Bez złudzeń ukrainofilów. Dlaczego ukraińska niepodległość jest w geopolitycznym interesie Polski?

W skrócie
Ukraina odgrywa tak wielką rolę w życiu ekonomicznym, w potencjale politycznym ZSRR i wprost w sentymentach każdego Rosjanina, iż wydaje się bardzo mało prawdopodobne, aby państwo rosyjskie kiedykolwiek oswoiło się z jej niepodległością. Nie możemy nigdy zapominać, że historia nieubłaganie zdąża do nowego porozumienia niemiecko-rosyjskiego. Tylko podział Rosji na dwa państwa wzajemnie się neutralizujące, może to niebezpieczeństwo od nas odwrócić. Znaczne osłabienie Ukrainy lub nowe zniknięcie jej z karty Europy nie mogłoby leżeć w interesie Rzeczypospolitej, podobnie jak bardzo znaczne osłabienie Rzeczypospolitej nie mogłoby leżeć w interesie Ukrainy – pisał w 1937 roku Adolf Bocheński w klasycznym geopolitycznym traktacie Między Niemcami a Rosją.
W marcu zawieszamy zbiórkę na działalność Klubu Jagiellońskiego. W miejsce przelewu, który chciałeś nam przekazać – prześlij pieniądze ukraińskiej armii w ramach oficjalnej zbiórki organizowanej przez Narodowy Bank Ukrainy! Tu znajdziesz instrukcję jak to zrobić i wyjaśnienie, dlaczego zachęcamy do takiej formy zaangażowania.

O przewidywaniu
Generał Serigny w swej świetnej rozprawie o sztuce wojennej twierdzi, że inteligencja to jest sztuka przewidywania. Musimy dążyć do sformułowania przewidywań odnośnie do rozwoju terytorialnego Europy Wschodniej. Zbudowanie logicznej polityki ukraińskiej będzie bowiem możliwe tylko w wypadku, w którym będziemy dokładnie wiedzieli, co przewidujemy i czego pragniemy. Przedmiotem następujących rozważań mają też być przewidywania na temat skutków ewentualnego rozpadnięcia się Rosji Sowieckiej na kilka państw narodowych, względnie na temat skutków utrzymania się dzisiejszego status quo terytorialnego.
Zajmować się też będziemy przede wszystkim ewentualnością powstania niepodległego państwa ukraińskiego nad Dnieprem, bez jakichkolwiek zmian w dzisiejszych granicach wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej. Następnie weźmiemy pod uwagę powstanie jakiegoś stałego związku państwowego między Ukrainą a Polską, wreszcie zastanowimy się nad aspektem międzynarodowym sprawy ukraińskiej przed zaistnieniem tych ewentualności, tzn. w sytuacji dzisiejszej.
Jeżeli piszemy, że to lub owo zdarzenie jest dla Rzeczypospolitej pożądane, nie oznacza to bynajmniej, żebyśmy głosili, iż trzeba mobilizować i natychmiast maszerować szlakami Karola XII. Znaczy to jedynie, iż staramy się z punktu widzenia polskiej racji stanu ustalić wartość pewnych zdarzeń mogących, zupełnie niezależnie od aktywnej ingerencji Rzeczypospolitej, nastąpić na terenie Rosji.
Stopień realności przewidywań co do zmian terytorialnych we współczesnej Europie jest niewątpliwie bardzo trudny do ustalenia. Ogólnie biorąc, wobec rzadkości konfliktów zbrojnych w naszej epoce, tempo zmian terytorialnych będzie prawdopodobnie na ogół bardzo powolne. Niemniej jest rzeczą niewątpliwą, iż będą one następować. Siła bezwładu politycznego, która działa w kierunku zachowania integralności terytorialnej naszego sąsiada wschodniego – mutatis mutandis [uwzględniając istniejące różnice] ochrania również i ziemie Rzeczypospolitej.
Doświadczenia, nie tylko poprzednich pokoleń, ale i naszej epoki, pouczają jednak, że budowanie na sile bezwładu politycznego jest á la longue dość ryzykowne. Jest to bowiem siła, która w ostateczności bywa zawsze pokonywana. W dyskusji między młodym Churchillem a sir Wiliamem Harcourtem opowiadamy się raczej za młodym. Jak wiadomo – kiedy w czasie jednego z kryzysów politycznych początku XX wieku młody Churchill zapytał się starego Harcourta: „co się teraz stanie”, zapytany odrzekł: „mój drogi, żyję już lat 70 i stwierdzam, że w tym okresie nigdy nic nie następowało”. Od tego czasu, dodaje Winston Churchill od siebie, minęło już lat 30 i zaobserwowałem, że ciągle coś się działo.
