Kiedy neutralność światopoglądowa wejdzie za mocno. Firma Henkel nie chciała się zgodzić na poświęcenie pralni społecznej prowadzonej przez katolików
W skrócie
W ostatni weekend polskie media zdominowała następująca informacja: realizacja projektu dobroczynnego Pralnia Społecznie Zaangażowana dla osób w kryzysie bezdomności, współtworzona przez firmę Henkel oraz kilka organizacji charytatywnych, m.in. Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta (TPBA), zawisła na włosku. A wszystko w związku z brakiem zgody niemieckiej firmy na katolicki rytuał w ramach ceremonii otwarcia pralni. Zdaje się jednak, że wiele mediów wyciągnęło z tej sprawy niewłaściwe wnioski.
Co się właściwie wydarzyło?20 stycznia tego roku odbyło się uroczyste otwarcie nowego miejsca pomocy potrzebującym we Wrocławiu. Pralnia społeczna zarządzana przez TPBA, gdzie osoby bezdomne mogłyby bezpłatnie uprać swoje rzeczy, została otwarta dzięki hojności głównego sponsora – firmy Henkel Polska, która zapewniła obiektowi pralki i zapas środków czyszczących. To już druga tego typu inicjatywa – w zeszłym roku Gdańskie Koło Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta i firma Henkel otwarły taką pralnię w stolicy województwa pomorskiego.
Uroczystość otwarcia została zakłócona przez incydent, jaki wyniknął najprawdopodobniej ze dwóch sprzecznych wizji wydarzenia – katolickiej fundacji i sponsora. Jednym z zaproszonych gości był ks. biskup Jacek Kiciński. Miał przemawiać razem z innymi, m.in. z prezydentem Wrocławia – Jackiem Sutrykiem, a także z przedstawicielami TPBA, Fundacji Społecznie Bezpieczni i firmy Henkel.
Katolickie stowarzyszenie, jakim jest Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta, chciało, aby na zakończenie uroczystości biskup pobłogosławił i poświęcił nowo otwarty obiekt. Nie spotkało się to z aprobatą firmy, która tłumacząc się chęcią zachowania neutralności światopoglądowej, zablokowała obrzęd religijny. „Gość Niedzielny” podał informację, że przedstawiciele korporacji obecni na wydarzeniu konsultowali nawet tę sprawę z centralą w Niemczech, która podtrzymała brak zgody na poświęcenie obiektu. Bp Kiciński o zakazie dowiedział się dopiero wtedy, gdy przybył na miejsce. Postanowił opuścić uroczystość, nie czekając na jej zakończenie i nie zabierać głosu na zaplanowanej konferencji prasowej.
W rezultacie uroczystość odbyła się bez jego udziału. To jednak dopiero początek historii. Dzień później, 21 stycznia, ukazał się komunikat Koła Wrocławskiego Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Poinformowano o oddaniu darczyńcom przekazanych środków na wsparcie nowej pralni w ramach sprzeciwu wobec rugowania elementów religijnych z działalności TBPA, będących podstawą jego tożsamości. Komunikatowi towarzyszyło Oświadczenie Rady Naczelnej Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta, która udzieliła pełnego poparcia działaniom Koła Wrocławskiego.
Swoje oświadczenie wydała także firma Henkel, w którym m.in. wyraziła ubolewanie nad zaistniałą sytuacją i zadeklarowała chęć kontynuowania współpracy. Następnego dnia, 22 stycznia, Wrocławskie Koło TPBA wydało ostatnie już oświadczenie. Sprawę uznano za zakończoną, zadeklarowano chęć i gotowość kontynuowania współpracy z firmą Henkel Polska, aby wspólnie nieść pomoc osobom potrzebującym. Pralnia będzie więc działać. Poinformowano także o nadchodzącym poświęceniu placówki.
Co z tego wszystkiego wynika?
Opisana wyżej sytuacja spotkała się z niespodziewanie żywym odbiorem ze strony opinii publicznej, pisały o tym największe polskie portale, m.in. Wirtualna Polska.
Jak to zwykle bywa, opinie były podzielone. Choć nie brakowało osób popierających decyzję TPBA o oddaniu środków, to wydaje się, że przeważały głosy odmienne, a dominująca narracja zarówno w nagłówkach, jak i komentarzach prezentowała się mniej więcej następująco: „Biskup się obraził, więc Kościół odesłał pralki i teraz bezdomni nie będą mieli gdzie prać ubrań”. Uważam takie przedstawienie sprawy za błędne, zwyczajnie nieprawdziwe, i to na kilku poziomach. Takie podejście stwarza ryzyko powstania negatywnego precedensu w podejmowaniu współpracy między trzecim sektorem a biznesem.
Po pierwsze, nie mogę zgodzić się z argumentacją firmy Henkel o chęci zachowania przez nich neutralności światopoglądowej. Co do zasady, to normalna i niebudząca żadnych wątpliwości polityka. Uważam jednak, że powinna być ona stosowana elastycznie i indywidualnie w stosunku do każdej tego rodzaju inicjatywy, zwłaszcza jeśli taka działalność jest podejmowana we współpracy z innym podmiotem.
