Cel nie uświęca środków. Makiawelizm pro-life nie jest ani dobry, ani skuteczny
W skrócie
Najbardziej znane polskie organizacje pro-life posuwają się nierzadko do czynów wątpliwych moralnie. Można bez trudu pokazać, że makiaweliczne metody stanowią część ich strategii. Jednocześnie organizacje te deklarują przywiązanie do wartości katolickich. Tymczasem zdaniem Magisterium cel nie uświęca środków. Wbrew pozorom w tym nauczaniu nie ma krztyny utopijności. Makiawelizm nie jest bowiem ani dobry, ani skuteczny. Powoduje jedynie niekontrolowane rozprzestrzenianie się grzechu.
W Polsce stosunkowo niewiele jest powszechnie znanych stowarzyszeń lub fundacji, które wprost podkreślają swój religijny charakter i przywiązanie do katolickich wartości. Jedną z kategorii, która wyłamuje się z tego trendu, są organizacje określające się zbiorczo mianem pro-life. Ich głównym obszarem działania jest walka z aborcją. W Polsce trzema najgłośniejszymi tego typu organizacjami są Fundacja Pro – Prawo do Życia, założona przez Mariusza Dzierżawskiego, Fundacja Życie i Rodzina Kai Godek oraz Fundacja Małych Stópek ks. Tomasza Kancelarczyka.
O ile ostatnia z wymienionych fundacji skupia się głównie na wąsko rozumianej działalności antyaborcyjnej (organizuje Marsz dla Życia w Szczecinie i wspierają matki w trudnej sytuacji materialnej), o tyle pozostałe dwie organizacje prowadzą szerzej zakrojoną działalność, która bardzo często nie sprowadza się do wąsko pojętej tematyki pro-life, a w przypadku Kai Godek związana jest z całkiem bezpośrednim zaangażowaniem w politykę (Godek startowała bez powodzenia w 2019 roku z list Konfederacji do Parlamentu Europejskiego).
Działania tych fundacji często budzą kontrowersje, a metody przez nie stosowane moralne wątpliwości. Uzasadnienie zazwyczaj jest podobne – aborcja to wyjątkowe zło, więc walka z nim wymaga wyjątkowych środków, które w normalnej sytuacji byłyby co najmniej wątpliwe moralnie. „Czymże jest skromne dobro, takie jak czyjś komfort psychiczny, w obliczu przeważającego zła aborcji?” – tak można streścić pojawiającą się przykładowo na stronach wspomnianych fundacji argumentację uzasadniającą drastyczne wystawy zakrwawionych płodów (zob. Uroda, 2021). Tylko czy taki pogląd na pewno broni się na gruncie nauczania katolickiego?
Cel nie uświęca środków
Doktryna „cel uświęca środki” zwana jest często (od nazwiska włoskiego myśliciela, który spopularyzował tego rodzaju postępowanie w przypadku polityki) makiawelizmem. Uzasadnienie tej doktryny jest dość zdroworozsądkowe. Aby uniknąć większego zła, czasami trzeba popełnić to mniejsze. Machiavelli podawał w Księciu chociażby przykłady skrytobójstwa, do którego musi uciekać się władca, żeby stłumić w zarodku społeczny bunt i związany z tym masowy przelew krwi (zob. Machiavelli, 2017). W mniej drastycznej wersji spotykamy się z makiawelizmem wtedy, gdy uznajemy za dopuszczalne „drobne” grzechy (np. kłamstwo, podstęp, „lekką” przemoc) w walce o wyższe wartości.
Co ma do powiedzenia o makiawelizmie Kościół? Katechizm Kościoła Katolickiego wypowiada się wyjątkowo jasno, wprost odwołuje się do naczelnej doktryny tej filozofii. Czytamy bowiem, że „«nie można usprawiedliwić złego działania podjętego w dobrej intencji». Cel nie uświęca środków” (KKK, 1759).
Myśl ta jest rozwijana w następujących słowach: „Dobra intencja (np. pomoc bliźniemu) nie czyni ani dobrym, ani słusznym zachowania, które samo w sobie jest nieuporządkowane (jak kłamstwo czy oszczerstwo). Cel nie uświęca środków. Nie można więc usprawiedliwić skazania niewinnego jako uprawnionego środka dla ratowania narodu. Przeciwnie, dodatkowa zła intencja (jak próżna chwała) czyni złym czyn, który sam z siebie może być dobry (np. jałmużna)” (KKK, 1753).
