Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Ile Elon Musk zapłaci za niekupienie Twittera [PODCAST]

Czy Muskowi uda się wyplątać, czy też sąd zmusi go do wykupienia Twittera? Ciąg dalszy trzymiesięcznej sagi / komedii romantycznej / decyzji inwestycyjnej (niepotrzebne skreślić). 

To przypomina scenariusz jakiejś taniej komedii. Takiej, w której młodzi się zaręczają, ale po opłaceniu wesela okazuje się, że przyszły pan młody beka przy kolacji ze swoją przyszłą rodziną, a przyszła panna młoda nie dość że ma w rodzinnym mieście kochanka, to jeszcze o teściowej mówi nie inaczej jak „stara”. Związek się rozpada, ale impreza do zapłacenia pozostaje – i teraz w tym jakże ambitnym scenariuszu przekonamy się, czy rachunek zapłaci pan młody o imieniu Elon, czy młoda Twitterówna.

Wykup Twittera przez Muska od początku wzbudzał znaki zapytania, czy to przypadkiem nie kolejny z żartów miliardera, który uwielbia trollować. To w koncu jedyny człowiek na tej planecie, który pozwolił sobie na pisanie na twitterze, że zamierza Teslę zdjąć z giełdy – za co został ukarany finansowo przez komisję nadzoru. Zabrano mu kieszonkowe w postaci 20 milionów dolarów. To też człowiek, który w twitterowej sondzie pozwolił twitterowiczom zdecydować, czy ma sprzedać 10% akcji Tesli. Już w kwietniu wspaniały Matt Levine w Bloombergu pisał: „kiedy miliarder będący prezesem wielkiego giełdowego przedsiębiorstwa oferuje wykup firmy, szanse, że żartuje są dosyć niskie. Kiedy robi to Elon Musk, szanse są 50 na 50”.

Ale Musk zaskoczył internetowych mądrali. Dosyć szybko stworzył plan finansowy pozwalający zgromadzić potrzebne mu 44 miliardy. Podpisał umowę wykupu Twittera po kursie 54.20dolara za akcję, w którą wpisał karę miliarda dolarów za wycofanie się z dealu. Zaszedł dosyć daleko, jeśli ta transakcja miała być żartem.

Niedługo potem przyszedł kwiecień. Wiosna na giełdach w tym roku raczej nie obrodziła – w dół poleciały akcje spółek technologicznych. Meta straciła około 20%, Snap 57%, Twitter 20%, a Tesla – której akcje miały być zabezpieczeniem finansowania transakcji – 27%. Musk jest biedniejszy, niż trzy miesiące temu. Twitter jest wart mniej, niż zgodził się za niego zapłacić – bo też proponowana przez niego cena była nawet w kwietniu o kilkanaście procent wyższa niż kurs akcji twittera. Sytuacja się zmieniła szybciej, niż pogoda w ostatnich dniach.

Problem w tym, że umowa podpisana przez Muska nie przewiduje takich przyczyn jako umożliwiających wycofania się z transakcji. Jego list do szefostwa sieci społecznościowej zawiera trzy inne powody, podawane przez prawników. W kolejności są to: Twitter kłamie na temat tego, jaki odsetek użytkowników to boty, Twitter nie przekazał Muskowi informacji o tym, jaki odsetek użytkowników stanowią boty, Twitter zwolnił dwóch ważnych pracowników i jedną trzecią osób z działu rekrutacji.

Po kolei: o co chodzi z botami? Twitter twierdzi, że mniej niż 5% użytkowników platformy to automaty, czyli boty. Musk twierdzi, że to bzdura, i żądał od Twittera dokładnych danych pokazującyhc sposób wyliczenia tej liczby. W swoim piśmie prawnicy Muska nie pokazują żadnych danych, mających dowodzić tego, że Twitter kłamie. Wygląda to trochę tak, jakby Musk na podstawie swojego doświadczenia twierdził, że botów chyba jest więcej. Co jest o tyle zabawne, że gdyby Elon Musk nie istniał, to naprawdę powinniśmy sobie stworzyć takiego bota – nazywającego dziecko w sposób bardziej skomplikowany niż wyrafinowane hasło i dla zabawy tworzącego limitowaną wersję miotaczy ognia. Choćby po to, żeby przestrzec innych przed tym, co się może stać z człowiekiem jak ma za dużo pieniędzy. Nie otrzymaliśmy więc żadnego dowodu na to, że Twitter kłamie. Ale nawet gdyby kłamał, to żeby pozwolić Muskowi uciec sprzed ołtarza, to kłamstwo musiałoby mieć „istotny niekorzystny wpływ” na firmę. A to jest szalenie trudne do udowodnienia przed amerykańskimi sądami stanu Delaware.

