Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Rzeczpospolita Narodów Polski i Ukrainy? Raczej partnerstwo oparte na interesach

Rzeczpospolita Narodów Polski i Ukrainy? Raczej partnerstwo oparte na interesach Andrzej Duda z wizytą w Kijowie podczas posiedzenia Rady Najwyższej..

Ostatnie tygodnie przyniosły w publicystyce kilka propozycji powstania federacyjnego państwa polsko-ukraińskiego. Ze względu na ideały republikańskie, zdrowy rozsądek i zasady realizmu politycznego należy głośno przeciw temu pomysłowi zaprotestować. Koncept federacji Polski i Ukrainy na pierwszy rzut oka jest atrakcyjny – wzmocnieni pozycję naszego regionu na arenie międzynarodowej – jednak w rzeczywistości może przynieść więcej szkody niż pożytku.

Szkodliwe propozycje

Polsko-ukraińskie państwo federacyjne do niedawna istniało tylko w wyobraźni niektórych intelektualistów i publicystów zafascynowanych prometejską myślą polityczną i szukających nowych dróg ułożenia stosunków polsko-ukraińskich po wygranej przez Ukrainę kampanii wojennej z Rosją. W ostatnich dniach jesteśmy świadkami przenoszenia tych mglistych wyobrażeń do debaty publicznej. Mowa tutaj szczególnie o tekście Marka Budzisza na łamach portalu wpolityce.pl, artykule Bartłomieja Sienkiewicza czy wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” przez posła KO Pawła Kowala.

Autorzy powyższych tekstów pomimo oczywistych różnic ideowych w postrzeganiu celów polskiej polityki zagranicznej jednoznacznie opowiadają się za rozważeniem uformowania przez Polskę wspólnego państwa z Ukrainą.

Najdalej w swoich postulatach wychodzi Paweł Kowal. Jego zdaniem „ […]trzeba […], żebyśmy jako Polacy zaakceptowali jako prezydenta Polski Ukraińca”. Obecny poseł KO stawia pytanie, czy jako Polacy jesteśmy w stanie przezwyciężyć nasze wady – skłonność do megalomanii – w celu odpowiedniego rozegrania historycznej szansy ułożenia stosunków z Ukrainą i wciągnięcia jej w orbitę Zachodu.

Marek Budzisz wskazuje na dużą zmianę w ukraińskim postrzeganiu pozycji Polski i przyszłego partnerstwa. Postuluje przygotowywanie gruntu pod przyszłe zjednoczenie Polski i Ukrainy w jeden organizm państwowy na wzór planu Monneta i Schumana – architektów Unii Europejskiej.

Według Budzisza musi powstać projekt, ideowa deklaracja oparta o wzorce zaczerpnięte od twórców UE w celu stworzenia podstaw pod zjednoczenie. Autor tekst powołuje się przy tym na Wołodymyra Wjatrowycza – jednego z hamulcowych rozwoju polsko-ukraińskich stosunków w ostatnim dwudziestoleciu – wskazującego w swoim artykule na rolę Andrzeja Dudy w budowaniu ideowych podwalin przyszłej federacji. Budzisz przywołuje także wspólnych bohaterów walki z bolszewicką okupacją. Zdaniem publicysty w perspektywie 10 lat taka federacja będzie pożądanym i koniecznym krokiem.

Bartłomiej Sienkiewicz proponuje w swoim tekście nowy twór – Rzeczpospolitą Narodów, która w formie związku lub federacji może zagwarantować większe znaczenie obu organizmom w powojennej rzeczywistości. Sienkiewicz przy okazji wbija szpilę obozowi rządzącemu, który, jak twierdzi autor, nie podoła utworzeniu takiego projektu w sposób wiarygodny dla zachodnioeuropejskich partnerów.

Suwerenność i samostanowienie

Powyższe propozycje wysuwane przez polityków i publicystów stanowią w prostej linii zaprzeczenie większości dorobku Polski i Ukrainy oraz trwającego przez ostatnie 30 lat okresu suwerenności i ekonomicznego prosperity, do którego udało się dojść z poszanowaniem wzajemnych organizmów państwowych.

