Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Wołyń nadal kładzie się cieniem na stosunkach ukraińsko-polskich. Czas to zmienić

Wołyń nadal kładzie się cieniem na stosunkach ukraińsko-polskich. Czas to zmienić Źródło: Ivan Bandura - flickr.com

Sprzeczności, jakie istniały między Ukrainą i Polską w pewnych aspektach ich wspólnej historii wciąż pozostają nierozwiązane. „W środowisku politycznym współczesnej Polski jest wielu ludzi o bardzo emocjonalnym podejściu – można by rzec, że nie pracują, lecz emocjonują się tematami historycznymi, zamiast spojrzeć na nie w konstruktywny sposób” – argumentują Ukraińcy. Jednak uchwały polskiego Sejmu przyjętej w 2016 r. bezwzględną większością głosów nie można postrzegać jako „emocjonalnego ataku”, przeprowadzonego pod wpływem radykałów. Jest to jasne i jednoznaczne stanowisko popierane przez polskich polityków wszystkich ugrupowań. Stanowisko strony polskiej jest konsekwentne – tragedia wołyńska była ludobójstwem, za które odpowiedzialni są ukraińscy nacjonaliści. Konflikty między Polakami a Ukraińcami zawsze wykorzystywał ktoś trzeci – ze szkodą i dla jednych, i dla drugich. Nietrudno zgadnąć, kim jest „ten trzeci”, który korzysta na niezgodzie między Polską a Ukrainą.

Polska wspiera Ukrainę w konfrontacji z Rosją i w dążeniach do integracji europejskiej i euroatlantyckiej. Jest także jej sojusznikiem w kwestiach energetycznych i geopolitycznych. Na tych zasadach oparta jest współczesna polska polityka zagraniczna wobec Ukrainy, niezależnie od tego, kto rządzi w Warszawie. Pozytywne tendencje da się zauważyć również w relacjach gospodarczych. Dobrym tego przykładem jest fakt, że w 2020 r. Polska znalazła się w pierwszej trójce największych partnerów handlowych Ukrainy, wypierając tym samym Rosję.

W kwestii wzajemnych zależności pomiędzy Polską a Ukrainą najważniejszą tendencją ostatnich lat jest zwiększona emigracja zarobkowa Ukraińców, co dla Ukrainy nie jest bynajmniej pozytywem, biorąc pod uwagę fakt, że ciągle ubywa wykształconych osób i rąk do pracy. Nie da się jednak ukryć, że przekazy pieniężne emigrujących pracowników są jednym z największych źródeł dochodów walutowych. Większość pieniędzy w ostatnich latach przekazywana jest właśnie z Polski – w 2020 r. kwota ta wyniosła 2,46 mld dolarów. Ponadto milion Ukraińców pracujących w polskich firmach niewątpliwie przyczynia się do znacznego umocnienia więzi pomiędzy obydwoma krajami.

Zbieżność interesów geopolitycznych, szybki rozwój handlu, biznesu czy najzwyczajniej w świecie relacji międzyludzkich, miały doprowadzić do wzrostu wzajemnego zrozumienia Polaków i Ukraińców, a co za tym idzie – do nawiązania i wzmocnienia relacji w innych sferach życia społecznego. Z czasem okazało się jednak, że rzeczywistość daleka jest od tych założeń. Wciąż istnieją obszary, na których tle narastają konflikty pomiędzy stronami, przede wszystkim w zakresie wspólnej historii.

Ludobójstwo a tragedia

niedawnym wywiadzie szef Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, Anton Drobowycz, przyznał, że sprzeczności, jakie istniały między Ukrainą i Polską w pewnych aspektach ich wspólnej historii wciąż pozostają nierozwiązane. Co więcej na pytanie, czy historyczne kwestie sporne z Polską posuwają się do przodu i przynoszą jakikolwiek pożytek dla bilateralnych relacji, Drobowycz odpowiedział: „Nie. To wciąż bardzo trudny temat”.

