Sankcje są po to, żeby je omijać? UE ugina się w sprawie tranzytu do Kaliningradu
W skrócie
Tranzyt większości objętych sankcjami towarów znów popłynie przez Litwę między Kaliningradem a resztą Rosji – tak wynika z nowych wytycznych Komisji Europejskiej. Choć to małe ustępstwo, to może się ono okazać początkiem szerszego trendu – pragmatycznych kompromisów zawieranych z Rosją w celu „uniknięcia eskalacji” i zaspokajania krótkoterminowych potrzeb Zachodu.
Bruksela robi mały krok wsteczLitwini od 16 czerwca stosunkowo restrykcyjnie podeszli do interpretowania tekstu rozporządzenia wprowadzającego sankcje, twierdząc, że skoro pewne towary nie mogą być przedmiotem handlu z Rosją, to ich przewóz przez terytorium UE w celu dostarczenia do Kaliningradu również powinien być zabroniony. Sytuacja stała się poważna wraz z uchwaleniem kolejnego pakietu sankcji, wchodzącego w życie 10 lipca.
Rosja coraz głośniej domagała się odblokowania tranzytu, sięgając również po groźby. Według Sekretarza Rady Bezpieczeństwa, Nikołaja Patruszewa, odpowiedź Federacji Rosyjskiej miałaby dotknąć bezpośrednio mieszkańców Litwy. Rosyjski chargé d’affaires w Wilnie rozważał w mediach, czy należy odciąć połączenia energetyczne Rosji z Litwą. Gubernator obwodu wezwał do całkowitego wstrzymania handlu Rosji z państwami bałtyckimi.
W mediach społecznościowych zaczęły się nawet pojawiać wpisy potępiające litewską „blokadę”, a także plotki o tym, że w nadbałtyckim kraju rozmontowywane są tory do Kaliningradu. W rzeczywistości nikt torów usuwać nie zamierzał, a restrykcyjnie przestrzegane sankcje dotyczyły m.in. drewna, stali, cementu i alkoholu, ale już nie żywności czy leków. Mimo wszystko można się było spodziewać obaw Kremla o stabilność nastrojów w bursztynowej enklawie i gotowości do wywarcia presji na Unię Europejską w celu wznowienia dostaw.
Według Agencji Reutera za inicjatywą rozmów z Rosją, które miały obniżyć napięcia, stały Niemcy. 30 czerwca o prowadzonych przez Unię negocjacjach mówił premier Mateusz Morawiecki, unikając krytykowania tego ruchu. Strony sporu wykorzystywały niejasności w tekście sankcyjnego rozporządzenia zakazującego handlu niektórymi towarami. Tych wątpliwości nie było jednak w stosunku do broni i pokrewnych materiałów, które zostały objęte sankcjami w 2014 r.
Wytyczne Komisji Europejskiej ze środy 13 lipca zamknęły spór dotyczący interpretacji sankcji na import towarów z Rosji w kontekście ich tranzytu do obwodu kaliningradzkiego, który odbywa się głównie przez Litwę.
W wypracowanych wytycznych Komisji zostało zapisane zezwolenie na przewóz objętych sankcjami towarów przez terytorium UE za wyjątkiem broni i materiałów podwójnego zastosowania (dual use). Żeby kaliningradzki tranzyt nie stał się furtką do obchodzenia sankcji, jego wysokość dla danych towarów nie powinna przekraczać średniej z ostatnich 3 lat.
Nie zapomniano również o rytualnym podkreśleniu zgodności sankcji z zasadami Światowej Organizacji Handlu. Gdy wreszcie osiągnięto porozumienie, z zadowoleniem zareagował nawet rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu.
Litewska premier łagodnie przyjęła do wiadomości nowe wytyczne, unikając konfrontacji retorycznej z Komisją i wykorzystała tę okazję, żeby wezwać do dalszego wspierania Ukrainy i nałożenia kolejnych sankcji na Rosję. Całe zamieszanie doprowadziło jednak do krytyki litewskiego rządu ze strony opozycji.
Zarówno Komisja, jak i rząd w Wilnie unikają wzajemnych oskarżeń. Jeszcze niedawno Wysoki Przedstawiciel Unii, Josep Borrell, podkreślał, że Litwini działają w granicach uchwalonego prawa i w oparciu o nie. Litwa zapewne nie mogła stracić tej okazji do podkreślenia swojej pozycji „bałtyckiego jastrzębia” i nie wykorzystania swojego położenia. Nie da się wykluczyć, że miała w tym ciche poparcie ze strony Brukseli i Waszyngtonu.
Z drugiej strony nie wiemy, do jakich gróźb sięgał w niepublicznej komunikacji Kreml. Najwyraźniej zadziałały one na rozpaczliwie broniących pozycji „unikania eskalacji” Niemców z kanclerzem Scholzem na czele. Amerykanie w swoim komunikacie poparli Litwinów w sumiennym przestrzeganiu sankcji, ale najwyraźniej nie uznali za potrzebne krytykowania Unii za to ustępstwo. Komisja, gotowa dotychczas do odważnych działań przeciwko Rosji, najwyraźniej uległa naciskom ze strony największych państw członkowskich.
Nie należy się również łudzić, że wstrzymanie dostaw kolejowych stali i wódki do Kaliningradu miałoby przełomowe znaczenie dla szerszego kontekstu trwającej wojny, tym bardziej, że ta enklawa ma przecież dostęp do Bałtyku. W kwestii samej Ukrainy natomiast kluczowe rozstrzygnięcia osiągane są na froncie.