Propozycje polsko-ukraińskiego państwa federacyjnego należy włożyć między bajki przede wszystkim z powodów etyczno-moralnych, tożsamościowych i ekonomicznych. Takie propozycje składane państwu, które zaciekle broni przed najeźdźcą swojej suwerenności, jest niczym innym jak obrazą wysiłku i przelanej krwi obywateli Ukrainy, którzy zginęli, broniąc swojej ziemi.

W tym kraju, choć najechanym i osłabionym, rodzi się pierwiastek odrębności od cywilizacji rosyjskiej. Odrębność ta wyraźnie zarysowała się po raz pierwszy w 2014 r. po aneksji Krymu i protestach na Majdanie, które skutkowały wytworzeniem się europejskiej, prozachodniej tożsamości z wyraźnym pierwiastkiem nacjonalistycznym ukraińskiego społeczeństwa.  Teraz jesteśmy świadkami drugiego etapu, w którym obrona przed otwartą rosyjską agresją przekłada się na budowę antyrosyjskiej, ukraińskiej tożsamości narodowej.

Jak nigdy dotąd Ukraińcy są gotowi do stałego określenia swojej tożsamości narodowej osadzonej w strukturach zachodnich. Ukraina stawia zdecydowany opór siłowemu wprzęgnięciu jej do cywilizacji rosyjskiej. Odparcie agresji będzie stanowiło moment ostatecznego ukonstytuowania się nowoczesnego, ukraińskiego państwa narodowego. Tym gorzej brzmią w tym aspekcie propozycje federacyjne, w którym ta tożsamość ulegałaby rozmyciu.

Założenie, że Ukraina potrzebuje federacji z Polską, nie ma poparcia w faktach i jest tylko pobożnym życzeniem idealistów, którzy sytuują Polskę jako prymusa w regionie i drogowskaz dla innych, słabszych sąsiadów. W tym sposobie myślenia nie został wzięty pod uwagę jeden, acz bardzo istotny fakt – w debacie publicznej na Ukrainie brak takich pomysłów, nikt o ową federację nie zabiega, a nawet jeśliby zabiegał, to prawdopodobnie zostałby szybko uznany za siewcę rosyjskiej propagandy i defetystę.

Poziom rozwoju i struktura gospodarki polskiej i ukraińskiej również wymuszałyby wzięcie pod uwagę kosztownych różnic. Po pierwsze, Ukraina stoi przed zadaniem wielkiej odbudowy swojej gospodarki i infrastruktury po rosyjskiej agresji. Bank Światowy szacuje, że ukraińska gospodarka na skutek wojny utraci 45% PKB w tym roku.

Budowa dróg, mostów, połączeń kolejowych i infrastruktury miejskiej to kosztowne zadanie, które w przypadku realizacji postulatów federacyjnych spadłoby na barki Polski i polskiego podatnika. Biorąc pod uwagę skalę potrzeb inwestycyjnych ze strony Polski (sektor mieszkaniowy, modernizację, armię, energetykę itd.), można stwierdzić, że kroplówka finansowa potrzebna Ukrainie znacznie przekracza możliwości polskiej gospodarki w tym zakresie.

Nie zapominajmy o historii

Wciąż drażliwe i obecne w pamięci zbiorowej pozostają kwestie wspólnej historii obu narodów. Sprawa zbrodni wołyńskiej i stosunek Ukrainy do polskiego dziedzictwa na Wschodzie wciąż nie zostały rozwiązane. Wzmianki medialne dotyczące programowego „wyciszenia” polskiego sprzeciwu wobec gloryfikacji Stepana Bandery na Ukrainie to zły pomysł.