Musimy się liczyć, że i w stosunkach międzynarodowych ciągle coś będzie następować. Jakie są możliwości zmian w tej dziedzinie i w jakiej mierze będą one korzystne lub niekorzystne dla Polski, oto przedmiot, którym zaiste warto się zajmować.
Elementy polityki ukraińskiej
Wielu ukrainofilów oddaje się dziś jednostronnym złudzeniom na temat ukształtowania się przyszłych stosunków między Polską a Ukrainą. Złudzeń tych podzielać nie możemy i musimy trzeźwo zapatrywać się na możliwości, które będą stały przed nowonarodzonym państwem ukraińskim nad Dnieprem. Otóż zasadnicze czynniki, które decydowałyby o polityce tego państwa, mogą być ujęte w następujących czterech punktach.
1. Wobec wagi zagadnienia Lwowa i Wołynia dla państwa ukraińskiego, a wagi tej nie należy w żadnym wypadku nie doceniać, zaistniałyby niewątpliwie zdecydowane pretensje terytorialne Ukrainy do Polski. Byłaby to sytuacja mniej więcej taka, jak dziś w stosunkach Litwy i Polski, oczywiście jeżeli bierzemy pod uwagę napięcie antagonizmu, nie zaś siły wzajemne partnerów.
Siła, z jaką Ukraińcy wysuwaliby żądanie Galicji Wschodniej i Wołynia, byłaby prawdopodobnie niezależna od stopnia, w którym Polska przyczyniłaby się do założenia państwa ukraińskiego w ogóle. Doświadczenie wykazuje, że obowiązki wdzięczności, zarówno w życiu prywatnym, jak w stosunkach międzynarodowych, raczej zakwaszają atmosferę, niż ją oczyszczają.
Stanowisko Italii wobec upadku Napoleona III i później wobec Francji aż do roku 1900 stanowi tu zastanawiający przykład. Uderzmy się zresztą w piersi i zapytajmy się, czy np. udział oficerów francuskich – zresztą pozbawiony zbyt wielkiego znaczenia – w wojnie 1920 roku, przyczynia się istotnie do polepszenia naszego stosunku do Francji. Nigdy w świecie. Sprawa Weyganda zakwasza tylko stosunki obu narodów. Nie należy się więc spodziewać, aby Ukraińcy z wdzięczności zrezygnowali pewnego pięknego poranku z Galicji Wschodniej i z Wołynia.
2. Drugim elementem w polityce ukraińskiej, a byłby on zupełnie równie stały, byłaby trudność pogodzenia się Rosji z wyodrębnieniem Ukrainy. Ukraina odgrywa tak wielką rolę w życiu ekonomicznym, w potencjale politycznym ZSRR i wprost w sentymentach każdego Rosjanina, iż wydaje się bardzo mało prawdopodobne, aby państwo rosyjskie kiedykolwiek oswoiło się z jej niepodległością.
Pod tym względem jednak żadnych zupełnie pewnych przewidywań formułować nie sposób. Przed wojną nikt nie spodziewał się, aby Rosja mogła kiedyś nawet udawać – jak to czyni dziś – że pogodziła się z wyodrębnieniem całego pobrzeża Morza Bałtyckiego.
Nawet gdyby Rosja uznała kiedyś niepodległość Ukrainy za fakt dokonany i konieczny, to między oboma państwami wystąpiłyby z ogromną siłą spory o pograniczne mieszane narodowościowo obszary. Włodzimierz Bączkowski zwrócił tu pierwszy w publicystyce polskiej uwagę na zasadniczą rolę Zagłębia Donieckiego, które znajduje się na pograniczu Ukrainy i Rosji, podobnie jak Górny Śląsk na pograniczu Polski i Niemiec. Na całej ogromnej granicy ukraińsko-rosyjskiej powstałyby ciągłe, niekończące się spory terytorialne.
Niepodległa Ukraina musiałaby więc liczyć się ze strony Rosji z takim nastawieniem, jak nastawienie Niemiec w stosunku do Austrii, jak przedwojennej Serbii do Austrii, lub wreszcie jak niedawno jeszcze Włoch do Abisynii. To jest też drugi stały czynnik w polityce niepodległej Ukrainy.
3. Trzecim czynnikiem będzie brak sprzecznych interesów między Ukrainą a Rzeszą Niemiecką. Z jednej strony trudno sobie wyobrazić jakiekolwiek sprzeczne interesy terytorialne między Ukrainą a Rzeszą Niemiecką, z drugiej znów łączyłaby oba państwa pożądliwość w stosunku do pewnych obszarów sąsiedniej Polski.
