowolnieniem gospodarczym i rozbiciem globu na dwa luźno powiązane bloki (proamerykański i antyamerykański), ale ze złamaniem panujących reguł i porządku światowego, potencjalnie mógłby doprowadzić do wojny między światowymi hegemonami.

Po trzecie, ryzyko nieudanej inwazji miałoby ogromne konsekwencje regionalne. Chiny okazałyby się „papierowym tygrysem”, co zwiększyłoby asertywność sąsiednich państw i doprowadziłoby do bliższej współpracy wobec wspólnego, chińskiego zagrożenia.

Po czwarte, zdobycie Tajwanu samo w sobie też nie kończy problemu, bo kontrola wiązałaby się z kosztowną okupacją i przyspieszyła budowanie tajwańskiej tożsamości narodowej. Jak zauważa Bogdan Góralczyk w rozmowie z Biznes Alert, „z punktu widzenia tradycji w strategii chińskiej rozwiązanie siłowe nie jest tym najbardziej pożądanym. Woleliby fortel, podstęp, przekupstwo, korupcję i blokadę Tajwanu. To sobie mogę wyobrazić. Atak samolotami, amfibiami i artylerią jest raczej ostatecznością”.

To sprowadza nas do piątego punktu, czyli zdolności wojskowych do przeprowadzenia skutecznego ataku na wyspę. Tajwan ma pewne atuty. Tylko 10% jego linii brzegowej jest możliwa do zdobycia przez amfibie, a to tam mogą skupić się wszystkie tajwańskie siły lądowe. Chiny nie mają też doświadczenia w pełnoskalowej wojnie od czasów walk z Wietnamem w 1979 r., kiedy notabene jednym z podstawowych błędów było niewykorzystanie potencjału marynarki do uderzenia na południowego sąsiada.

Ponadto Tajwan mógłby liczyć nie tylko na pomoc amerykańską, ale i koreańską czy japońską (tak deklarował zastępca premiera Japonii rok temu). Tajpej rozbudowuje też własne zdolności, przede wszystkim flotę łodzi podwodnych, a niedawno tamtejszy parlament zaakceptował wydanie dodatkowych 8,6 mld dolarów przez najbliższe 5 lat na uzbrojenie. m.in. na pociski manewrujące, miny morskie i systemy rozpoznawcze.

Mimo powyższych pięciu argumentów Chiny wciąż dysponują miażdżącą przewagą wojskową nad Tajwanem. Wydają ponad 20 razy więcej na armię. Szybko rozbudowują flotę i do 2030 r. mają dysponować już 5-6 lotniskowcami. Jeden z amerykańskich dowódców przewidywał w zeszłym roku, że inwazja nastąpi już w tej dekadzie. Powątpiewa w to wielu ekspertów, ale czy ktoś trafnie przewidział nadchodzącą rosyjską agresję na Ukrainę trzy lata temu (no dobrze, poza Krzysztofem Wojczalem)? Status wielkiego mocarstwa Chiny mają osiągnąć do 2049 r. i to ta data może być graniczną dla pełnego zjednoczenia z Tajwanem, niezbędnego do zrealizowania wizji Xi Jinpinga.

Za inwazją może przemawiać albo niezachwiana pewność sukcesu, albo desperacka potrzeba poparcia społecznego Komunistycznej Partii Chin. Ta druga motywacja będzie coraz bardziej prawdopodobna w razie chęci odwrócenia uwagi od wewnętrznych rosnących problemów z zatrudnieniem, mieszkalnictwem czy demografią.

Z Chin docierają też coraz poważniejsze sygnały wzrastającego priorytetyzowania celów politycznych nad kosztem ekonomicznym, tak jak w przypadku konsekwentnego trzymania się polityki „zero COVID” mimo poważnych konsekwencji gospodarczych.

Wojna hybrydowa dużym zagrożeniem

Chiny mogą zrealizować swoje cele innymi środkami niż inwazja. Skoro tak wiele elementów musi pójść zgodnie z planem, wygodniej jest podejmować mniej ryzykowne kroki. Wojna hybrydowa może być skierowana na przemęczenie i wzbudzanie strachu, co de facto już się dzieje. Ofiara ataków hybrydowych ma się czuć odizolowana, koszty obrony przed nimi mają być coraz większym obciążeniem, a zagrożenie inwazją traktowane nie jako blef.

Coraz śmielsze działania poniżej progu wojny mogą pozwolić Chinom uniknąć zdecydowanej reakcji Stanów Zjednoczonych i badać każdorazowo ich działanie. W razie ostrej odpowiedzi Pekin miałby szansę wycofać się z twarzą i obarczyć USA zaognianiem konfliktu.

Jak wskazuje Caspian Report, do takich działań należałaby np. blokada powietrzna i morska lub częste inspekcje statków handlowych po otrzymywaniu „wiarygodnych” informacji dotyczących transportu nielegalnych towarów. W ewentualne dowody takiego transportu nikt oczywiście by nie uwierzył, ale nie miałoby to znaczenia. Gra na przemęczenie przynosiłaby skutki.

Tajwan byłby bardziej skłonny do ustępstw lub też przyjąłby te warunki tranzytu przez cieśninę jako nową normalność, co podniosłoby czas i koszty dostaw. Chiny mogłyby też przejąć kontrolę nad tajwańskimi wysepkami u wybrzeży kontynentu, co też raczej nie sprowokowałoby reakcji.

Wszystkie te scenariusze mają jednak zasadniczą wadę – potęgowałyby sceptycyzm Tajwańczyków wobec Chin i wzmacniałyby niepodległościowe postawy, co utrudniłoby przyszłe pełne zjednoczenie. Pekin chce ostrożnie podchodzić do korzystania z twardej siły militarnej i wciąż liczy, że soft power i dyplomacja, być może z ograniczonymi elementami przemocy (podobnymi do pacyfikacji protestów w Hongkongu), wystarczą do realizacji chińskiego marzenia, które dzisiaj z tajwańskiej perspektywy przypomina raczej koszmar okupacji niż piękny sen.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.