Takie działanie stałoby się paliwem napędowym rosyjskiej propagandy żywiącej się historią polsko-ukraińskich pogromów. Groziłoby to także podsyceniem antysemityzmu w Polsce i pogorszeniem się relacji z Izraelem. Strona ukraińska nie przejawiała do tej pory woli, aby odblokować prace ekshumacyjne na Wołyniu ani by należycie zadbać o polskie obiekty historyczno-kulturowe w dawnych województwach wschodnich.

Jaskółką zmian w tym trudnym procesie jest odsłonięcie lwów znajdujących się na Cmentarzu Orląt Lwowskich. Mer Lwowa, Andrij Sadowy, napisał w mediach: „Niech te lwy na polskim cmentarzu wojskowym we Lwowie, które niegdyś były przedmiotem kontrowersji i zostały zamknięte, będą krokiem w kierunku ostatecznego wzajemnego przebaczenia przeszłych krzywd”.

Ten krok stanowi zatem gest dobrej woli i chęci pojednania. Zanim jednak będzie można wziąć się za rozważanie budowy wspólnego państwa, należałoby rozstrzygnąć pozostałe kwestie historyczne. Zadbanie o polskie dziedzictwo to symboliczny krok, który powinien zostać uczyniony, aby można było odłożyć historyczne spory na bok. Przykładem może być podjęcie prac renowacyjnych pałacu w Podhorcach lub zaprzestanie blokowania prac ekshumacyjnych na Wołyniu. Wrażliwość historyczna nakazywałaby również zaprzestanie po stronie ukraińskiej gloryfikacji UPA, do czego doszło w szczególności po 2014 r. jako wyrazu odgórnej, antyrosyjskiej polityki rządu ukraińskiego. W sposób niezamierzony godziło to także w Polaków.

Dobrym krokiem byłoby też powołanie wspólnych zespołów badawczych lub szerszego dofinansowania transgranicznych projektów, np. na wzór Programu Współpracy Transgranicznej Polska-Białoruś-Ukraina, w ramach którego finansowane byłyby lokalne projekty – drogi, infrastruktura, muzea i renowacja obiektów historycznych leżących po obu stronach granicy. Także od Polski wymagałoby to ograniczenie kultu niektórych żołnierzy wyklętych, których strona ukraińska zapamiętała jako ciemiężycieli i oprawców w latach II wojny światowej.

Realistyczna korekta rzeczywistości

Abstrahując od metapolitycznego i moralnego wymiaru postulowanej federacji, można stwierdzić, że powiązanie ze sobą dwóch organizmów państwowych nastręcza wielu praktycznych problemów prawno-ustrojowych i społecznych, które wymagają dokładnego określenia. Polskę i Ukrainy łączy bardzo wiele, ale jeszcze więcej je dzieli.

W wymiarze prawno-instytucjonalnym podstawową różnicą jest obecność w Unii Europejskiej Polski i odmienność systemów prawno-politycznych. Polska do swojego porządku prawnego implementuje rozwiązania wspólnotowe już od dawna, jednak Ukraina w tym procesie trwa od wielu lat i efekty tych zmian są nadal w stanie odległym od otwarcia rozdziałów w programie negocjacji akcesyjnych. Impetu w tym zakresie może dodać niedawne nadanie statusu kandydata Ukrainie przez UE.

Na łamach Instytutu Nowej Europy Dominik Cheda wskazuje na sformułowaną przez Komisję Europejską ocenę postępów Ukrainy: „[…] nie jest zaskoczeniem, że zdaniem UE największe opóźnienia reform Ukraina notuje w obszarze walki z korupcją, deoligarchizacji i modernizacji wymiaru sprawiedliwości. […] UE miała także zastrzeżenia w kwestiach związanych z otwarciem rynku ukraińskiego na unijne towary, usługi i kapitał czy też likwidacji państwowych monopoli”.

