Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Nie cierpimy kapłanów, bo tak bardzo ich potrzebujemy. Ksiądz powinien być specjalistą od sakramentów

Nie cierpimy kapłanów, bo tak bardzo ich potrzebujemy. Ksiądz powinien być specjalistą od sakramentów Grafikę wykonała Julia Tworogowska.

Lektura syntez synodalnych opublikowanych na ten moment przez 70% diecezji w Polsce pokazuje pewne napięcie – wymagamy od kapłana, żeby był sprawnym menadżerem, porywającym mówcą, empatycznym HR-owcem, czułym i słuchającym terapeutą. Jednocześnie krytykujemy księży za to, że są pochłonięci sprawami tego świata i nie dbają o piękno liturgii oraz głoszenie Ewangelii. Jeśliby przeczytać te teksty między wierszami, to można by zauważyć, że największą potrzebą zgłaszaną przez ludzi jest przemożne pragnienie sacrum. Czujemy się w kościele parafialnym jak w urzędzie skarbowym, tymczasem zamiast domagać się stworzenia przestrzeni, która będzie nas uświęcać, często wyrażamy potrzebę transformacji Kościoła w stronę sprawnie zarządzanej korporacji.

Upraszczając, z lektury większości syntez synodalnych wyłaniają się cztery główne opinie na temat polskich księży. Jeśli wyobrazimy sobie, że każda z nich opisuje innego księdza, to możemy dostrzec, że mamy do czynienia z czterema typami duchownych: znudzonym urzędnikiem, człowiekiem orkiestrą, pracownikiem korporacji oraz celebransem. Pierwszy typ opisuje to, jak księża są dziś najczęściej postrzegani, trzy kolejne przedstawiają wyobrażenia wiernych na temat tego, jacy księża powinni być.

Ksiądz I: znudzony urzędnik

Pierwsze, a zarazem dominujące wyobrażenie na temat duchownych, jakie można zrekonstruować na podstawie syntez, jest dość oczywiste. Odpowiada medialnemu wizerunkowi księży, którzy nie mają dobrej prasy. Warto jednak podkreślić, że wierni uczciwie starają się nie generalizować i ograniczają swoje sądy do kapłanów, których znają ze swojej parafii, miasta lub diecezji (dość często obrywa się biskupom).

Archidiecezja Gdańska odnotowuje, że „wiernych boli to, że niektórzy duchowni prowadzą podwójne, światowe życie, są przywiązani do spraw materialnych […]. Efektem takich postaw jest dystans wobec wiernych, szczególnie wobec prostych ludzi wiary, koncentrowanie się na obowiązkach administrowania, zarządzania, nie zaś na działaniach kierowanych troską o zbawienie każdej osoby, która została powierzona kapłanom przez Boga Jedynego i postawiona na ich drodze powołania”. Diecezja Elbląska stwierdza zaś lapidarnie, że „księża stwarzają i zachowują dystans wobec świeckich, są często zbyt wycofani, nie szukają kontaktu ze świeckimi”.

Archidiecezja Gnieźnieńska wystawia jeszcze gorsze świadectwo swoim kapłanom. Jak czytamy, „widoczny rozdźwięk pomiędzy głoszonym Słowem Bożym a stylem życia wielu osób duchownych, niesłuchanie i krytyka papieża lub biskupów przez kapłanów w obecności wiernych, co osłabia ich wiarę, wywyższanie się kleru jako wyższej klasy, wielu kapłanów zachowuje się jak osoby zajmujące się biznesem, a nie sprawami wiary, schematyczność w działaniach duszpasterskich, brak elastyczności i brak znajomości życia parafian, podcinanie skrzydeł pragnącym działać […]”.

Gdyby z powyższych opinii usunąć typowo kościelny język, to można by zauważyć, że opisywane osoby przypominają znudzonych urzędników państwowych nienawidzących swojej pracy. Księża zamknięci w kancelariach, oschli i zdystansowani wobec wiernych, recytujący swoje niezrozumiałe formułki są apatyczni i pozbawieni życia. Przypominają również surowych, a zarazem obłudnych funkcjonariuszy państwa, którzy domagają się przestrzegania rygorystycznych przepisów, a tymczasem sami co rusz łapani są na łamaniu prawa.

Ksiądz II: człowiek orkiestra

Syntezy diecezjalne zawierają też opinie wiernych, jacy powinni być księża. Czasem obraz idealnego kapłana da się odtworzyć nie z bezpośrednich wypowiedzi, lecz po wyciągnięciu wniosków z zawartego w nich sposobu myślenia.

W syntezie przygotowanej przez Diecezję Warszawsko-Praską rzuca się w oczy taki fragment: „Kluczem do zrozumienia niemal wszystkich odpowiedzi jakie zostały zawarte w ankietach jest postawa wobec proboszcza, bądź księży parafii oraz charakter relacji z nimi. Jeśli ksiądz jest osobą nielubianą, antypatyczną to w kluczu tej niechęci jest oceniane wszystko.