Nietrudno się domyślić, że miał na myśli wydarzenia na Wołyniu z lat 40. ubiegłego wieku oraz ocenę działalności UPA – Ukraińskiej Powstańczej Armii, jak i innych stowarzyszeń ukraińskich nacjonalistów oraz przywódców tych struktur.

Przypomnijmy, że w 2016 r. Sejm Rzeczpospolitej Polskiej przyjął uchwałę, według której zabójstwa Polaków przez Ukraińców na Wołyniu i Galicji Wschodniej podczas II wojny światowej zostały określone jako „ludobójstwo popełnione na obywatelach II Rzeczypospolitej w latach 1943-45” przez „struktury Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, formacje zbrojne Ukraińskiej Powstańczej Armii i Dywizję SS Galizien”.

Posłowie podkreślili, że przedstawianie pełnej prawdy o historii jest najlepszym sposobem na zjednoczenie i wzajemne przebaczenie.

W tym roku, z okazji 78. rocznicy tragicznych wydarzeń na Wołyniu, prezydent Polski, Andrzej Duda, podtrzymując oficjalne stanowisko, wezwał do budowania dobrych stosunków z Ukrainą „na fundamencie prawdy”. Stwierdził, że „pamięć o cierpieniu i śmierci naszych rodaków wzywa nas także do budowania dobrych relacji z narodem i państwem ukraińskim – na fundamencie prawdy, wspólnych doświadczeń i współczesnych dążeń”.

Oznacza to, że stanowisko strony polskiej jest jasne, jednoznaczne i konsekwentne – tragedia wołyńska była ludobójstwem, za które odpowiedzialni są ukraińscy nacjonaliści.Uchwała Sejmu wspomina także o atakach Polaków na Ukraińców, ale winę nazywa „polskimi akcjami odwetowymi na ukraińskich wioskach, w wyniku których także ginęła ludność cywilna”. Ukraiński punkt widzenia na wydarzenia wołyńskie lat 40. był i pozostaje jednak zgoła inny.

„Szczegółowa analiza źródeł historycznych, zwłaszcza ukraińskich (chodzi przede wszystkim o wewnętrzną dokumentację OUN-UPA), pozwala twierdzić, że konfrontacja ukraińsko-polska, w szczególności na terytorium województwa wołyńskiego, rozpoczęła się na długo przed lipcem 1943 r. Polacy byli w tym procesie nie tylko ofiarami i biernymi obserwatorami, ale także stroną aktywną i agresywną” – to cytat z publikacji z 2018 r. przygotowanej przez współpracowników Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej.

„Niesłuszne jest mówienie o ludobójstwie dokonanym przez Ukraińców na Polakach. Nie może być tak, że chociaż zbrodnie zostały popełnione przez obie strony, to tylko jedna ze stron jest oskarżana, a druga nie okazuje skruchy. Odpowiedzialność należy ponosić po równo, w oparciu o fakty naukowe i w duchu poszanowania godności człowieka” – powiedział dla PolUkr.net obecny szef Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej tuż po nominacji w 2019 r. W tym roku Ambasada Ukrainy w Polsce uczciła pamięć zabitych na Wołyniu – ale w wyniku „tragedii”, a nie „ludobójstwa”.

Wszechobecne emocje

W 2019 r. obecny prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, wraz z prezydentem Polski podpisali wspólne oświadczenie dotyczące historii. „Potępiamy zbrodnie przeciwko ludzkości, w tym również te popełnione na gruncie nienawiści i uważamy, że nie mogą one być w żaden sposób usprawiedliwione. Uznajemy za ważną potrzebę uczczenia pamięci niewinnych ofiar konfliktów i politycznych represji XX wieku. Podkreślamy potrzebę zapewnienia możliwości poszukiwań i ekshumacji tych ofiar na Ukrainie i w Polsce, celem zadośćuczynienia ich pamięci oraz żyjącym jeszcze ich krewnym, a także potomkom, w duchu poszanowania prawdy historycznej”.