Trudno o bardziej dobitne i bezpośrednie sformułowanie – makiawelizm jest nie do pogodzenia z nauczaniem Magisterium. Tymczasem wspomniane środowiska powołujące się często na KKK tam, gdzie np. mowa jest o czynach homoseksualnych, wydają się te fragmenty kompletnie ignorować. Żeby nie być gołosłownym, rozpatrzmy trzy przykłady różnych działań polskich organizacji pro-life, w których można dopatrywać się makiawelizmu.
- Modlitwa czy prowokacja?
Obie wspomniane fundacje – zarówno Fundacja Pro, jak i Fundacja Życie i Rodzina – angażują się w swojej działalności nie tylko w walkę z aborcją, ale także z szerszej rozumianą „ideologią gender”. W szczególności Fundacja Pro znana jest z ciężarówki oklejonej hasłami „Stop pedofilii”. Powtarzanie zdyskredytowanych w badaniach naukowych asocjacji między pedofilią a homoseksualizmem ma na celu wywołanie negatywnych uczuć wobec ogółu osób homoseksualnych. Sama działalność wspomnianej ciężarówki również budzi wątpliwości. Słynna akcja zaatakowania pojazdu przez Margot została poprzedzona wytropieniem miejsca zamieszkania aktywistów, a następnie przejazdem ciężarówki i godzinnym nadawaniem tam przez megafon modlitw. Bardzo trudno uwierzyć w interpretację, zgodnie z którą tak przeprowadzona „modlitwa” rzeczywiście miała charakter nabożny i nie była de facto religijnie zamaskowaną agresją.
- Antyaborcyjna „partyzantka”
Głośna stała się sprawa aktywistki Zuzanny Wiewiórki, która została nagrodzona przez Ministerstwo Sprawiedliwości za udaremnienie aborcji. Czy jej działalność na taką nagrodę zasługuje? Aktywistka Fundacji Pro najpierw weszła na grupę facebook’ową przeznaczoną dla kobiet poszukujących pomocy w nielegalnej aborcji, namierzyła 17-latkę planującą przerwanie ciąży, a następnie po tym, jak nie udało jej się dziewczyny przekonać do zmiany zamiaru, znalazła jej partnera – ojca dziecka, który skontaktował się z rodziną, aby ta uniemożliwiła dokonanie aborcji. Widać tutaj wspomnianą makiaweliczną kalkulację – z jednej strony życie dziecka, z drugiej takie wartości, jak prawo do prywatności, szczerość intencji i wolna wola matki.
Warto to postępowanie skontrastować ze sposobem działania innego stowarzyszenia – Dwie Kreski – które skądinąd w ostatnich miesiącach zdystansowało się od etykiety pro-life. Wolontariusze i wolontariuszki Dwóch Kresek także rozmawiają z kobietami planującymi aborcję, jednak robią to wyłącznie na zasadzie dobrowolności i respektują każdą decyzję. Niektórzy powiedzą, że tego typu działania są mniej skuteczne, a gdyby Wiewiórka działała w ten sposób, aborcji nie udałoby się udaremnić. Tyle tylko, że ów fetysz skuteczności to właśnie inaczej nazwany makiawelizm. Jeśli zaczynamy dokonywać opartych na mierze skuteczności kalkulacji, to nagle okazuje się, że w kontekście ludzkiego życia praktycznie każda inna wartość jest mało warta i można ją poświęcić.
Do czego prowadzi taka mentalność, widzimy chociażby na przykładzie słów Zuzanny Wiewiórki, w których wypowiada się ona aprobatywnie o zamachach bombowych na kliniki aborcyjne, „jeżeli nie ma tam ludzi”.
Warto dodać, że nie są to rozważania teoretyczne. W USA ruch antyaborcyjny ma na koncie faktyczne zamachy bombowe na kliniki aborcyjne, a nawet zabójstwa lekarzy dokonujących aborcji.
