Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

„Chwała aborterkom!” to okrzyk współczesnych kapłanek, składających kolejne ofiary

„Chwała aborterkom!” to okrzyk współczesnych kapłanek, składających kolejne ofiary Wroclaw 05.02.2021 Kontynuacja protestow po opublikowaniu pazdiernikowego wyroku Trybunalu Konstytucyjnego, ktory skutkuje zakazem aborcji z przyczyn medycznych, nawet w przypadku smiertelnego uszkodzenia plodu. © Bartek Sadowski, Archiwum Protestów Publicznych, https://archiwumprotestow.pl/protest/nie-dla-pseudo-wyroku-tk-wypierdalac-vol-2/?id=4337.

Po jednej stronie kordon mężczyzn osłaniający wejścia do świątyń, po drugiej stronie tłum, głównie kobiet, skandujący antykościelne hasła i wznoszący tablice z napisem: „Moje ciało, moja sprawa”. To jeden z najbardziej zapadających w pamięć obrazów, jaki obserwowaliśmy w czasie Strajków Kobiet w 2020 roku. Z pewnością dla wielu kościoły jako miejsce protestu zostały wybrane intuicyjnie, jednak dla katolików mają głębsze znaczenie. Odnosi się ono do jednego z najważniejszych wydarzeń opisanych w Ewangelii – ustanowienia Eucharystii.

Boża podmiotowość

Kluczowym zagadnieniem dla zrozumienia kontrastu między hasłem: „Moje ciało, moja sprawa” a Eucharystią jest poszukiwanie boskiej podmiotowości, o której prawda została objawiona nam w Ewangelii. Jezus Chrystus nie tylko umarł za nas na krzyżu, ale także dał nam możliwość powtarzania ofiary z siebie. Nie tylko wspominamy więc oddaną realnie ofiarę z życia Jezusa, ale za każdym razem w czasie mszy świętej podczas cudu przeistoczenia jesteśmy świadkami, kiedy krew i ciało Chrystusa stają się obecne na ołtarzu.

To ustanowienie Eucharystii i słowa Jezusa sprawiły, że odwróciła się historia ludzkości, przerwała krąg przemocy zaklęty w naturze. Odtąd już nikt nie musi składać ofiar z ludzi i zwierząt, bo Bóg stał się największą ofiarą w dziejach świata, gdy umarł za człowieka. My zaś, jako osoby grzeszne, nieustannie żyjemy z piętnem przybijania Chrystusa do krzyża.

Moment ten uroczyście opisuje ewangelista następującymi słowami: „[…] wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie, połamał go i podał mówiąc: To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę. Tak samo i kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana” (Łk, 19,20).

Chrystus uwolnił nas, ale z wolności tej możemy korzystać w pełni tylko pod warunkiem, że uznamy go za swojego Pana i Zbawiciela, dostarczyciela praw i norm oraz zegniemy przed Nim kolana. Przed Bogiem, który jako jedyny jest w pełni podmiotowy, bowiem tylko on mógł rozporządzać swoim życiem w pełni – ciałem i krwią. Nasze ciało i krew należą jednak do Niego.

Jesteśmy istotami wolnymi, dlatego nieustannie stajemy przed możliwością przyjęcia słowa Bożego lub jego odrzucenia. Scena z rajskiego ogrodu, kiedy Ewa sięgnęła po owoc, aby poznać Boską cząstkę świadomości, która miała pozostać nigdy nieodkryta, jest symboliczna. Ewa zerwała owoc i zyskała dostęp do poznania, jaką miał tylko Bóg, a ceną tego było wygnanie z raju. Pragnienie uzyskanie owej „boskiej cząstki”, która dawałaby pełnię podmiotowości, jest nieustanną pokusą człowieka.

Dziś, co dla niekatolików może wydawać się paradoksalne, aby uzyskać prawdziwą podmiotowość, trzeba ponowić ofiarę Jezusa, oddać swoje ciało i krew. Aborcja natomiast jest świecką parodią Eucharystii. Odrzuca porządek, jaki przyniósł Zbawiciel. Dokonuje się w ten sposób powrotu do tego, co pierwotne – cykl przemocy przerwany przez Jezusa na krzyżu powraca.

