Wyjdźmy poza matkocentryzm! Czy popkultura deprecjonuje rolę ojców?
W skrócie
Podobno ojcostwo wiąże się z ogromną odpowiedzialnością. Gdy jednak przychodzi do mówienia o wychowaniu, uwaga skupia się przede wszystkim na matkach. Rzeczywiście, badania pokazują, że większość obowiązków rodzicielskich wykonują matki. Jednak próba zredefiniowania tego stereotypu rozbija się o przekaz z reklam i popkultury, które utwierdzają obraz ojca jako rodzica niezdolnego do kompetentnego zajmowania się dzieckiem. Tymczasem dzieci potrzebują ojców. Nie muszą być idealni. Wystarczy, że będą obecni i ufni we własne możliwości.
Matki są wszędzie
Przestrzeń publiczna nieustannie informuje nas o tym, że dziećmi zajmują się głównie matki. W sklepach i drogeriach znajdziemy całe sekcje „mama i dziecko”. „Pokój matki z dzieckiem” w galerii handlowej, na dworcu czy w szpitalu to norma. Znaleźć można również specjalne miejsca parkingowe dla matek z dzieckiem. Najważniejsza instytucja ochrony zdrowia dedykowana rodzinom nosi nazwę „Instytut Matki i Dziecka”.
Różnego rodzaju akcesoria, książeczki i poradniki często wprost dedykowane są mamom. Co prawda, wiele się zmienia i coraz więcej mówi się o rodzicielstwie, zamiast wyłącznie o macierzyństwie, niemniej wciąż ojcostwo przeważnie sprowadzane jest do tych stref opieki i wychowania dzieci, które postrzega się jako bardziej „męskie”, a mniej „kobiece”. Montaż łóżeczka, nauka jazdy na rowerze, ewentualnie dostarczenie pociechy do przedszkola, szkoły czy lekarza. Ale nic więcej.
„Dzięki za śniadanie mamo” – głosi reklama popularnego kremu kanapkowego. W przypadku płatków śniadaniowych i ogólnie reklam kulinarnych jest podobnie. Przestrzeń reklamowa to kolejny matkocentryczny obszar utrwalający stereotypy o rodzicielstwie. Trudno znaleźć reklamy leków, w których to ojciec odpowiada za domową apteczkę. To matka zawsze podaje dziecku reklamowany specyfik, który ma ekspresowo zwalczyć chorobę.
Najdalej idzie reklama leku, w którym umęczona chorobą matka pyta kilkuletnią córkę, czy może wziąć dziś wolne, bo źle się czuje. Na szczęście super lek stawia ją na nogi i dalej może samodzielnie wypełniać wszelkie domowe obowiązki. Z reklamy płynie wręcz przekaz, że matki nie biorą wolnego i muszą zajmować się wszystkim niezależnie od samopoczucia. Ojca w tej reklamie niestety nie widać.
Tata nie wie, musi zapytać mamę
Nie lepiej sytuacja wygląda w filmach i serialach. W polskim serialu „Tatuśkowie” możemy zobaczyć całą gamę ojcowskich stereotypów. W całej popkulturze jest na to mnóstwo przykładów. Wyróżnić można głównie dwa stereotypy ojców: albo gburowaty maczo walczący ze zbirami o swoją rodzinę, albo ciapowaty, wiecznie improwizujący nieudacznik, który nie umie nawet zmienić pieluchy. Taki obraz mocno utrwalają niedawne kinowe premiery przedstawiające ojców. Jason Statham w filmie „Wrath of Man” morduje większość przestępczego półświatka, by znaleźć i zemścić się na zabójcach syna.
Z kolei film o tytule „Ojcostwo” przedstawia ten drugi, ciapowaty wizerunek ojca. Niektórzy aktorzy w niemal każdej produkcji grają identyczną postać. Na krajowym podwórku za przykład może posłużyć Tomasz Karolak. W Hollywood taką rolę odgrywa m.in. Kevin Hart. Zawsze gra tę samą, rozhisteryzowaną, krzykliwą i ciamajdowatą postać. Dużo o wizerunku ojcostwa mówi, to że do roli w produkcji pod tytułem „Ojcostwo”, wybrano właśnie jego.