W maju 2021 r. Zełenski, po spotkaniu z prezydentem Dudą w Warszawie, wyraził nadzieję, że „konflikty historyczne, które istnieją między dwoma krajami, zostaną wkrótce rozwiązane, jako że pragną tego obie strony”. Problematyczne tematy nie zostały jednak zakończone. Dlaczego?

Zdaniem szefa Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej na przeszkodzie stoi niechęć polskiego establishmentu do konstruktywnego i racjonalnego podejścia do problemu.

„W środowisku politycznym współczesnej Polski jest wielu ludzi o bardzo emocjonalnym podejściu – można by rzec, że nie pracują, lecz emocjonują się tematami historycznymi, zamiast spojrzeć na nie w konstruktywny sposób. Czasem zdarzają się rzeczowe osoby, jednak nie zawsze mają one siłę przebicia”- powiedział Drobowycz w niedawnym wywiadzie.

Myrosław Skirka, prezes Związku Ukraińców w Polsce uważa, że ​​problemem jest „działalność niektórych polskich organizacji zajmujących się tragedią wołyńską”, które „mają na celu podsycanie nastrojów antyukraińskich”. Podobnie jak Drobowycz twierdzi, że nie interesuje ich prawda o tych wydarzeniach, uhonorowanie ofiar i umieszczenie krzyży na grobach, a jedynie to, aby ich wersja wydarzeń została uznana za jedyną słuszną. Dodał też, że żadna osoba, której zależy na uczczeniu pamięci ofiar i współpracy ze stroną ukraińską, nie będzie krzyczeć, że Ukraińcy to mordercy, bo to niczemu nie służy. „Niestety takie narracje weszły do ​​głównego nurtu w Polsce. Wielu polskich polityków i intelektualistów dało się przekonać, że jest to prawdziwa historia tragedii wołyńskiej i że to na jej podstawie powinno nastąpić pojednanie między obydwoma narodami” – powiedział w wywiadzie dla Ukrinform w maju tego roku.

Jednak uchwały polskiego Sejmu przyjętej w 2016 r. bezwzględną większością głosów nie można postrzegać jako „emocjonalnego ataku”, przeprowadzonego pod wpływem radykałów. Jest to jasne i jednoznaczne stanowisko popierane przez polskich polityków wszystkich ugrupowań. Przypomnijmy, że wszystkie frakcje parlamentarne oraz 432 z 442 obecnych wówczas na sali obrad posłów, głosowało za przyjęciem uchwały o ludobójstwie na Wołyniu. Dziesięciu wstrzymało się od głosu, nikt nie zagłosował przeciw. Tegoroczne przesłanie Prezydenta RP w rocznicę tragedii również nie wygląda na wybuch emocji czy dokument napisany „pod dyktando radykałów”. Jest to bardzo spokojne i przemyślane wystąpienie, z jasnymi przekazem i warunkami.

Podobne emocje cechują rzecz jasna nie tylko polskie dyskusje historyczne. Pojawiają się również w ukraińskich kręgach politycznych i eksperckich. Podczas niedawnej konferencji w Polsce sama miałam okazję doświadczyć tego, jak mocne kontrowersje wywołał temat wydarzeń na Wołyniu, postaci Bandery, działalności UPA i roli ukraińskich nacjonalistów i to nie tylko w trakcie oficjalnych rozmów pomiędzy przedstawicielami Polski i Ukrainy, ale także w czasie rozmów w kuluarach. Jestem jednak pewna, że samo „usunięcie emocji” nie jest w stanie rozwiązać problemu, ponieważ strony konfliktu ścierają się ze sobą nie dlatego, że nie potrafią powściągnąć emocji, lecz dlatego, że prezentują zbyt odmienne punkty widzenia.

Historyczne stereotypy

Po prześledzeniu publikacji polskich uczonych i medialnych doniesień, łatwo można zauważyć, że stanowisko Warszawy na temat Wołynia oparte jest na rozległej argumentacji. Z kolei polskie społeczeństwo raczej zgadza się z narracją rządu, niż ją potępia.