Kościół i parafia z tej perspektywy oceniana jest źle – działalność duszpasterska, dialog, rozwiązywanie konfliktów, jakość homilii, postawa księży. Podobnie w drugą stronę, jeśli ksiądz jest lubiany, bardzo wiele rzeczy w parafii jest ocenianych pozytywnie. W ankietach wyszło, że ksiądz jest pryzmatem poprzez który wierni dokonują ocen swoich parafii”.

Diecezja Warszawsko-Praska nie jest odosobniona w tego typu diagnozach. W opracowaniu przygotowanym przez Archidiecezję Warmińską można przeczytać, że „wielu wiernych uzależnia swoją obecność w Kościele i zaangażowanie w jego życie od działalności księży w parafii, zrzucając na nich całą odpowiedzialność za funkcjonowanie wspólnot. Zauważalny był wyraźny związek pomiędzy jakością pracy duszpasterskiej księży, jakością ich kazań, podejściem do ludzi, a tym, jak wierni odnajdują się w swoich parafiach”.

Powszechnie uważa się, że głównym problemem instytucjonalnym Kościoła jest klerykalizm rozumiany jako niesprawiedliwe wykorzystywanie relacji wyższości duchowieństwa nad wiernymi oraz swoista pycha i obłuda, które idą w parze za taką postawą. Przywołane opinie wskazują jednak, że klerykalizm jest chorobą, która dotyka również nas – skoro całą odpowiedzialność przelewamy na księży, to jedynie umacniamy kler w przekonaniu, że Kościół to wyłącznie ich sprawa, a my, wierni, możemy być co najwyżej klientami usług religijnych.

Siłą rzeczy ksiądz w tak rozumianym Kościele musi zajmować się wszystkim. Oczekuje się od niego, że będzie świetnym mówcą, przewodnikiem duchowym, arbitrem konfliktów parafialnych, menadżerem, księgowym itd. W skrócie – człowiekiem orkiestrą, specjalistą od wszystkiego.

Ksiądz III: pracownik korporacji

Uderza również nagminne stosowanie języka „świadczenia usług duchowych” i konieczność proponowania szerokiej gamy „oferty” duszpasterskiej, ewangelizacyjnej itp. Księża narzekają na bierność wiernych, ale jednocześnie używają języka firmy świadczącej usługi na rynku. Przykładem może być sposób, w jaki zostały opisane potrzeby młodych ludzi z Archidiecezji Gdańskiej.

Czytamy, że „różne środowiska, w tym ludzie młodzi, skarżą się na trudności w odnalezieniu swojego miejsca w Kościele. Oferta ewangelizacyjna (katechizacji) jest mało atrakcyjna, co sprawia, że ludzie ci odchodzą z Kościoła lub przyjmują bierną postawę. Pojawiały się głosy na temat niskiego poziomu katechezy oraz braku adekwatnych programów dla poszczególnych grup wiekowych młodzieży, czego skutkiem jest wygaszanie wiary”.

Podobny język stosowany jest też przez Archidiecezję Warmińską. Jedna z rekomendacji w Diecezji Płockiej brzmi: „Członkowie stowarzyszeń i grup wskazali, że Kościół nie powinien być jedynie przestrzenią sprawowania kultu, ale raczej promotorem prowadzenia człowieka do Boga z użyciem nowych metod, nowej oferty zajęć […]”.

Ekonomizacja i korporatyzacja języka używanego przez Kościół razi i jest wodą na młyn często słyszanych oskarżeń o materializm i chciwość księży. Pogłębia również niezdrowy, aczkolwiek silnie zakorzeniony w wyobraźni polskich katolików podział na Kościół centralny, a więc ten od gości w koloratkach, którzy rządzą, i Kościół peryferyjny, a więc ten tworzony przez wszystkich pozostałych, którzy są jedynie rządzeni.

Goście w koloratkach pracują i zarabiają dlatego, że mają niedzielnych klientów, którym trzeba zaoferować jak najbardziej atrakcyjne usługi. Szczególnie w wielkich miastach może to uruchamiać myślenie, że jeśli Kościół nie będzie zabiegać o klienta, to przegra na rynku usług duchowych i paraduchowych z innymi wyznaniami, jogą, mindfulnessem czy psychoterapią.

Ksiądz w tym wyobrażeniu jest kimś na kształt aktywisty, animatora wspólnoty, terapeuty, w ekstremalnych przypadkach wodzireja. Ma odpowiadać na różnorakie potrzeby zgłaszane przez wiernych, wsłuchiwać się w ich głosy, dbać o dobrostan, różnorodność i brak nudy w życiu parafii. Ma być kimś na wzór HR-owca w korporacji.

Ksiądz IV: celebrans

Co ciekawe, pokaźną część syntez stanowią uwagi dotyczące liturgii, Eucharystii i potrzeby doświadczania sacrum. Uwagę zwraca fakt, że wierni nie tylko narzekają w tym kontekście na księży, ale przede wszystkim odczuwają brak wiedzy na temat symboli i sensów zawartych w mszy.