Droga Ukrainy do harmonizacji porządku prawnego zgodnie z zasadami UE (obowiązującymi także w Polsce) jest zatem daleka. Nie inaczej ma się kwestia korupcji. Według rankingu Transparency International dotyczącym tego problemu Ukraina zajmuje 122. miejsce na świecie, Polska zaś 42. Uczciwie należy stwierdzić, że proces zmiany mentalności naszego społeczeństwa w tej sprawie trwa już co najmniej 30 lat i wciąż nie jest zakończony.

Kwestia języka ojczystego również nastręcza problemów. Minęły już czasy, w których znacząca większość obywateli polskich uczyła się języka rosyjskiego w szkołach, w związku z czym przez wiele lat istniałaby swoista bariera komunikacyjna na rynku pracy, w szkołach, na uczelniach i w instytucjach rządowych. Już teraz młodzi Polacy nie są często w stanie porozumieć się ze swoimi ukraińskimi rówieśnikami w szkołach, sklepach i miejscach pracy.

Obecnie migrujący do Polski Ukraińcy są niejako „zmuszani” przez sytuację do nabycia umiejętności językowych, jednak w momencie potencjalnego równouprawnienia języka polskiego i ukraińskiego jako urzędowych powstałaby bariera, w której trudno byłoby się odnaleźć obydwu stronom. Otwartym pozostaje zatem pytanie, czy w tej sytuacji mielibyśmy do czynienia z równouprawnieniem języków, czy de facto dominacją jednego języka nad drugim.

Federalizacja? Nie w Unii Europejskiej

Aspekt federalizacyjny jest nie do zaakceptowania również z powodu konieczności wzięcia pod uwagę funkcjonowania Polski w ramach Unii Europejskiej. Trudno wyobrazić sobie, że powstanie federacji polsko-ukraińskiej zostałoby entuzjastycznie przyjęte przez UE, w szczególności przez jej głównych rozgrywających, czyli Francję i Niemcy. Ogłoszenie przez przedstawicieli Francji i Niemiec, że Ukraina mogłaby zostać przyjęta do Unii Europejskiej co najmniej za 20 lat, oznacza odłożenie procesu akcesji na święte nigdy.

Akcesja Ukrainy do UE wydaje się tym bardziej nieprawdopodobna, gdy weźmiemy pod uwagę, że przyjęcie do wspólnoty kraju, którego populacja przewyższa 5% populacji Unii Europejskiej, wymaga zgody francuskiego społeczeństwa na drodze ogólnokrajowego referendum. Francuzi do tej pory skutecznie hamują unijne aspiracje państw Bałkanów Zachodnich, a więc krajów o znacznie mniejszym ciężarze geopolitycznym dla wspólnoty.

Uzasadnieniem tego są przesłanki o charakterze geopolitycznym, o których obszernie pisał na naszych łamach Marcin Kędzierski. Francja i Niemcy nie zgodzą się na pojawienie się nowego, 40-milionowego, osłabionego państwa członkowskiego popieranego przez Polskę i Stany Zjednoczone, które równocześnie potrzebowałoby kosztochłonnej, unijnej kroplówki finansowej.

Dołączenie Ukrainy zachwiałoby balance of power w regionie Europy Wschodniej i wzmacniłoby pozycję Polski i regionu w stosunku do Berlina i Paryża. Obecność Ukrainy w UE, nawet w ramach wspólnej państwowości z Polską, jeszcze bardziej wpływałaby na korzystny dla zachodu UE kształt wspólnego rynku i w praktyce torpedowałaby wszelkie wspólne przedsięwzięcia z Rosją, na których tak zależy berlińskim i paryskim elitom.

Przyszłość relacji

Przyszłość relacji polsko-ukraińskich wymaga, by już teraz tworzyć projekty i pola współpracy, które umożliwią wniesienie ich na wyższy poziom. Należy dążyć do tego przez konkretne, realne działania prowadzące do obopólnych zysków, a nie mrzonki o wspólnym państwie. Najważniejsze jest nakreślenie czytelnych granic – poparcia dla strategicznego, głębokiego partnerstwa przy jednoczesnym odrzuceniu dążeń w kierunku federacji. Nakreślmy zatem kilka działań i procesów, jakie Polska może wspierać.