Gdyby wpływ Rzeszy Niemieckiej na powstanie niepodległości ukraińskiej był bardzo znaczny i gdyby stosunki tych dwu państw kształtowały się mniej więcej tak, jak za czasów hetmana Skoropadskiego, wówczas niewątpliwie istniałaby na Ukrainie grupa ludzi, która by dążyła do emancypacji kraju, może nawet w porozumieniu z Rzeczpospolitą Polską. Oficjalna polityka ukraińska w tym wypadku byłaby jeszcze ściślej związana z Niemcami. Á la longue jednak kwestia tej czy innej genezy państwowości ukraińskiej przestałaby odgrywać rolę i na tapecie pozostałaby tylko jej czysta racja stanu.
4. Wreszcie czwartym elementem polityki ukraińskiej byłoby przejęcie przez nią wszystkich prawie zagadnień południowozachodnich dzisiejszej Rosji. Zagadnienia te wystąpiłyby zresztą od razu o wiele silniej, ze względu na większą dynamikę narodową niepodległej Ukrainy w porównaniu z dotychczasowym anarodowym ZSRR.
Należy tu więc przede wszystkim kwestia Besarabii i Bukowiny, dalej niebezpieczeństwo ukraińskie dla każdorazowego posiadacza Rusi Podkarpackiej, sprawa krymska, wreszcie stosunki między Kaukazem a Ukrainą. Wszystkie stany zapalne wymienione tu przez nas prawdopodobnie zaogniłyby się znacznie w razie powstania niepodległej Ukrainy. Musiałaby ona liczyć się z antagonizmami w tych wszystkich kierunkach, poza polskim i rosyjskim.
Nie dziwilibyśmy się bynajmniej, gdyby powyższe obiektywne i beznamiętne przedstawienie elementów polityki przyszłego państwa ukraińskiego wywołało u czytelnika pewien odruch oburzenia.
Jak to więc, czyżbyśmy tu prekonizowali życzliwe odnoszenie się Rzeczypospolitej do państwa, które by miało z nami takie stosunki jak Litwa kowieńska? Jak to, czyżbyśmy szli dobrowolnie na ogromne utrudnienie naszych stosunków wewnętrznych z 15% mniejszości ukraińskiej przez powstanie niepodległej Ukrainy? Ładnie by się przedstawiał rezultat udania się wyprawy kijowskiej w 1920 roku! To oburzenie byłoby jednak przedwczesne.
Dokładniejsza analiza zagadnienia wskazuje bowiem wyraźnie, że przecież powstanie niepodległej Ukrainy nie byłoby niekorzystne dla Polski.
Dwie hipotezy
Na podstawie powyższych elementów politycznych zaistnieć dla Ukrainy mogłyby różne kombinacje międzynarodowe. Przede wszystkim wymieńmy możliwość przymierza i ścisłego współdziałania niemiecko-ukraińskiego. Ostrze tego ostatniego byłoby skierowane niewątpliwie przeciw Polsce. Wobec jednak wskazanej przez nas powyżej stałej nieprzyjaźni, która by istniała prawdopodobnie między Rosją a Ukrainą, ten stan rzeczy doprowadziłby szybko do porozumienia polsko-rosyjsko-francuskiego, przeciw Niemcom i Ukrainie.
Tego rodzaju konstelacja międzynarodowa zaistniała już zresztą raz w niedawnej przeszłości, a to w identycznych warunkach jak te, które obecnie przewidujemy. Było to mianowicie w okresie ścisłego współdziałania Niemiec i Ukrainy hetmańskiej w r. 1918. Niesłychanie interesujący jest ówczesny zwrot w polityce Marszałka Piłsudskiego, dokonany przed samym aresztowaniem Go przez Niemców.
Wówczas to, wobec rozkładu Rosji, na pierwszy plan wybił się antagonizm polsko-niemiecki i polsko-ukraiński, tak zaostrzony później Brześciem i Rarańczą. W owej chwili Marszałek szedł szlakami, które może i nam wyznaczą przyszłe koleje losów. Misja Tadeusza Hołówki do Rosji celem zorganizowania wojsk polskich przy radach robotników i sołdatów, jest dla nas jednym z najwspanialszych posunięć Józefa Piłsudskiego. Chodziło wówczas o zorganizowanie polskiej siły zbrojnej przy boku Francji i Rosji, przeciw Niemcom i rodzącej się Ukrainie. Koncepcja ta nie została zresztą przez Hołówkę pomyślnie zrealizowana.