„W pełnym zaangażowaniu przeszkadza nam fakt, że w dalszym ciągu za mało wiemy o symbolach, o istotnych elementach celebracji. Przydałyby się katechezy na te tematy. Ludzie czasami idą na Mszę i nie rozumiejąc do końca poszczególnych jej części, są znudzeni i nie w pełni zaangażowani w liturgię” – to uwaga z Archidiecezji Gdańskiej.

„Większość uczestników Synodu zwróciła uwagę na stopniowe zacieranie sacrum w liturgii. W ich opinii «wielu księży nie koncentruje się na sprawowanych obrzędach». Niejednokrotnie w liturgii «bardziej chwali się człowieka niż Boga». Zbyt wiele jest dodawanych komentarzy: powitań, podziękowań, osobistych wtrąceń: «Liturgia jest przegadana», «Zbyt dużo jest ogłoszeń». Uczestnicy Synodu wyrazili również pragnienie odnalezienia na nowo miejsca na ciszę w liturgii” – zaznacza Archidiecezja Poznańska.

W tych i w wielu innych głosach widać olbrzymią tęsknotę za księdzem, który będzie odpowiedzialny przede wszystkim za uświęcenie wiernych podczas Eucharystii i który pomoże się im do niej przygotować od strony intelektualnej. Ksiądz w tym wyobrażeniu zdecydowanie mniej czasu ma poświęcać na „ziemskie sprawy”, robić wszystko, aby wierni mogli możliwie jak najpełniej doświadczać sacrum.

Ta potrzebna odpowiada istocie kapłaństwa opisywanej chociażby w Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen Gentium. Czytamy w niej, że „uczestnicząc zaś na swoim stopniu święceń w urzędzie jedynego Pośrednika, Chrystusa, zwiastują wszystkim słowo Boże. Swój zaś święty urząd sprawują przede wszystkim w kulcie czy uczcie eucharystycznej, w której działając w zastępstwie (in persona) Chrystusa i głosząc Jego tajemnice, łączą modlitwy wiernych z ofiarą Tego, który jest ich Głową, i uobecniają we Mszy świętej aż do przyjścia Pańskiego jedyną ofiarę świętą Nowego Testamentu mianowicie Chrystusa, ofiarującego się raz jeden Ojcu na ofiarę niepokalaną, oraz przydzielają owoce tej ofiary”.

Kapłaństwo jako sakrament realizuje trzy misje: nauczania, uświęcania i rządzenia. Niemniej w sposób najbardziej bezpośredni doświadczamy tego sakramentu, kiedy kapłan, działając in persona Christi, przemienia chleb w ciało oraz wino w krew Boga. To właśnie w ten sposób uświęca wiernych w drodze do zbawienia. Analogicznie w całym małżeństwie działa Bóg, ale w sposób najbardziej bezpośredni i namacalny, gdy dzięki Swojej łasce pozwala na przekazanie życia i posiadanie potomstwa. I jak bez dziecka nie ma rodziny, choć jest małżeństwo, tak też bez Eucharystii, choć istnieje kapłaństwo, to nie ma Kościoła.

Najwyższy sens kapłaństwa nie objawia się więc w dbałości o doczesny kształt instytucji, dobrostan psychiczny i materialny wiernych, ale w godnym sprawowaniu Najświętszej Ofiary, a także w udzielaniu wszystkich innych sakramentów. To tutaj właśnie znajduje się sacrum, którego wszyscy tak pragniemy. To w tym miejscu tkwi źródło głodu wiernych, tak wyraźnie zaznaczone w syntezach synodalnych.

Nawet gdyby Kościół był wolny od klerykalizmu, problemu wykorzystywania seksualnego, księża zawsze szanowaliby wiernych, a kobiety, geje i dzieci czuliby się w Kościele jak w domu, to nic by to nie zmieniło, jeśliby nie szła za tymi wszystkimi zmianami orientacja ku górze, ku sacrum. Kościół, który uporałby się z wszystkimi problemami, ale zostałby pozbawiony sakralności, byłby po prostu lepiej zorganizowaną instytucją, a nie Mistycznym Ciałem Chrystusa.

I to nie dlatego, że tak jest zapisane w Katechizmie, że tak mówi do nas Magisterium. Sacrum i realne doświadczanie Boga to dziś największe potrzeby wiernych. Syntezy są pełne tego typu świadectw. Choć proces ich przygotowywania w wielu miejscach nie był idealny, (kilka diecezji w ogóle ich nie opublikowało), to jesteśmy bogatsi o tę wiedzę.

Można przewrotnie napisać, że dziś nie znosimy księży, bo tak bardzo ich potrzebujemy. W hałasie słusznej krytyki, która na nich spada, słychać generalny żal o utratę świętości Kościoła. My tego Kościoła potrzebujemy, tak samo jak potrzebujemy kapłanów, którzy zrzucą maski znudzonych urzędników, wesołkowatych wodzirejów lub HR-owców, a zaczną stwarzać Kościół dzięki sakramentom, na czele z Eucharystią.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki 1% podatku przekazanemu nam przez Darczyńców Klubu Jagiellońskiego. Dziękujemy! Dołącz do nich, wpisując nasz numer KRS przy rozliczeniu podatku: 0000128315.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.