Powód drugi: Musk nie otrzymał od Twittera informacji na temat botów. Tu musimy być uczciwi – trudno Muskowi dowodzić kłamstw Twittera, jeśli nie otrzymał od nich danych. Problem w tym, że zdaje się, że Musk pytał o różne informacje tak długo, aż w końcu Twitter musiał zacząć odmawiać. Na przykład poprosił o dostarczenie mu modelów użytych do wyliczenia projekcji finansowych przez Goldman Sachsa. Twitter przesłał prezentację Goldmana, którą widziała rada nadzorcza firmy. Jednak same modele, zaszyte gdzieś w plikach excela, pewnie nie są dostępne nawet dla samego Twittera. Czy takie przypadki spowodują, że sędzia weźmie stronę Muska? Ja ekspertem od amerykańskiego prawa nie jestem, ale komentatorzy raczej powątpiewają.

Powód trzeci: zwolnienia. Umowa – mówiąc bardzo ogólnie i bynajmniej nie językiem prawników – zobowiązuje Twittera do utrzymania firmy w świetnej kondycji w czasie trwania transakcji. Prawnicy Muska twierdzą, że zwolnienie części pracowników nie dotrzymuje tego zapisu. Ale ponownie – to dosyć częsta praktyka w czasie zmiany własciciela. Po co trzymać dział rekrutacji, jeśli zasadniczo w takim czasie przez długie miesiące sie nie rekrutuje? Szczególnie, że sytuacja rynkowa dookoła Twittera przypomina raczej mema z płonącym pokojem i napisem „this is fine”. Tesla przecież sama zamroziła zatrudnianie nowych pracowniów. A jednak – jak komentuje Levine – to wydaje się błąd władz Twittera, które mogły – i to podobno standardowa procedura w takich przypadkach – po prostu Muska uprzedzić o chęci zwolnienia i uzyskać jego aprobatę. Dlaczego tego nie zrobili – nie wiadomo. A może zrobili, tylko o tym nie wiemy.

Trzy powody podane przez prawników Muska brzmią mało przekonująco. Co więc się teraz może wydarzyć? Twitter zapowiedział pójście do sądu – chcą wymóc, aby Musk przeprowadził transakcję do końca. Może to dziwić – kto by chciał, żeby sąd przymuszał miliardera do zostania właścicielem Twojego przedsiębiorstwa. Ale pamiętajmy, że Musk obiecał cenę 54$ za akcję, a akcje Twittera stoją teraz po trzydzieści parę dolarów. Opłaca się powalczyć.

Czy naprawdę chcą doprowadzić do wykupu? W umowę wpisana jest klauzula miliarda dolarów za zerwanie umowy, sądy mogą albo pozwolić Muskowi uciec sprzed ołtarza za tą „małą” opłatą, co raczej nie przysporzy prawu stanu Delaware estymy, albo… przymusić go do dochowania słowa i stanięcia przed kobiercem, to znaczy zapłacenia 44 miliardów i wykupu Twittera. Natomiast zapewne skończy się jakąś ugodą- wyroku sądu nikt nie może być pewien, a każda ze stron ma cokolwiek sporo do stracenia.

Jak zauważa na przykład startupowy guru prof. Galloway – akcjonariusze Twittera mogą się domagać rekompensaty za spadek kursu akcji Twittera na skutek całego tego chaosu. Czyli bagatela – obecnie jakiś 20 miliardów dolarów. Tylko czy Musk zapłaci 20mld za… nic? A może Elon tak naprawdę Twittera jednak wykupi, ale po znacząco niższej cenie?

Jak to się skończy – być może przekonamy się w nadchodzących tygodniach, bo sądy w Delaware są znane z szybkości rozstrzygania spraw gospodarczych, dlatego zresztą firmy właśnie ten stan uwielbiają. Pytanie brzmi – jak drogo będzie kosztował Muska ten interes. Mówię „interes”, bo mimo wszystko wcale nie jestem pewien, czy to żart, który został pociągnięty aż za daleko – z tym że tym razem publika dobrze bawi się do końca, za to autor zaczyna mieć skwaśniałą minę. A może po prostu spadki giełdowe oraz problemy Tesli spowodowały, że Musk stwierdził, że najbliższe lata to nie jest czas na ekstrawagancję w rodzaju rozwiązywania problemów z moderacją treści. Na to pytanie pewnie jednak tak szybko odpowiedzi nie poznamy.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.