Potwierdzeniem tego jest na przykład badanie socjologiczne „Polacy i Ukraińcy w codziennych kontaktach”, przeprowadzone w okresie sierpień – grudzień 2020 r. na Ukrainie i w Polsce, w którym brało udział ponad tysiąc osób w Polsce i ponad dwa tysiące osób na Ukrainie.

Według badania „polityka pamięci w Polsce ma silny wpływ na stosunki międzynarodowe i duże znaczenie społeczne – ponad 60% Ukraińców uważa dialog historyczny za najsłabsze ogniwo w relacjach z Polską”, a „86% ankietowanych wolałoby pozostawić historię historykom”.

Zdaniem badaczy Polacy, w przeciwieństwie do Ukraińców, uważają historię za ważny temat we wzajemnych stosunkach. W pierwszej piątce najpopularniejszych polskich stereotypów na temat Ukraińców znajdują uprzedzenia historyczne, podczas gdy w ukraińskim zestawieniu zajmują one ostatnie miejsce. Jeżeli chodzi o treść stereotypów, to Ukraińcy byli kojarzeni z takimi pojęciami jak „banderowiec” („Bandera”), UPA, bandyci i masowa przemoc.

Wydawałoby się, że wystarczy, gdyby polska strona powściągnęła emocje i tonowała nastroje, powstrzymując wpływ radykałów na stosunki bilateralne, to zażegnanie historycznego sporu byłoby możliwe. Niestety o ile takie podejście mogłoby się sprawdzić jeszcze kilka lat temu, to dzisiaj Polacy zajmują bardzo zdecydowane i solidarne stanowisko wobec tragedii wołyńskiej/ludobójstwa.

Drugi wniosek jest taki, że popularna obecnie w Kijowie taktyka „przeczekiwania”, przekierowywania uwagi na pozytywną ukraińsko-polską współpracę gospodarczą i skupiania się na wspólnym stawianiu czoła Rosji nie wróży sukcesu.

Trzeba również podkreślić potrzebę wnikliwego zbadania opinii publicznej w Polsce, jako że wszelkie zmiany toru polityki państwowej powinny być, w mojej ocenie, uzgadniane z socjologami w oparciu o dane liczbowe.

Czerwono-czarna a błękitno-żółta Ukraina

Należy zaznaczyć, że strona polska nie jest wolna od błędnych osądów, które negatywnie wpływają na poszukiwanie metod rozstrzygnięcia sporu historycznego. Podejmując uchwały w sprawie wydarzeń na Wołyniu, polscy posłowie podkreślili, że nie oskarżają całego narodu ukraińskiego o ludobójstwo, lecz „dziesiątki tysięcy konkretnych ludzi”, tj. „nacjonalistów i ich zbrodniczą ideologię”. „Naszą politykę wobec Ukrainy można określić jednym zdaniem: tak dla naszych sąsiadów z Ukrainy, tak dla błękitno-żółtej Ukrainy, nie dla Ukrainy czerwono-czarnej” – powiedział wówczas polski sekretarz stanu w ministerstwie spraw zagranicznych, Jan Dziedziczak.

Pod koniec 2018 r. ówczesna Rada Najwyższa Ukrainy uznała żołnierzy UPA za uczestników zbrojnej walki o niepodległość Ukrainy. Wiosną 2021 r. przeprowadzono sondaż, zgodnie z którym 46% Ukraińców pozytywnie oceniło decyzję ukraińskich władz w sprawie UPA. Według szacunków większość (80%) mieszkańców regionów zachodnich popiera ocenę żołnierzy UPA jako bojowników o niepodległość Ukrainy. W Centralnej Ukrainie osób z takimi poglądami jest również bardzo dużo – prawie połowa (47%). Nawet w regionach południowych i wschodnich od 20 do 25% mieszkańców zgadza się z takim poglądem.

Nie można więc twierdzić, że Ukraińcy dzielą się na marginalną i nieliczną grupę „ukraińskich nacjonalistów”, którzy wymachują czerwono-czarnymi flagami i portretami Bandery oraz przeważającą większość „normalnych Ukraińców” – bo wcale tak nie jest.