Na poziomie teologicznym Ewa ponownie chce uzyskać Boską podmiotowość, tym razem na inny sposób. Nie chce już patrzeć na świat jak Bóg, gdy sięga po owoc z Drzewa Poznania Dobrego i Złego, lecz pragnie jak Bóg działać – zamiast powtarzać ofiarę z własnego ciała, chce być władczynią życia innego człowieka. Aby zyskać podmiotowość, oddaje w ofierze krew dziecka. W całym tym aborcyjnym dyskursie rola mężczyzn przypomina biernego Adama. Mężczyźni albo mają po prostu zgadzać się na dictum: „Moje ciało, moja sprawa”, albo zamilknąć.

Aborcja jako sakrament

Świat opisywany przez myśl feministyczną w kontekście aborcji i Strajku Kobiet, odrzucający ofiarę Boga, przesycony jest fatalizmem. Kończy się albo ofiarą złożoną z nienarodzonego dziecka w imię wolności samostanowienia, albo staje się ofiarą złożoną z kobiety. W tym świecie bowiem poród nie jest ofiarą dla życia, błogosławieństwem macierzyństwa, ale staje się zagrożeniem, więzieniem dla wolności, bombą z opóźnionym zapłonem. Aby uwolnić się ze świata surowego prawodawcy, Boga Ojca, można ofiarować krew i ciało swojego dziecka. Alternatywą jest złożenie na ołtarzu katolickiego, przemocowego społeczeństwa własnej podmiotowości.

„Gdyby mężczyźni zachodzili w ciążę, aborcja byłaby sakramentem” – to zdanie, które przypisuje się amerykańskiej prawniczce, Florynce Kennedy, często pada na proaborcyjnych manifestacjach. Z jego sensem doskonale polemizuje Bernadette Waterman Ward, która wskazuje, że jest dokładnie odwrotnie.

W tekście opublikowanym na łamach „Christianitas” pt. Aborcja jako sakrament. Pragnienie mimetyczne i ofiara w polityce dotyczącej życia seksualnego Ward stwierdza, że „[…] wypracowana przez René Girarda teoria kultury sugeruje, że aborcja stała się sakramentem właśnie dlatego, że mężczyźni nie zachodzą w ciążę. Kluczowymi elementami religii ofiarniczej – tak jak definiuje ją Girard – są obecność nieprzezwyciężalnego napięcia, prowadzącego z konieczności do rozłamu społecznego, wybór bezbronnej ofiary, na której skupia się przemoc wspólnoty, i wreszcie ukrycie funkcji ofiarniczej, które używa przemocy realnej do uzasadnienia przemocy instytucjonalnej. Stąd też znaczenie aborcji w Ameryce wykracza poza politykę zdrowotną czy nawet społeczną. W rzeczywistości ma ona charakter ofiary religijnej”.

Nie chodzi więc o samą aborcję, ale o jej znaczenie dla aksjologii systemu. W tym sensie prawo do aborcji konstytuuje świat, tłumaczy wzrastającej w nim wspólnocie, że Bóg nie jest źródłem podmiotowości, ale jej ograniczeniem. Jak uważa Girard, najbardziej pożądamy rzeczy nie dla nich samych, ale dlatego, że są one wartością w oczach drugiego.

W ramach myśli feministycznej wskazanie momentu początku życia i decydowanie o jego przerwaniu są dla kobiecej podmiotowości kluczowe. Dobrze widać to w notatce Klementyny Suchanów z książki To jest wojna z maja 2019 roku, w której autorka pisze, że „wojna trwa. Teraz mowa jest już nie tylko o «nienarodzonych dzieciach», ale i «bijących serduszkach». Tak nazwane zostało prawo, które jak tornado przechodzi przez kolejne stany w USA. Chodzi o pomysł, by życie mierzyć od momentu, gdy zabije serce”.

Prasłowiańskie aborcjonistki

Michał Łuczewski w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” komentuje działanie Strajku Kobiet i stwierdza, że „ludzie nowocześni mają tendencję nie tyle do powrotu do średniowiecza, ile jeszcze dalej – do przedchrześcijańskich mitów”, jednak nie rozwija dokładnie, jaki mit wypełnia pustkę pojawiającą się po dechrystianizacji świata. Można jednak spostrzec, że wąska grupa najbardziej medialnych osób związanych ze Strajkiem Kobiet lub przynajmniej gorąco tę inicjatywę popierających stara się wskrzeszać konkretny, przedchrześcijański mit – to fascynacja słowiańszczyzną.