W tej konkretnej sytuacji mieliśmy do czynienia z konfliktem interesów międzynarodowej korporacji i katolickiej organizacji dobroczynnej – TPBA określa się właśnie w ten sposób w przyjętym przez siebie statucie. Kościół katolicki pełni wobec towarzystwa funkcję władzy kościelnej, co znajduje swe umocowanie w prawie kanonicznym, ale też np. w konkordacie z 1993 roku (m.in. art. 22). Nawet jego najważniejsza część – powód i sens funkcjonowania, czyli pomoc ubogim – realizowana jest w duchu patrona – św. Brata Alberta.
Piszę to wszystko, aby pokazać, że kwestie religijne, których firma Henkel nie chciała eksponować, stanowią kwintesencję tożsamości Towarzystwa Pomocy. Zatem coś, co dla firmy stanowiło standardową procedurę, dla pracowników i wolontariuszy fundacji oznaczało dewaluowanie fundamentów ich pracy. Naprawdę zastanawiające jest, że wśród głosów krytycznych wobec Kościoła mało kto pamiętał o tym, jak musieli poczuć się ludzie, którzy często od wielu lat nieodpłatnie pomagają bliźnim w duchu chrześcijańskiego miłosierdzia.
Moim celem nie jest obrona obrzędu błogosławienia wszystkich nowych obiektów, z toaletami publicznymi i studzienkami kanalizacyjnymi na czele. To, czy zaproszenie księdza z kropidłem na otwarcie instytucji publicznej jest formą klerykalizacji państwa i czy jest to zjawisko negatywne, zasługuje na osobny artykuł, zresztą spory na ten temat toczą się od dawna. Chciałem przede wszystkim zwrócić uwagę na fakt, że opisana wyżej sytuacja była czymś zupełnie innym i argument o świeckości państwa nie ma tutaj zastosowania.
Nie jest trudno zrozumieć, dlaczego firmie Henkel tak bardzo zależało na świeckości całego wydarzenia. Kościół już dawno przestał być organizacją darzoną powszechnym szacunkiem, dla wielu stał się wręcz synonimem działalności przestępczej. Choć takie określenie to gruba przesada, to rozmaite skandale obniżają atrakcyjność KK jako potencjalnego partnera biznesowego.
Tutaj dochodzimy do kolejnego punktu mojej argumentacji – popularny pogląd, wedle którego firma dostarczająca dobra o znacznej wartości miała z tego tylko tytułu prawo do dyrygowania całym wydarzeniem, jest zwyczajnie nieprawdziwy. Nie zamierzam udawać, że wszedłem do głowy członkom zarządu firmy lub jej działu PR, i twierdzić, że zdecydowali się oni zasponsorować stworzenie Pralni Społecznie Zaangażowanej, bo kierowali się szczerą chęcią niesienia pomocy ubogim, ale faktem jest, że taka inicjatywa była dla nich doskonałą reklamą i formą ocieplenia wizerunku. Dobitnie pokazują to zdjęcia z nowo otwartej pralni, gdzie logo marki Persil, własności firmy Henkel, biło po oczach. Transakcja okazała się więc korzystna dla każdej ze stron. Mam jednak nadzieję, że najwięcej na całym projekcie zyskają klienci nowo otwartej placówki, czyli osoby w kryzysie bezdomności, o których nie możemy przecież zapomnieć.
Na koniec chciałbym rozprawić się z często padającym w toku tej internetowej dyskusji argumentem, który wyjątkowo zgorszył mnie ilością manipulacji w nim zawartej. Chodzi tu o fałszywą troskę wobec osób w kryzysie bezdomności, objawiającą się oskarżeniami wobec Towarzystwa Pomocy oraz Kościoła, w których zarzucano im pozbywanie się lekką ręką dóbr przeznaczonych osobom w kryzysie bezdomności tylko dlatego, że ich władze poczuły się urażone niedopełnieniem pewnego rytuału.
Denerwuje mnie to, z jaką łatwością zarzucono Towarzystwu Pomocy i pracującym w niej ludziom, że przedkładają kwestie ideowe nad dobro swoich podopiecznych. Myślę, że wszyscy, nawet firma Henkel, zgodzą się, że dobro osób w kryzysie jest w całej tej sprawie najważniejsze. Jednakże cel nie uświęca środków, przynajmniej nie w katolickim systemie wartości.
Dla TPBA decyzja o odesłaniu darowizny na pewno nie była łatwa, choć wcale nie musiała oznaczać wyrzeczenia się planów otwarcia pralni. Organizacja dobroczynna o zasięgu ogólnopolskim, która działa od kilkudziesięciu lat, z pewnością otworzyłaby ją w innym czasie z innymi sponsorami, którym nie przeszkadzałoby to, że katolickie stowarzyszenie chce zachować swój katolicki charakter. A nawet gdyby ta konkretna pralnia miała nigdy nie powstać, to inne dzieła TPBA wkrótce i tak wyrównałyby ilość pomocy osobom w kryzysie czy to we Wrocławiu, czy w całej Polsce.
Ostatecznie pocieszający jest fakt, że nie musiało do tego dojść i obie instytucje nawiązały dalszą współpracę. Zaowocuje to nie tylko działalnością dwóch funkcjonujących już pralni, ale także otwarciem kolejnych tego rodzaju punktów innych miastach w Polsce. Mam też nadzieję, że zaistniała sytuacja wytworzy swego rodzaju precedens, w którym firmy decydujące się na nawiązanie współpracy z organizacjami katolickimi (ale także innymi organizacjami pozarządowymi) nie będą starały się rugować elementów ich tożsamości w imię źle pojętej neutralności.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.