W jednej ze scen główny bohater, nie radząc sobie z wychowaniem córki, szuka pomocy na spotkaniu grupy wsparcia dla matek. Wchodząc tam, argumentuje, że przecież też jest rodzicem. Można by jednak zapytać, dlaczego ojcostwa i opieki nad dzieckiem ma się uczyć od matek? Dlaczego nie poszedł na spotkanie grupy wsparcia dla ojców?
Jak bardzo arbitralnie film kreśli podział na „męskie” i „żeńskie” kompetencje opiekuńcze pokazuje inna scena. Oto na boisku koszykówki głównemu bohaterowi udaje się zmontować butelkę do karmienia córki z przypadkowych leżących obok przedmiotów. Czy zatem Paul Weitz, reżyser „Ojcostwa”, chce nam powiedzieć, że mężczyzna potrafi składać klocki i naprawiać przedmioty, jednak nie jest w stanie zaplanować posiłków dla dziecka ani generalnie budować z nim czułej i troskliwej relacji rodzicielskiej?
Jednak aktorem, który ma najwięcej na sumieniu w budowaniu negatywnego wizerunku ojcostwa, jest chyba Adam Sandler. Nie dość, że niemal w każdym filmie gra stereotypową karykaturę ojca, to jeszcze sam tworzy podobne produkcje. „Spadaj, tato”, „Super tata”, „Weselny tydzień”, „Klik i robisz co chcesz”, „Duże dzieci” to kilka przykładów z jego filmografii, w których ośmiesza się ojcostwo.
Postaci grane przez Sandlera najczęściej uważają się za głowę rodziny i zapewniają wszystkich wokół, że wszystko mają pod kontrolą. Jednak ich nieudolność sprawia, że wszytko się sypie, a rola ojca polega głównie na improwizacji. Co więcej, część tych filmów wyprodukowała wytwórnia Happy Madison Productions, która została założona przez Sandlera, a on sam jest autorem scenariuszy do niektórych z nich.
Swój udział w stereotypizowaniu ojcostwa ma też Marvel Cinematic Universe, największa franczyza filmowa na świecie. Wszystkie związki w serii niemal 30 filmów promują stabilne relacje i konserwatywny model rodziny, więc przykładów na stereotypizację ojcostwa nie brakuje. Przecież Tony Stark przez 11 lat obecności na ekranie zmagał się z traumą trudnych relacji z ojcem. Z kolei Ant-Man próbował być bohaterem głównie dla swojej własnej córki i był tym typem ojca, który zazwyczaj zawodzi.
Kolejny przykład to Vulture, który zakłada organizację przestępczą, by wyżywić rodzinę, co w jego mniemaniu legitymizuje niemoralne występki. Kolejnym szablonowym wizerunkiem ojca staje się Hawkeye, który po utracie rodziny zostaje bezlitosnym mordercą. Ten mroczny typ ojcostwa w popkulturze utrwala też cała seria „Uprowadzona”, jak i najnowszy Bond z Daniel Craigem. Być może utrwalany przez popkulturę wizerunek ojca jest właściwy?
Matki Polki wciąż istnieją
Najnowsze badania PIE pokazują, że to matki zajmują się dziećmi i domem. „W ostatniej fali badania w 2018 r. wciąż obowiązki opiekuńczo-wychowawcze na ogół były domeną kobiet. W większości rodzin także większość obowiązków domowych spoczywała wyłącznie na kobietach”.
Wydaje się zatem, że mamy do czynienia z błędnym kołem. Wszelkiemu dążeniu do przeciwdziałania nierównemu podziałowi obowiązków rodzicielskich przeciwstawia się cała popkulturowa otoczka zajmowania się domem i rodziną, która począwszy od layoutu opakowań i działania promocyjno-marketingowe, a na filmach skończywszy, utwierdza przekonanie, że to kobieta powinna wykonywać te obowiązki. Ojciec jest dodatkiem do macierzyństwa, potrzebny jedynie wtedy, gdy trzeba wykonać jakieś konkretne zadanie od czasu do czasu.
