Biga: Niebawem posiadanie auta będzie taką samą fanaberią, jak dziś posiadanie konia. Nadchodzi społeczeństwo subskrybentów
W skrócie
Własność długo dawała przewagą konkurencyjną, była czynnikiem produkcji, a dziś staje się źródłem kłopotów. To historyczna zmiana. Airbnb nie posiada niczego poza algorytmem, a jest bardziej wartościową firmą, niż sieć hoteli Hilton z masą nieruchomości w prestiżowych lokalizacjach. Amazon zbudował sporo nieruchomości magazynowych, ale najlepsza część biznesu polega na tym, że miliony małych firm coś produkują, wystawiają na Amazonie, który tylko pośredniczy. Dzisiaj pieniądze leżą w innym miejscu niż przez całe wieki.
Materiał stanowi wybrane fragmenty z wywiadu Grzegorza Sroczyńskiego z Bartłomiejem Bigą na łamach gazeta.pl. Zapraszamy do lektury pełnej wersji rozmowy.Wartość płynąca z samego faktu bycia właścicielem jest ledwie widoczna wśród dzisiejszych dwudziesto- i trzydziestolatków. Oni zgadzają się na zastąpienie własności prawem dostępu. Tę zmianę już wdraża sektor prywatny: serwisy streamingowe, wypożyczalnie samochodów na minuty, wypożyczalnie rowerów. W naszych badaniach prawie 60 procent respondentów – w zależności od kategorii dóbr – byłoby gotowych zrezygnować z własności jakiejś rzeczy, jeśli mieliby możliwość „dogodnego jej wypożyczenia”.
Wiertarka, namiot, sprzęt turystyczny, rower, robot kuchenny, nawet garnitur. „Nie muszę tego mieć”. Bo posiadanie jest uciążliwe, o rzeczy trzeba dbać, gdzieś je trzymać, a przez większość czasu i tak leżą nieużywane. To po co? Coraz więcej ludzi z ulgą zamieni własność w prawo dostępu. Są na to gotowi. W badaniach pytaliśmy o wykształcenie, dochody, miejsce zamieszkania. Żadnych różnic. W podobny sposób do kwestii własności podchodzą kobiety i mężczyźni, zamożni i biedni, mieszkańcy miast i wsi. Jedyna różnica to wiek. Młodzi dużo chętniej zrezygnują z własności niż starsi.
Dzisiaj Świętym Graalem dla firm jest subskrypcja – żebyśmy co miesiąc płacili za wszystko abonament. Odchodzenie od posiadania rzeczy na własność genialne współgra z modelem subskrypcyjnym. Wykupujesz abonament za dostęp do muzyki, filmów, ale taż samochodu, mieszkania, sprzętu turystycznego, roweru, ubrań, może to być również abonament na stałą dostawę markowej oliwy do kuchni – to wszystko już się dzieje. To jeden z najmocniejszych trendów w dzisiejszej ekonomii – jeśli jako firma masz stałych subskrybentów i stałe dochody, to twoja wycena wzlatuje pod niebo. Istnieje mnóstwo potężnych sił, które będą nas wypychały z własności.
Takiego zatrzęsienia przedmiotów i śmieci ekosystem nie wytrzymuje. Nie mówiąc o gazach cieplarnianych, które powstają przy produkcji kolejnych rzeczy. A ponieważ trudno przekonać ludzi, żeby obniżyli standard życia, no to współdzielenie i pożyczanie jest jedynym wyjściem, żeby zachować podobną dostępność produktów, a wytwarzać ich mniej. Z kolei zwolennicy idei postwzrostu powiedzą, że to absolutnie za mało. I że pomysł, abyśmy nadal mieli ten sam róg obfitości, tyle że w modelu „dostępu na żądanie”, nie uratuje świata i jest jedynie kolejną ściemą marketingową.
W takim „świecie na wynajem” coś się może złego dziać z klasą średnią. Bo to własność klasę średnią zbudowała, a z kolei klasa średnia popierała i utrwalała system liberalnej demokracji. I nie wiemy, czy tutaj coś się nie zmieni. Wolność od nadmiaru przedmiotów – to brzmi dobrze. Ale co się z nami stanie, jeśli w ogóle nie będziemy gromadzili majątku? I nie mówię teraz o zachłannej akumulacji kapitału, tylko o zwykłej poduszce bezpieczeństwa, którą daje posiadanie przedmiotów. Taka poduszka nie zawsze ma charakter gotówkowy, dla wielu ludzi pewnym oparciem jest własne mieszkanie czy samochód, który sprzedają w razie utraty pracy czy innych kłopotów. Bez własności ludzie mogą stracić poczucie bezpieczeństwa, które pozwala na przykład postawić się pracodawcy i rzucić papierami.
Bartłomiej Biga
Redakcja portalu