Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Musiałek: Biedafirmy? Przedsiębiorcy zareagowali jak na obrazę uczuć religijnych. Ale mieli w tym trochę racji

Musiałek: Biedafirmy? Przedsiębiorcy zareagowali jak na obrazę uczuć religijnych. Ale mieli w tym trochę racji Źródło: sunriseOdyssey - flickr.com

Gospodarce zwyczajnie opłaca się promocja zatrudnienia w dużych firmach, a nie głaskanie po głowie „biedafirm”. To zdanie napisane przez posłankę lewicy Annę Marię Żukowską rozgrzało opinię publiczną do czerwoności, mimo że innych tematów, z Polskim Ładem na czele, nie brakowało na początku roku. Obruszenie miało znamiona reakcji na obrazę uczuć religijnych, jak celnie ujęła to Adriana Rozwadowska. Ci, co myślą, że spór dotyczy struktury polskiej gospodarki, są jednak w błędzie. Dotyczy on kwestii znacznie większej wagi. Gwałtowna reakcja nie mogła być inna, dlatego że Żukowska z premedytacją podważyła jeden z mitów III RP.

Materiał stanowi wybrane fragmenty z artykułu „»Biedafirmy«, »Janusze biznesu«? Pogarda zamiast szacunku” opublikowanego na łamach tygodnika Plus Minus. Zachęcamy do lektury pełnej wersji tekstu.

Żukowska dotknęła, podkreślmy całkiem świadomie, kluczowej kwestii o charakterze godnościowym. Celowo uderzyła w jeden z najsilniejszych mitów III RP, mit przedsiębiorczego Polaka, który na swoich zapracowanych barkach dźwiga ten kraj. Mit ten opiera się na przekonaniu, że to właśnie mikroprzedsiębiorstwa były i są napędem polskiej gospodarki od 1989 r. To właśnie dzięki zaradności milionów Polaków, których nikt nie uczył przedsiębiorczości, rozwój gospodarczy był tak szybki. Ich sukces był sukcesem całego kraju, bo zapewniali pracę sobie i swojej rodzinie, a także innym, a przy tym zrzucali się na to państwo, oddając mu ciężko zarobione złotówki.

Jeśli ktoś nie potrafi zrozumieć nastawienia tych, którzy pierwsze pieniądze otrzymywali do zmarzniętych rąk po wielogodzinnym staniu na zimnie, sprzedając rozłożone w szczękach koszulki, to nie będzie w stanie zrozumieć oburzenia ich właścicieli na określenie „biedafirmy”. Mogą mieć poczucie, że dostali „w pysk” i to jeszcze od polityka, którego zarówno komfort pracy, jak i wynagrodzenie nie daje prawa do takich osądów. Właściciele małych firm oczekują dla siebie szacunku, ponieważ wbrew wielu różnym przeciwnościom wzięli los w swoje ręce i bardzo dużym wysiłkiem zbudowali podstawy własnej egzystencji, a także podstawy polskiej gospodarki po 1989 roku.

Korzyści, jakie przynosili, nie ograniczały się tylko do ekonomii. Lekcja przedsiębiorczości była zarazem lekcją obywatelskiej podmiotowości, a nie bezradności, jaką wykazali się ci, którym zabrakło odwagi i poszli do państwa po socjalne wsparcie. Dzięki milionom małych przedsiębiorców polska transformacja zyskała swoją społeczną bazę, która szybko uczyła się rachunku ekonomicznego i tego, że nic nie jest za darmo.

Problem nie polega na tym, że ten mit jest historycznie fałszywy, ale że jest mało aktualny. Owszem, nie można odbierać zasług bohaterom naszej transformacji, ale kombatancka mentalność prowadzi ich często w niebezpieczne rejony. Poczucie bycia solą tej ziemi, dźwigania podatkowych ciężarów, opresyjności ze strony skarbówki czy regulacyjnych kłód, które polskie państwo im non stop rzuca, w miarę rozwoju III RP stawały się dla wielu coraz bardziej problematyczne. Wiele faktów pokazuje, że mikroprzedsiębiorstwa nie są kluczowe dla rozwoju gospodarczego, nie stanowią podstawy dochodów podatkowych państwa, a kontrole skarbowe są w nich bardzo rzadkie.

Wyzwaniem jest awans w światowej hierarchii łańcucha wartości dodanej, co wymaga zagranicznej ekspansji najlepiej pod własną marką, a nie jako poddostawca. To w tych firmach powinniśmy lokować nasze coraz bardziej ograniczone zasoby pracowników, szczególnie że zaczyna im ich brakować. Kluczowym wyzwaniem polityki gospodarczej jest więc nie wspieranie mikrofirm, ale stworzenie systemu sprzyjającego wzrostowi skali działania przedsiębiorstw, aby ich masa pozwalała dokonywać inwestycji w innowacje.

Narracja „biedafirm” dobrze wpisuje się więc w narrację zyskującej na popularności pogardy wobec „Januszy biznesu”, którzy rozwój swoich firm mają zawdzięczać przede wszystkim pracy swoich pracowników, a ci pracują w „kulturze zapierdolu”, ponad swoje siły, na „śmieciówkach” i z częściową pensją pod stołem. Obraz polskich przedsiębiorców w oczach lewicy jest rodem z polskich kultowych komedii z lat 90: czarna skóra, białe skarpetki, BMW, a do tego wąskie horyzonty intelektualne i giętki kręgosłup moralny. Obraz ten jest tak przerysowany, iż nie dziwi to, że jest nieskuteczny, mimo że zwraca uwagę na ciemne strony rodzimej przedsiębiorczości.

Jeśli chcemy zabrać ulgi czy inne przywileje najmniejszym czy obciążyć wyższymi daninami tych większych, to powinniśmy zadbać o to, aby nie dokładać przedsiębiorcom dodatkowych ciężarów niewynikających z potrzeby zwiększenia dochodów budżetowych. Takim obciążeniem są choćby koszty księgowe, jakie generuje system podatkowy. Już przed Polskim Ładem nie był on prosty i tani, a po jego wejściu w życie stał się ekstremalnie skomplikowany i kosztowny. W tym przypadku argumenty używane przez przedsiębiorców od początku transformacji o wielu godzinach przeznaczonych na rozliczenie z fiskusem nie tylko nie straciły na aktualności, ale wręcz na niej zyskały.

Oczekiwanie zasadnych zmian w strukturze polskiej gospodarki czy redystrybucji musi iść w parze z szacunkiem do ciężkiej pracy polskich przedsiębiorców, który mają swoje zasługi. Dlatego narracja „biedafirm” i „Januszów biznesu” nie może być akceptowalna, nawet jeśli pod nią kryją się słuszne diagnozy. Strategia konfrontacji poza dodatkową osią polaryzacji nie przyniesie nic dobrego, a już na pewno nie korekty polskiego modelu kapitalizmu.