Mogę tutaj dopowiedzieć też podać przykład z własnego doświadczenia. Pokazuje on, jak zaraźliwa jest taka mentalność. Swojego czasu w polskich kręgach pro-life krążył importowany z USA filmik pokazujący studentów medycyny rzekomo bawiących się abortowanym płodem. W momencie, w którym okazało się, że opis ten jest fałszywy, a rzekomo abortowany płód to po prostu manekin używany do ćwiczeń, dowiedziałem się od jednego z kolportujących tę fałszywkę aktywistów, że to nie ma znaczenia, ponieważ filmik i tak pokazuje „prawdę o tych środowiskach”. Trudno o bardziej dobitny i wprost wyrażony przypadek makiawelizmu.
- Traumatyzowanie kobiet dla dobra sprawy
Jednym z najgłośniejszych medialnie obszarów działalności antyaborcyjnych jest publikowanie drastycznych obrazów płodów po aborcji. Największe kontrowersje budzi wystawianie tych obrazów na widok publiczny w miejscach, w których mogą je oglądać osoby postronne, np. dzieci. Równie niemoralne jest publikowanie tych obrazów pod szpitalami ginekologicznymi, gdzie aborcji wykonuje się niewiele, za to zupełnie realna jest możliwość obejrzenia tych obrazów przez kobiety, które właśnie utraciły ciążę. Znów wtórna traumatyzacja tych osób uzasadniania jest koniecznością walki z „większym złem”.
W rzeczywistości przeważająca większość aborcji jest dokonywana w stadium, w którym płód nie ma wykształconych często żadnych organów, ale takie zdjęcia nie spełniałyby perswazyjnej funkcji „prawdy o aborcji”. Trudno jednak uzgodnić tego typu przekaz z realiami coraz powszechniejszej aborcji farmakologicznej, gdzie nie mamy do czynienia ani z rozrywanymi szczątkami, ani w ogóle z żadną chirurgiczną interwencją. Z punktu widzenia etyki katolickiej taka strategia też jest wątpliwa, operuje bowiem na czystym zmyśle estetycznym. Jeśli etyczny sprzeciw wobec aborcji ma zasadzać się jedynie na estetycznym jej odrzuceniu, to „estetyczne”, bezkrwawe aborcje łatwo przestaną budzić też wątpliwości etyczne.
Dlaczego Kościół odrzuca makiawelizm?
Omówiliśmy nieco faktów, pozostaje jednak pytanie, dlaczego Kościół katolicki odrzuca makiawelizm. Co stoi za katolicką niezgodą na zasadę „zło złem zwyciężaj”? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy lepiej zrozumieć, jak Kościół pojmuje koncepcję grzechu. Odwołajmy się znów do KKK.
Czytamy w nim, że „grzech jest czynem osobistym; co więcej, ponosimy odpowiedzialność za grzechy popełniane przez innych, gdy w nich współdziałamy:
– uczestnicząc w nich bezpośrednio i dobrowolnie;
– nakazując je, zalecając, pochwalając lub aprobując;
– nie wyjawiając ich lub nie przeszkadzając im, mimo że jesteśmy do tego zobowiązani;
– chroniąc tych, którzy popełniają zło” (KKK, 1868).
I dalej: „w ten sposób grzech czyni ludzi współwinnymi, wprowadza między nich pożądliwość, przemoc i niesprawiedliwość. Grzechy powodują powstawanie sytuacji społecznych i instytucji przeciwnych dobroci Bożej. «Struktury grzechu» są wyrazem i skutkiem grzechów osobistych. Skłaniają one z kolei ich ofiary do popełniania zła. W znaczeniu analogicznym stanowią one «grzech społeczny»” (KKK, 1869).
Grzech nie jest czynem izolowanym. Oprócz bezpośredniego zła, które wynika z konkretnego grzechu (np. padnięcie ofiarą społecznego ostracyzmu wskutek oszczerstwa), możemy mieć także do czynienia z pośrednim złem, które zostało tym aktem zapoczątkowane. Przykładowo człowiek, który został w imieniu wiary katolickiej zaatakowany albo okłamany, może odsunąć się od Kościoła, a w konsekwencji utracić wiarę. Ktoś, kto zostanie od czynienia zła odwiedziony przemocą i/lub postępem, nie tylko z dużym prawdopodobieństwem nie przemyśli swojego zachowania, ale może tym bardziej utwierdzić się w swoich przekonaniach.
