Milenialsi kochają zwierzęta bardziej niż własną matkę. Jak psiary i kociary zmieniają społeczeństwo?
Badania przeprowadzone na zlecenie platformy ConsumerAffairs wskazują, że 57% milenialsów kocha swoje zwierzęta domowe bardziej niż rodzeństwo, a 50% bardziej niż matkę. Emocjonalne przywiązanie do psów i kotów koreluje także z niechęcią do posiadania dzieci.
Zwierzęta towarzyszą człowiekowi od tysięcy lat. Obecnie można jednak zauważyć trend, w ramach którego coraz mniej podkreśla się utylitarny charakter relacji pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem, a coraz większe znaczenie zyskują emocjonalne aspekty tego związku. Dla wielu osób zwierzę staje się pełnoprawnym członkiem rodziny, z którym łączy je głęboka więź uczuciowa.Z badań przeprowadzonych dla platformy ConsumerAffairs wynika, że aż 81% Amerykanów z pokolenia milenialsów kocha swoje zwierzę domowe bardziej niż niektórych członków swojej rodziny. Aż 57% ankietowanych uznała, że swojego psa lub kota kocha bardziej niż rodzeństwo, a połowa badanych kocha zwierzęta bardziej niż własną matkę! Co ciekawe, aż 30% ankietowanych stwierdziło, że swojego pupila darzy silniejszym uczuciem niż partnera. Emocjonalne przywiązanie do zwierząt łączy się także z niechęcią do posiadania dzieci. 58% milenialsów wolałoby mieć psa lub kota niż zostać rodzicem.
Co ciekawe, ankietowani deklarowali również, że są w stanie bardzo wiele poświęcić, aby ratować życie swojego zwierzęcia. Jedna czwarta badanych stwierdziła, że byłaby skłonna sprzedać samochód, aby opłacić swojemu pupilowi terapię ratującą życie. Zmiany w postrzeganiu zwierząt dostrzegł już rynek pracy. Pojawiły się bowiem firmy, które oferują pakiet weterynaryjny jako jeden z benefitów pracowniczych. Oczywiście w trosce o zwierzęta nie ma nic złego, lecz gdy przyjrzymy się temu bliżej, to zmiana naszego stosunku do zwierząt może jawić się jako objaw poważnego kryzysu społecznego.
Przytoczone wyniki badań pokazują nie tylko przemiany w naszym podejściu do zwierząt, lecz także mówią wiele o kondycji naszego społeczeństwa. Problem z nawiązaniem i utrzymaniem relacji międzyludzkich staje się coraz bardziej powszechny. Wynika to w dużej mierze z tego, że ludzie chcą coraz bardziej podkreślać swoją autonomię i boją się, że inne osoby mogą być dla nich zbyt dużym ograniczeniem. Zwierzęta, mimo że oczywiście wymagają czasu i uwagi, nie są ludźmi i stawiają mniejsze wymagania. W ten sposób próbuje się zapełnić pewną lukę, lecz nigdy to się w pełni nie udaje.
O fenomenie zacieśniania się więzi między ludźmi a ich pupilami rozmawiali Bartosz Brzyski, Konstanty Pilawa i Piotr Kaszczyszyn w jednym z odcinków podcastu „Kultura poświęcona”. Bartosz Brzyski zauważył, że „dziś często ludzie biorą zwierzęta po to by zapchać swoje emocjonalne deficyty i pustkę. Zwierzęta są czymś na co przenosimy nadmiar emocji albo zapełniamy ich niedobór. Jest to coś co jest szczególnie widoczne w pokoleniu obecnych trzydziesto- i czterdziestolatków, a co uaktywniło się zwłaszcza w pandemii gdzie wyjście na spacer z psem było jedną z niewielu okazji do opuszczenia domu”.