Problem istnieje także na poziomie instytucjonalnym. Ustawodawca nakazuje matce nowo narodzonego dziecka wzięcie urlopu. Tak, urlop macierzyński nie jest przywilejem, lecz obowiązkiem. „Dlaczego po urodzeniu dziecka musiałam iść przymusowo na urlop macierzyński? Byłam w tej sprawie u prawnika i nie potrafił mi odpowiedzieć. Po porodzie musiałam przymusowo iść na urlop, co przyczyniło się do tego, że moje plany życiowe legły w gruzach. Proszę o poradę. Zachodząc w ciążę, nie wiedziałam, że będę zmuszona do wykorzystania 20 tygodni urlopu” – czytamy na portalu mamopracuj.pl, do którego zgłosiła się jedna z młodych matek.
Wykonaliśmy w tym obszarze znaczące postępy, wprowadzając urlopy dla ojców, jednak sam fakt, że istnieje podział na urlopy „ojcowskie” i „macierzyńskie”, ma znaczący wpływ na społeczne wyobrażenie na temat podziału ról wśród rodziców. To matka musi wykorzystać co najmniej 14 tygodni urlopu przysługującego po urodzeniu dziecka i nie ma żadnej możliwości odstąpienia od tego przywileju, nawet wtedy, gdy wpływa to negatywnie na sytuację materialną rodziny.
Jaskółką nadziei na instytucjonalną zmianę będzie unijna dyrektywa, którą Polska musi zaimplementować do 31 lipca 2022 r., wprowadzająca m.in. niezbywalny urlop ojcowski trwający 9 tygodni. Jednak nie zmieni to wszelkich uwarunkowań kulturowych, które wciąż pozostaną matkocentryczne, choć nie ma ku temu współcześnie uzasadnienia.
Nawet karmienie mlekiem z piersi nie stanowi dziś wyzwania dla ojca. W aptece można kupić laktator, pokarm przechowywać w lodówce, a nawet zamrażać. Ojciec może sprawować pełną opiekę nad dzieckiem od pierwszych dni jego życia, a to, kto zajmuje się dzieckiem w tym okresie, rzutuje na cały okres rodzicielstwa.
Ponieważ kobieta spędza z dzieckiem najwięcej czasu, poznaje je najlepiej. Wie, kiedy płacze z głodu, a kiedy z bólu. Wie jak je uspokoić i jak ułożyć do snu, więc z czasem tylko ona może się nim zajmować. Rola mężczyzny ogranicza się do podawania jej niezbędnych przedmiotów i taki podział obowiązków zostaje z nami na stałe. Ojciec może więc sprawować opiekę nad dzieckiem od pierwszych dni jego życia.
Jednak w mówieniu o ojcostwie, na co zwracała uwagę na naszych łamach Karolina Olejak, nie należy popadać w perfekcjonizm. Ojciec nie musi być doskonały i wolny od wad. Wyśrubowany ideał rodzica nie pomoże w opiece nad dzieckiem. Chodzi po prostu o ojca obecnego. Jak pisała Olejak: „Pomiędzy nieobecnym ojcem spędzającym czas wolny przed telewizorem a spełnionym zawodowo fit-tatą, który zawsze ma siłę na zabawę, jest jeszcze dużo miejsca na normalne ojcostwo, otwarte na błędy i potknięcia, dalekie od magazynowego ideału”.
Niemniej oprócz refleksji nad modelem ojcostwa musimy przede wszystkim przywrócić w naszej wyobraźni ojca, który rzeczywiście jest współodpowiedzialny za opiekę nad dzieckiem. Trafnie skomentował to w podcaście „Kultura Poświęcona” Bartosz Brzyski, który zauważył, że wciąż podświadomie umiejscawiamy matkę jako odpowiedzialną za podstawowe obowiązki i rutynę, a ojca jako rodzica od zadań specjalnych.
Nawet jeśli przyjąć taki podział, to wyzwania, za które miałby odpowiadać ojciec i tak będą codziennie inne. Raz będzie to znalezienie sklepu z krepiną czynnego o 7:00, a innym razem przetransportowanie duszącego się dziecka do najbliższego oddziału pogotowia, starając się przy tym złamać jak najmniej przepisów ruchu drogowego. Dlatego nie należy budować schematu ojcostwa, bo próby jego budowania będą tylko potęgować przeświadczenie ojców, że sobie nie radzą i nie spełniają pokładanych w nich oczekiwań.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.