Po pierwsze, nawiązanie nowego traktatu o dobrym sąsiedztwie. Pierwotny akt obowiązuje od 1992 r., a Polska jest pierwszym państwem na świecie, które uznało niepodległość Ukrainy i nawiązało z nią stosunki dyplomatyczne. Ważne będzie sformalizowanie szerokiego sojuszu polityczno-militarnego. Mógłby przybliżyć Ukrainę do akcesji do NATO i zapewniałby harmonijną współpracę na polu sektorów zbrojeniowych, wymiany doświadczeń i szkoleń. Ważne będzie szczególnie wykorzystanie bitewnych doświadczeń Ukrainy w wojnie z Rosją w kontekście częstszych ćwiczeń dwustronnych i w ramach NATO.

Współpraca na polu militarnym przełożyć się może też na impuls dla rozwoju naszego sektora zbrojeniowego dzięki wspólnym projektom i wymianie doświadczeń. Polska może wspierać Ukrainę na drodze do akcesji do Unii Europejskiej. Dotychczasowy dyplomatyczny wysiłek doprowadził do nadania Ukrainie statusu kandydata. Teraz rolą Polski będzie wspieranie Ukrainy w przeprowadzaniu reform instytucjonalno-prawnych, które przybliżą ją do akcesji.

Służyć temu może wymiana dobrych praktyk i doświadczeń oraz nawiązywanie szerokich partnerstw na szczeblu instytucji rządowych. Na ostatnim szczycie Trójmorza w Rydze Ukraina otrzymała również status partnera, co jest kolejnym krokiem do uczestniczenia w tym przedsięwzięciu. Umożliwi to uczestnictwo w projektach infrastrukturalnych i transportowych, a przez to wpłynie na zintensyfikowanie współpracy między Ukrainą a UE.

Po drodze możemy również aktywnie lobbować za utworzeniem Funduszu Odbudowy Ukrainy w ramach UE, ze środków którego mogłyby korzystać polskie przedsiębiorstwa w przedsięwzięciach odbudowy Ukrainy z wojennych zniszczeń. Jak wskazuje Marcin Kędzierski w swoim tekście, fundusz ten, wzorowany na Next Generation EU (pocovidowym planie odbudowy UE), będzie następnym etapem eurointegracji, a więc uwspólnotowieniem długu, a także okazją do zarobienia na największych przedsięwzięciach infrastrukturalnych przez firmy z Europy Zachodniej.

Fundusz ten stwarzałby również okazję do przeniesienia części produkcji przemysłowej z Azji do regionu Europy Środkowo-Wschodniej oraz do kolejnego kroku w stronę unii fiskalnej. Nie mniej ważnym punktem jest dalsze pomoc militarna i humanitarna w walce z Rosją i wspieranie aktywności dyplomatycznej Ukrainy na arenie UE i w innych instytucjach międzynarodowych.

Najwyższym aktem przyjaźni i współpracy będzie zatem pomoc w przeprowadzaniu polityczno-gospodarczych reform i podejmowanie wspólnych inicjatyw na arenie międzynarodowej. Nie będą nim zaś egzotyczne propozycje utworzenia wspólnego organizmu państwowego i de facto odbierania Ukraińcom ich suwerenności, o którą obecnie biją się do ostatniego naboju.

Na łamach Nowego Ładu Kacper Kita ujął to podejście bardzo precyzyjnie: „Nawet najlepszym sąsiadom nie proponujemy, żebyśmy zamieszkali z nami i naszą rodziną w jednym domu. Prościej się dogadywać, gdy każdy jest na swoim. Można i warto się odwiedzać, współpracować, ale nie należy popadać w odmęty szaleństwa”.

Tym właśnie idealistycznym szaleństwom nie należy ulegać, choć perspektywa restauracji wielkiej Rzeczpospolitej na pierwszy rzut oka wydaje się kusząca.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.