Niemniej jest ona pięknym dowodem, do jakiego stopnia polska racja stanu powinna być odłączona od ideologii społeczno-gospodarczych, w jakiej mierze ideologia narodowa powinna nad nimi dominować. Interes Rzeczypospolitej wymagał, aby armia nasza była wówczas organizowana przy radach sołdatów i robotników. Jest jasne, że wobec tego należało ją wówczas tam organizować, podobnie jak cztery lata wcześniej pod sztandarami jego cesarsko-królewskiej apostolskiej mości.
Zasadniczą tu jednak rzeczą jest zrozumienie przez czytelnika tego ogromnego postępu w sytuacji Rzeczypospolitej, który znamionowałoby wytworzenie się takiej konstelacji polsko-rosyjsko-francuskiej. Z punktu widzenia międzynarodowego jest dla nas rzeczą obojętną, czy Polska będzie kiedyś w złych stosunkach z Ukrainą a dobrych z Rosją, czy też odwrotnie – w dobrych z Ukrainą a w złych z Rosją. Kwestią ważną jest jedynie neutralizowanie się wzajemne tych dwu państw – Rosji i Ukrainy – uniemożliwiające właściwie koalicję naszych sąsiadów wschodnich i zachodnich, tak nam zagrażającą w każdej chwili.
Nie możemy bowiem nigdy zapominać, że historia nieubłaganie zdąża do nowego porozumienia niemiecko-rosyjskiego. Tylko podział Rosji na dwa państwa wzajemnie się neutralizujące, może to niebezpieczeństwo od nas odwrócić. Które zaś z tych państw będzie w złych, które zaś w dobrych stosunkach z Rzeczpospolitą, to może mieć znaczenie jedynie z punktu widzenia polityki wewnętrznej, nie zaś międzynarodowej.
Tak więc w razie powstania niepodległej Ukrainy bardzo prawdopodobną i pożądaną byłaby konstelacja polsko-rosyjsko-francuska. A jednak dziś ta sama konstelacja prekonizowana przez naszą prasę narodowo-demokratyczną, nie wydaje się nam pożądana. Dlaczego? Otóż w dzisiejszej sytuacji porozumienie polsko-rosyjskie przeciw Niemcom ma sens dla tej ostatniej tylko wtedy, gdy zagraża jej niebezpieczeństwo niemieckie.
Ponieważ w razie przeniesienia się Polski do obozu przeciwniemieckiego niebezpieczeństwo niemieckie dla Rosji automatycznie by odpadło i ekspansja niemiecka zwróciłaby się na powrót w kierunku Pomorza i Śląska, przeto rezultatem tego porozumienia polsko-rosyjskiego byłoby w szybkim tempie nowe Rapallo. Byłoby to mniej więcej to samo, co w odwróconej sytuacji przyniosło w r. 1790 porozumienie Polski z Prusami przeciw Rosji.
Natomiast po wyodrębnieniu się Ukrainy i sprzymierzeniu się jej z Rzeszą Niemiecką, ewentualność porozumienia polsko-rosyjskiego zyskałaby o wiele trwalsze podstawy, a mianowicie podstawę wspólnego antagonizmu z realnie istniejącym państwem ukraińskim. Dlatego to, co dziś prowadziłoby do katastrofy dyplomatycznej, w tej sytuacji byłoby może nawet pożądane.
Inna rzecz, że i wówczas w antagonizmie polsko-ukraińskim byłaby pewna granica. Niewątpliwie w interesie Ukrainy byłoby odebrać Polsce Galicję Wschodnią i Wołyń, w interesie Polski zwalczać te zapędy. Natomiast bardzo znaczne osłabienie Ukrainy lub nowe zniknięcie jej z karty Europy nie mogłoby leżeć w interesie Rzeczypospolitej, podobnie jak bardzo znaczne osłabienie Rzeczypospolitej nie mogłoby leżeć w interesie Ukrainy.
Stosunek Ukrainy do Polski byłby tu bardzo podobny do stosunku Litwy do Polski. Wprawdzie Litwa wysuwa dziś w stosunku do nas bardzo znaczne pretensje terytorialne, lecz niemniej jest jasne, że znaczne osłabienie Polski mogłoby pociągnąć dla niej konsekwencje co najmniej nieprzyjemne.
Tak np. Metternich w ostatnim okresie rządów Napoleona dążył wprawdzie, według ostatniej historiografii francuskiej, do osłabienia Francji, jednak nie w tym stopniu, aby nie mogła ona stanowić przeciwwagi dla Rosji. Częściowo nawet czynił starania utrzymania na tronie dynastii Bonaparte. Tego rodzaju stosunek zaistniałby też prawdopodobnie między Polską a niepodległą Ukrainą.