Jednak nie chcę przedstawiać słowiańskiego neopogaństwa tylko jako zaprzeczenia katolicyzmu, ale jako realnie istniejącą opowieść o świecie. Nie jest to więc oskarżenie, ale diagnoza, w jaki sposób polskie przedstawicielki myśli feministycznej starają się opowiedzieć moment, w którym, jak twierdzą, wymyślony przez mężczyzn Bóg odebrał im naturalną podmiotowość.

Jak postuluje Agnieszka Szpila, jedna z najbardziej radykalnych polskich feministek, ważna jest „macico-wagino-czaszka, symbol Starodziewicy. Najstarszego religijnego kultu świata. Kultu bogini płodności, Semele, Matuszki Zjemlij, Magna Mater, Matki Ziemi czy po prostu starej dobrej Demeter. Matki wszystkich bogów, którą zastąpiliśmy Bogiem Ojcem, wyrzekając się tego, co żywe, tego, co żeńskie. Z ogromną szkoda dla nas samych”.

Cytat pochodzi z powieści zatytułowanej Heksy, gdzie w scenerii XVII-wiecznej Nysy autorka stara się pokazywać alternatywną drogę dla współczesnych kobiet. Książka kończy się manifestem, którego cel jest jasny – chodzi o przywracanie polskiej kulturze zapomnianego słowiańskiego dziedzictwa wolnego od chrześcijaństwa, które ciemięży kobiety.

Powrót do przedchrześcijańskiego imaginarium w myśli feministycznej nie jest niczym nowym. Maria Janion, czołowa polska humanistka, która wychowała całe pokolenie polskich feministek, już w Niesamowitej Słowiańszczyźnie starała się narzucić odmienną perspektywę patrzenia na dzieje polskiej kultury i historii. Dla Janion Polska nie „nawróciła się” na katolicyzm, ale została schrystianizowana siłą. Od chrztu Mieszka I trwa watykańska kolonizacja słowiańskiej polskości. To gwałt był aktem założenia polskiej państwowości. Był konieczny, aby utrzymać się na powierzchni historii.

Dziedzictwo Marii Janion było i jest źródłem inspiracji dla autorek, które szukają alternatywy dla kultury polskiej ugruntowanej na katolicyzmie. Widać również, że wizje te tylko się radykalizują. Zazębiające się ze współczesnymi niepokojami ekologicznymi i tęsknotą za naturą opowieści znajdziemy w twórczości arcymieszczańskiej Olgi Tokarczuk, która w powieści Prawiek i inne czasy i w zbiorze Opowiadania bizarne eksploruje magię pierwotnego świata.

Czułym narratorze tak noblistka komentuje zaś jedną z poprzednich swoich powieści – Prowadź swój pług przez kości umarłych: „Miałam więc prosty podział, który leżał u podstaw swego rodzaju piramidy władzy. […] Najsłabszym elementem tej piramidy są oczywiście zwierzęta. One stały się symbolem tych wszystkich «ubogich w duchu», «cichych», «czystego serca», o których pięknie mówią Ewangelie, pocieszające na koniec, że to właśnie oni osiągną królestwo niebieskie. Starałam się unikać używania tej prostej i według mnie nieprawdziwej zasady, która stawia ludzi i zwierzęta po przeciwnych stronach barykady; potraktowałam zwierzęta jako największych wykluczonych, tych, z którymi nikt się nie liczy – pozbawionych głosu – dosłownie i w przenośni. Unieważniłam granicę człowiek-zwierzę, pokazałam, że leży ona zupełnie gdzie indziej i ma związek nie z gatunkiem, lecz z władzą, dostępem do dóbr”. W tych intuicjach, obecnych w całej twórczości Tokarczuk, dostrzec można ewolucję antropologii, która rezygnuje ze świata naznaczonego męską dominacją nad stworzeniem.

Tęsknota za naturą jest jednocześnie połączona z niechęcią wobec martwej i zrytualizowanej kultury katolickiej. To stałe motywy w twórczości noblistki. Katolicy w powieści Prowadź swój pług… są przedstawieni jak bezmyślni tyrani niewolący naturę, znęcający się nad zwierzętami, pozbawieni skrupułów w relacjach z przyrodą. To natura, nie kultura ugruntowana na katolicyzmie, stanowi źródło sensu i prawdziwego życia.