Wszyscy prawdopodobnie kojarzymy dramatyczne narracje kultury popularnej, gdzie katalizatorem zbrodniczej przemiany „głównego złego” były jakieś z pozoru drobne krzywdy poczynione mu „w słusznej sprawie” w dzieciństwie. Tego typu obrazy są w istocie głęboko chrześcijańskie – pokazują, że struktury grzechu są w gruncie rzeczy nieprzewidywalne i dlatego nie możemy dokonywać kalkulacji, że coś jest „mniejszym złem”, a jego czynienie uprawnione, żeby pokonać „większe zło”. Taka kalkulacja jest w swojej istocie sama w sobie grzechem, a konkretnie grzechem pychy.
Co więcej, z powyższego fragmentu doktryny moralnej Kościoła wynikają także pewne przewidywania faktyczne. Krytyka makiawelizmu nie tylko mówi, że oparte na zasadzie zwalczania zła złem działania są niemoralne. Przewiduje także, że z opisanych powyżej względów będą one nieskuteczne. Wydaje się, że tak w istocie jest. W USA, gdzie ruch pro-life posunął makiawelizm czasem do skrajnych granic (vide wspomniane ataki bombowe na kliniki aborcyjne lub morderstwa ginekologów dokonujących aborcji), postawy społeczne w sprawie aborcji nie zmieniły się prawie w ogóle. Co więcej, nie zmieniły się także wśród samych katolików. Według statystyk przytaczanych w podsumowującym 50 lat liberalnego wyroku Roe vs Wade artykule na jezuickim portalu America Magazine odsetek katoliczek decydujących się na aborcję jest taki sam, jak średnia populacyjna (zob. Millies, 2019).
Paradoksalnie rozszerzające działania niektórych organizacji definiujących się jako pro-life, które walczą już nie tylko z aborcją, a i z całą bliżej niezdefiniowaną „ideologią gender”, można potraktować jako pewnego rodzaju uznanie holistycznej natury struktur grzechu. Tyle tylko, że nie czyni to tego typu makiawelicznych działań bardziej zgodnymi z nauczaniem Magisterium. Jeśli bowiem akceptuje się to, że zło ma charakter całościowy, i uznaje się, że każdy grzech (a nie tylko pewna wyróżniona kategoria grzechów) owo zło rozprzestrzenia, to nie można znowu wybrać sobie pewnego zestawu grzechów jako kluczowego i popełniać innych, aby te wyróżnione powstrzymywać. Tak też kłamstwo „w dobrej sprawie” może się wydawać mało istotnym grzechem w porównaniu z aborcją, ale – co pokazuje zresztą przykład debat antyaborcyjnych w wielu krajach – owo kłamstwo potrafi zapuszczać korzenie, podważać w konsekwencji zaufanie do nauczania moralnego Kościoła i utrwalać w świadomości społecznej rozumienie aborcji w kontekście czynu neutralnego moralnie. Pakietowanie walki z aborcją z walką z „ideologią gender” w sytuacji, kiedy owa walka często powiela patriarchalne stereotypy płci, wzmacnia w społeczeństwie przekonanie, że w sprzeciwie wobec aborcji nie chodzi o ochronę życia, ale o kontrolę i ograniczanie kobiet.
Wybiórczy katolicyzm pro-liferów
Podsumowując, nie da się w zgodzie z nauczaniem Kościoła twierdzić, że uprawnione jest zwalczanie zła złem tylko dlatego, że owo zło jest w jakimś sensie „większe”. O ile możemy stosować jakąś gradację pojedynczych czynów pod względem ich stopnia niegodziwości (vide podział na grzechy powszednie i śmiertelne), o tyle całościowe konsekwencje złego działania w duchu makiawelizmu mogą okazać się dalece wykraczające poza to, czemu zdołano przeciwdziałać. Nie da się też w zgodzie z nauczaniem Kościoła wykroić obszaru tego nauczania, który byłby w jakimś sensie „uprzywilejowany”, a grzechy z jego zakresu miałby być na tyle szczególne, że zawieszałyby jawnie obecny w nauczaniu magisterialnym zakaz makiawelizmu. Działacze i kierownictwo rozmaitych fundacji określających się jako pro-life mogą twierdzić, że bronią wartości katolickich i kierują się zasadami wiary, ale dopóki w podstawy działalności swoich fundacji mają wpisaną doktrynę makiawelizmu, dopóty ich słowa nie znajdują potwierdzenia w faktach.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.
Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.