Dalszym argumentem przemawiającym na korzyść zaistnienia niepodległej Ukrainy byłoby znaczne osłabienie jej stanowiska wynikające z antagonizmów z wszystkimi państwami graniczącymi na południowym zachodzie z ZSRR. Interesująco pod tym względem przedstawiałoby się np. znaczenie Rusi Podkarpackiej.
Państwo znajdujące się w jej posiadaniu – bądź to Czechosłowacja, bądź też Węgry – miałoby wyraźny interes w powstrzymaniu Ukrainy w granicach dzisiejszych ZSRR. Tworzyłoby to pewien wspólny front między tym państwem a Polską. Gdyby natomiast Polska – jak tego pragnęliby niektórzy Ukraińcy – dążyła sama do aneksji Rusi Podkarpackiej, z jednej strony utrudniłaby sobie niepotrzebnie wewnętrzny problem ukraiński, w razie powstania niepodległego państwa nad Dnieprem, z drugiej ściągnęłaby na siebie zupełnie niepotrzebnie antagonizm państw środkowo-europejskich zgłaszających pretensje do Rusi Podkarpackiej.
W razie powstania niepodległej Ukrainy nad Dnieprem byłaby również jednak możliwa inna konstelacja polityczna, a mianowicie porozumienie wszystkich naszych sąsiadów – Ukrainy, Rosji i Niemiec – przeciw Rzeczypospolitej. Konstelacja ta byłaby zresztą bardzo mało prawdopodobna ze względu na podkreślony przez nas powyżej element sporu rosyjsko-ukraińskiego. Niemniej jednak widywaliśmy w okresie powojennym tak dziwne kombinacje państw, że i tę ewentualność powinno się brać pod uwagę. Otóż celem jej uniknięcia należałoby bliżej zająć się problemem białoruskim.
Gdyby bowiem zagadnienie białoruskie zostało rozwiązane w sposób odmienny jak zagadnienie ukraińskie, tzn. gdyby powstała federacja polsko-białoruska, lub stan obecny, wówczas można by brać teoretycznie pod uwagę możliwość koalicji rosyjsko-ukraińskiej przeciw Polsce. W tym bowiem wypadku można by sobie wyobrazić konflikt polsko-rosyjski wskutek istnienia wspólnej granicy między obu państwami.
W razie jednak niepodległości białoruskiej stworzonej jednocześnie z niepodległością ukraińską, brak wspólnej granicy polsko-rosyjskiej wykluczałby właściwie ewentualność sporu tych dwu państw. Dlatego problem niepodległości białoruskiej powinno się stawiać jednocześnie z problemem niepodległości ukraińskiej.
Reasumując te wywody o aspekcie międzynarodowym niepodległości ukraińskiej, podkreślamy raz jeszcze, że powstanie jej spowodowałoby podział naszego wschodniego sąsiada na szereg zwalczających się wzajemnie organizmów państwowych. Pytanie zaś, który z tych organizmów w danej chwili będzie się znajdował z Rzeczpospolitą Polską w dobrych stosunkach, który zaś w złych, to jest już kwestia z punktu widzenia międzynarodowego mniej więcej obojętna.
Dla Polski najważniejsza będzie sprawa neutralizowania się wzajemnego tych państw i braku wspólnej granicy z jednym z nich, uniemożliwiającym koalicję przeciwpolską. Myśląc o tych zmianach, które mogłyby nastąpić na terenie Europy Wschodniej, musimy mieć ciągle na uwadze koalicję niemiecko-rosyjską, do której zaistnienia automatycznie prowadzi obecne status quo. Wszelkie możliwości musimy więc porównywać w skali ewentualności przymierza dzisiejszych Niemiec i dzisiejszej Rosji przeciw Polsce. Jeszcze o wiele bardziej skomplikowanie przedstawia się sprawa wpływu powstania niepodległej Ukrainy na sytuację wewnętrzną Polski.
Niniejszy tekst to zredagowana i dostosowana do wymogów publikacji on-line pierwsza część rozdziału „Perspektywy niepodległości Ukrainy” z wydanej w 1937 r. z inicjatywy Jerzego Giedroycia książki Adolfa Bocheńskiego pt. „Między Niemcami a Rosją”. Kolejny fragment opublikujemy w najbliższych dniach.
Tytuł, podział na akapity i wybór wyimów i sekcji „w skrócie” podchodzi od redakcji portalu klubjagiellonski.pl. Opracowano na podstawie współczesnego wydania książki w edycji Ośrodka Myśli Politycznej. Najświeższe wznowienie klasycznego traktatu kupić można na stronie Wydawcy.