Kulturze katolickiej w bardziej zawoalowanej formie dostaje się również w Kalendarzu ludzkich świąt, które stanowi część Opowiadań bizarnych. Jednym z głównych bohaterów jest Ilon, uznany w społeczności lekarz i masażysta. Zajmuje się przygotowaniem do corocznych świąt tajemniczego Monodikosa, ni to Boga, ni to papieża, którego kult zapewnia społeczności harmonię i funkcjonowanie. Jest to jednak kult bezmyślny, wykonywany z przyzwyczajenia, niewolący umysły i ludzkie ciała. Sam Monodikos przypomina karykaturę ostatnich lat życia Jana Pawła II, jego ciało jest właściwie na w pół martwe, tak samo jak martwy jest jego niewolący społeczność kult.

Jeszcze bardziej inspirację twórczością Marii Janion widać we wspomnianych już Heksach Agnieszki Szpili, w której główna bohaterka odtwarza kult Starodziewicy. Co ciekawe, zarówno w Niesamowitej Słowiańszczyźnie, jak i w Heksach ważną rolę odgrywa przecięcie słowiańskiego świata ze światem germańskim. Jak pisała Janion, także kultura niemiecka nosi w sobie traumę chrześcijańskiej kolonizacji, ale jej romantyzm nasycony jest o wiele większym mrokiem i, jak podaje za Kazimierzem Brodzińskim, treścią „niezgodą z chrystianizmem”.

Akcja Heks dzieje się na ziemiach biskupiego nyskiego księstwa w realiach inkwizycyjnej walki z kultem „Ziemistych”, w czasach kiedy na ziemiach niemieckich w sposób najbrutalniejszy w całej Europie trwały szeroko zakrojone polowania na czarownice z procesami i egzekucjami, które szacuje się na kilkanaście tysięcy. W powieści kobiety pod przewodnictwem Helene Spalt udają się do lasu, aby oddać hołd pogańskiej bogini Starodziewicy i uprawiać wolną miłość bynajmniej nie z mężczyznami, którym stopniowo ograniczają popęd dzięki podawaniu specjalnych ziół.

Rezygnacja z chrześcijaństwa nie oznacza dla współczesnych feministek odczarowania rzeczywistości. Tam również jest sacrum, tyle że innego rodzaju. Na takiej wrażliwości również zaciążyło dziedzictwo Marii Janion, która pisała w Niesamowitej Słowiańszczyźnie, że „głos kobiety w kulturze romantycznej często lokował się w okolicy bytów granicznych. Ona sama stawała się medium niekiedy harmonii natury – a niekiedy demonicznych sił nadnaturalnych. Zapowiadając pojawienie się modernistycznej histeryczki romantyczna kobieta nawiedzona ukazywała w kulturze inne bytowanie ciała – nieprzypisanego społecznej roli, zrewoltowanego pod wpływem jakiegoś innego, obcego języka, pochodzącego spoza logosu”.

Współczesny świat feministyczny jest światem magicznym, a jednocześnie nieświętym. To świat sakralny, ale nie boski. I tak jak dla chrześcijaństwa istotne jest przykazanie miłości i trudny do realizacji imperatyw miłowania nawet nieprzyjaciół, tak dla Agnieszki Szpili podstawowym źródłem działania w świecie jest wyzwalający gniew.

W wywiadzie udzielonym Paulinie Januszewskiej autorka Heks stwierdza, że „ogniowkurw – tak jak gniew – jest odpowiedzią na przekraczanie granic, a kobiety to grupa, której od wieków systemowo wyrządza się krzywdy i odmawia podmiotowości oraz prawa do samostanowienia. Każdy wybuch gniewu, złości kobiet jest natychmiast piętnowany, kobiety wściekłe skazywano na społeczny ostracyzm, oskarżano o szaleństwo i uprawianie czarów, a potem palono na stosach. One tymczasem po prostu chciały zdjąć z siebie opresję”.