Rosja straszy głodem
Kwestia Kaliningradu to niejedyny kierunek wysiłków dyplomatycznych w stosunku do Rosji. Negocjacje są obecnie skoncentrowane na odblokowaniu dostaw zboża z portu w Odessie. Rolę pośrednika w tych rokowaniach przyjęła Ankara. Stawką w nich jest głód w wielu częściach świata, z północną Afryką i południową Azją na czele i trudne do oszacowania skutki społeczno-polityczne w krajach globalnego Południa. O ile przedstawiciele państw azjatyckich, np. Indie, podkreślają, że wojna na Ukrainie to konflikt lokalny, to przyznają, że dotkną ich rosnące na całym świecie ceny żywności.
Kijów optymistycznie twierdzi, że od porozumienia dzielą nas tylko „dwa kroki”. Moskwa naciska na możliwość kontroli transportów pod kątem przewozu broni. Zapewnia również, że nie wykorzysta rozminowania wód na Morzu Czarnym w celu przypuszczenia ataku na ukraińskie wybrzeże. Według Turków w planach jest utworzenie specjalnej jednostki monitorowania transportów w Stambule.
Trudno nie zauważyć, że Rosjanie chcą wykorzystać swoją kartę przetargową w postaci zbliżającej się klęski głodu i grać na złagodzenie nałożonych sankcji. Dotychczas, wbrew logice ograniczonej „operacji wojskowej”, rosyjscy żołnierze ostrzeliwują, zaminowują i palą pola oraz składy zboża na Ukrainie. Jednak przedstawiciele ONZ twierdzą, że widać „promyk nadziei” na porozumienie.
W tym skomplikowanym kontekście drobne gesty, takie jak odblokowanie tranzytu do Kaliningradu, mogą zostać na Kremlu odebrane jako oznaka słabości i dać nadzieję na poluzowanie sankcji w niedługiej przyszłości.
W tle zawieszono prace nad kolejnym, siódmym pakietem sankcji, który miał dotyczyć handlu złotem. Zamiast tego skoncentrowano się na zamykaniu furtek wykorzystywanych do omijania dotychczasowych sankcji. Odłożony w czasie jest zakaz kupna rosyjskiej ropy i produktów ropopochodnych, dodatkowo ograniczony wyjątkiem dla dostaw ropociągiem Drużba do Węgier, Czech i Słowacji. Zrobiono również wyjątek w przestrzeganiu kanadyjskich i europejskich sankcji w celu dostarczenia serwisowanej w Kanadzie turbiny do gazociągu Nord Stream 1. Zdaniem strony niemieckiej, celem tego wyłomu w reżimie sankcyjnym jest niedawanie Rosji pretekstu do odcięcia dostaw gazu. Póki co, dostawy tym gazociągiem zostały wznowione, choć na minimalnych poziomach.
Świat zmęczony kryzysem
Kryzys na rynku energii sprawi zapewne, że coraz głośniejsze staną się głosy na całym świecie wzywające do poluzowania sankcji. W Niemczech, gdzie wdrażany jest plan na wypadek odcięcia dostaw gazu, politycy średniego szczebla zaczynają się sprzeciwiać „marznięciu dla pokoju” (ironiczne „Frieren für Frieden”). Postawę władz tego kraju nakreślił na naszych łamach niedawno Michał Steć. Byłoby naiwnością spodziewać się, że do głosu nie dojdą „niechcący marznąć” również w innych krajach członkowskich. Wpływowy bawarski polityk Markus Söder skrytykował już wzywanie przez rząd w Berlinie obywateli do oszczędzania gazu.
Z perspektywy Polski może się wydawać, że sympatie na świecie leżą jednoznacznie po stronie Ukraińców. Jednak poza państwami Zachodu często popularne są twierdzenia Rosjan, że za kryzys energetyczny i nadchodzący głód odpowiedzialne są właśnie sankcje. Ponadto Azja staje się kluczowym regionem dla sprzedaży rosyjskiej ropy. Wsparcie Chin dla Rosji jest powszechnie znane, ale również Indie zachowują dwuznaczną pozycję w stosunku do toczącego się konfliktu, grając na balansowaniu między Zachodem a Rosją.
Zaradzić temu próbuje także polska dyplomacja, czego dowodem jest niedawna podróż wiceministra Marcina Przydacza po Azji Południowo-Wschodniej, w której jako główny punkt programu znalazła się wojna na Ukrainie i problem rosyjskiej dezinformacji.
***
Mimo pobożnych chęci przywódców w Europie Zachodniej wojna rosyjsko-ukraińska nie może być na obecnym etapie zakończona działaniami dyplomatycznymi. Niezwykle trudny do osiągnięcia będzie nawet plan minimum w postaci uwolnienia ukraińskiego zboża w celu ograniczenia klęski głodu. W tych warunkach ruchy takie jak przepuszczenie rosyjskiego tranzytu do Kaliningradu i dostarczenie turbiny do Nord Stream sygnalizują gotowość Unii Europejskiej do ustępstw. Mogą one zostać odebrane na Kremlu jako słabość i gotowość do poluzowania reżimu sankcyjnego. Przed państwami jednoznacznie wspierającymi Ukrainę dużo pracy w celu utrzymania jedności Zachodu względem Rosji.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.