Oznacza to, że w Warszawie popełniany jest podobny błąd, co w Kijowie – nie dostrzega się żądań społecznych, zakładając, że aby rozwiązać konflikt potrzeba jedynie przeciwstawić się kilku radykałom czy politykom próbującym podnieść swoje notowania. Ostatnie wydarzenia pokazały jak błędne było to założenie.

Mowa tutaj o wirtualnym flash mobie ukraińskiej młodzieży, udostępnianym na portalach społecznościowych z piosenką „Ojciec nasz – Bandera”. Nagła popularność tego „hitu” dowiodła, że ​​dzisiejsza Ukraina wymyka się radzieckim schematom dotyczącym ukraińskich nacjonalistów. Popierając UPA i Banderę, Ukraińcy nie popierają ideologii nacjonalistycznej, ale chcą zadeklarować swój patriotyzm. Nie pochwalają antypolskich działań, lecz próbują pokazać Rosji determinację w obronie swojej ojczyzny. Myślę, że gdyby polscy naukowcy przeprowadzili odpowiednie badania socjologiczne na Ukrainie, to potwierdziłyby one te przypuszczenia.

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta

Spróbujmy zatem podsumować obecny stan ukraińsko-polskiego sporu historycznego w kilku punktach:

  • obie strony nie doceniają pełnej skali i głębi istniejącego problemu,
  • mamy obecnie do czynienia z konfrontacją stereotypowych przekonań społecznych, a nie z radykalną ideologią marginalizowanych grup,
  • „prawda o ludobójstwie na Wołyniu” jest częścią tożsamości narodowej Polaków,
  • poparcie, a przynajmniej brak publicznej krytyki UPA, jest częścią dzisiejszego ukraińskiego patriotyzmu,
  • historycy i naukowcy nie są w stanie rozwiązać konfliktu na jego obecnym etapie.

Można dziś rzec, że minął już czas na racjonalną, naukową dyskusję o ukraińsko-polskiej przeszłości XX wieku. Do zmiany obecnego stanu rzeczy mogłoby się przyczynić przeniesienie sporu na płaszczyznę wyobraźni, na przykład przy pomocy filmów czy kampanii medialnych prowadzonych w kraju sąsiada. Osoby cieszące się autorytetem wśród opinii publicznej, których głos byłby słyszany nawet w środowiskach o odmiennych poglądach, mogłyby nadawać ton narracji, aktywnie udzielając się w mediach. Nie jest to bynajmniej droga do pełnego rozwiązania konfliktu, ale może doprowadzić do zmniejszenia napięcia we wzajemnych relacjach na wszystkich szczeblach – od rządowego po zwyczajny, ludzki.

Jeszcze lepszy skutek dla obu stron przyniosłaby obiektywna analiza obecnej sytuacji wokół kontrowersyjnych kwestii historycznych i opracowanie nowego wspólnego (!) planu działania. Jak słusznie zauważył Tomasz Bereza, historyk z polskiego Instytutu Pamięci Narodowej, „konflikt pamięci na pewno nie służy ani Polsce, ani Ukrainie. W Polsce jest przysłowie: „Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”. Z tego, co się orientuję, ma ono swoje odpowiedniki również na Ukrainie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto taki antagonizm będzie chciał wykorzystać do realizacji własnych celów. Patrząc wstecz, cofając się nawet o kilka wieków, widać wyraźnie, że konflikty między Polakami a Ukraińcami – a wcześniej Kozakami a Rzecząpospolitą – zawsze wykorzystywał ktoś trzeci – ze szkodą i dla jednych, i dla drugich”. Nietrudno zgadnąć, kim jest „ten trzeci”, który korzysta na niezgodzie między Polską a Ukrainą.

Artykuł powstał w rezultacie projektu Polsko-ukraiński stół 2021. Zadanie publiczne zostało zrealizowane ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Artykuł (z wyłączeniem grafik) jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.