Obok Olgi Tokarczuk i Agnieszki Szpili mamy w końcu Maję Kleczewską, której interpretacja Dziadów w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego oburzyła polską prawicę. Jednak nie dlatego, że był to spektakl po prostu skandalizujący pod względem estetycznej formy, ale dlatego że drogą Janion Kleczewska odczytuje polski romantyzm jako moment przywrócenia do polskiej kultury słowiańskości. Słowiańskości, w której kobiecość była upodmiotowiona, a nie zniewolona przez chrześcijaństwo. Konrad – będący w inscenizacji Kleczewskiej kobietą – bluźni Bogu, żądając dla siebie podmiotowości, bo jak twierdzi, jest zdolny/a stworzyć świat lepszy niż ten, które został stworzony przez Kościół.

W październiku 2021 roku w rocznicę wybuchu Strajku Kobiet w Warszawie na Rondzie Dmowskiego jedna z kobiet w takich słowach opowiadała na scenie o aborcji, której dokonała: „Teraz jest to nasza praca, którą kochamy, uwielbiamy. To nie jest tak, że jesteśmy jakimiś cierpiętnicami i że jest to jakaś ciężka praca. To jest praca często bardzo satysfakcjonująca, pełna wyjątkowego porozumienia. […] Tak wygląda praca aborcjonistek, mogę chyba śmiało powiedzieć – chwała aborterkom”. Słowa te nadają niejako sakralny wymiar ideolożkom Strajku Kobiet – współczesnym kapłankom, które pomagają w odprawianiu aborcyjnego misterium.

Michał Łuczewski we wspomnianym już wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” mówił, że „to, co się działo na placu Zamkowym, było świętem, przerwaniem normalnego toku zajęć i miało uderzające analogie z greckimi, ekstatycznymi Dionizjami. W ateńskiej procesji niesiona uroczyście figura fallusa zajmowała centralne miejsce. Co zaskakujące, przy wszystkich różnicach związanych z procesem cywilizacyjnym, podobnie było w warszawskim marszu. Gest środkowego palca, który stał się jego emblematem, pochodzi ze starożytności i oznacza właśnie fallusa”.

Misterium to nadaje kobietom wspólną, zbiorową tożsamość. Jak stwierdziła Agnieszka Szpila, „patrzę w lustro i widzę, że to już jestem nie ja, to są wszystkie «ja». W swoim szaleństwie i swego rodzaju transie staję się kolektywną tożsamością, antycypującą historie i traumy pokoleń kobiet i innych osób, które musiały i wciąż muszą pochylać się przed jego wysokością penisem, rozumianym tu dosłownie i metaforycznie”.

Penis jest tu więc symbolem dominacji mężczyzn nad kobietami również w ich społecznym wymiarze. Wzniesiony w górę środkowy palec staje się więc odwróceniem stosunku przemocy – oto już nie będziemy tymi, którym narzucony jest męski porządek, którego fundament stanowi Kościół. Jeśli Bóg więc, jak zdają się sugerować Tokarczuk, Szpila i Kleczewska, staje po stronie mężczyzn, odpowiedzią jest wypowiedzenie mu posłuszeństwa.

***

Czymś niezwykle wygodnym byłoby stwierdzenie, że kobiety z własnej woli wzięły na sztandary problem aborcji, szczególnie, że opisywana wyżej kwestia dotyczy wąskiej grupy, która zdaje się rozumieć aborcję jako fundament aksjologii. Nie dotyczy to kobiet, dla których prawo do aborcji jest kwestią strachu przed wykluczeniem, biedą czy jakiegoś rodzaju ubezwłasnowolnieniem.

Tekst ten nie opisuje mentalności wszystkich tych kobiet, które wierzą, że aborcja jest dla nich egzystencjalną koniecznością. Starałem się pokazać, że aborcja może być odczytywana w teologicznym kluczu jak bunt wobec chrześcijaństwa, może również być związana z powrotem do słowiańskości, w której – jak wierzą polskie feministki za Marią Janion – kobiety były prawdziwie podmiotowe.

To, co w tej historii (jak w opowieści o grzechu pierworodnym) nam umyka, to fakt, że mężczyźni muszą wziąć współodpowiedzialność za świat, który stworzyli. Tak jak kobiety mogą dziś ponowić grzech Ewy, tak i mężczyźni ponawiają grzech Adama, grzech bezczynności, kiedy zgadzają się na hasło: „Moje ciało, moja sprawa”. Kobiecy sugerują bowiem mężczyznom: „To ja, nie ty, sięgam po owoc. Pozostajesz bezczynny, więc pozwól mi decydować”.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.